Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To był ciężki, pracowity dzień. Pośpiesznie zaparkowała na podjeździe, nie zważając na to, że znowu wpakowała się na rabatkę z cyniami. Cholera, pomyślała, po co je tutaj nasadziłam! Powinny wyżej rosnąć, nie mam czasu na precyzyjne zabawy w parkowanie. Wysiadając z auta poczuła ulgę. Duszno jak diabli, a w samochodzie jest jak w piekarniku. Nie lubiła włączać klimatyzacji. Wyjęła z tylnego siedzenia wiolonczelę. Spojrzała w niebo. Z obawy przed zbliżającą się burzą zasunęła szyby i wybiegła na schody prowadzące do jej domu. Otworzyła drzwi. Wchodząc do wnętrza powitał ją przyjemny chłód oraz dwa wilgotne nosy plus pełen wyrzutów miauk wygłodniałego persa.
- Czekajcie, tylko zbiorę myśli!- zagaiła do swych pupilów. Wiolonczelę postawiła w salonie i już mogła zająć się podopiecznymi.
W kuchni napełniła dwie emaliowane miski suchą psia karmą. Do trzeciej nalała zimnej wody. Nie musiała już wołać nosów, same rozdzieliły pomiędzy siebie zastawę. Jeszcze należało zająć się łaszącym i ocierającym o jej nogi czarnym futrem. On już nie płakał, on żądał natychmiastowego zajęcia się jego pustym brzuszkiem.
- Jonatan, już, moment! Jakaś kolejność musi być!- otworzyła lodówkę.
- Cholera, pusta!- zaniepokoiła się- nawet ludzkiego żarcia nie ma! Jutro muszę zrobić zakupy, bo zginiemy z głodu, albo ja was będę musiała zjeść- zaśmiała się, zwracając do kota.
Ten jednakże nie zrozumiał powagi sytuacji, był głodny. Na szafce znalazła jeszcze jedną puszkę karmy, której kocur nie lubił. Niepewnie sięgnęła po nią i otworzyła. Brązową papkę włożyła widelcem do płaskiej miski persa.
- Trudno, albo zadowolisz się tym, albo przerzucasz się na psią karmę. Wybieraj! Na otarcie łez mogę zaproponować ci deep z wytrawnego wina, może lepiej ci pójdzie.
Postawiła miskę na parapecie. Kot niewiadomo kiedy, już tam się teleportował. Zanurzył pyszczek w misce i ze wstrętem potrząsnął nim. Potem z wielkim wyrzutem spojrzał na swoją panią. Natychmiast wyprostował się, a z jego ryjka wydobyło się pełne pretensji miauczenie. Mrauuu!
- Szybko jedz! Musisz jeszcze zaliczyć ogródek, ja nie mam dzisiaj czasu. Twoich skarg i wniosków wysłucham innym razem!
Kot nadal patrzył się na nią wzrokiem pełnym żalu, jakby mówił „Przecież wiesz, że jeśli czegoś nie lubię, to nie jem!” Ona jednak zignorowała to wymowne spojrzenie.
