Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Trudny przypadek


Rekomendowane odpowiedzi

- Proszę się położyć. Pan pomoże tej młodej damie zejść na dół!- ksiądz zwrócił się do jednego z mężczyzn w czarnych garniturach. Tamten skinął głową i z niewzruszoną miną ruszył w moją stronę.
Dookoła stał tłum ludzi o ponurych twarzach, do tej pory zdawali się być bliscy. Teraz na wyciągnięcie reki, wydawałoby się, że są tak samo fizycznie realni jak ja, jednak już niczego nie mogłam być pewna. W głowie kołatało mi się jedno zdanie, które niedawno przeczytałam: „rozsądkowe myślenie jest jedynym źródłem prawdy, które posiadamy.” To chyba z Kartezjusza, a może Augustyna, albo po prostu jedno zdanie z miliona w tym całym syfie jakie codziennie łykamy przez gazety i telewizję. Wypłynęło teraz na powierzchnie moich myśli i uporczywie drążyło.
- proszę pani- ksiądz położył mi rękę na ramieniu- jeszcze jedno- czy chce być pani zakopana żywcem czy zostać wywieziona w specjalnie wyznaczone miejsce i nigdy więcej nie kontaktować się z ludźmi? Oczywiście przy pierwszej ewentualności zapewnimy pani jakieś napoje i trochę jedzenia. Względnie przez kilka godzin możemy puszczać z głośników umieszczonych w trumnie, muzykę. Myślę, że chociaż trochę wynagrodzi to pani zastana sytuację.- poczułam jak oblewa mnie zimny pot. Krew dudniła w moim ciele, miałam wrażenie, że wszyscy widza jak pulsuje pod skórą, jak cała przez to faluję. Myślałam o tym, że mój układ krwionośny skończy się ślepą uliczką – gdzieś na czubku głowy – i eksploduję obryzgując wszystkich dookoła. Swoją drogą czerwień byłaby niezłym dodatkiem do tej grobowej atmosfery.
- Czy was wszystkich popierdoliło?! – wrzeszczałam. Obejrzałam się dookoła i ruszyłam z miejsca próbując przebić się przez ludzi. Waliłam pięściami na oślep, plułam , gryzłam i szarpałam ale krąg wokół mnie się zawęził. Poczułam mocny uścisk na nadgarstkach i ramionach. Bez skutku próbowałam się wyrwać. Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach…ba! Nawet filmy nie są tak absurdalne. A jeśli nawet, to zawsze można wyłączyć telewizor, albo przewinąć taśmę. Tutaj nie ma szklanego ekranu, nie ma widzów którym to się może nie podobać.
- to nic nie da. Przykro mi. Takie rzeczy się zdarzają. Nie jest pani pierwsza, chociaż przeważnie było łatwiej…
Tylko, że nic co wiem nie uspokaja mojej jeszcze, wydawałoby się, zdrowej świadomości.
***

