Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"Też uważam że to krzywdzące. Ten pan może być zadowolony że zniszczył kobietę i pokazał, jaki jest tutaj ważny.
Może rzeczywiście nie potrafiłam się znaleźć, ale miałam nadzieję, że moja poezja będzie przeciwwagą dla innych wierszy. Teraz próbuje w warsztacie, o ile znowu ktoś nie powie, albo ja, albo ona."


jest pani zniszczona?
nie uważa pani właściciela serwisu za osobę ważną?
swoje wiersze wstawia pani dla przeciwwagi? toczy pani jakąś wojnę? kontratak?

warsztat jest dla osób, które zmieniają jeszcze coś w wierszu, kasują, dopisują, wymieniają słowa, zwroty

a pani jak zauważyłam traktuje swoje działa jako zakończone, to może lepiej do "bez limitu"?

  • Odpowiedzi 62
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jezeli pytam się o wiersz i dowiaduje się, że pan Z. postawił administracje przed konkretnym wyborem, to się pani myli. Ja edynie mogę dziwić się Administracji, że podjął taką a nie inną decyzje. Za niedługo pan Z. uzna, że albo wprowadzimy segregacje rasową albo on przestanie czytać. I co wtedy?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A pan by może usunał te swoje obrzydlistwa spod mojego wiersza ("jestem") tak dla porządku? Bo o przyzwoitości nie mam co wspominać.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A pan by może usunał te swoje obrzydlistwa spod mojego wiersza ("jestem") tak dla porządku? Bo o przyzwoitości nie mam co wspominać.
Jaki tam ze mnie pan?:]
Ok, przemyślę.
Opublikowano

Do pani Hani K.
(oraz jej wiernie wspierającego męża, tudzież innych zainteresowanych osób).

"Regulamin i zasady serwisu
Regulamin www.poezja.org & h ttp://proza.interklasa.pl

/.../
4. Użytkownik ma prawo do:
/.../
d) Żądania od administratora lub/i moderatora www.poezja.org, aby zmienił/usunął Twój/obcy wiersz.

/.../
6. Pozostałe.
/.../
c) Moderator oraz Administrator może usunąć wiersz / komentarz, bez podawania przyczyny."

Poprosiłem właściciela portalu o usuniecie Pani tekstu (nie wiersza, bo to był tylko grafomański tekst, w dodatku wyśmiewany we wszystkich komentarzach odczytanych przez Panią opacznie, jako pochwalne, no, ale o gustach i inteligencji nie wypada dyskutować ;) z działu dla "zaawansowanych" - pisząc, że w innym razie przestanę tu bywać, czytać, komentować.
Jakkolwiek Pani to zechce nazwać - jest mi obojętne.

Proszę jednak przeczytać i ten punkt z Zasad, które towarzyszą Regulaminowi:
"8. Nie działaj na szkodę serwisu."

Czy Pani uważa, że publikując bezwartościowe literacko teksty w dziale dla zaawansowanych, odwiedzanym codziennie przez sporą rzeszę czytelników, w dużej mierze młodych, uczących się, nie wpływa Pani na wypaczenie ich gustów, wrażliwości, a w sumie - osobowości?
Gdyby nie ignorowała Pani głosów krytyki, wykazała choć cień wątpliwości, co do swego geniuszu poetyckiego - być może nie zabrałbym wcale głosu.

I na koniec przypomnę znaną anegdotę, która wiąże się bezpośrednio z demonstrowaną notorycznie w pani własnych komentarzach "misją" nawracania wszystkich na jedyną prawdziwą wiarę.
Kiedyś Styka malując wielką panoramę, na której uwiecznić miał także wizerunek Boga, przed przystąpieniem do pracy - padał na kolana i z pędzlem w dłoni malował, malował. Efekty tego były widoczne. I pewnego razu Bóg nie wytrzymał, i rzekł malarzowi:
- Styka, ty nie maluj mnie na kolanach, ty maluj mnie dobrze!
Proszę sobie pisać do woli, ale słuchać głosów innych pobratymców na ziemskim padole, bo może któryś z nich jest "głosem Boga"?
;)
pzdr. b
PS. Wszystkie pomówienia, docinki i złośliwości - puszczam mimo uszu.
Z chrześcijańskiej pokory.
;D
ps. 2 - dziewuszko, nie znasz jeszcze Regulaminu? po tylu latach? ;P

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dokładnie. Pan Bogdan i Pan Jacek rulez.
Od siebie dodam: g**** powinny lądować w toalecie, gdzie ich miejsce. Osobiście wolałbym, żeby osoby pokroju Pani dostawały bana za niepojęty cynizm, hipokryzję i robienie z tego portalu pośmiewiska, ale że nie ma takiej możliwości, trzeba wymyślić inny sposób.
Nawet nie życzę Pani rozsądku - wiadomo dlaczego.

