Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z gwaru ulicy zapomnianej
wpadnijmy miły na herbatkę
do kawiarenki „Pod Truskawką”

na wprost usiądźmy, tak jak dawniej
by jak sokole nasze oczy
utkwionym wzrokiem nas połączył
czas niemo przeszły, co w objęciach
rozerwanego na pół zdjęcia

nad filiżanki czasu brzegiem
zbłąkane usta marzą cieniem
bladoróżanym zapatrzeniem

w wilgotnej mgiełce herbacianej
czy oczy moje znajdą Twoje
nim łzą słoną
na filiżanki dnie utoną


...
bea
30.10.2008

  • Odpowiedzi 48
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Witam ponownie :)

dla wtajemniczonych:
postanowiłam tyle razy umieścić tu ten wiersz ile razy nękał mnie BK
lista poniżej.

wszystkim życzę poczucia humoru, dystansu do wierszy i cierpliwości

pozdrawiam
/bea

Opublikowano

to lista komentarzy ponad trzy pierwsze, które nawet były ok.


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ograniczanie ryzyka

22. Może to być duchowny, nauczyciel, trener, opiekun.

Skoro ktoś chwali bardzo słaby wiersz to nie kieruje nim fachowość, tylko...
jest to co najmniej podejrzane. Zwłaszcza, gdy umieszcza w sygnaturce:

"Pokój z Wami!"

20. Dzieci powinny słuchać instynktu, jeśli wyczuwają, że coś jest nie w porządku i nie dać się zwieść przez sztuczki pedofilów.

28. Wielu przestępców seksualnych traktuje organizacje młodzieżowe i portale internetowe jak swoisty teren łowiecki.


Bea, a może zaraz po tym, jak pochwalił taką ramotę, dostałaś od tego podejrzanego osobnika maila?:

60. Spytajcie dziecko, czy nie otrzymuje tego rodzaju komputerowej korespondencji.

Wiadomo, że najłatwiej wybrać ofiarę nieakceptowaną, której wydaje się, że została skrzywdzona przez innych:

43.. Każde dziecko może zostać uwiedzione przez pedofila, ale najbardziej są na to narażone te dzieci, którym brak rodzicielskiej miłości i czułości i akceptacji otoczenia.

16. Wytłumaczcie im, że ludzie ci mogą być najmilsi na świecie.






Sarkazmu? Zachowujesz się jak typowa ofiara pedofila: wybiera osoby, którym wydaje się,
że nikt ich nie rozumie i mówi: jak to? przecież to genialne, wspaniałe!
Tym bardziej, że tego typu osobnicy (a może jeden o wielu nickach) pojawiający się od czasu
do czasu na tym Portalu (i nie tylko) działają zawsze tak samo: chwalą złe wiersze, kiedy wieloletni bywalcy czytający w końcu to i owo mówią o nim, że jest zły.
Cel takiego działanie jest bardzo podejrzany. Można napisać: ale to i to nie jest najgorsze,
tylko dopracuj... tymczasem mamy, i to nie po raz pierwszy w takich sytuacjach:
"Bardzo dobry wiersz! Dodaję do ulubionych"

W każdym razie podaję na wszelki wypadek:

Interweniować możecie w:
rejonowym Sądzie Rodzinnym i Nieletnich,
— rejonowej Prokuraturze,
— rejonowej komendzie Policji Państwowej.

Możecie również skorzystać z pomocy:

Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie, czyli "Niebieskiej Lini"
przez którą specjalnie przeszkoleni pracownicy udzielają informacji i porad.Tel O-8000-20002 (telefon jest bezpłatny)

Komitetem Ochrony Praw Dziecka Warszawa, ul Boleść 2 tel.312429
Fundacji DZIECI NICZYJE Warszawa, ul Walecznych59 tel.616 03 14 lub 616 02 68






Nadęta panienko, o ile nią jesteś, bo wyglądasz na raczej zapyziałego trolla faceta:
po to miały być właśnie te minusy, żeby uniknąć takich awantur od strony
"skrzywdzonych: autorek i autorów gniotów.
Spadaj stąd, jak dosłownie: dział niżej.




To nie jest różnica: pisząc o czymś, staram się przeniknąć istotę tego, jak
najbardziej oddać jego naturę.
Odpowiadając komuś, staram się do niego upodobnić. Proste?
Sam jestem poza jednym i drugim.




Fuj świntuszko! Wszystkim tu po kolei narzucałaś, od Pancolka zaczynając na mnie kończąc
bo po tym co pokazałaś nikt woli już nie napisać prawdy.
Najgorsze, że do teraz nie możesz pojąć, że to jest gniot, nie wart aby z jego powodu
mieszać wszystkich z błotem. Oczy na dnie filiżanki, sam tytuł 'filiżanka zapomnienia"
to badziewie bo herbata nie daje zapomnienia, chyba, że zamienisz ją na cykutę.
Rymy: cieniem/zapomnieniem, itd. dopełniają tragedii.
Kiedy zrozumiesz, że nie jest ważne, co chciałaś powiedzieć, tylko jak to napisałaś?
I nawet wiersz o Bogu może być gniotem, a nie - Temat.
Ciesz się, że udało Ci się w ogóle przez powagę tego Działu porozmawiać ze mną i z Innymi.
A teraz: odmaszerować do piaskownicy! :)




Nie, moje oczy są na swoim miejscu. Ale słyszałem, że komuś szklane utonęło raz w zupie.
Nie widzisz jakie bzdury wypisujesz? Potoczny język ma to do siebie, że
potocznie się go rozumie. Prędzej już wzrok może tonąć ale oczy wyglądają tylko komicznie.
Wszystko dlatego, że jesteś wręcz chorobliwie zarozumiała i zapalczywa.