Poranek przywitał mnie jak zwykle białym sufitem, kiedy otworzyłam oczy. Mój wewnętrzny budzik zwykle nie pozwala mi spać dłużej niż do 7. 30 więc przyjęłam, że jest coś około tego. Poczłapałam do łazienki potykając się po drodze o zostawione dzien wcześniej na środku przedpokoju buty. Zaklęłam cicho pod nosem i zapaliłam światło, a przynajmniej myślałam, że tak się stanie. Kilka razy poruszyłam włącznikiem. Nic. Pewnie żarówka- pomyślałam- i udałam się do pokoju w poszukiwaniu nowej. Zdążyłam się delikatnie rozbudzić i odruchowo spojrzałam na radio-budzik a tam ciemny ekran. Jak to możliwe- żarówka, baterie, co jeszcze dzisiaj nie będzie działać? Wtedy nie przyszło mi do głowy jak bardzo ten dzień będzie inny od reszty dni i że tak wygląda koniec.
Intuicyjnie zaczęłam sprawdzając po kolei wszystkie urządzenia w moim mieszkaniu- telewizor, lodówkę, światło, telefon. Nic nie działało. Rozumiem- brak prądu- może się zdarzyć, ale kiedy spojrzałam na komórkę a ta, mimo iż ładowana przez całą noc, nie działała, zaczęłam czuć ogromny niepokój. Niewiele myśląc ubrałam się w cokolwiek i wybiegłam do pracy.
Wrocławskie ulice jak zwykle ruchliwe. Samochody, tramwaje, ludzie, hałas. Pobiegłam co sieł w nogach na przystanek i wepchnęłam się do pełnego autobusu. Myśli biegały w mojej głowie jak szaleni lekkoatleci szukający swojego toru. Nie wiedziałam gdzie jestem, nie zwróciłam uwagi nawet na numer autobusu do którego wsiadłam. Nagle zza swoich pleców usłyszałam „bileciki do kontroli”. Mężczyzna w szrej kurtce wyjął identyfikator i ruszył w tłum. Wyciągnęłam swoją przejazdówkę i grzecznie czekałam na swoją kolej. Kontroler zbliżył się do mnie- poprosiło bilet kobietę stojąca obok i grupę nastolatków jadącą do szkoły i poszedł dalej. Nie zauważył mnie? Stałam dokładnie naprzeciw niego. Nie miałam w zwyczaju upominać się o kontakt z kontrolerami, ale poczułam się publicznie odrzucona. Drzwi się otworzyły i wyszłam razem z innymi pasażerami, nie zważając na to czy to „mój” przystanek czy nie. Poszłam po prostu przed siebie powoli ogarniając widok ulicy podwale. Wszystko stało na swoim miejscu. Ptaki śpiewały jak zwykle, na rogu stał jak co dzień mężczyzna sprzedający biżuterię, tramwaje jeździły po torach…może to tylko moja paranoja? Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do parku przy teatrze lalek- zwyczajowa droga do pracy, zawsze się tam uspokajałam.
Nie wiem ile metrów zdążyłam przejść ani ile czasu minęło, nagle ktoś chwycił mnie za rękę.
- jest pani na czas. Wyjątkowo przewidywalnie jak na panią. Przed chwilą przyszedłem, nie musiałem długo czekać.
- kim pan jest? To chyba jakaś pomyłka…nie znamy się...prawda?
- pani mnie nie zna, to prawda. Ale to nie ma nic do rzeczy. Proszę- wskazał na ławkę- usiądźmy.
- proszę mi wybaczyć, spieszę się do pracy, zresztą nie wie o czym mogłabym z panem rozmawiać. Do widzenia! – szarpnęłam rękę, ale on nie puścił.
- nie tak szybko, tam i tak na panią nikt nie czeka. Proszę się uspokoić a zaraz wszystko wyjaśnię.
Tego już za wiele, nic nie rozumiałam, ale poczułam, że musze mu zaufać. Nic innego mi nie pozostało. W moim życiu zawsze było miejsce na absurd i nieprzewidywalne zdarzenia. Wierzyłam, że nie ma przypadków i za chwilę miałam się dowiedzieć jak trafna była moja intuicja. Usiedliśmy na ławce.
- na pewno zdziwił pani dzisiaj brak prądu, światła i to, że nawet komórka nie działała.
- skąd pan…- uniósł rękę na wysokości mojego wzroku.
