Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

coś ci pokażę - to szklanka mleka
głód skrywam w dłoniach niech papilarnie
sączy się życie niech kapie z brody
dziecięcy toast niech będzie inaczej
niż myślisz

na parapecie też kursują pociągi
mlecznymi zębami szarpią ciasto
cuchnące zielone aż do granic
nieba w kącikach ust i
basta! to moja kolej to moja
kolejka - ciuchcia zwyczajna
ot blaszana zabawka
a pan konduktor cichutko płacze
(nawet nie mogę go pogłaskać)

mieszka we mnie brat zły i gorszy
ten drugi to kawał drania
ten pierwszy ma kawał miasta
mieszkanie próg i parapet
ten gorszy będzie płakać
będzie z oczu padało mleko
małe białe kamikadze

*

mam na myśli tory gładkie
cudzą kolej mam na głowie

Opublikowano

Najbardziej podoba mi się początek i koniec. Z tym że koniec bez zastrzeżeń, mówi tyle,
że mógłby być oddzielnym wierszem. Piękny jest też "koniec nieba w kącikach ust"
tam, gdzie kończą łzy i zaczyna się śmiech. Z reszty powycinałem sobie fragmenty,
które zatrzymały mnie szczególnie i po połączeniu wyszło coś takiego:


przed szklanką mleka
głód chowam w dłoniach

na parapecie pociągi
cuchnące zielone do granic
nieba w kącikach ust

basta! to moja kolej
basta! ciuchcia dziecięca
płacze konduktor
stacja

mam na myśli tory gładkie
cudzą kolej mam w głowie


Nie jest to propozycja wiersza, tylko wychwycenie z niego najciekawszych dla mnie momentów. Myśli z lektury. Moja... stacja :)

Pozdrawiam.

Opublikowano
coś ci pokażę - to szklanka mleka
głód skrywam w dłoniach niech papilarnie
sączy się życie niech kapie z brody
dziecięcy toast niech będzie inaczej
niż myślisz


tak sobie to wychwyciłam, ale całość też ok /
podoba mi się to prowadzenie monologu z kimś, a może ze sobą?
ładnie malujesz /
:))
serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano
Boski(e) - Twoja stacja? jak najbardziej! Pogadamy z Konduktorem ;-) w końcu on jest głową kolejki ;P

Rachel - oj, wyłażą, wyłażą jak wyrzuty sumienia; a że coraz nowocześniejsze są pokusy cmokam do Ciebie

Teresko - powiedzmy nawet, że ja tam do kogoś rozmawiam ;P najpewniej do okna ;) zostało mi z dzieciństwa, czy czegoś takiego =)

zdrówko!
andżelka
Opublikowano

Tytuł jest, co trzeba przyznać, dość zastanawiający Warto zwrócić również uwagę, iż nie powinno się go czytać dosłownie Jak bowiem można darzyć uczuciem postać, która w Biblii nie objawia się bynajmniej z dobrej strony ? Kain dopuścił się przecież morderstwa na swoim bracie, kiedy Bóg odrzucił jego ofiarę, natomiast nad daniną Abla był zachwycony Można wobec tego wnioskować, że podmiot liryczny względem rzeczywistości, która go otacza, woli przybrać postawę agresywną, by móc się opcjonalnie uchronić przed bólem, cierpieniem Jednakże tylko poprzez drogę grzechu Aczkolwiek niekoniecznie musi rozchodzić się o eliminację ewentualnych przeciwników poprzez zabójstwo Takie stanowisko wydaje się być w miarę racjonalne, szczególnie w odniesieniu do polskich realiów Nasuwa mi się jeszcze jeden wniosek a' propos peela - otóż wydaje się on być silną, inteligentną, trzeźwo podchodzącą do wszelkich spraw, a także asertywną osobą