O nie! Dałaś przykład, jak przyjmujesz brzmiące podejrzanie: "do ulubionych"
ale ani jednej, powtarzam: ani jednej krytyki nie potrafiłaś przyjąć.
Nie wtrącam sie zazwyczaj w takie pyskówki, ale widząc jak drapieszsz pazurami
Pancolka postanowiłem zając swoje zdanie. Powtarzam: swoje!
To nie jest jakaś zmowa, jak się grafomanom zawsze wydaje :)




Twój wiersz od początku mnie mało obchodził, bo jest do... no tam, gdzie obola nie wkładano
nawet po śmierci :))
Wtrąciłem się tylko dlatego, bo bezczelnie obrzucałaś innych błotem.
[quote]
Widzisz obydwoje mamy skrzydła - powiedział czarnoskrzydły do anioła stroża.

O! To jest właśnie póki co Twój poziom: anioły i szatany. Białe co lubić i czarne co nie lubić
twoich wierszy.







Beenie,
Na prawdę podobał Ci się ten komentarz??
no cóż, zapamiętam go...

"jest do... no tam, gdzie obola nie wkładano
nawet po śmierci "
- cytat dnia , autor rzekome Boskie Kalosze, portal literacki.

dziwne tu gusta panują.
ja wymiękam.
Co chcesz od tej złotej myśli? Brakuje tylko początku, czyli czegoś odwrotnego to jej końca:


Życie jest do... no tam, gdzie obola nie wkładano
nawet po śmierci.


Ciekawe, jak to rozumiesz? Mówi się: coś jest do bani i obola wkładano właśnie do bani,
a wkładając, jakby mówiono: życie jest... do śmierci.
A ja mówię, że nie tam: nie do bani, tylko... tam, gdzie nie ma bani! (rozumu),
gdzie jest najciemniej (ty ciemniaku jeden!, ciemnota, ciemnogród, itd.)
Czyli: życie jest ciemnością, a światłem dopiero śmierć.
Dobre, co? ;)




Ty jedno i drugie robisz źle, za to pyskujesz świetnie :)



Pod jednym warunkiem - jeszcze więcej pytajników:
????????????????????????????????????????????????
Czyżby klon? Patrząc na wiersze bardzo podobne.




I jeszcze raz to zrobię: kobieto, wyjmij wreszcie oczy z filiżanki,czy raczej
kieliszka i przejrzyj: krytyka wiersza to nie są obelgi!
Jeśli ktoś kogoś lżył to ty, wyzywając mnie od świni i ciesz się, że nie zgłosiłem bana.





"Frustratka" (Jacek Dehnel).
Satysfakcja, owszem. Człowiek który ubliża innym nie zasługuje, żeby tu pisać
i cieszę się, że cię zawstydziłem i musisz... niestety, tylko zmienić nicka.

"żadna z moich wypowiedzi nie była obraźliwa.
porównamy z listą obelg wobec mnie?"

Jesteś tak ordynarna, że nawet tego nie widzisz. Co do "listy obelg wobec mnie"
to proszę, pokaż ją.



Miałaś się już wynieść. Czego tu jeszcze szukasz?



Gdzie lista obelg? W urojoną czarną teczkę Tymińskiego się bawisz?



Są w Twojej wyobraźni. Nikt poza Tobą nikogo nie obrażał,
co widać z tych kliku tylko zarozumiałych odpowiedzi do komentujących, które przytoczyłem.



Jesteś tylko ordynarna. Poza tym kłamiesz: nie obrażałem Cię pisząc, że jesteś typową
ofiarą "pedofila", tylko że takie podejrzane zachowanie podlega weryfikacji, czym tak
naprawde jest spowodowane. Bo przecież nie uznaniem dla warsztatu, a ten osobnik
już nie pierwszy raz tak dziwnie się zachowuje.
Inni też odnosili się do wiersza, a nie do Ciebie.
Mogli napisać nawet "kupa" jak to miało miejsce tyle razy, więc i tak potraktowana
zostałaś ulgowo, czego rezultaty... widać.
Napisz taki wiersz, jak Mały Dzielny Toster to pogadamy o poezji. Póki co
możesz tylko obrażać, nawe przekupka to potrafi.