Wyżły właśnie skończyły swój posiłek. Wypuściła je do ogrodu, który znajdował się na tyłach domu. Rzuciła okiem na ogród. Rosnące w nim rośliny za bardzo się rozproszyły tworząc chaos. Było ich zdecydowanie za dużo. Nikt ich w tym roku nie pilnował i porozrastały się walcząc wzajemnie o przestrzeń. Trawnik zdecydowanie wymagał już strzyżenia. Jutro poproszę chłopaka z sąsiedztwa- pomyślała, zdejmując sporych rozmiarów ślimaka z krzewu róż. Krzew kusił czerwienią swych kwiatów. Pochyliła się nad jednym i delikatnie zanurzyła w nim twarz. Nie pachniał. Był tylko piękny.
Zostawiając otwarte na taras drzwi pobiegła na górę. Odkręciła kurek z ciepłą wodą, zatkała korkiem wannę. Po chwili zmiana decyzji. Nie ma czasu, tylko szybki prysznic- pomyślała. Spuściła wodę w sedesie i po całym domu rozległy się głuche dźwięki wydobywające się z rur.
- A niech to! Coś z tym trzeba zrobić. Chyba rury nie powinny tak grać. Trzeba będzie poszukać jakiegoś hydraulika, albo innego magika od rur.
Wiedziała, że te sprawy wciąż ją przerastają. Konserwacja, naprawa wszelakich urządzeń w domu, to była jej pięta achillesowa. Nie miała zielonego pojęcia jak szuka się hydraulika, albo czy po kominiarza się dzwoni, czy też sam przychodzi. Podobnie było z wszelkimi sprawami finansowymi. Na parapecie w sieni piętrzył się stos pism urzędowych: banki- jakieś oferty lokat, kart kredytowych, pisma z firm ubezpieczeniowych. Raz na jakiś czas dawała ten stosik Joannie. Ta, jako agent ubezpieczeniowy, przeprowadzała selekcję. Wskazywała, co wyrzucić do kosza, czym i jak należy się bezwzględnie zająć. W swej bezradności kompletnie poddała się. Nie czyniła żadnego wysiłku, aby jakoś samodzielnie to okiełznać. Liczyła na pomoc innych.
Spojrzała pośpiesznie na zegarek. Osiemnasta. Mam jeszcze godzinę czasu- pomyślała.
Zrzuciła z siebie ubranie i wepchnęła do pojemnika na brudną bieliznę. Teraz szybki skok pod prysznic. Początkowo jej głowę zaprzątała niezliczona ilość myśli. Jednak przyjemne strugi gorącej wody sprawiły, że odprężyła się i zatraciła w stanie niemyślenia. Nie czuła upływu czasu. W pewnej chwili ocknęła się.
Ojej- pomyślała- przecież muszę jeszcze wysuszyć włosy, ułożyć je, umalować się!
Wyskoczyła spod prysznica i zabrała za czynności pielęgnacyjne, których nie lubiła, bo w jej poczuciu pochłaniały za dużo czasu. Nie lubiła operacji, które wymagają precyzji. Wszystko robiła szybko.