Z pierwszej strofy odbiorca dowiedzieć się może, iż podmiot liryczny kieruje swoje słowa do kogoś zapewne dlań istotnego W każdym razie przedstawia mu szklankę mleka Czymże ona może być ? Swoistą miniaturą drogi mlecznej, naszej galaktyki ? W takim przypadku peel starałby się zobrazować adresatowi przekrój relacji, jakie ich łączą, ponieważ dla niego galaktyką, czyli obszarem pojętnym, ogromnym układem jest związek - najważniejsza rzecz w życiu Idąc tym tropem - podmiot liryczny jest po prostu zmuszony do unaocznienia partnerowi, jak sytuacja, w której się znajdują, czy dany etap ma się naprawdę Przez większą ilość czasu podmiot wypowiedzi skrywa w sobie emocje (przynajmniej te negatywne), teraz jednak dochodzi do wniosku, że dłużej nie może tego robić Świadczy to o jego ogromnym zaangażowaniu i uczuciowości Z drugiej jednak strony (a może wcale niekoniecznie ? ;) acz cały czas poruszając się w metryce dwóch początkowych wersów) podmiot liryczny pragnie ostrzec miłość swą przed fakultatywnymi konsekwencjami zachowania (destruktywnego) Tak czy inaczej chce zmian, chce wreszcie postawić na swoim, chce poczuć, że może się w pełni otworzyć przed bliską osobą bez jakichkolwiek ograniczeń

Muszę stwierdzić, że zafrapował mnie tenże neologizm (przymiotnik powstały z rzeczownika) - 'papilarnie' czyli Być może oznacza, że peel pragnie poczuć, zasmakować wielu dróg egzystencjalnych, a nie zamykać się tylko w obrębie związku z partnerem Ostatni wers tejże strofy z nutką przekory Dlaczego bowiem zawsze ma być po myśli ukochanego ? Toż korelacja dwóch darzących się uczuciami osób winna opierać się na zasadzie równości, kompromisu Podmiot liryczny będzie starał się doprowadzić do takiego stanu

Druga strofa jest już w nieco innej tonacji napisana, różni się od swojej poprzedniczki chociażby przez fakt, iż osoba mówiąca nie zwraca się bezpośrednio do kogoś innego Przyznam jednak, że po kolejnych czytaniach dochodzę do wniosku, iż peel nadal kieruje słowa do partnera Przestrzega, że jeżeli nie zmieni sposobu traktowania go, to po prostu te relacje stopniowo będą wygasać, a może podmiot liryczny z miejsca postanowi je zakończyć Niemniej chce wydostać się z życia w ciągłej nadziei na poprawę czegokolwiek Bierze sprawy w swoje ręce (widocznie na swojego faceta nie warto liczyć) Z tej zwrotki można jeszcze jedno wyczytać - peel potrzebuje stabilności, czegoś (bądź też kogoś ;) dorosłego, dojrzałego; jest znudzony substratami, jakie do tej pory go otaczały W następnej części strofy peel dokonuje wręcz reifikacji (uprzedmiotowienia) związku ('blaszana zabawka') Acz taki zabieg byłby wielce zastanawiającym Świadczyłoby to bowiem o stosunkowo szybkiej przemianie wewnętrznej podmiotu lirycznego i jego stosunku do kontaminacji (czy też w takim przypadku jej braku) z drugą istotą ludzką