Pancuś
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Szanowny Panie
Bardzo ładnie się bronicie, ale fakt pozostaje faktem - nikt nie ma prawa zabranić mi pisać poezje. To, że są równi i równiejsi jest znane od wieków. Ja się tylko pytam, jaką macie z tego satysfakcje? I jakie wzory dla młodzieży? Szantaż? To obok tych wszystkich przekleństw kolejny krok do przodu. Brawa dla was. Macie 1:0, szkoda, że na moim trupie, panowie.
I jeszcze jedno - gdzie jest wskaźnik co jest mniejszym a co większym złem? U pana polonisty? To go zmartwie - mimo jego wysiłków będę pisać dalej. Szantażować nikogo nie będę. Mam swoją godność.


To jest jedna, wielka, żałosna prowokacja. Tyle na ten temat.
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Może się trochę zdenerwoałam, za "kacyki" bardzo przepraszam, usuwam. Ale proszę mi powiedzieć, czym różni się mój wiersz od innych? Czyli wszytskie wiersze w dziale Z są wybitne, a akurat mój nie. Mam chyba prawo wiedzieć, jak się mnie już wywala na zbity pysk.
twój wiersz był wybitnie kiepski
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Administrator.

Ale ktoś mu chyba pomagał. Bardzo wątpie, żeby tak ni stąd ni zowąd wpadł i mnie wyrzucił. Bo za co? Musiał być jakiś szantaż.
szantaż? jeszcze zanim Bogdan złożył swoją deklarację, wiersz do moderacji zgłosiła moja małżonka

wiersz zgłasza się do moderacji niejawnie, i sądzę, że więcej użytkowników mogło wpaść na ten pomysł

najwybitniej sama pomogłaś administratorowi, bo:

a) napisałaś beznadziejny wiersz i opublikowałaś go w dziale "poezja współczesna" dedykowanym dla umiejących pisać
b) byłaś wyjątkowo odporna na jakąkolwiek krytykę, co zaskutkowało cynizmem i jadowitą ironią ze strony komentatorów i mogło się skończyć dużą awanturą; a jednym z zadań admina jest przeciwdziałanie awanturom i miał tutaj do wyboru: wywalić wielu użytkowników za ironię, albo wywalić twój wiersz za kiszkowatość
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oj, nie wszystkie są wybitne. Pani wiersz aż tak nie odstawał poziomem od niektórych wierszy marianny ja, Lilianny Szymochnik, Benedykta, slawomira zeromskiego i innych osób, które wstawiają/wstawiali wyłącznie tam, a utwory zaawansowane nie były. Przynajmniej ja tak myślę.

I chyba racja z tym szantażem. To nie jest w porządku, jak ktoś obraża się na... Forum? Administratora? Użytkownika jakiegoś? I grozi odejściem, jeśli ten wiersz nie zostanie usunięty.

Jeszcze taka odezwa co do niektórych - może nie wstawiajmy słowa "kupa", "dno" itp. osobom, które nie wstawiły do Zetki wielu utworów. Bo o ile w przypadku "marianny ja" to bardziej zrozumiałe [bo ta osoba nie od dzisiaj wstawia w dziale Z i wykazała się niewrażliwością na krytykę], o tyle w przypadku osób, które niedawno się zalogowały i wstawiły tam ledwie jeden wiersz to na dobre nie wyjdzie. W sumie to wyobrażam sobie, że gdybym zadebiutował w dziale Z i otrzymał takie agresywne komentarze, to nie za dobrze bym o tym forum i jego użytkownikach myślał. I czy nie jesteśmy za leniwi wobec tych, którzy podstawowych rad potrzebują? Łatwo napisać "dno". A wstawić kilka wskazówek, powiedzieć, co jest nie tak to już się nie chce. Ta nowa osoba myśli wtedy, że użytkownicy atakujący ją wcale się na poezji nie znają. I ona mogłaby wstawić do działu P i obiecać poprawę, jakby się jej nieagresywnie udowodniło, że ten wiersz za dobry nie jest.

No ale oczywiście. Łatwiej się lenić a potem narzekać na to, że ktoś ciągle tak beznadziejnie pisze.

nic się nie zmieni ;p ale to dobrze,
szczerze mówiąc o wiele bardziej motywujące są kupy niż same pochwąły o które nietrudfno na nioektóych forach (nawet można okdryć na nie sposób)

wiem z autopsji.

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A może pani Hani również nigdy nie było, a jedynie podpisana jej nickiem jakaś niewydarzona próba kreacji "pożal się Boże" poetki.

Zastanawiam się, jaki jest cel utrzymywania działu Z bez moderatora.
Wiadomo, że nic nie jednoczy tak silnie jak wspólny wróg. A ogórki w sezonie lubią trzymać się w kupie.

Jeżeli Pani Hania istnieje - przepraszam za "pożal się Boże", ale Pani wierszyki mnie irytują, przykro mi.

Niezależnie od faktu istnienia bądź nieistnienia Pani Hani - uważam, że usuwalność wybiórcza, dotycząca tylko niektórych autorów, nie jest w porządku.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A może pani Hani również nigdy nie było, a jedynie podpisana jej nickiem jakaś niewydarzona próba kreacji "pożal się Boże" poetki.