Po wyjściu z łazienki, podrasowana, pobiegła do sypialni. Bez namysłu wybrała obcisłą, podkreślającą jej szczupłą sylwetkę, krótką, lśniącą grafitową sukienkę, w której czuła się bardzo kobieco. Jeszcze tylko wybór odpowiedniej bielizny. Otworzyła szufladę komody i bez namysłu sięgnęła po grafitowe pończochy. Zmiana decyzji- za gorąco- pomyślała. W końcu na dworze jest duszno, a nogi ma wystarczająco opalone. Pogładziła się po łydce, sprawdzając, czy dobrze jest wydepilowana. Zamknęła oczy. Dotyk… Usiłowała sobie przypomnieć dotyk Jego dłoni muskających delikatnie jej uda i łydki. Szybko otrząsnęła się z tego snu na jawie. Teraz nie, nie ma czasu. Jeszcze tylko rzuciła wzrokiem w kierunku wiklinowego kufra, stojącego w rogu sypialni.
Sięgnęła po naszyjnik z czerwonych korali. Z trudem zapięła go lekko nadłamując paznokieć. Małe zapięcie sprawiało, że zawsze potrzebowała Jego pomocy. „Zawsze będziesz potrzebowała mnie”- przypomniała sobie Jego słowa, które ze śmiechem wypowiadał, kiedy prosiła go o pomoc przy nałożeniu naszyjnika.
- Cholera!- powiedziała głośno i z wyrzutem- Ja ciągle potrzebuję Twojej pomocy! Czas się odpępowić. Jestem kompletnie bezradna, słyszysz?!
Przyjrzała się swoim dłoniom, paznokciom. Jest dobrze- pomyślała, sięgając po pilnik i wyrównując lekko nadłamane obrzeże zawsze wypielęgnowanych paznokci. Spojrzała w lustro. Naszyjnik za bardzo kusił swą głęboką czerwienią. Uznając go za zbyt wyzywający pośpiesznie rozpięła go. Pośpiech sprawił, że przyszło jej to z wielkim trudem. Tym razem paznokieć był cały. Otworzyła szkatułkę z biżuterią. Nie było tego zbyt wiele. Nie lubiła tandety, tanich błyskotek. Zawsze długo zastanawiała się, zanim coś nowego, odpowiedniego dla siebie znalazła. Wtedy cena nie grała roli. Wybór padł na naszyjnik z oksydowanego srebra z misternym drobnym wzorkiem, ozdobionym maleńkimi cyrkoniami. Piękne wzornictwo, rozpoznawalny przez jubilerów producent. Do tego w komplecie miała bransoletę. Uznała to za najodpowiedniejszą biżuterię. Klasyczna, skromna elegancja. To lubiła najbardziej. Umieściła bransoletę na przegubie dłoni i przypomniała sobie o perfumach. Chanel nr 5. Piątkę lubiła najbardziej. Znowu klasyka!
Spojrzała w lustro. W dołku ściskał ją głód. No tak, nic jeszcze nie jadła. Teraz była zbyt zdenerwowana, żeby cokolwiek przełknąć, poza tym i tak lodówka była pusta. Przypomniała sobie o kocie. Zbiegła na dół, do kuchni. Kot siedział na oknie tyłem odwrócony do miski. Na jej widok rozległo się głośne mrauuu! Miska była pełna.
- Czemu jesteś taki uparty?! – na jej pytanie kot odpowiedział wymownym mrauuu i rzucił w jej kierunku pełne pretensji spojrzenie, po czym odwrócił się do niej tyłem machając z niezadowoleniem swym wiewiórczym ogonem. Zerknęła na zegarek. Zostało jej niewiele czasu.
- Postawiłeś na swoim! Poczekaj chwilkę, szybko skoczę do sklepu.
Chwytając kartę płatniczą wybiegła z domu do pobliskiego sklepiku. Przy wejściu powitał ją duszny zapach nie wietrzonego pomieszczenia bez klimatyzacji. Zapragnęła jak najszybciej opuścić ten lokal. Podbiegła do kącika z produktami dla zwierząt. Ulubionej kociej karmy nie było. Leżały na półkach tylko puszki z karmą, którą Jonatan pogardził. Na dziale garmażeryjnym zaczęła patrzeć na wędliny. Rzut okiem na kaszankę. Nie! Za to byś mnie zlinczował, znam cię draniu!- pomyślała. Wybrała pasztet drobiowy, polędwicę i pieczeń. Coś mu z pewnością przypasuje- zdecydowała pośpiesznie. W kasie podała kartę.
- Gotówką!- odezwała się opryskliwym tonem otyła kasjerka. Na jej twarz spływały przetłuszczone pasma włosów.
- Nie mam! Przecież można u was kartą!- odparła błagalnym tonem, czując upływający czas.
- Tak, ale dopiero od dwudziesztu złoty. Pani za mało kupiła!- poczuła na sobie władczy wzrok kasjerki. - Pani zakupy są warte dwanaszcie złoty- odpowiedziała pośpiesznie postukując grubymi palcami o obudowę kasy fiskalnej. Z jej paznokci emanowała ostra czerwień.
- To poproszę jeszcze te mentolowe papierosy i zapalniczkę- Odparła, wskazując na cienkie damskie papierosy. Nie miała czasu wracać do domu po gotówkę. Na dodatek drażniła ją niepoprawna wymowa kasjerki.
- Dwadzieszcia jeden pięćdziesiąt!- odrzekł ton władcy- Teraz może być kartom.
Ciekawe, jak ona mówi trzydzieści- pomyślała uśmiechając się do siebie i uciekła ze swą zdobyczą do domu.