Jesteś tylko ordynarna. Poza tym kłamiesz: nie obrażałem Cię pisząc, że jesteś typową
ofiarą "pedofila", tylko że takie podejrzane zachowanie podlega weryfikacji, czym tak
naprawde jest spowodowane. Bo przecież nie uznaniem dla warsztatu, a ten osobnik
już nie pierwszy raz tak dziwnie się zachowuje.
Inni też odnosili się do wiersza, a nie do Ciebie.
Mogli napisać nawet "kupa" jak to miało miejsce tyle razy, więc i tak potraktowana
zostałaś ulgowo, czego rezultaty... widać.
Napisz taki wiersz, jak Mały Dzielny Toster to pogadamy o poezji. Póki co
możesz tylko obrażać, nawe przekupka to potrafi.
Proszę bardzo, to odnosiło się do Twojego gniota, a nie Ciebie:

po to miały być właśnie te minusy, żeby uniknąć takich awantur od strony
"skrzywdzonych: autorek i autorów gniotów.
Spadaj stąd, jak dosłownie: dział niżej.


Pisałem o wierszu i dlaczego są minusy: po to, żeby takie badziewie
spadało. No i spadło... prorok jakiś (jestem) czy co?



Zgłosiłem Aminowi. Jeśli nie zareaguje na podobne chamstwo, odchodzę z Portalu.
Wiersze można pisać wszędzie i wszędzie obronią się, jeśli będą dobre.
Twój, jeszcze raz to stwierdzam - nie był! Przyjmiesz to wreszcie do wiadomości?




"Świnia" - to jest konkretna obelga, naruszająca czyjąś godność.
Poza Tobą wszyscy odnosili się do wiersza i proszę nie wklejać
słów wyrwanych z kontekstu. Na serwerze są kopie także usuniętych i edytowanych wiadomości
więc nie licz na cwaniactwo.





A to kulturalnej damy nie uraża? Ba! dziękuje nawet.



Poproś Panią Marię-Jolantę Embst, żeby przeniosła dyskusję w bardziej odpowiednie miejsce.
To tylko mój wkład w Jej wypowiedź i mam prawo wszędzie zabrać głos.




Aha, pewnie mam skłamać i napisać, że "filiżanka zapominania' to wspaniały i cudowny wiersz?
Jeszcze raz powtórzę to, co niedawno Mariannie: nie ocenia się tematu, tylko to,
w jaki sposób (oryginalny) został poruszony i warsztat, czyli wykonanie.
Tu zabrakło jednego i drugiego i naprawdę czas, żebyś to zrozumiała.
Myślę, że sama masz szansę, ale po drodze musisz zostawić banialuki
i wieczne pretensje do świata "mariannom ja" i podobnym.





trzeba być wyjątkowo tępym cietrzewiem, by prosty przekaz o odrobinę kultury tak ciężko docierał do świadomości adresata.

wiersz mógł być dobry lub zły, nie ma sprawy.
zachowałeś się obraźliwie wobec mnie osobiście.

jeśli sam nie potrafisz sklecić paru zgrabnych zdań, to służę pomocą.
powinieneś przeprosić za słownictwo, obraźliwe porównania no i za to nękanie, bo mam go powyżej uszu.

tyle
zrozumiane?
odmaszerować
przemyśleć
wrócić z przeprosinami
/pa

Mylisz się: sama powinnaś przeprosić mnie i pozostałych! A przede wszystkim
tych wszystkich, których dzięki twojej postawie ominie szans pokazania warsztatu,
wytknięcia błędów bo nie mam zamiaru się już w to wtrącać. Lepiej poświęcić
zmarnowany na awantury czas własnym wierszom, czy czemuś innemu.
Jeszcze raz przeczytaj moje pierwsze wypowiedzi odnośnie "filiżanki zapomnienia"
(co to za tytuł?!) i pomyśl, jak wiele zrobiłaś, żeby rozmowa stała się nieprzyjemna.
Nie jesteś osoba prywatną, żebym się ceregielił, czy miał jakieś specjalne względy,
skoro odpowiadasz agresją na kazda próbę złagodzenia konfliktu z Innymi, czy
wreszcie wskazanie mankamentów wiersza.
Naruszyłaś regulamin nie przyjmując godnie krytyki i sprowadzając jednego po drugim
rozmówców do parteru.






jasne,
szczególnie będzie nam brakowało tak wartościowych komentarzy jak:

"gówieneczko"
'kosz"
"gniot"
informacji na temat koloru tyłka komentatora
informacji, gdzie coś se mam wsadzić
konstruktywnej krytyki zamkniętej w słowach "spadaj stąd", już cię tu nie ma" "jescze tu jesteś, mialo cie nie być".

no, faktycznie, portal bez tych wpisów okaże się bezwartościowy...
czyżby??
ale rozumiem, że tak uważasz.
jakieś to chore.

"Spadaj stąd" to moje :) ale dotyczyło tego, po co są te całe minusy: spadaj stąd (wierszu).
Jak myślisz, czemu w ogóle narodził się taki pomysł? Zapytaj Marianny, może powie :)
"Jeszcze tu jesteś?" - też moje :) bo obiecywałaś, że koniec dyskusji o tym wierszu.
Jak widać także i dzisiaj: kłamałaś.