Zwrotka trzecia (moim zdaniem najsilniejszy punkt utworu) mówi najwięcej o podmiocie lirycznym Odbiorca dowiaduje się, że podmiot liryczny chwalić się poniekąd może dwiema osobowościami: dobrą i złą Tutaj jednak zaczynają się schody Mam kilka myśli na odbiór: 1) dzięki tej strofie udało mi się zauważyć ciekawe zjawisko - wiersz jest zbudowany na zasadzie kontrastu - w pierwszej zwrotce przemawia ta dobra strona podmiotu lirycznego; ma on nadzieję na poprawę relacji, jest nieco przekorny, ale na w miarę miły, łagodny, subtelny sposób; strofa druga - weń peel ulega metamorfozie - teraz odzywa się druga, ta gorsza strona kręgosłupa świadomości - chce zakończyć związek, obraża wręcz partnera i nie obchodzi go ból, jaki zadał drugiej osobie 2) podmiot liryczny, kiedy był jeszcze piękny i młody, miał marzenia, był nieświadomy, wierzył, iż stosunki z najbliższym mu człowiekiem będą się poprawiały, szły odpowiednim szlakiem, jak najbardziej konstruktywnym Z czasem jednak nabiera doświadczenia i zauważa, że nie wszystko wydaje się być mlekiem i miodem płynące; aby zatem uniknąć cierpienia, bólu, żalu, staje się bardziej zimny, a może po prostu zdystansowanym (?) Tak czy inaczej w strofie trzeciej jego pogląd, czy obraz charakteru, osobowości w pełni się krystalizuje Aczkolwiek i tutaj łapią mnie skurcze - każda kolejna strofa mogła być opisem późniejszych okresów życia podmiotu lirycznego: pierwsza miłość i związany z nią zawód, który nota bene dał wiele empirii, następne związki kończące się niepowodzeniem doprowadzają peela do stanowiska daleko abstrahującego od chęci wiązania się (przynajmniej w najbliższym okresie) z innymi ludźmi Przychodzi mi jeszcze jedna myśl - podmiot liryczny, jako że jest osobą niezwykle emocjonalną, po wielu przykrych doświadczeniach płynących z bardzo bliskim obcowaniem z osobami płci przeciwnej upada duchowo i psychicznie, co po jakimś czasie prowadzi do choroby psychicznej i rozdwojenia jaźni

Docieramy do pointy Teraz rodzi się pytanie - jak ją odbierać w stosunku do poprzednich sformułowań, które udało mi się urodzić Być może peel wybiera się na długi odpoczynek od rzeczywistości, przynajmniej tej, z którą do tej pory miał do czynienia Ciężko mi powiedzieć

Jak bardzo dalekie nie byłyby moje zamysły od klucza, który ustanowiłaś przelewając swoje emocje na papier, mnie wiersz przekonuje Chociaż czytałem już lepsze spod Twojego pióra ;) Jest tutaj wiele bardzo ciekawych metafor, dużo środków poetyckich Tekst jest naprawdę zastanawiający Poświęciłem nań ponad godzinę, udało mi się dopić resztę kawy z popołudnia, spalić dwie fajki, wypić prawie litr mleka i zjeść pół czekolady ;))) Zostawiam tu solidnego plusa Mam ponadto nadzieję, że moje winy zostały, bądź w najbliższej przyszłość zostaną odkupione :)))

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



hehehe - tak, jeszcze 69 takich komentarzy i pomyślę o rozgrzeszeniu ;P (sic!)
minęliśmy się w tym wierszu jak dwa pociągi ale wcale mnie to nie martwi!
dużo z tego wyczytałeś, chociaż tym razem nie przeniknąłeś zamiarów peelki.
ona już chyba skończyła z monologami do partnera - życie nauczyło ją, że tylko proza, prosta proza... ;P
cóż, raczki mają zawsze taki falstart ;P
za tę resztę kawy z popołudnia, dwie fajki, prawie litr mleka i pół czekolady zostawiam Ci solidnego kopa i buziaka (zgadnij co za co ;P )
idź bracie i ... grzesz więcej ;P

angie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • gdy szara chmura osnuła szczyt

      ty musisz iść i kamień pchać jak gdyby nigdy nic

      oby Ci nie zabrakło sił obyś nie stracił chęci 

      upaść i leżeć to bardzo nęci 

      myślisz odpocznę 

      a tu kamień który w trudzie znoju 

      sturla się do miejsca skąd wyrosła twoja góra do szczytu

      i cóż zrobisz wtedy 

      ambitny nie poleży 

      ten który w siebie watpi sam się sturla i oleje szczyty tym

      cóż nas czeka u góry 

      tam patrząc ponad chmury

      kamień i trudy podróży czy nam wynagrodzi widok lub czy poznamy tam smak ambrozji czy to za życia raj