Wrzuciła zakupiony misz- masz do kociej miski i poszła z papierosami do ogrodu. Dłonią sprawdziła czy fotel jest czysty, siadła na nim i zapaliła papierosa. Zaciągnęła się dymem i na chwilę odpłynęła w rozmyślaniach. Na dworze było coraz bardziej duszno. A z sąsiedniego ogrodu dochodził zapach potraw pieczonych na grillu.
- Fiona, bon apetit!- dobiegł piskliwy głos sąsiadki, która w Polsce spędzała tylko lato.
Psa karmi żarciem z grilla?- pomyślała. Podeślę jej kota, może też się załapie.
Podbiegły do niej psy łasząc się do jej nóg. Oba sprawiedliwie obdzieliła czułościami: poklepała po grzbiecie, podrapała za uchem. Spojrzała na stopy.
- Boże, mam na nogach klapki! Buty, muszę włożyć odpowiednie buty! Zagoniła psy do domu i podeszła do szafki z butami. Z trudem otworzyła ją.
- Cholera, coś w środku blokuje! Pewnie za dużo butów tam napchałam!
Wybrała delikatne, czarne, na niewielkiej szpice. W sam raz na upał- pomyślała patrząc na delikatne paseczki ozdobione małymi szkiełkami udającymi cyrkonie. Siadła na schodach prowadzących na górę i zaczęła zapinać pantofelki.
- Nie idź tam! Po co ci to? Zostań!
Spojrzała w kierunku nadchodzącego głosu. Na wprost niej siadł kot oblizując płaski pyszczek swym czerwonym szorstkim języczkiem.
- Nie wymądrzaj się, tylko zmiataj do ogrodu, bo chyba na ciebie pora!- chwyciła ciężkie futro za kark, wyrzuciła na taras zamykając pośpiesznie drzwi. Spojrzała przez szybę na kota. Ten otrząsnął się i rzucił w jej kierunku pogardliwe spojrzenie. Następnie zabrał się za dalszą część toalety.
Prześladował ją zapach i niesmak nikotyny. Pognała do łazienki. W pośpiechu umyła zęby. Ostatni rzut okiem w lustro. No tak, usta!- powiedziała głośno do siebie. Konturówką zaznaczyła kształt swoich ust. „Masz piękne usta, lubię, kiedy pokrywasz je karminem”- przypomniała sobie Jego słowa. Podkładem pokryła wargi, poczym sięgnęła po karminową pomadkę. To jest to!- pomyślała. Jeszcze tyko delikatnie korektorem zatuszowała niewielką wypukłość na skroni, poprawiła kosmyk loków opadających na czoło. Uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze. Była gotowa do wyjścia. Spojrzała na zegarek. Dzięwiętnasta! A niech to, musze jechać autem, inaczej będę jeszcze bardziej spóźniona!- krzyknęła sama do siebie.