26 razy?? :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na wpół zdjęcia a na wpół czego?

ja wyczytałam że TO rozerwane było jeno w połowie zdjęciem
straszniem ciekawa czym było w tej drugiej części
?
;)


hmm.
jakoś lepiej mi brzmiało niż na pół, ale widzę, że drażni...
sama nie wiem, pomyślę

dzięki :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


oczy połączone wzrokiem (to się nazywa iskra, błysk i piorun? który spada na człowieka, gdy traci głowę, jak peel?)

może wzrokiem czasu przeszłego?
nie wiem, jak spotkam peela, to go zapytam..
a serio, to dzięki za konkretną uwagę

pozdrawiam
/bea (bez głowy;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



moje nastawienie się zjeżyło...
sorry
nie jestem w stanie po takiej akcji napisać nic nowego

pozdrawiam i czekam na swojego minusa ;)

Nie chcę Ci stawiać jakichś minusów, bo co to da?
Zmuś się do pisania i tym się zajmij, bo to wbrew pozorom podstawa tego portalu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



moje nastawienie się zjeżyło...
sorry
nie jestem w stanie po takiej akcji napisać nic nowego

pozdrawiam i czekam na swojego minusa ;)

Nie chcę Ci stawiać jakichś minusów, bo co to da?
Zmuś się do pisania i tym się zajmij, bo to wbrew pozorom podstawa tego portalu


:))

no wiesz, jak nie spadnie, to nie będę mogła go zawiesić te wspomniane 26 razy ;)
śmiało!! przecież głosujesz na nie, bądź sobą !!
serio ;)

a poważnie, to pewnie kiedyś mi przejdzie ta reakcja alergiczna na BK...
może juz przechodzi.

czekam na minusa :)
Opublikowano

no i po co Ci to Beatko?...wstawianie wiersza na siłę...taki szantaż emocjonalny...Opinie sa byc może brutalne , ale prawdziwe niestety:(...To nie jest dobry wiersz...Zamiast skupiać sie na nim, napisz nowy...byc może bedzie duzo lepszy...czego Ci życze...pozdrawiam:)
Bernadetta

Opublikowano

nad filiżanki czasu brzegiem
zbłąkane usta marzą cieniem
bladoróżanym zapatrzeniem

-wszystko można poprawić. poniżej na szybko :

filiżanka brzegiem czasu
rozmarzone usta zanurzone
całują bladoróżowym zapatrzeniem