      wszedłeś tu sam

      siłą własnych nóg 

      trud który włożyłeś by kamień ten wturlać zbudował ci ciało jak zbroja 

      silne ramiona klatka piersiowa

      wypnij spojrz

      i popatrz

      po co było to wszystko

      po co ta cała  tułaczka 

      na dole było spokojnie

      tu cię każdy zauważa

      rośnie granat 

      smacznego

      gorzko gorzko

      krzyczą a całować nie ma kogo 

      nie ufasz tym co wchodzą 

      a co jak cię stracą jak twój kamień tak w trudzie wepchniety znów 

      po zboczu popchną w dół 

      jak smakuje owoc granatu jedzony w samotności 

      ludzie jak mrowie tu z góry szerszeni stado rozpędzone w niezwykłej harmonii

      co oni tam robią teraz 

      jwk to jedt

      jest byc

      w tłumie 

      tu kazdy

      każdy wwidxi

      co robisz bo sie

      się wyrozniasz

      sam na tej górze 

      ci co patrzą z zazdrością czujesz ich energie

      energię bo wsztsrko

      wszystko wibruje a ty masz dusze

      duszę jak cialo

      ciało potężnie 

      uksztaltowana 

      myślisz czemu ci się chciało 

      pchać ten kamień i szczyt osiągnąć zamiast umrzeć widoku nie znając 

      i terwz na chmury spoglądasz z góry 

      jak one niegdyś nad tobą humoru metafory to dziś szare czy białe ty nad nimi stoisz jak Anioły możesz ich dotykać masz ich smak w ustach na końcu języka 

      gryziesz się w język 

      gdy chcą żebyś im krzyczał 

      chcą wiedzieć co się widzi gdy się jest na szczytach

      namalować obraz z wersów 

      ze słów sponad chmur

      jest trudno jak chuxxx

      znów życia znoj

      to sienie kończy zdobyciem szczytu

      praca dopieto się zaczyna tu

      trzeba wykazać że to nie ślepy los fart czy traf tak chciał 

      tylko że zeby

      żebyś tu stal

      stał to zasluga

      zasługa twa

      i patrzą w górę 

      te mrowek

      mrówek tłumy 

      i widzą wszystko co robisz u góry 

      opisać robienie kupy w tym miejscu nys

      byś chciał gdy każdy to uczucie zna jak się  sra ale niewielu robi to tak bardzo na afiszu 

      albo że Bóg jest bliżej w tym miejscu chcualbys

      chciałbyś wierzyć w Niebo

      ale sam doszedłeś do tego wiec

      więc myslisz

      myślisz ze daleko ci do wiary w Niego 

      chceez czejajacym i patrzącym z dołu dać obraz który zacheci

      zachęci ich do podjęcia trudu tego wyczynu

      niewielu siega

      szczytu

      kilku patrzy na chmury z góry 

      niby Anioł zamieszkując te plusziwe

      pluszowe wybryki natury pedzone wiatrem po Niebie

      i nagle nic nie wiesz

      nieświadomy krzyczysz

      WIERZĘ TYLKO W SIEBIE

      BOGA NIE WIDZĘ 

      ANI ANIOŁÓW

      FAJNIE JESTEM TU

      ALE CZY NIE CHCIALBYM PATRZEC JAK WY Z DOŁU 

      BYĆ JWK WSZTACY WY PEDZIC ZA NICZYM BEZ CELU ŻYĆ 

      ZDOBYLEM

      ZDOBYŁEM SZCZYT

      A TERAZ CO

      DOTKNĄĆ SŁOŃCA MI ZOSTAŁO 

      ALE PARY SKRZYDEL MI ZA MAŁO

       