Zastanawiam się, jaki jest cel utrzymywania działu Z bez moderatora.
Wiadomo, że nic nie jednoczy tak silnie jak wspólny wróg. A ogórki w sezonie lubią trzymać się w kupie.

Jeżeli Pani Hania istnieje - przepraszam za "pożal się Boże", ale Pani wierszyki mnie irytują, przykro mi.

Niezależnie od faktu istnienia bądź nieistnienia Pani Hani - uważam, że usuwalność wybiórcza, dotycząca tylko niektórych autorów, nie jest w porządku.

Wybiórcza nie, ale od czegoś trzeba zacząć !!! Ktoś musi być tym pierwszym.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie wiem po ilu latach, nie ejstem tu aż tak długo. uważnie przeczytałam regulamin zaraz na początku swojego bycia na org, bo zasadnicza ze mnie dziołszka (źle to czy dobrze, nie wiem), ale nie tak całkiem dawno, gdy zacytowałam regulamin w kwestii podwójnych nicków, admin skwitował to aaa... taaak, trzeba zmienić. zatem uznaję, ze sprawa owego regulaminu, to kwestia dość płynna.
natomiast jestem jak najbardziej za tym, że jeśli nie usuwa sie wierszy przez X czasu i rezygnuje z takowego moderowania działów (o ile dobrze pamiętam, choć moja pamięć jest rzecz jasna bardzo omylna w miarę postępowania latek), to konsekwentnie już należałoby dać oddech i temu typowi :)
jakoś tak nie przepadam za równym i równiejszym

et la :)
zdaje się, że to równanie nawet w naukach biologicznych by nie przeszło (że wszystko jest podług linijki), nie odpowiadam za to, że wiersz poleciał w kosmos - prosiłem tylko o wyrzucenie go z działu Z, nie dlatego, że jedyny i najgorszy, tylko dlatego, że autorka "siała zgorzenie" ;) (nieprzemakalnośc na uwagi wprost, zero wyczucia kpiny czy ironii, misjonarskie pouczania i głoszona nonstop wizja "poezji doskonałej", bo płynie z duszy).
Żadne argumenty do pani Hani nie trafiały - został ostateczny.
"Zgorszenie", o którym wyżej, to nie tylko retoryka - sama wiesz, że najwiecej szkody czyni zły nauczyciel (w tym wypadku: zły przykład; szydercze komentarze odbierane jako pochwalne peany - dla wielu to może stanowić zachetę, że tak własnie trzeba pisać, a coś wiem o tym, ileśtam wierszy uczniów przeczytałem, i to jest właśnie ten model, ten poziom).
Wiersze z Z były usuwane i po odejściu ostatniego moderatora (Piotra S.), robił to czasami sam angello (?), czasami pewnie na sygnał innych czytaczy.
Skoro jest takie założenie, że mamy dział Z - to przynajmniej w zarysach niech nie bedzie to zbiorowisko kiczu, chłamu, grafomaństwa itd. Jeśli ktoś obserwuje użytkowników, to łatwo zauważy, że sporo po starcie w Z (nawet z tych piszących na pewnym poziomie) ląduje w P, a niektórzy aż w warsztacie (bo im chodzi o uwagi, pracę nad tekstem, a nie prezentacje własnych arcydzieł). Najwytrwalej trzymają się Z grafomani z krwi i kości (poza oczywiście garstką, która pisze na poziomie tego działu, ale publikuje rzadko i okazjonalnie).
W twoich uwagach, moim zdaniem, mieszają się dwie sprawy: aktualny problem i - niestety - zaszłości. To nie jest sposób na dyskusję, nieprawdaż?
Możesz mnie nie lubić, nie cierpieć, nawet nie szanować (np. za to, że nie chciałem komentowac twoich tekstów, co nie jest prawdą - ale to inna kwestia, czy też za to, że zrobiłem, co zrobiłem, napisałem, co napisałem) - dyskutujmy jednak o portalu, jaki ma być. Być może na to czeka właściciel (ktokolwiek nim jest!).
Jesteś odważna, rezolutna, bywająca tu i gdzie indziej, Joanno de la ;) - podejmij wyzwanie, przedstaw swoją wizje orgowej szczęśliwości.
czułki ;)
pzdr. b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


szkoda, że mimo miłej i rezolutnej używasz w dalszym ciągu slowa "bójka" (to jest znaczące), tak samo jak sugestie, że zachowuje się jak chorągiewka...
wiesz, to takie znane jest, przerabiamy to ciągle, my wszyscy polscy święci, niedocenieni - ale jakby co, to rączki umyć, niech inni coś zrobią, byle na wsi cicho było
nie wypada, żebym przypominał młodym, że myśleć, to patrzec do przodu
a juz w dodatku pedagogom
i jeszcze raz proszę: nie rozgryzajmy urazów, jeśli gadać - to o sprawie
(ja sam się wyspowiadam kiedy uznam, ze trzeba i tam, gdzie trzeba)
pzdr. b
Opublikowano