-następny wers powinien być jeszcze dłuższy, tak by przeciągnać chwilę nad filiżanką herbaty do nieskończoności...jak to w miłości :))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @KwiatuszekBardzo ładnie. Miło znowu zobaczyć ten optymistyczny przekaz.  Pozdrawiam serdecznie. 
    • W orzeczeniach, epitetach, spójnikach… mistrzu życia?    
    • Przepięknie piszesz o miłości:):)
    • Zojusia moja kochana, jak ona się za mną oglądała:) poznała mój dom:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Poniedziałek upłynął dla mnie pod znakiem wcielenia do wojska. Po dotarciu na poligon była komisja lekarska, wydawanie mundurów, przydział do kompanii, plutonów i drużyn. Co się tyczy mundurów, to do łask wróciła znowu rogatywka polowa. Oczywiście w najnowszym wzorze maskującym.   Zbiórkę mojej drużyny prowadził dowodzący ją kapral, na oko w wieku około 50 lat. Po zbiórce zwrócił się do mnie: Szeregowy Marek Milewski, my się chyba już widzieliśmy... „Obawiam się, że nie kojarzę pana kaprala.” „No, w todze prokuratorskiej wyglądam trochę inaczej.” Rzeczywiście, miałem przed sobą prokuratora, który oskarżał Agnieszkę. Nie była to jedyna tego typu niespodzianka mojego pierwszego dnia w wojsku. Był to zresztą ostatni raz, kiedy do przełożonego wojskowego zwróciłem się per „pan”. Forma „obywatel” wracała do łask, a w sytuacjach mniej formalnych to walono per „ty” bez względu na różnicę stopnia.   W trakcie zbiórki drużyny zostaliśmy przydzieleni do dwuosobowych namiotów i ja z moim współlokatorem musieliśmy nasz namiot postawić. Kiedy się do tego zadania zabieraliśmy, usłyszałem od niego: Kolego, my się chyba już widzieliśmy... „A niby gdzie” odrzekłem jeszcze bardziej zdziwiony spotkaniem już drugiego „starego znajomego” zaraz pierwszego dnia mojego wojskowego życia. „W mundurze Służby Więziennej to jednak inaczej wyglądam, niż w mundurze wojskowym.” No rzeczywiście! Kiedy byłem te dwa razy u Agnieszki, to kręcił się tam funkcjonariusz-mężczyzna i jego teraz spotkałem w wojsku. „Jesteśmy w tym samym wieku.” „A skąd ty to wiesz?” „No od twojej żony. Ty jesteś mężem Agnieszki Zawadzkiej-Milewskiej, prawda?” I w ten sposób poznałem ciekawe źródło informacji o tym, co tam się u mojej żony dzieje. Najwyraźniej nie opowiadała mi wszystkiego ani na widzeniach, ani w rozmowach telefonicznych, ani nie pisała wszystkiego w listach. Trudno, żeby tak rozbudzone dziewczę, jak moja żona relacjonowała mi całą swoją aktywność i wszystkie swoje doznania. Tego było na pewno za dużo. „Ta twoja żona to jest nieźle szurnięta” rozpoczął mój namiotowy towarzysz swoją narrację. „Dziewczyn, z którymi wszystko jest w porządku, chyba wam tam nie dostarczają...” odpowiedziałem. „Sęk w tym, że twoja żona, że się delikatnie wyrażę, się poważnie różni od przeciętnej więźniarki. Jest ekscentryczna i czasami bardzo egzaltowana. Przede wszystkim rozgłasza wszem i wobec, że nie zamierza korzystać z przedterminowego zwolnienia i ma zamiar zostać u nas dokładnie sześć miesięcy, na które została skazana. Bo w końcu pan sędzia wiedział, co robi i tyle się natrudził z uzasadnieniem wyroku.” „A to, ja akurat wiem. Moja Agnieszka, ma świadomość, że to było bardzo głupie, żeby w stanie nietrzeźwym prowadzić samochód. A poza tym dla tak wielkiej damy jak ona byłoby dyshonorem przyznać, że w więzieniu jest jej źle i chce się stamtąd jak najszybciej wydostać.” „Ale ona robi wrażenie, że się troszczy o wszystko i wszystkich, a najmniej o siebie samą. Ja, chociaż mam tyle lat, co ty, nie mam ani żony, ani nawet dziewczyny. I to twoją żonę przeraża. A więc próbuje mnie swatać. Sęk w tym, że robi to na rympała. Zagroziła mi, że jak do ostatniego dnia jej kary nie będę miał jeszcze dziewczyny, to ona zleje mnie więziennym drewniakiem. Właściwie to coś takiego można by uznać za groźbę karalną…” „No cóż,...” odpowiedziałem, „po mojej Agnieszce można się takich różnych rzeczy spodziewać. Najwyżej posiedzi trochę dłużej.” „No, co ty” odparł natychmiast mój nowo poznany kolega, „przecież nikt u nas nie będzie czegoś takiego kierował do prokuratury. Agnieszka to, ogólnie rzecz biorąc, bardzo do dobra dziewczyna, tyle, że trochę zwariowana. A że za tę jazdę po pijaku jej się należy kara, to wiadomo...”   Ze świeżo poznanym funkcjonariuszem Służby Więziennej, Marcin ma on na imię, jeszcze trochę porozmawiałem, na przykład o więziennictwie dla kobiet i o innych sprawach, potem zajrzałem jeszcze trochę do sąsiednich namiotów. W jednym z nich spotkałem dwóch chłopaków, w wieku 42 i 48 lat, tak, jak ja szeregowcy oraz tak, jak ja, pierwszy raz w wojsku. Po krótkiej rozmowie okazało się, że są to…dwaj wicewojewodowie naszego województwa. Ojej, jak to człowiek ma małe pojęcie o polityce własnego regionu… Przede wszystkim poczułem się jednak w obowiązku, jako polonista, żeby wyjaśnić kolegom, co oznacza nazwa ich urzędu, mianowicie, że słowo „wojewoda” to taki, co „wiedzie wojów” i dlatego życzyłem im szybkiego awansu na stopnie co najmniej podoficerskie. Zresztą, jak się później okazało, chłopaki się tymi wywodami mocno przejęli.   