Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Na plaży w Scarborough


Rekomendowane odpowiedzi

wody włączyły wsteczny
odsłaniając kunszt abrazji
uzbrojona w muszelki forteca
ukazuje miejscami łysiny
kraby podążają w otwarte pyski fal
przez chwilę
stają się ucztą
dla mew

ja - demiurg rzeczywistości
podpieram się nieopierzonym
anioł - żółtodziób
wydeptuje
szkic

daruję
muszelkę
ty dasz jednorożca
taaakiejsobie poetce

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

coś coś dobrego tu jest Stasiu, ale...

1) abrazja - wiem o co chodzi, w końcu Pani Magister Geografii, ale ciężko, ciężko tu jakoś z tym :-)

2) łysiny krabów? może za duże dopowiedzenia?

3) szkic promeni - wyrzuciłabym "promieni", by zostawić większą dowolność

4) z ostatniego wersu wyrzuciłabym "a"

trochę kosmetyki przydałoby się tu :)

pozdrawiam ciepluśko
Marta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


:):) jak tak dalej pójdzie
z wiersza ostanie ino ...kunszt;)
cmooook

a może tak?


wody włączyły wsteczny odsłaniając kunszt abrazji
uzbrojona w muszelki forteca ukazuje łysiny krabów
dążących w otwarte pyski fal
przez chwilę
stały się ucztą dla mew

ja - demiurg rzeczywistości
podpieram się nieopierzonym skrzydłem
anioł wydeptuje
szkic

przywiozę ci róg jednorożca w czekoladzie
albo nie
muszlę

jednorożec będzie dla takiejsobie poetki

wody włączyły wsteczny odsłaniając kunszt....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stasiu
podobnie jak Nechbet cos mi tu nie tak,
ale w tej konfiguracji- rozumiem, że to po korekcie -
jeszcze to dosłowne; -

przez chwilę
stają się ucztą
dla mew

nie leży mi absolutnie.
Może jakoś:

przez chwilę
mewy ucztują

a tak w całości dobry obraz plażowy

Pozdrowionka

PS. Ale kurde co mnie obchodzi jakaś tam plaża Scarabeuszy;))
czy coś w tym rodzaju. Czy ktoś martwi sie plażą w Chałupach?
Która cofa się i bo morze wrzuciło nie wsteczny, a do przodu;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, to miłe że tylko dobre strony wyławiasz z tego morza...
słów :)
alleno, a widzis, nie widzis, a szkoda ;)
bo plaża brzydka, piasek mokry i brązowy, ale za to abrazje cudownie rzezbione!
i muszle grające w zakamarkach wyłowiłam
i zdechłe kraby :)
miło, że zaglądasz
cmoook