tak, "miłej" to był cytat z jednego krakowskiego poety ;)
mówię o myśleniu do przodu nie na sposób konia u wozu z klapkami
ale chodzi o to, jakie ma być forum
zmienia sie techniczna strona, moze to dobry moment na wspaniałe pomysły rewitalizacji?
chłodne myślenie bywa w cenie, zwłaszcza, gdy emocje są takie, że lody truskawkowe nie działają
"moje urazy"? - ja nie mam żadnych urazów, jestem ponad ;)
tobie rachunku sumienia nie zamierzam też robić, ale widzę, co ci się pomyśla i wypisuje
chcesz walczyć - walcz, byle nie z wiatrakami
pzdr. b

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @UtratabezStraty Czyli będzie cd. Chyba wrócę :)
    • największa poezja przepiękne pisanie wierszy to stanie w kuchni to placek ten pierwszy   i wyciągnięta dłoń i uśmiech w oczach dziecka...  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Leszczym Zgoda, może być i tak, ale odrzućmy Albo Zespół, a reszta W Wjątkowych Okolicznościach utworzy WWO :-)
    • a woło pałac cała połowa  i krowa a worki 
    • Poniższe opowiadanie jest wizją przewidywanej przyszłości i tak należy je rozumieć. *************************************************************************************************************************************************************************** Facet to ma w życiu przerąbane. Uchodzi za chuligana lenia itp. Przejawem tych uprzedzeń jest dowcip: „Gdzie można znaleźć idealnego mężczyznę? Takiego, który chodzi spać o 21.00, wstaje o 6.00, sam ścieli swoje łóżko? W więzieniu.” Kiedyś to słyszałem, a niedawno znalazłem to znowu w internecie. I czuję się przez taką narrację trochę dyskryminowany jako mężczyzna. I dlatego zacząłem się zastanawiać, czy nie może to dotyczyć także idealnej kobiety… . Aż w końcu sam doświadczyłem, jak to może być za sprawą … mojej żony.   Z Agnieszką jesteśmy małżeństwem od trochę ponad trzech lat. Ja mam lat 37, jestem bibliotekarzem i nauczycielem akademickim, Agnieszka ma 30 lat i jest dziennikarką. Nie żebym chciał uchodzić za takiego całkiem „grzecznego chłopczyka”, ale to jednak moja małżonka ma większe skłonności do lekkomyślności i ... do alkoholu. Nie, żeby była alkoholiczką albo pijaczką, ale jednak, jak to się mówi, „lubi sobie wypić”. O tej jej lekkomyślności mogą opowiedzieć coś ci, którzy poznali jej styl jazdy samochodem. Ja natomiast doświadczyłem tego jej podejścia do życia, kiedy gdzieś razem szliśmy, ja stawałem na czerwonym świetle, a ona, jak gdyby nigdy nic, właziła na jezdnię. Dzieci, póki co, jeszcze nie mamy. I dlatego miałem nadzieję, że uda mi się Agnieszkę przed pojawieniem się naszego pierwszego dziecka trochę wychować w kierunku nieco bardziej odpowiedzialnego zachowania. Aż zdarzyło się coś, co mnie w znacznej mierze wyręczyło w tych wysiłkach wychowawczych.   Któregoś wiosennego wieczoru Agnieszka była na imprezie urodzinowej swojej redakcyjnej koleżanki. Wszystkie dziewczyny miały wypite i dlatego oczywiście pod koniec imprezy zostały wezwane taksówki. Kiedy jedna z taksówek mocno się spóźniała, moja Agnieszka, będąc w stanie zdecydowanie nietrzeźwym, uparła się, żeby koleżankę, dla której była przeznaczona ta spóźniająca się taksówka, podwieźć do domu samochodem gospodyni przyjęcia. Ponieważ moja żona w stanie upojenia alkoholowego stawała się bardzo stanowcza, natomiast dziewczyna, u której była impreza, pod wpływem alkoholu popadała w stan daleko idącego zobojętnienia, mojej żonie udało się wyciągnąć od niej kluczyki od samochodu i tak zaczęła się feralna jazda.   