Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Patrycja, tylko nie mów, że Ty się nie spotkałaś z takim utworem, bo jest ich w bród. Jeśli chodziłaś do szkoły, to na pewno coś Ci się przypomni ;)) Pozdro
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Człowieku, Pati chyba NIE TEGO szuka.

Patrycjo, ile masz wiosen? Zdajesz sobie sprawę, że wypadałoby samej głową ruszyć, a nie pytać po portalach jak dziecko we mgle? Sorry, ale rozumiem, że metoda na grzebanie w bibliotece jest za pracochłonna dla Ciebie?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



eee tam inny, tylko coś ze zdrowiem nie dobrze ;PPPP
a i taki zmęcoznty jestem, że :P w końcu ile kalori te moje wiersze potrzebują ;Phe

a co do wierszy proponuję :) Słowacki, Staff, Norwid, Leśmian, Asnyk, Rymkiewicz, Baczyński, i Lechoń

ten jest piękny:

Jan Lechoń

Duch Boya

Poezja to wyzłoci, czas wszystko to zatrze,
I zniknie w końcu wszystko, co jeszcze was dzieli:
Ciebie, coś go oglądał wygodnie w teatrze,
Od niego, więzionego w bazyliańskiej celi.
I wtedy ktoś cierpieniem papierowym wzgardzi
I myśląc, jak okrutnie byłeś nieszczęśliwy,

0 tobie może powie: "Ach! on cierpiał bardziej,
Poznał wszystko co ludzkie. Oto człowiek żywy!".
Ty jeden, jak to dziwne, spośród nas tak wielu,
Coś strzegł się słów podniosłych jak skazy, co plami,
Ty najmniej patetyczny, drogi przyjacielu,
Jesteś właśnie, jak Konrad, za pan brat z duchami.
Oto wstajesz znad biurka w warszawskim pokoju
Jak wczoraj! Ale co to? Skąd ta rana krwawa?
Chciałbym tobie powiedzieć: "Jak się masz, mój Boyu
Lecz czuję, że już teraz nie mam tego prawa,

I słyszę cię, jak mówisz słowami cichemi:
"Żadna mi nie jest obca małość i pokusa,
Zmierzyłem to co wzniosłe i nędzne na ziemi,
Jak Piotr, co kiedyś przecież zaparł się Chrystusa".
Lecz jemu powiedziano: "Będziesz z prawej strony
Przed tym, co nie znał wahań i skruchy, i lęku!".
I stoisz oto. Boyu, bardzo zawstydzony,
Trzymając pióro w jednym, palmę w drugim ręku
Opublikowano

Iliada Jan Lechoń

Czytelniku wybredny, który śnisz o Troi
I chciałbyś widzieć wszystko na miarę Homera!
Ślepy człowiek w Warszawie na ulicy stoi
I śpiewa "Warszawiankę", i grosz w czapkę zbiera.

Cóż tobie po Hekubie? Ilion dawno minął.
Spójrz na tego staruszka, który stanął w bramie,
Podaj dłoń mu i powiedz: "O dobry Pryjamie,
Znałem syna twojego, co we Wrześniu zginął."

Lecz wtedy w jego oku nie błyski rozpaczy,
Ale ujrzysz nadzieję i szepnie po chwili:
"Na końcu będzie wszystko wyglądać inaczej.
Ja dawno już mówiłem: Kasandra się myli."

Opublikowano

Do wielkiej osoby Jan Lechoń

O Ty, coś się na chwilę nie rozstawał z chwałą!
Pamiętam maj w Paryżu i wieczór upalny,
Gdy nie chciał nikt uwierzyć w to, co już się stało,
I kiedy szedłem płakać pod Łuk Tryumfalny.

Jam odtąd nigdy Twego nie wzywał nazwiska,
Lecz Jak Cię dziś nie wołać, gdv Wilno się pali
I milion znów bagnetów wśród dróg naszych błyska.
I słychać znów w Warszawie armaty Moskali.

Więc znowu idź przed nami. Ogromna Osobo
I patrzaj w ciemną przyszłość przez swe oczy siwe.
A my znowu w nieszczęściu idziemy za Tobą,
Ażeby znowu czynie rzeczy niemożliwe.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



bosheeeeee, brak mi słów. Reduta Ordona...

