Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

spotkałem umysłów niezgorszą wiarę
każdemu zadałem te jedno pytanie
co znaczy w twej mocy matematyka
a każdy w swej myśli te słowa wytykał:

filozof z krotonu daleko nie mierzył
mathematike, mathema, mathesis
to wiedza i poznanie – wołając bogów z imienia
nie ma to słowo innego znaczenia ...

filozof nad rzeczką Kefissos w gaju
- to kontemplacja – odrzekł od razu
i nie miernictwo, sztuka czy wojna
to środek do zrozumienia idei dobra ....

filozof z Bagdadu rzekł: al-dżebe wal mukabała
co znaczyło nauka o równaniach
dodaj do tego arytmetykę, geometrię
salem alejku – wybacz lecz się spieszę ....

francuski filozof co przybył pod Pragę
obudził w nauce poznanie porządku i miarę
i uniwersalizm dodał do zdania
matematyka to swoista metoda badania ....

kolejny filozof rzekł matematyka
to nauka o funkcjach, w której się spotyka
pojęcie zmienności jednej wielkości z obawą
że jest w zależności od drugiej – co rzeczą nieprawą ....

uczony żyjący 100 lat później oświadczył
że w nauce tej analizy się dopatrzył
analiza wszelkiego zjawiska – do substratu doprowadza
co o prawa zmienności i zależności zawadza ....

inny uczony z lat młodzieńczych – niedokształcony
w odpowiedzi – w głosie stracił – tony i pardony
tak - to wszystko ze wspólnego imienia
arytmetyka, algebra, geometria, trygonometria, równania, twierdzenia ....

doktor Mirabilis był ostatni z zapytanych
rzekł – najlepiej jeśli byłby nam znany
przedmiot nauki – liczbą zwany z istoty
i stąd w ludzkiej dedukcji mamy z nią takie kłopoty ....

spotkałem umysłów niezgorszą wiarę
lecz nie im a Tobie teraz zadam te pytanie
z kim możność pogawędki w rymy przelałem?
Z kim drogi słuchaczu rozmawiałem?


[sub]Tekst był edytowany przez Witold_Adam_Rosołowski dnia 10-06-2004 06:59.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Witold_Adam_Rosołowski dnia 10-06-2004 06:59.[/sub]

Opublikowano

ja Ci na Twoje pytanie nie odpowiem.. choć zapewne miałeś na myśli wielkie matematyczne osobistości.. Pitagorasa i późniejszych geniuszy..
jednakże chwilami odpowiedzi Twoich filozofów wydawały mi się odpowiedziami studentów filozofii, którzy jak najbardziej zagmatwanym językiem chcieli nazwać matematykę - niematematyką.. :)
pozdrawiam :)
[sub]Tekst był edytowany przez mar_tula joppulkowa dnia 09-06-2004 13:21.[/sub]

Opublikowano

Zaintrygował mnie Twój wiersz. Wrócę tu niebawem rozszyfrować tych filozofów. Tymczasem muszę się skupić na nauce. W sobotę mam ostatni w tej sesji, szósty egzamin.
Dodaję do ulubionych.
Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

dziękuję za wejrzenie do wiersza, który napisałem (uuuuuuff) bardzo dawno temu (17 lat) - za roczek bedzie pełnoprawnym obywatelem, hihihihi - wstawiłem go - sam pragnąc przypomnieć sobie o jakich to ja wtedy filozofach dumałem - przyznam się, że w tym czasie byłem w "kamaszach" - i jak widać co innego było mi w głowie - wiersz wygrzebałem z "głębin" piwnicy w bloku - ostała się kartka - troszkę sfatygowana - stąd też, jeśli gdzieś coś przekręciłem to proszę mnie powiadomić i poprawkę uczynię - tak jak już z drugą zwrotką uczyniłem ... w której to zgrzyt Michał zauważył

serdeczne pozdrówko W_A_R

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena spoko, smacznego:)
    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...