W stanie nietrzeźwym Agnieszka nie była w stanie jechać prosto i tak zjechała na lewy pas i uderzyła w bok samochodu stojącego przy lewym pasie jezdni, w którym nikogo nie było. Była to bardzo mała ulica, na której nie było prawie żadnego ruchu, znalazł się tam natomiast przypadkowo patrol drogówki, który bez najmniejszego problemu podjął czynności, ponieważ Agnieszka po tej kolizji nawet nie próbowała dalej jechać. No i okazało się, że miała 0,6 promila we krwi i dlatego sprawa trafiła do sądu, który był nieubłagany. Pomimo starań obrońcy Agnieszki, żeby sąd orzekł karę w zawieszeniu, moja żona została skazana na sześć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwym. Sędzia, mężczyzna na oko w wieku przedemerytalnym, argumentował, że lepiej za pierwszym razem stosunkowo surowo ukarać i w ten sposób dać wyraźny sygnał zarówno oskarżonej, jak i całemu społeczeństwu, jak bardzo niebezpieczne jest takie zachowanie i w ten sposób powstrzymać rozwój szkodliwych skłonności u podsądnej. Pan sędzia był poinformowany o mandatach, jakie Agnieszka dostała nie tak dawno temu za przekroczenie prędkości i przechodzenie na czerwonym świetle. Przekonywał w uzasadnieniu, że Agnieszka wymaga bardziej intensywnego wysiłku wychowawczego, niż byłoby to możliwe w warunkach wolnościowych. Najwyraźniej argumentacja sędziego przekonała Agnieszkę, bo zrezygnowała z odwoływania się od wyroku. Wyrok się uprawomocnił i po jakimś czasie Agnieszka dostała wezwanie do zakładu karnego.   Tego dnia, kiedy Agnieszka udawała się do więzienia, żeby odbyć karę, ja nie miałem czasu jej odprowadzać. Pożegnaliśmy się rano, jak zwykle, szybkim całusem. Potem, przez następne dwa tygodnie, kontaktowaliśmy się ze sobą przede wszystkim telefonicznie. Ale te rozmowy telefoniczne były raczej zdawkowe. Aż wreszcie po dwóch tygodniach doszedłem do wniosku, że w zasadzie nic o tym nie wiem, jak Agnieszka w tym więzieniu żyje i zacząłem myśleć o jej odwiedzeniu. Nie, żebym się o Agnieszkę bał… To nie było w stylu naszego małżeństwa, żeby się bać o siebie nawzajem. Po prostu byłem ciekaw, a nawet bardzo ciekaw, jak tam leci u żony. O więziennictwie, także tym dla kobiet, miałem bardzo blade pojęcie. Jakieś tam migawki w telewizji, jakieś newsy ze zdjęciami w internecie, kiedyś może jakiś reportaż, ale poza tym nic… A więc tym bardziej byłem ciekaw, jak tam teraz wygląda.   Tym bardziej byłem ciekaw, jak to jest w takim więzieniu dla kobiet, że Polska się bardzo mocno zmieniała. Po kolejnych przejściach politycznych w zasadzie całkowicie załamał się system pookrągłostołowy. Budowanie wpływów sił globalistycznych, jakie nam towarzyszyło od początku transformacji ustrojowej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, a może i wcześniej, zostało przerwane, a jego efekty w znacznej mierze zniweczone, chociaż nie wszyscy to otwarcie przyznawali. W debacie publicznej główne siły polityczne zaczęły otwarcie negować ideę doganiania przez Polskę dobrobytu, czy to krajów zachodniej Europy, czy Ameryki Północnej, czy też jakichkolwiek innych tzw. krajów wysokorozwiniętych. Zaczęto nawet w dyskusji głównego nurtu negować ideę wzrostu gospodarczego! Coraz częściej zaczęto natomiast głośno domagać się własnej polskiej drogi w sprawach nie tylko polityki gospodarczej, ale wręcz rozwoju cywilizacyjnego. To wszystko byłoby podawane w otoczce ideowo-politycznej będącej mieszanką zarówno pierwiastków chrześcijańsko-demokratycznych i konserwatywnych, jak i radykalnie lewicowych, przy czym w tym wypadku kojarzenie radykalnej lewicy z ruchem LGBT jest błędem. Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone straciły w naszej polityce zagranicznej w znacznej mierze na znaczeniu, czemu, wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie towarzyszył wzrost znaczenia dla Polski takich mocarstw, jak Chiny i Rosja. Raczej Polska wzmacniała swoje relacje z chrześcijańskimi krajami tzw. Globalnego Południa, a na gruncie europejskim oczywiście z krajami Międzymorza. Wszystkie znaczące siły polityczne uznały za strategiczny cel daleko idącą autarkię gospodarczą Polski. Dla polityki gospodarczej oznaczało to wzmożony interwencjonizm państwowy, który w znacznej mierze wyparł międzynarodowe koncerny z polskiego rynku, w których miejsce weszły przedsiębiorstwa państwowe, oraz wzmocnienie pozycji małej i średniej przedsiębiorczości, między innymi przez zagwarantowanie w konstytucji, że daniny takie, jak składki zusowskie muszą być proporcjonalne do dochodu danego przedsiębiorstwa. Poza tym zniesiono wszystkie restrykcje odnośnie uprawy konopi, czy to naszych rodzimych, czy też indyjskich. W ogóle co rusz wychodziły