Potem była rozgrzewka polegająca na biegu przez poligon, także po to, żeby go poznać, oraz na różnych ćwiczeniach typu pompki, przysiady itp. , a także „padnij” , „powstań”. Potem zajęcia z musztry, zajęcia o broni, a także wstęp do zasad pełnienia służby wartowniczej. I tak już do wieczora z przerwami na posiłki. Przed capstrzykiem mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego. Ja siedziałem przed moim namiotem i wtedy usiadł obok mnie dowódca mojej drużyny, ten sam, który jako prokurator oskarżał moją żonę. „Ja tam chciałem dać twojej żonie tylko trzy miesiące odsiadki i to w zawiasach, ale sędzia się na nią uwziął. Gościu ma opinię dosyć surowego sędziego, a wręcz surowego człowieka. Ma trzy córki. Dwie studiują prawo, trzecia już skończyła. Niektórzy mówią o nim wręcz, że prędzej by załatwił swoim córkom celę więzienną, niż ułatwił im karierę prawniczą...” „I mając takiego ojca poszły na studia prawnicze...” wyraziłem ostrożnie moje wątpliwości. „A, co myślisz, że poszły na prawo, żeby sobie ułatwić życie??” usłyszałem od mojego dowódcy. „Poszły na prawo, bo są zafascynowane tatusiem. Wiem coś o tym, bo wszystkie trzy uczyłem albo uczę na uniwersytecie. Wszystkie trzy są zafascynowane jego prawością, jego surowością obyczajową… .No, ale wracając do tego twierdzenia, że prędzej by swoim córkom załatwił celę więzienną, niż pomógł w karierze zawodowej, to jest jeden problem. Bo gdyby, jego córki coś przeskrobały, to on nie mógłby ich sądzić. Musiałby się wyłączyć. Mi się wydaje, że twoja żona obudziła w nim w jakiś sposób instynkt ojcowski. Tak, jakby zobaczył w niej swoją własną córkę i zgodnie z zasadą, że kto kocha ten karci1 postanowił ją szczególnie surowo ukarać. No i dał jej sześć miesięcy bez zawiasów, a przecież w takiej sytuacji mógłby jej dać zawiasy. Krótko przed ogłoszeniem wyroku miałem z nim krótką rozmowę i powiedział mi wtedy coś chyba bardzo znamiennego: a mianowicie, że powinien Agnieszkę surowiej ukarać, niż przeciętnego człowieka, bo to jednak dziennikarka, a prasa to czwarta władza.”   Ta rozmowa z moim bezpośrednim wojskowym przełożonym dała mi wiele do myślenia albo wręcz do marzenia. Potwierdziła ona i dopełniła ona niejako moje wyobrażenia o mojej żonie jako o wielkiej pani, dla której pobyt w więzieniu i więzienny strój, strój Kopciuszka są niejako potwierdzeniem jej wysokiej pozycji społecznej. Albo jeszcze inaczej: Trafiła do kryminału, bo sędzia ją potraktował, jak własną córkę. Ale, jak to z marzeniami bywa, trudno je dokładnie wyrazić słowami…Kiedy natomiast zasypiałem, to te marzenia przeistaczały się w sen. Śniło mi się, że moja żona w swoim własnym ubraniu, dżinsach i szarej bluzie od dresu, chodzi całkiem bosymi stopami po więziennych korytarzach. Włosy miała związane w kok i nie były one zakryte chustką. I tak chodziła po tych więziennych korytarzach, aż w końcu doszła do miejsca, gdzie stały jej więzienne drewniaki, białe z czarnymi literami ZK na każdym drewniaku. Wsunęła w nie stopy i chodziła w nich głośno nimi klekocząc. I tak weszła na piętro, weszła przez otwartą kratę na oddział, w końcu doszła do swojej celi, tam usiadła na swoim łóżku, wzięła jakąś książkę i czytając ją robiła jakieś notatki. A ja ciągle myślałem, jak tę głupią kozę pociągnąć za ten kok, ale nie byłem w stanie tego zrobić…   *** Budzę się rano, zamiast białej koszuli nocnej szara, więzienna, pod łóżkiem zamiast miękkich kapci więzienne drewniaki. Podnoszę się, wsuwam stopy do chodaków i rozpoczynam dzień. W drewniakach to każdy krok ma znaczenie, jest odczuwalny. Nie to co w kapciach w domu. Przebieram się w więzienną spódnicę i więzienną bluzę, no i wiążę włosy w kok oraz zakładam chustkę na głowę. Na porannym apelu musimy być w spódnicach, potem do pracy w terenie zakładamy zielone więzienne spodnie. Po porannym apelu śniadanie, a potem ruszamy porządkować różne okoliczne parki, a także łąki i tereny leśne. Na dojście do miejsca, gdzie danego dnia pracujemy, potrzebujemy gdzieś tak od pół godziny do godziny. A na miejscu zbieramy śmieci, grabimy liście, coś sadzimy, też pielimy, tam, gdzie jest coś zasadzone. Czasami kończymy jeszcze przed południem, ale często dopiero na przykład o 14.00. Teraz jesteśmy już po pracy, po obiedzie i po spacerniaku. Cele są otwarte, ja siedzę w mojej celi, razem ze mną jest Kasia, która dzieli ze mną celę. Jest o cztery lata starsza ode mnie. Dostała wyrok za porzucenie małoletniego. A