Do wieczorowej, małej czarnej torebki przerzuciła dokumenty, portfel i kilka niezbędnych drobiazgów. Za dużo brać nie mogła. Ograniczały ją małe rozmiary torebki. Wychodząc chwyciła świeżo nabyte papierosy i zapalniczkę.
- Pilnujcie domu! Nie dokuczajcie kotu!- krzyknęła w kierunku wyżłów i wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi. Zapalając silnik uprzytomniła sobie, że kot został zamknięty w ogrodzie, a w każdej chwili może spaść deszcz. Da sobie radę, lufcik do piwnicy jest otwarty- pomyślała i szybko zaczęła wycofywać auto spod podjazdu, uważając jedynie, by nie najechać ponownie na nieszczęsną rabatkę z cyniami.

Opublikowano

brrrrr. straszne - w tym tekście jest przerażający brak treści. założę się: butelka wódki przeciwko szklance mleka, że nie miałaś o czym pisać, gdy zaczęłaś pisać ten tekst.

formalnie: ok.

Opublikowano

Agnieszko, powiem szczerze; ten początek nie rzucił mnie na kolana, ale batów ode mnie na razie nie dostaniesz, :))) Poczekam cierpliwie na ciąg dalszy.
Różnie bywa z długimi tekstami, jedne wciągają już od drugiego zdania, inne rozkręcają się powoli. Mam jednak nieodparte wrażenie, że "Modliszka" powinna jeszcze trochę odleżeć, tak, żebyś sama czytając przed wklejeniem na forum, mogła wyłapać w tekście np. powtórzenia, szereg niezręczności językowych, tudzież fragmenty, które można nieco skrócić bez żadnej szkody dla budowanej sylwetki bohaterki. Celowo niczego konkretnie Ci nie sugeruję, bo z własnego doświadczenia wiem, jak bardzo się jest na początku emocjonalnie związanym z pierwszą, własną wersją - ale naprawdę z serca Ci radzę - poczekaj trochę z następną częścią. Buziaki - Ania

Opublikowano

Noo ...

Ponieważ poprzedni recenzenci już Ci swoje dowalili, to powieszę - na razie - swoją nahajkę na kołku - bo mnie sie podobało!
Teraz wszyscy sie spieszą, juz chcą mieć akcję i zadymę w trzecim zdaniu opowieści - mogłaś, na przykład, zacząć od Rumunki - żebraczki, którą kopią skini gdzieś pod dworcem - a ona chroni swoim ciałem jedyną córeczkę, która potem się na nich mści - już jako Piękna Modliszka.
Chuck Norris w spódnicy.

A u Ciebie jest nastrój - po prostu zagubiona, wiecznie spóźniona kobieta - ledwo daje sobie radę sama z otaczającą ją rzeczywistością. Proza życia.
Tylko jak ty z tej (psychicznie) wiecznej ofiary - zrobisz potem Modliszkę - to będzie sztuka!
Ale ostrzegałaś - że utwór będzie dłuuugi - wiec mamy czas.

M.

Opublikowano

Heh...jesteś dla mnie niezwykle łaskawy! Żeby nas nie posądzono o to, że prawem kolesi tworzymy Towarzystwo Wzajemnej Adoracji :))
Mam ADHD, i uwierz, walczyłam ze sobą, żeby akcji zbyt nie popychać do przodu. A zakonczenie jest zaskakujące, to obiecuję. W końcu kobiety to istoty wielopłaszczyznowe :))Nawet z dupy wołowej można zrobić kobietę wampa.

Ale Ania ma rację..chyba za bardzo się pospieszyłam, przecież ja ten tekst, ku uldze zwierzyńca i dziecka ,ukończyłam w minionym tygodniu zaledwie. Jeszcze dzisiaj dom odgruzowywałam po tym kilkudniowym zapuszczeniu.

Opublikowano

... z wołowej d. - to można zrobić stek - a za Wampa to można ją tylko przebrać.

Myślę, że "syndrom ofiary" tak łatwo z kobiety nie ucieka - no chyba, że musi bronić swoje dzieci.
Tutaj z Kici zmienia sie w Tygrysicę - i jest wtedy piękna!

No dobra - pora już spać - Pa!

M.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marek, siostry pojechały na zasłużone wakacje - w bardzo dalekie kraje, więc szybko z powrotem spodziewać się ich nie należy :) Rękawy zakasuję, ale na razie bez sukcesów, niestety. Pozdrawiam - Ania
Opublikowano

Rozbiorę Cię na części ;)

Koszmarki językowe :
"Powinny wyżej rosnąć" - szyk zdania
"Wchodząc do wnętrza powitał ją przyjemny chłód.." - chłód wchodził do wnętrza i ją witał ?
"zaśmiała się, zwracając do kota." - co zwracając do kota ?
" Zanurzył pyszczek w misce i ze wstrętem potrząsnął nim." - szyk zdania
 "  Zostawiając otwarte na taras drzwi pobiegła na górę" - szyk zdania
"W swej bezradności kompletnie poddała się." - szyk zdania - rusycyzm.
" Pogładziła się po łydce, sprawdzając, czy dobrze jest wydepilowana." - szyk zdania
"Uznając go za zbyt wyzywający pośpiesznie rozpięła go." - szyk zdania
"Na dziale garmażeryjnym zaczęła patrzeć na wędliny. Rzut okiem na kaszankę" koszmarek ;)
"Z trudem otworzyła ją.
- Cholera, coś w środku blokuje! Pewnie za dużo butów tam napchałam!" - szyk, brak logiki, skoro otworzyła, to później nic już nie mogło blokować.