na jaw różne globalistyczne układy, którymi Polska była dotychczas zniewolona i teraz nasz kraj je wypowiadał. Mógłbym jeszcze długo opowiadać o tym, jak Polska z dnia na dzień robiła się coraz bardziej autarkiczna, demokratyczna, chrześcijańska, prospołeczna i wolnościowa zarazem, jak porzucała zglobalizowany i oligarchiczny kapitalizm, ale nie o tym chcę tu opowiadać. Musiałem jednak zrobić ten wtręt, bo żadne małżeństwo i żadna miłość nie istnieje w próżni społeczno-politycznej. O więziennictwie w tej naszej nowej, polskiej, coraz bardziej odległej od mieszczańskiego społeczeństwa konsumpcyjnego rzeczywistości też była mowa. Miało ono mieć funkcję coraz bardziej moralizującą. Padały wręcz takie określenia, że zakład karny powinien być, jak klasztor. Co z tego jednak dokładnie miało wynikać, nie miałem za bardzo pojęcia. W końcu człowiek nie może zajmować się wszystkim…   A więc, wracając do sprawy odwiedzin u Agnieszki, zadzwoniłem do zakładu karnego i spytałem się, kiedy mogę odwiedzić żonę, a następnie wziąłem na ten dzień wolne w pracy. Żeby dotrzeć więzienia, gdzie Agnieszka odbywała karę, trzeba było jechać około godziny PKSem do miejscowości położonej nieopodal naszego miasta. Zaplanowałem podróż odpowiednio wczesnym autobusem, żeby mieć zapas czasu i wyszedłem z domu odpowiednio wcześnie, żeby kupić bilet na autobus w kasie. Jeżeli jakaś zmiana w kraju rzucała się szczególnie w oczy, to stosunkowo duża liczba żołnierzy na ulicach. Zarówno pojedynczych żołnierzy, jak i żołnierzy w zwartych formacjach i to w dosyć różnym wieku. Szeregowi w wieku 50+ nie byli niczym nadzwyczajnym. W ramach prosuwerennościowych reform w miejsce obowiązku obrony ojczyzny przywrócony został powszechny obowiązek obrony. Jakkolwiek nie została odwieszona zasadnicza służba wojskowa, to jednak stworzono taki system ćwiczeń wojskowych, że w zasadzie żaden w miarę zdrowy i sprawny face między 19 a 55 rokiem życia nie mógł się od tego wywinąć. No i żebym nie zapomniał: dotychczasowa kategoria D została z automatu zamieniona na kategorię A. Kto może w czasie wojny iść do wojska, ten może i w czasie pokoju – taka była oficjalnie głoszona logika. Ja też dostałem wezwanie na ćwiczenia i miałem się stawić do jednostki za dwa tygodnie. Przezornie zacząłem znowu biegać, robić pompki, wspinać się itd. Chodziły słuchy, że starszym rocznikom rezerwy mogą nawet dawać większy wycisk, niż młodemu wojsku, żeby takiemu n.p. czterdziestoośmiolatkowi na „dzień dobry” wybić z głowy jakiekolwiek myśli, że jest już stary, że to „już nie te lata”, itd. Trochę nawet rozumiałem takie myślenie. Oby tylko nie przegięli w tym kierunku…   Podczas całej tej podróży do Agnieszki musiałem się zająć myśleniem o właśnie takich i nieco innych sprawach, oglądaniem otoczenia, żeby się jakoś wyluzować, no bo jednak napięcie we mnie było. Pierwszy raz udawałem się do takiego miejsca, jak więzienie, które kojarzy się mimo wszystko raczej negatywnie, a w takim miejscu była właśnie moja żona… Po opuszczeniu autobusu i dotarciu do zakładu karnego, zostałem, po okazaniu dowodu osobistego, tam wpuszczony i zaprowadzony do pokoju, gdzie usiadłem na jednym z krzeseł i czekałem na Agnieszkę. Na ścianie wisiał jakiś regulamin, a nad nim nasz herb państwowy, orzeł biały w formie znanej z czasów PRL i Trzeciej Rzeczypospolitej, tyle, że z koroną zamkniętą z krzyżem na górze – efekt ostatnich prosuwerennościowych zmian. Nad wejściem wisiał krzyż. Po kilku minutach usłyszałem na korytarzu kroki – jedne bardziej ciche, inne bardziej klekoczące. Po chwili funkcjonariuszka wprowadziła Agnieszkę. „Macie Państwo godzinę czasu na widzenie”, powiedziała łagodnym głosem strażniczka. Ja na widok Agnieszki poderwałem się z krzesła, wymieniliśmy parę szybkich całusów, a następnie siedliśmy na krzesłach. „Jak tam, Marek, dajesz sobie radę beze mnie”, rozpoczęła Agnieszka rozmowę z radosnym uśmiechem na twarzy. „Jak zawsze wtedy, kiedy ciebie nie ma w domu” odpowiedziałem z lekką nutą obojętności, żeby z góry uciąć wszelkie sugerowanie mi jakiejś męskiej niezaradności. „Lepiej