właściwie dwa wyroki, bo pierwszy w zawieszeniu. Jej dwoje synów w wieku 8 i 10 lat kąpało się w morzu, a ona siedziała na brzegu i przeglądała coś w telefonie komórkowym i nie zauważyła, kiedy zaczęli się topić. Pomogli im obcy ludzie. I to wszystko na niestrzeżonej plaży. Sąd skazał ją za to na cztery miesiące w zawiasach. Nie odwołała się od wyroku i...po miesiącu sytuacja się powtórzyła. Teraz dostała osiem miesięcy bez zawiasów i musi jeszcze odbyć karę, którą dostała w zawiasach, czyli razem rok. Wszystkim jest jej żal, łącznie z sędzią, który ją w końcu posłał za kraty, bo właściwie to chce być dobrą matką, ale jej jakoś nie wychodzi. No ale jakoś ją trzeba zdyscyplinować – tak mówi nasza wychowawczyni i taka myśl była podobno też w uzasadnieniu wyroku, na podstawie którego w końcu tutaj trafiła. Tak sobie siedzimy, jakoś nic nam się za bardzo nie chce robić, chociaż można by wiele zrobić. Chociażby nasza biblioteka więzienna daje wiele możliwości. Tak więc siedzimy tylko i gapimy się przed siebie. No i ciągle słychać ten stukot albo trzaskanie więziennych drewniaków. Przez to walenie spowodowane chodzeniem więźniarek w chodakach atmosfera staje się jakaś taka ciężka. To znaczy, że dodaje ono zakładowi karnemu takiej powagi. Ta ciężka i poważna atmosfera jakoś bardzo dobrze pasuje do więzienia. I chyba dobrze, że tak jest. Bo w więzieniu powinna być więzienna atmosfera. Gdyby tu, za kratami, miałaby być jakaś hotelowa atmosfera, to bym się jakoś dziwnie czuła, chyba bym się czuła jakoś zagubiona… Ta ciężka, więzienna atmosfera wcale jednak nie oznacza, że funkcjonariuszki są dla nas nieżyczliwe. Wręcz przeciwnie! Wiedzą one, że skoro zeszłyśmy na złą drogę, to tym bardziej trzeba całościowo zadbać o nasz rozwój duchowy. I temu mają służyć także te stosunkowo surowe warunki odbywania kary. Skoro o funkcjonariuszkach mowa, to trzeba też zaznaczyć, że mamy tu dwóch mężczyzn w Służbie Więziennej. Jeden z nich to Marcin, strażnik dokładnie w wieku mojego Marka, czyli 37 lat. Jest absolwentem historii, na studiach zajmował się historią więziennictwa i może także dlatego trafił tutaj. Chociaż ma 37 lat, ciągle jeszcze nie ma żony, a nawet dziewczyny. Trochę mnie to martwi...Skoro ma wychowywać więźniarki, to sam powinien mieć żonę, która go będzie wychowywać. Zresztą Marcina nie ma obecnie z nami, bo jest na ćwiczeniach wojskowych z moim Markiem. Drugi z funkcjonariuszy-mężczyzn w tym naszym babskim kryminale to zastępca naczelniczki zakładu karnego. Marcin jest dla nas niejako bratem, natomiast wicenaczelnik więzienia pełni dla więźniarek w pewnym sensie rolę ojca. Ma 55 lat i mimo swojej surowości ma bardzo dobre relacje z więźniarkami, co oznacza między innymi, że umie bardzo dobrze uzasadnić stosunkowo surowe zasady odbywania kary więzienia. „Tu, w zakładzie karnym, musi być ciężko, bo ciężkie warunki kształtują silne charaktery”, „Młode damy, jako obywatelki naszego demokratycznego państwa polskiego macie swój udział we władzy, a więc jesteście władzą. A władza musi podlegać surowej odpowiedzialności” - to tylko niektóre wypowiedzi pana wicenaczelnika więzienia, które kierował do więźniarek. I to mi właśnie imponuje, że wicenaczelnik umie być w taki sposób surowy, że swoją surowością dowartościowuje więźniarki. Oferuje przez to dziewczynom jakąś szerszą perspektywę. Ta szersza perspektywa to coś, czego zabrakło mi w moim rodzinnym domu. Ponieważ jestem jedynaczką, to zawsze byłam dla rodziców, a szczególnie dla mamy, oczkiem w głowie. Jakoś ciągle miałam wrażenie, że wszystko się kręci wokół mnie, wokół ukochanej córuchny mamusi i tatusia. A ponieważ mama się o mnie ciągle bała i taki punkt widzenia narzucała mojemu tacie, to u rodziców zawsze mi było jakoś ciasno w sensie emocjonalnym. Chciałam jakoś uciec z tego przysłowiowego zaduchu. Z tego powodu wybrałam zawód dziennikarki, ale z tego powodu robiłam też różne głupoty. Aż w końcu wylądowałam tutaj…   Kiedy tak siedzę z Kaśką w naszej celi i sobie o tym wszystkim myślę, słychać lekkie stukanie drewniaków i do naszej celi wchodzi Agata. Dziewczyna ma 22 lata, wyrok za to samo,co ja, czyli jazdę w stanie nietrzeźwym, taka sama liczba promili, jak u mnie, tyle, że jazda ta zakończyła się u niej bez stłuczki i chyba była trochę dłuższa od mojej. Wyrok Agaty jest o trzy miesiące dłuższy od mojego i teraz uwaga: Agata jest...córką sędziego. Będąc studentką 3 roku studiów prawniczych uczestniczyła w imprezie u koleżanki ze studiów, wszyscy podchmieleni, jedna z dziewczyn chciała wracać do domu, no i namówili Agatę, żeby ją podwiozła do domu. Trochę im się udało przejechać i zatrzymała ich drogówka. U Agaty stwierdzono stan nietrzeźwości, sprawa trafiła do sądu, a tam ten sam pan sędzia, który mnie sądził, wydał, pomimo że Agata była niekarana, wyrok bez zawieszenia i to zaraz dziewięć miesięcy. Wygląda na to, że chciał na córce swojego kolegi po fachu zademonstrować surowość. Z takim wyrokiem przestraszona, a nawet zapłakana wróciła do domu, a tam jej tata z groźną miną dał do zrozumienia, że u niego także nie ma co liczyć na pobłażanie. A ponieważ głęboko szanuje swojego ojca, postanowiła się nie odwoływać i tak trafiła tutaj.   „Czy można się do was dosiąść” pyta się Agata z lekkim uśmiechem na twarzy. „Usiądź na moim łóżku, będzie ci najwygodniej” odpowiadam. Ja i Kasia dosuwamy nasze krzesła do mojego łóżka i tak siedzimy wszystkie trzy razem. Nie wiemy za bardzo co powiedzieć, więc się tylko uśmiechamy do siebie. Aż wreszcie Kasia odzywa się do Agaty: No i co tam? Udało ci się zrobić coś sensownego dzisiaj? „Trochę czytałam różne książki medyczne, które mi mama dostarczyła i takie, które są tutaj w bibliotece. Chyba nie wrócę na studia prawnicze. Spróbuję się dostać na medycynę albo zostanę pielęgniarką, jak moja mama. Ale na razie już jakoś nie mam siły czytać.” I tak siedziałyśmy nie mówiąc nic, patrząc tylko na nasze więzienne spódnice i na więzienne chodaki, aż w końcu Kasia kopnęła Agatę drewniakiem w kostkę i spytała: Boli? „No trochę boli” odpowiedziała Agata z lekkim uśmiechem. Aż wreszcie Agata kopie mnie więziennym chodakiem i pyta się rozpromienioną twarzą: Boli? „Oj coś tam boli” odpowiadam z figlarnym uśmiechem. I tak zaczęłyśmy się wszystkie trzy kopać się więziennymi drewniakami po kostkach i śmiać się przy tym. Po paru chwilach przestałyśmy. Agata skonkludowała z lekkim, ironicznym uśmiechem na twarzy: Ale z nas głupie kozy, że tak się kopiemy drewniakami, zamiast robić coś mądrego, zamiast pracować, albo czytać i się dokształcać. „Gdybyśmy nie były głupimi kozami, to chyba by nas tu nie było” odpowiedziałam ja także z lekką ironią. I wtedy Kasia się zapytała: Dlaczego właściwie musimy nosić te drewniaki? Co by właściwie szkodziło, gdybyśmy mogły tu nosić jakieś miękkie obuwie? „Chodzi o to, żeby się nam za karę ciężko chodziło” odpowiedziała jej Agata z lekko ironicznym uśmiechem na twarzy. „I żebyśmy wyglądały skromnie i siermiężnie jak zakonnice w jakimś bardzo surowym klasztorze” kontynuowała. „Gdyby mój tata tu rządził, to pewno musiałybyśmy chodzić tu w pasiakach albo szarych sukienkach” dodała jeszcze ironicznie. „Na szczęście te nasze więzienne ciuchy są zielone. Zielony to taki pozytywny kolor: kolor roślin, kolor nadziei...” odpowiedziała zamyślona Kasia. „No i ten biały kolor naszych drewniaków też się kojarzy pozytywnie. Na przykład z czystością...” dodałam od siebie.   Tę naszą rozmowę przerwało wejście oddziałowej. Oznajmiła grzecznym, a jednocześnie stanowczym głosem: Za pięć minut zamykamy cele. Agata Leszczyńska, proszę do swojej celi. „Oczywiście, pani oddziałowa” odpowiedziała Agata swoim dziewczęcym, nieśmiałym głosem, wstała i zdecydowanym krokiem opuściła moją i Kasi celę. Ponieważ z całej naszej trójki Agata ma najbardziej delikatną budowę ciała, dlatego więzienne drewniaki na jej drobnych stopach wyglądają bardziej klocowato, niż u mnie i u Kasi.   Tego samego dnia na wieczornym apelu dowiedziałam się od oddziałowej, że na najbliższą niedzielę zapowiedział się mój Marek z dwoma innymi osobami, ale nie umiała mi powiedzieć, kim będą te towarzyszące mu osoby. To oczywiście pobudziło moją ciekawość: z kim przyjedzie Marek i jak będzie się zachowywał? Czy będzie się zachowywał w miarę normalnie, czy może zacznie jeszcze bardziej bzikować, niż poprzednim razem? W nocy po tym dniu miałam sen: Szłam z moim Markiem więziennym korytarzem. Miałam na sobie letnią spódnicę w kwiaty, zieloną bluzkę, a na bosych stopach czarne baleriny, a włosy splecione w kok. Przez okna wpadało letnie słońce. Szliśmy uśmiechnięci, tanecznym krokiem, trzymaliśmy się za ręce, a te splecione ręce czasami podnosiliśmy do góry. Tak zaszliśmy do mojej celi, gdzie czekał wicenaczelnik naszego zakładu karnego. Powiedział do mnie: Młoda damo, zapraszam do celi. W celi czekały już na mnie moje więzienne ubrania i więzienne drewniaki. Ucałowaliśmy się z Markiem. Następnie weszłam do celi, zdjęłam baleriny i wsunęłam stopy do więziennych chodaków. Następnie zrobiłam parę kroków w kierunku wejścia – było słychać lekki stuk drewniaków – i z rozpromienioną twarzą pomachałam Markowi ręką, posłałam mu całusa, a potem zamknęłam drzwi celi za sobą. Potem siadłam na łóżku, wzięłam Biblię, zaczęłam ją czytać i robić notatki. Potem zasnęłam bardzo głębokim snem…         1Księga przysłów 13, 24 za Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Pallottinum, Poznań – Warszawa 1990              
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...