      HODUJCIE SKDZYADLA LUDZIE

      TU FAJNIE JEST NA GÓRZE 

      ALE JEST DALEJ JESZCZE

      SŁOŃCE JEST DALEKO ALE NIE NIEDOSTĘPNE WIERZW

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gdy szara chmura osnuła szczyt ty musisz iść i kamień pchać jak gdyby nigdy nic oby Ci nie zabrakło sił obyś nie stracił chęci  upaść i leżeć to bardzo nęci  myślisz odpocznę  a tu kamień który w trudzie znoju  sturla się do miejsca skąd wyrosła twoja góra do szczytu i cóż zrobisz wtedy  ambitny nie poleży  ten który w siebie watpi sam się sturla i oleje szczyty tym cóż nas czeka u góry  tam patrząc ponad chmury kamień i trudy podróży czy nam wynagrodzi widok lub czy poznamy tam smak ambrozji czy to za życia raj wszedłeś tu sam siłą własnych nóg  trud który włożyłeś by kamień ten wturlać zbudował ci ciało jak zbroja  silne ramiona klatka piersiowa wypnij spojrz i popatrz po co było to wszystko po co ta cała  tułaczka  na dole było spokojnie tu cię każdy zauważa rośnie granat  smacznego gorzko gorzko krzyczą a całować nie ma kogo  nie ufasz tym co wchodzą  a co jak cię stracą jak twój kamień tak w trudzie wepchniety znów  po zboczu popchną w dół  jak smakuje owoc granatu jedzony w samotności  ludzie jak mrowie tu z góry szerszeni stado rozpędzone w niezwykłej harmonii co oni tam robią teraz  jwk to jedt jest byc w tłumie  tu kazdy każdy wwidxi co robisz bo sie się wyrozniasz sam na tej górze  ci co patrzą z zazdrością czujesz ich energie energię bo wsztsrko wszystko wibruje a ty masz dusze duszę jak cialo ciało potężnie  uksztaltowana  myślisz czemu ci się chciało  pchać ten kamień i szczyt osiągnąć zamiast umrzeć widoku nie znając  i terwz na chmury spoglądasz z góry  jak one niegdyś nad tobą humoru metafory to dziś szare czy białe ty nad nimi stoisz jak Anioły możesz ich dotykać masz ich smak w ustach na końcu języka  gryziesz się w język  gdy chcą żebyś im krzyczał  chcą wiedzieć co się widzi gdy się jest na szczytach namalować obraz z wersów  ze słów sponad chmur jest trudno jak chuxxx znów życia znoj to sienie kończy zdobyciem szczytu praca dopieto się zaczyna tu trzeba wykazać że to nie ślepy los fart czy traf tak chciał  tylko że zeby żebyś tu stal stał to zasluga zasługa twa i patrzą w górę  te mrowek mrówek tłumy  i widzą wszystko co robisz u góry  opisać robienie kupy w tym miejscu nys byś chciał gdy każdy to uczucie zna jak się  sra ale niewielu robi to tak bardzo na afiszu  albo że Bóg jest bliżej w tym miejscu chcualbys chciałbyś wierzyć w Niebo ale sam doszedłeś do tego wiec więc myslisz myślisz ze daleko ci do wiary w Niego  chceez czejajacym i patrzącym z dołu dać obraz który zacheci zachęci ich do podjęcia trudu tego wyczynu niewielu siega szczytu kilku patrzy na chmury z góry  niby Anioł zamieszkując te plusziwe pluszowe wybryki natury pedzone wiatrem po Niebie i nagle nic nie wiesz nieświadomy krzyczysz WIERZĘ TYLKO W SIEBIE BOGA NIE WIDZĘ  ANI ANIOŁÓW FAJNIE JESTEM TU ALE CZY NIE CHCIALBYM PATRZEC JAK WY Z DOŁU  BYĆ JWK WSZTACY WY PEDZIC ZA NICZYM BEZ CELU ŻYĆ  ZDOBYLEM ZDOBYŁEM SZCZYT A TERAZ CO DOTKNĄĆ SŁOŃCA MI ZOSTAŁO  ALE PARY SKRZYDEL MI ZA MAŁO   HODUJCIE SKDZYADLA LUDZIE TU FAJNIE JEST NA GÓRZE  ALE JEST DALEJ JESZCZE SŁOŃCE JEST DALEKO ALE NIE NIEDOSTĘPNE WIERZW
    • Spieszą się wszyscy, nie ma nic z przodu, jedynie pieniądz  - czy wart jest zachodu?   Wszystko na " wczoraj", " teraz ", " od zaraz"! Każdy jak może  bardzo się stara.   Depcząc po innych, wszyscy się spieszą, będzie "marchewka" za dobry miesiąc.   Czy w lustro spojrzą? Dziś mało ważne. Wypiorą sumienie  za pełną kabzę.      
    • Karata tumani pani i napina mu tatarak.   Sara, to taras.   Trans nart.   AI zabobony z celi leczy no bo bazia   Oni one, no i on.
    • Oni... Witka; akt i wino.  
    • Że tu koszule i wiadomo; da, i wielu z soku też.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...