to ty powiedz, co tam u ciebie nowego. Widzę , że masz nową kreację...” powiedziałem do Agnieszki z lekkim ironicznym uśmiechem o delikatnym odcieniu złośliwości. „A co, podoba ci się” odparła Agnieszka rezolutnie, nie dając się poirytować. Ja się dalej przyglądałem tej jej „nowej kreacji”, która, sądząc po literach „ZK”, czyli „zakład karny” na piersi, była ubraniem więziennym mojej żony. Agnieszka ubrana była w zieloną drelichową kurtkę, w drelichową spódnicę tego samego koloru, a na nogach miała białe drewniaki. Mniej więcej takie, jakie dziewczyny nosiły latach 90. XX wieku, z tyłu otwarte z przodu zamknięte, tyle, że bez paska w poprzek stopy, natomiast biały wierzch każdego drewniaka po tej stronie, gdzie się wkłada stopę, miał niebieski margines. Ponadto na białym wierzchu każdego drewniaka widniały czarne litery ZK. Na głowie Agnieszka miała natomiast zawiązaną białą chustkę, spod której wystawał kawałek warkocza. „ Czy mi się podoba...” powiedziałem lekko zalotnie. „Jakoś tak staromodnie...” „No bo mamy konserwatywną rewolucję, to i ubrania więzienne są bardziej staromodne” odparła Agnieszka z lekką nutą ironii. „ Jakoś tak skromnie, wręcz siermiężnie wyglądasz...” powiedziałem. „No bo więźniarki powinny wyglądać skromnie. To właśnie przez brak skromności dziewczyny schodzą często na złą drogę. Ja jestem tego akurat przykładem” odrzekła moja żona teraz lekko zamyślona. „A możesz też chodzić we własnych ciuchach” drążyłem dalej temat. „No właśnie nie. I dlatego przypomnij mojej mamie, żeby mi tu żadnych ubrań i żadnej bielizny nie przysyłała, bo i tak tego nie mogę tu nosić. Jeszcze nie tak dawno temu te zasady nie były aż takie surowe. Ale teraz... Sam pewnie słyszałeś… Więzienie ma być jak klasztor...” Nasza rozmowa, która rozpoczęła się w radosnej atmosferze spowodowanej spotkaniem po dłuższym czasie, teraz stała się bardziej poważna. Mimo to, delikatny uśmiech nie schodził z twarzy Agnieszki. Ja byłem coraz bardziej ciekawy i dlatego drążyłem sprawę ubioru Agnieszki coraz bardziej. „A chustka na głowie to obowiązkowa?” „Tak, obowiązkowa. Musimy ją nosić właściwie wszędzie. Szczególnie na widzeniach. Co najwyżej w celach nam to odpuszczają.” Mówiąc to schowała wystający kawałek warkocza pod chustkę. „Dziewczyny lubią prezentować swoje fryzury. Dlatego za karę zabrania się im tego” powiedziała Agnieszka i zaśmiała się. Więzienny strój Agnieszki nie przestawał mnie intrygować. „A te twoje drewniaki...” zacząłem drążyć, „dawno już takich butów nie widziałem”. „No i właśnie o to chodzi, żebyśmy tu wyglądały niemodnie” usłyszałem z ust Agnieszki. „Mamy wyglądać skromnie i siermiężnie, żeby nas w ten sposób odciągać od współczesnego konsumpcjonizmu.” „A te drewniaki to twoje jedyne buty” dopytywałem dalej. „No nie całkiem. Te tutaj to nosimy wewnątrz budynku, a jak wychodzimy na zewnątrz to zakładamy takie same, tylko z czerwonymi literami ZK. I to są wszystkie buty, które nam wolno nosić.” Po chwili dodała: „Trochę ciężko tak chodzić cały dzień w tym twardym obuwiu, ale co tam… Dajemy radę...Wychowawczyni nam zawsze powtarza: Jak dawniej dziewczyny z biedoty w czymś takim chodziły, to wy też możecie”. „A tak w ogóle, to mamy tu żyć ascetycznie, jak zakonnice” dodała po chwili z fikuśnym uśmiechem. „Niedawno zresztą kodeks karny wykonawczy został uzupełniony o taki zapis. Dokładnie go teraz nie zacytuję, ale tak mniej więcej to brzmi...” wyjaśniła po chwili. To ostatnie stwierdzenie Agnieszki zrobiło nam mnie największe wrażenie. A więc ta medialna retoryka, że więzienie ma być jak klasztor, to jednak nie był pic na wodę. Mamy XXI wiek, a jednak władza wprowadza zakładach karnych jakieś porządki kojarzące się z jakąś dawno minioną epoką. Przez chwilę rozmarzyłem się… Zapatrzyłem się w Agnieszkę. Zacząłem w niej widzieć taką zakonnicę „na czas określony”, taką niesforną dziewuchę zamkniętą za karę w „klasztorze”. Popołudniowe słońce i zazielenione gałązki drzew zaglądające przez zakratowane okno tworzyły jakąś taką romantyczną atmosferę… Nie wiem, jak długo się tak wpatrywałem w Agnieszkę. W