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a pamiętasz Stasiu Skrętnych, którzy dom wygrali?
A widzis, i niedostali. A gdyby mieli takom gientkość jesce w języku, jak Ty,
to kto wie, kto wie ;))
Odchudzony Twój wiersz, ale nadal wyraża, co pomyśli głowa i to jaaaak wyraża.
Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz o niewinności to już dawno się zapomniało, a dobre wino i owszem też lubię  Kredens pozdrawia  @Waldemar_Talar_Talar wstrętny wynalazek Kredens pozdrawia  @[email protected] akurat nos jest gładki jak pupa niemowlęcia  Kredens pozdrawia 
    • nigdy nie ma pewności co jutro przyniesie czy będzie to pogrzeb a może wesele   nigdy nie ma pewności kto do drzwi zapuka czy bedzie to nadzieja czy chwile złości   nigdy nie ma pewności że las bedzie szumiał a człowiek ubierze szaty uszyte z dobroci   nigdy nie ma pewności czym poczęstuje noc czy dzień będzie od  wczoraj piękniejszy   nigdy nie ma pewności jest tylko wiara w to że Bóg się odważy o lepsze dla nas poprosi
    • 143 * Na Wejherowskiej dławi się czas; Czekam aż wszystko się ruszy. Liczne przekleństwa, któryś już raz, Pragnę siarczyście wyrzucić.   Na Wejherowskiej takie są dni; Wolniej mijają, niż reszta. W komunikacji z ludźmi się tkwi, A w autobusie orkiestra.   Co rusz w hałasie mija mnie ktoś, Z twarzą wpatrzoną w telefon. Za smartfonową manią, na wskroś, Ludzie zdążają na ślepo.   I choć znów jesień trąca nas dziś, Wszędzie duchota panuje. Jakimś sposobem chciałbym stąd wyjść, Bowiem jestestwa nie czuję.   Przy pneumatycznych ściskam się drzwiach, Czekam i czekam wytrwale, W myślach pytając: Jak długo, jak? Końca nie widać wciąż wcale.   Z radia bez przerwy zsuwa się bas, Żeby bieg czasu przyspieszyć; Rytmy wątpliwe cieszą znów nas, Trzeba jakkolwiek to przeżyć.   Dziurą w suficie uciec mam chęć, Bo wiem na pewno - nie przetrwam. Minut dwadzieścia, zaraz plus pięć, Na stu ulicy jest metrach.   Zimną jednakże trzeba mieć krew, Miast pójść do auta od razu, Bo zaparkować też nie ma gdzie, W zakorkowanym Wrocławiu.   ---   * Nr linii autobusowej, o której mowa w wierszu.  
    • Czekamy, cierpliwie czekamy. W szumiących lasach, na żyznych polach, w piwnicach starych kamienic. Potrafimy zaskoczyć podczas prac w ogródku, potrafimy napędzić niezłego stracha nurkom, bywamy też lokalną sensacją na budowach. Wojna - ta to powsadza swoje macki wszędzie, nieważne – suche, mokre, piaszczyste, gliniaste, kamienne – my nie wybrzydzamy – i tu, i tam przetrwamy, z niekończącą się datą przydatności do zabicia.       Czekamy, cierpliwie czekamy. I nigdy nie wiadomo - czy tym razem znajdzie nas ciekawski pan z ciekawskim pieskiem? I nic, niestety nic nie skończy się dobrze. A może grupa rozbawionych dzieci, którymi historia – zła jak Baba Jaga – zapłaci odsetki od minionej rozpaczy. Wojenne i powojenne matki, czasem na jedno wychodzi. Ale bywa i tak, że wszystko kończy się dobrze. Na przykład gdy trafia na nas paczka wagarujących gówniarzy, z których ten jeden gówniarz jest trochę rozumniejszy niż inni, w zasadzie można powiedzieć, że gość jest całkiem do rzeczy, i krzyknie w ostatnim momencie na tego, co z łapskiem podchodzi. No i ten głupszy nie tknie, coś sobie mruknie pod nosem, coś zaklnie, lecz w końcu odejdzie. Farciarze, nie dali się wrobić w domknięcie wojennych statystyk.       Nienawiść o lata przeżyła tych, którzy ją czuli. Wystarczyło nadziać nią miny, dokładnie poupychać w granaty, podrzucić w pociskach          i bombach. Nienawiść w konserwach na potem, na niedostatecznie czarną godzinę. Nienawiść obok polnej stokrotki, nienawiść pod listkiem paprotki, o włos od korzenia marchewki. Leśna nienawiść na drodze jelonka, podwodna nienawiść ściśnięta w minie morskiej, podziemna nienawiść na szlakach nornicy i kreta. I międzygatunkowa nienawiść, bo bywa, że upomni się i o walenia, i o orkę, wypłoszy lisy i zające. Rozrzuci swój gniew w promieniu o mniejszym lub większym zasięgu. Nie będzie dla niej ważne, czyja to noga, czyja ręka i czy to miała być właśnie ta głowa. Wymiesza dokładnie wszystkie grupy krwi od dawców mniej lub bardziej honorowych, od dawców niedobrowolnych.       My, zatopione w morzach głowice nuklearne, zagubione zabawki roztrzepanych, brzydko bawiących się w zimną wojnę dzieci, byłyśmy na tyle taktowne, że pozwoliłyśmy o sobie zapomnieć. Nie zakłócamy letnich turnusów, nie przeszkadzamy w zachodach słońca, nie wywracamy żaglówek. Czekamy, cierpliwie czekamy.
    • Witam - podoba się -                                             Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...