Swoją drogą polecałbym coś takiego jak "Autopsja" Roberta McLiama Willsona, ale to trzeba przeczytać.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy będziesz jeszcze kiedyś wspominać o naszej wspólnej zabawie w podchody — które odnajdzie większą odwagę, które podejdzie do drugiej osoby?   Tak bardzo grzeczni, tak bardzo młodzi, tak nieśmiali, jak słońce za chmurką, z nadzieją ciągłą, że wyjdzie ponownie, i znowu oślepi, i znów oczy mrugną.   Czasami niebo chmurzyło się wieczność, a gwiazda, co świecić mi miała za oknem, zamiast znów wyjrzeć, zmierzała w ciemność, oślepiać innych swym blaskiem przelotnym.   Lecz jak daleko by nie uciekła, dnia kolejnego znów mnie witała, a będąc w jej blasku, czułem z nią jedność — była czymś więcej niż wodór i skała.
    • Wszystko jebło. Nie runęło – roztrzaskało się na milion kawałków, a ja zostałam w epicentrum chaosu, zalana ogniem własnej pustki, lodem, który wbija się w kości.   Cisza krzyczy. Każdy oddech wbija się w płuca jak tysiące ostrzy. Każda myśl, każde wspomnienie, każdy cień – rozrywa serce na kawałki, które nie chcą się już złożyć.   To była miłość. Cała, prawdziwa, dzika i pełna nadziei. Oddałam wszystko, co miałam, serce, które biło dla Ciebie, każdą cząstkę siebie, każdy uśmiech, każdą noc, każdy dzień.   A Ty odszedłeś. Nie było ostrzeżenia, nie było słowa. Tylko pustka, która zalała wszystko, co kiedyś miało sens. Świat stracił kolory, dotyk, smak – została tylko dziura, w której kiedyś mieszkała miłość.   Moje oczy patrzą w nicość, szukają ciebie w odbiciach, w cieniu, w każdej drobnej rzeczy. Dusza pali się od środka, rozrywa mnie chaos uczuć, które nie mają gdzie uciec.   Każdy ruch, każdy oddech, każdy dźwięk jest ciężarem, który miażdży ciało i serce. Wszystko, co kochałam, co dawało poczucie bezpieczeństwa, rozprysło się nagle, zostawiając tylko ból i tęsknotę.   Próbuję oddychać, próbuję iść dalej, ale pustka jest oceanem, który wlewa się do płuc, zalewa serce, kruszy każdy krok, ciągle przypomina, że to, co kochałam całym sercem, już nie wróci.   Wspomnienia wracają i szarpią mnie wciąż. Nie mogę ich odrzucić, nie mogę ich wymazać. Każdy uśmiech, każdy dotyk, każdy wspólny moment – wszystko wbija się we mnie i pali od środka.   Już wiem, że nic nie będzie takie samo. Nic nie wypełni pustki, która została po miłości, która była całym moim światem, która dawała sens i nadzieję, a teraz pozostaje tylko echo w sercu.   Ból we mnie nie jest cichy. Nie jest mały. Jest jak tsunami ognia i lodu, zalewające wszystko, co kochałam, co dawało choć cień poczucia bezpieczeństwa.   To nie mija. Jest we mnie w każdej komórce, w każdym oddechu, ciągle szarpie, pali, wypełnia chaos, ciągle przypomina, że wszystko, co kochałam całym sercem, roztrzaskało się w proch i pył.   I mimo że nic nie mogę zmienić, ciągle próbuję istnieć wśród ruin, ciągle próbuję znaleźć choćby ścieżkę, która pozwoli przetrwać kolejny oddech, bo nawet w tej pustce, ta miłość, choć utracona, wciąż mnie definiuje, wciąż mnie kształtuje, wciąż mnie boli.
    • tylko walizka terkocze mi znajomo w tym obcym mieście szczerbatymi frontami kpią nawet kamienice
    • @Jacek_Suchowicz Dziękuję pięknie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...