każdym razie po jakimś czasie usłyszałem jej pogodny i jednocześnie rezolutny głos: „Marek, obudź się. Nie mamy aż tak dużo czasu. Może porozmawiamy jeszcze o czymś innym. Nie tylko o więzieniu. Co tam na przykład u mojej mamy?” „U twojej mamy? Ach nic takiego...Oczywiście się bardzo przejmuje tym, że ty tutaj jesteś. Powiedziałem jej, że jadę do ciebie, więc kazała, żebym zaraz potem zadzwonił do niej.” „Przyzwyczai się” odpowiedziała Agnieszka wyluzowanym głosem. „A tak w ogóle to życie toczy się, jak zawsze. To lepiej ty opowiedz jeszcze coś o tym, jak tutaj, za kratami, życie wygląda. Nie boisz się żadnej ze współwięźniarek?” „No co ty” usłyszałem w odpowiedzi. „Wszystkie dziewczyny tutaj są w porządku. Zresztą to wygląda tak, że na początku więźniarka jest w pojedynczej celi, a potem, w czasie, kiedy cele są otwarte i możemy się swobodnie poruszać po oddziale, poznaje inne więźniarki i dziewczyny dobierają się, jaka z którą by chciała siedzieć w celi.” „Ale opowiedz mi trochę, co tam w szerokim świecie” dodała po chwili. „Bo my tutaj mamy tylko godzinę czasu dziennie, żeby skorzystać, czy to z internetu, czy z telewizji, czy z radia. A tak poza tym, to same gazety. Widzisz, to jeszcze jeden element tej ascezy.” No i zacząłem Agnieszce przekazywać różne informacje społeczno-polityczne, aż w końcu usłyszeliśmy miły, łagodny głos funkcjonariuszki: „Proszę państwa, musimy kończyć.” Wstaliśmy więc oboje z krzeseł, Agnieszka z radosnym spojrzeniem wyściskała mnie, ja ją zresztą też. Następnie żwawym krokiem ruszyła razem z funkcjonariuszką do wyjścia. Przed wyjściem spadł jej ze stopy więzienny drewniak. Agnieszka żwawym ruchem wsadziła stopę z powrotem do drewniaka, obróciła się szybko w moim kierunku i z rozpromienioną twarzą posłała mi całusa. Następnie funkcjonariuszka z Agnieszką zniknęły mi z oczu. Na korytarzu słyszałem jeszcze łagodne odgłosy kroków strażniczki oraz trzaskanie więziennych chodaków mojej żony.   Rozmarzony opuściłem pokój widzeń, a następnie teren zakładu karnego. I byłem taki rozmarzony najpierw w drodze z więzienia do autobusu, potem podczas jazdy autobusem, a potem w drodze z autobusu do domu. Wokół siebie widziałem ludzi mniej lub bardziej modnie ubranych, a tam za murami więziennymi moja żona praktykowała jakiś ideał ascezy chyba na miarę jakiejś innej epoki...Może ta epoka miała dopiero nadejść? Zafascynowało mnie, że moja żona, dotąd imprezowa dziewczyna, najwyraźniej odnalazła się w tym, jakże innym od jej dotychczasowego życia, świecie. Jako dziennikarka pragnęła doświadczać tego, co nowe, niezwykłe. Ale może był jeszcze jakiś inny powód. Na przykład jej pochodzenie szlacheckie. Myślę, że w Polsce, gdzie odsetek szlachty był stosunkowo duży, wiele osób może wywodzić się ze szlachty i o tym nie wiedzieć, ale akurat w rodzinie Agnieszki pamięć o tym była żywa. Tak sobie myślałem, że przecież szlachta to stan wojskowy, którego etos nastawiony jest na poszukiwanie przygód, a nie na drobnomieszczańską stabilizację. Agnieszka dotąd szukała przygód w imprezowym życiu, a teraz tę więzienną rzeczywistość także zaczęła traktować jako przygodę. I chyba ten jej sarmacki indywidualizm nie pozwalał jej traktować pobytu w zakładzie karnym tak, jak to nakazywały w znacznej mierze akceptowane normy społeczne: czyli jako czegoś wstydliwego, jako swego rodzaju dziury w życiorysie. Takie luźne i nie aspirujące do ścisłości myśli towarzyszyły mi podczas drogi od Agnieszki do domu. Po opuszczeniu autobusu spojrzałem na mój telefon komórkowy i zauważyłem, że teściowa próbowała się do mnie dodzwonić. Żeby nie zaczynać pod koniec dnia jakiejś długiej rozmowy, wysłałem teściowej tylko SMSa: „U Agnieszki wszystko w miarę w porządku. Porozmawiamy jutro. Marek.” Chociaż bałem się, że po takim dniu pełnym przeżyć trudno mi będzie zasnąć, to jednak dobra lektura szybko sprowadziła na mnie sen. A kiedy spałem były sny. Na przykład, jak Agnieszka zdejmuje kolorową sukienkę i szpilki i zakłada zieloną więzienną spódnicę i drewniaki...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...