Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pojechał
szybko ale nie aż tak
żeby ciemność

wrócę zmrok ominę nie martw się mamuś
tak ciepło

płynęło
życie to gra pęd pasja muzyka euforia
przelecę na szmaragdowej fali


pomknął zielony
krzyżują się drogi

nie szydź losie nie igraj ze mną
żółte zdziwione nagłą czerwienią

zgasiło wszystko

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



byłem już w warsztacie, oceniłem, ocenę podtrzymuję. choć widzę, że się troche zmienił i to na plus - w tej wersyfikacji jest o wiele przyjaźniejszy dla czytelnika i lepiej się czyta i doszło pare fajnych metafor - widaćm, ze doszlifowany.

pozdr.
Opublikowano

a ja nie komentowałam w W, czekając na ostateczną wersję :>
Babo, wzrusza mnie ten utwór, jest pełen tego rodzaju niedopowiedzeń,
które mówią wszystko, nie używając wytartych słów-kluczy.

podoba mi się, np.:
pojechał
szybko ale nie aż tak
żeby ciemność - no, po prostu magia niedopowiedzeń, która buduje cały ten dramat

bardzo na tak.
angie ;o)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



byłem już w warsztacie, oceniłem, ocenę podtrzymuję. choć widzę, że się troche zmienił i to na plus - w tej wersyfikacji jest o wiele przyjaźniejszy dla czytelnika i lepiej się czyta i doszło pare fajnych metafor - widaćm, ze doszlifowany.

pozdr.
Dziękuję za ponowne przeczytanie i słowa. Dziękuję za podpowiedzi warsztatowe.
Cieszę sie, że lepiej się czyta. Ja jestem dużą zwolenniczką Warsztatu, uważam, że
jest jednym z najcenniejszych działów tego Forum, a uczestnicy rzeczowi w krytyce,
chętni i życzliwi w niesieniu pomocy.
Serdecznie pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję, jest mi niezmiernie!
Obawiałam się trochę, bo pisałam go pod wpływem dużego przeżycia,
ale przeczekałam - jak mi radzono, na spokojnie przemyślałam uwagi,
no i jest - co jest. Cieszą mnie Twoje spostrzeżenia.
Pozdrawiam bardzo
- baba
Opublikowano

Właśnie - ta magia niedopowiedzeń
czytam i tak jakbym wiedział co autorka chciała dalej napisać ... genialne uczucie... a zarazem na pewno całkiem subiektywne czyli nie wiadomo czy trafione są dalsze domysły

mam nadzieje że dobrze odgaduję - Sam robię właśnie prawo jazdy ;)

plus ale taki niedopowiedziany ... co by pozostać w klimacie
Pozdrawiam.

Opublikowano

nie szydź losie nie igraj ze mną
żółte strwożone nagłą czerwienią

To najsłabszy punkt wiersza, chociaż całość się broni. Bardzo lubię tą tematykę, bo ciężko tak ją rozwinąć, żeby gniotek nie wyszedł. Tobie się udało.
+

Pancuś

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Miło mi, że tak odbierasz mój wiersz, plus nawet niedopowiedziany, to jednak plusik!
Życzę pomyślnego zdania egzaminu na prawo.
W życiu trzeba mieć trochę szczęścia, wyobraźni i zdolności przewidywania,
co może się zdarzyć.
Pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Arku, to, czy się wiersz podoba, czy nie, jest rzeczą indywidualną.
Masz pełne prawo tak czuć i pisać. Cenię sobie Twoją szczerość,
widocznie i takie odczucie może towarzyszyć po przeczytaniu.
Nie ma nigdy tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.
Pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A jednak; znalazłeś chwilkę! Dziękuję za wskazówkę, pomyślę nad tym.
Dobrze, że nie gniotek, chociaż w cieście - bardzo lubię zakalec!
Pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Całkiem dobrze babo,chociaż pozbyłbym się "komentarzy" wewnątrz tekstu.Widzę to tak :

pojechał
szybko ale nie aż tak
żeby ciemność

wrócę mamuś tak ciepło
pomknął zielony na szmaragdowej fali

żółte zdziwione nagłą czerwienią
zgasiło wszystko

Ślę uśmiechy do twojej izby.

Opublikowano

niechże się zastanowię (pisemnie oczywiście). wiemy, o czym jest wiersz- dla mnie to po prostu wypadek samochodowy i nie czuję tu potrzeby dalszego zagłębiania się. jasno określone i już. trochę drażnią mnie te dopowiedzenia w środku i niektóre wersy, które zdają się ze sobą nie współgrać. momentami czuję też "brutalizację" na siłę, nieco wymuszoną. co do podsumowania realizacji tej tematyki, powiem może- nie jest źle. udało się ominąć banał, choć nie jest to może dzieło zachwycające (a wiem, że i na takie Autorkę stać).

pozdrawiam serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...