Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zimne pokoje ułożone jak
labirynt mebli, łóżko, mała sofa
zniszczona na środku - mama
zatrzymała ją grawitacja
- szkoda że obiad wyszedł

mamy tapetę w pogodę
zszarzałe smugi spływają niesymetrycznie
do pokoju wchodzę jedynie duchem
ciało wciąż poza przekonaniem

pytam gdzie jest ojciec ?
i czekam do usranej śmierci
karaluchów i moli z szafy
w końcu, widzę z okna jego siwiznę
jak znika, w czarnym karawanie

Opublikowano

właściwie to zatrzymałem się na pierwszej strofie
i tę strofę rozpracowałem sobie tak:

zimne pokoje ułożone jak labirynt
meble, łóżko, mała sofa
zniszczona na środku - mama
zatrzymała ją grawitacja
- szkoda że obiad wyszedł

a dlatego pierwsza, że pierwszy wers kończący się "jak"
drażni

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



pierwsza to powolny rozkład, który jedni nazywają nałogiem , a ulegli nałogowi nazywaja , codziennością, która w niczym nie przypomina problemu. Wprost przeciwnie, wszystko jest OK.

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A jak wygląda koniec ? Czy to zejście Anioła z nieba, któremu wturować będą Chóry Anielskie ? Czy koniec to wrzucenie zwłok do wozu, a potem wyrzucenie ich do rowu, usypanie kopca i wbicie w krzyża ?
Koniec jest ten sam. Smród i rozkład, nic bardziej wzniosłego.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeden człowiek co nie wytknął błędów, a poczuł.
Chociaż czy do końca ? To samo pisze sie pod totalnymi gniotami w których nie ma nic, nawet nieświeżego oddechu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ja nie widzę w nich nic ładnego, ani w słowach, ani w wizji

myślę, że to kwestia naszego różnego rozumienia słowa "ładne" :)

wiem ... przepraszam
miałam wczoraj gorszy wieczór

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Krystyna Giżowska & Bogusław Mec - W drodze do Fontainebleau   ;)
    • Moje marzenie to gwiazdy Świat bez lustra, w którym kocham ciebie i ciebie W moim śnie nie mam nic na własność Dzielimy się szczęściem, biegnąc ku Niebu   I nie świecimy już samotne Szukamy innych, by dawać blask I już nie toczą się żadne wojny Odżywa ziemia i wiara w nas   Moje marzenie – złączyć się z Bogiem, bez telefonów, konsol, tiwi Moje marzenie – śmiać się z ex-wrogiem To jecer hatow Nie ten, co ma kły   I nie świecimy już samotne Razem wracamy w ogrodu blask Już jecer hara nie stawia stopni Wreszcie widzimy prawdziwy świat  
    • Jesteśmy chwilą W chwili Przez chwilę ... Mamy w sobie byka Miewamy - motyla   Potrafimy śmiać się, kląć, żałować Przez lata pamiętać czyjeś puste słowa A prawda jest taka, że nie warto:  cokolwiek rozdadzą - taką też graj kartą   Każda nowa chwila to świat całkiem nowy Stworzony naprędce Świeży, kruchy, prosto z twojej (?) głowy   Dziś chmury są lżejsze. Nie ma samolotów Kawiarnie - mądrzejsze - nie ma tylu trzpiotów szukających przygód,  wieszczów i potworów Wszyscy siedzą w domach: sercowych komorach   Moja - tętni mocno Ukrywanym życiem. Miłość-bycie-rozkosz-nie ... Raz. Na całe życie.  
    • Możesz przekomarzać się z czasem, możesz go zwalczać, możesz pilnować, by nic mu z siebie nie dać.  Żadnych kompromisów.  Bywa, że stracony zakrada się bezsenną nocą by sprawdzić, czy jesteś dostatecznie oblany zimnym potem. Masz dreszcze - myśląc o cherubinach przybywających punktualnie o 'godzinie śmierci naszej amen'?  Nic cię nie uspokaja. Ja też czasem nie myślę prozą.   Utknęłam w pętli czasu gdzieś, na ławce oblanej ciepłym wrześniowym słońcem.  Myśląc o niczym. O tym, że zawsze tak samo ... rozmyślam o niczym. Z nadzieją, że to się nie zmieni. Nawet, gdy zmienię ławkę. I cały park.   Mijają mnie ludzie niosący ze sobą różnorodność - jak nosi się torby i apaszki.  Czym się różnią? Dwukropek.  Przeżyli już wszystkie możliwe śmierci.  Rozważają wysokość kary piekieł za niepopłacone rachunki, soboty bez wyjazdów czy ewentualność rozwodu.  Są świeże połogi I sytość po "ostatniej" wizycie u kochanki.  Są także aberracje, apostazje i inne przejawy elokwencji rodem że słownika wyrazów niemalże obcych.  Czytasz coś teraz, czy tylko gejmingujesz?    Ulice służą do zwiedzania.  Nawet jeśli chodzi się tą samą do pracy przez 40 lat.  Kupuję sobie tort. Zapalam jedną świeczkę. Marzę wdychając Nowy Świat.  Przecieram szyby oczu.  Nikt nie podziela mojego zdumienia: Jesteśmy. Nieważne kim, nieważne, po co.  Przytulamy się - niezdarnie czując COŚ. Do końca życia pozostało jeszcze ...   To nie ten peron. Wracam do siebie. Starannie przygotowuję samotność do snu: gorący prysznic, szklanka whisky i łyżka dziegciu.  Rozczarowaniem ścielę łóżko: miał być szampan, upadek, po nim wzlot  i ''ten ktoś,'' ... a jest tylko fantom ze wstrzymanym oddechem.   
    • Umówić się na randkę z losem pod sękatym baobabem przeznaczenia i zerwać zakazany owoc... Natchnienie? 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...