Nie mam już siły brnąć dalej przez te ugory :) Cały tekst jest niespójny logicznie. Bohaterka to zajmuje się zwierzętami, to się "podrasowuje ". Niby się spieszy, ale ma czas na papierosa i znów zwierzaki. Generalnie mnustwo słów o niczym.
Stać Cię na więcej !!!

Opublikowano

Samuelu, rozstroiłeś mnie okrutnie. A że mam na siebie zły wpływ, zatem chyba powinnam ograniczyć przebywanmie we własnym towarzystwie. Inaczej skończy się to tragicznie. Zabolało moje ego :((.

Co do rusycyzmów...nie będę dyskutować. Faktycznie, deczko zgrzyta.
Jako mężczyzna , chyba nie wiesz jak działa szafka na buty- otwierasz i rozkaladają się półeczki. Wystarczy, że napchasz o jedną parę bucików za wiele (dotyczy to zwłaszcza męskich kajaków), już są kłopoty z domknięciem.

Czy znasz wystarczająco dobrze psychikę kobiet? Potrafią na raz robić wiele rzeczy, zawieszać się niczym stary komputer, a po drobnym restarcie ponownie gdzieś pędzą. Moja bohaterka ma drobne problemy ze sobą, więc nie dopatruj sie logiki w każdym jej postępowaniu. Taką postać zbudowałam.

Skąd wiesz, że stać mnie na więcej??? A może "z talentem tośmy się minęlli" (he he).
Jako blondynka, rozwijam się powolniej niż papier toaletowy.

Reasumując:
Składnię niektórych zdań, faktycznie muszę dopracować. Aczkowleik związki frazeologiczne użyte w mowie potocznej ( są to słowa bohaterki) dopuszczają większą swobodę wypowiedzi. Patrz: "powinny wyżej rosnąć".
Dalej :
"Wchodząc do wnętrza powitał ją przyjemny chłód.." - użyta tutaj metafora sugeruje, że chłód już był we wnętrzu, bohaterka zastała go. Zastosowana tu została PERSONIFIKACJA.
"zaśmiała się, zwracając do kota."- ok, tu brak "się"
" Zanurzył pyszczek w misce i ze wstrętem potrząsnął nim." -czepiasz się.

Nie wiem skąd u Ciebie aż taka zawziętość w łapaniu moich błędów.
Pozdrawiam. Agnieszka
PS
Popełniłeś błąd ortograficzny- mnóstwo piszemy przez o z kreską. Ale to drobiazg. Pisać każdy może..trochę lepiej, lub trochę gorzej.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Z talentem to się Lajza Minelli :) A Ciebie stać na więcej... tylko zamiast walczyć z faktami dokonanymi lepiej zawczasu posłuchać przyjaciół... tych prawdziwych, co ocenią surowo, ale szczerze... pochlebcy zazwyczaj skrycie będą kibicować Twym niepowodzeniom, publicznie klepiąc Cię po plecach. Mnustwo prowokacji...:)
Opublikowano

"Krytyka krytyczna jest z gatunku zwierząt przeżuwających".- Autor: Karol Marks

Samuelu, nie mam ochoty wchodzić w rolę Twego adwersarza. Nie warto. Rozwijaj się w roli krytyka. Wchodząc na ten portal przyjęłam panujące tu zasady- przyzwolenie na krytykę. "Volenti non fit iniuria", zatem nie jesteś w stanie mnie urazić.
A moją jędrną , zadnią część ciała zostaw w spokoju.
Dziękując za życzliwość życzę miłego dnia:)) W końcu to tylko zabawa.
A.
PS
Czekam na dalsze komentarze, bo Modliszka jeszcze będzie straszyć.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I bi bi.                          Maska, jak sam.    
    • Ot; stary raper, trep ary, rat sto.    
    • On;       - baby brak(?) - skarby bab... no.  
    • Aby łamy, karoseria i resorak mały - ba.    
    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...