- spokojnie, właśnie chcę to pani wyjaśnić. Zawsze wierzyła pani, ze nasze życie jest jakoś zaplanowane, prawda? Nie myliła się pani co do świata, jedynie co do siebie. To wszystko co odbierała pani jako dziwny „skok” w życiu, zakręty które nagle się pojawiały nie były wynikiem planu. Wręcz przeciwnie. Została pani obdarzona pewnymi, jakby to ująć, zdolnościami kreowania własnej drogi. Każdy człowiek ma poniekąd wpływ na swoje życie, ale to dotyczy minimalnych spraw…nie wiem od czego zacząć. Może od tego, ze pomyliliśmy się przy pani urodzeniu. Nikt nie wyczuł nic dziwnego, nie przewidzieliśmy tego, jak bardzo potrafi pani wchodzić nam w drogę. Wiem, że brzmi to wszystko nielogicznie. Po to tu jestem, żeby wszystko stało się bardziej przejrzyste.
- ja pierdolę, o czym ty człowieku mówisz?! To nie jest śmieszne, idź się pan leczyć! – zerwałam się z ławki lecz on pociągnął mnie mocno za rękę i ściągnął powrotem na ławkę.
- tutaj akurat niczym mnie pani nie zaskakuje ( uśmiechnął się pod nosem). Proszę mi uwierzyć- dla mnie ta sytuacja też jest obca. Wyjaśnię to pani po ludzku, tak jak wy wszyscy lubicie sobie tłumaczyć. Powiedzmy, ze jest bóg i przy urodzeniu dla każdej istoty ludzkiej przydziela się jego historię. Robią to…aniołowie, jeśli tak będzie prościej. Tacy którzy rozpoznają preferencję każdego. I odbywa się coś w rodzaju programowania…mówiąc w skrócie, pani wymknęła się spod kontroli i właśnie dzisiaj minął pani termin…od trzech lat miałaś czas na śmierć. Przepraszam, ze pozwoliłem sobie na przejście z formy oficjalnej, ale tak będzie łatwiej.- uśmiechnął się tak błogo jak gdyby mówił o smacznych lodach, albo odpoczynku nad morzem.
- chcesz mi powiedzieć, że bóg istnieje? Czy o co chodzi? Jak to miałam czas na śmierć, o czym ty do cholery…
- posłuchaj uważnie! – zmienił ton głosu na bardziej srogi- to nie żarty. Świadomość wyprzedza wydarzenia- tego nie mogłaś się domyślić, mimo, że masz doskonałą intuicję. Dostałaś czas na swoją śmierć i on się skończył. Tylko, że nie umarłaś- nie było pogrzebu, nie było wypadku ani choroby. My nie mogliśmy cię zabić, mogliśmy jedynie podsuwać ci pod nos śmierć, ale ty ją sprytnie omijałaś. Spóźniłaś się na pociąg do Krakowa, przez co tam na dworcu facet z nożem zadźgał kogoś innego. Zmieniłaś pracę dzień przed zawaleniem się sufitu w nocy- a tylko ty siedziałaś w biurze o tej porze, bo inni jakoś wyrabiali się ze wszystkim w godzinach pracy…mógłbym mnożyć takie przykłady, ale to nie ma sensu. Nie wiedziałaś o tym, bo nigdy śmierć nie była blisko, inaczej może byś coś podejrzewała. Ale teraz…teraz świadomość w świecie wyprzedziła twoją śmierć. Jesteś, ale nie ma już kontynuacji twojego życia. Rozumiesz? Nikt cię teraz nie widzi…inaczej- widzą cię, ale w ich świadomości nie ma takiej osoby. Teraz jeżeli sama nie zadecydujesz, nic nie jest w stanie cię zabić. Niestety możesz mieć wpływ na innych- nie możesz z nimi rozmawiać, ale masz chociażby fizyczną siłę przenoszenia przedmiotów, jakimś głupim rzuceniem kamyka możesz zmienić czyjąś historię. Już wystarczy twojego rozrabiania.
- Czy Bóg istnieje?
- Żadna odpowiedź cię nie zadowoli, oboje o tym wiemy. A teraz chodź ze mną.

Tak w jedno popołudnie moje życie się skończyło. Wchodzę teraz o własnych siłach do trumny, dla dobra moich bliskich, żeby nie było dziury w ich historii, żeby zamknąć moją własną. Patrzę na tych ludzi, którzy płaczą, patrzę na księdza a nad nimi niebo, które dla wielu jest celem. Jest jeszcze kilka minut na podjęcie decyzji. A może jeśli naprawdę świadomość wyprzeda wydarzenia to…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw zauważone usterki – przykładowe:

- Pan pomoże tej młodej damie zejść na dół!- ksiądz zwrócił się do jednego z mężczyzn w czarnych garniturach. – „Ksiądz” z dużej litery,
- To chyba z Kartezjusza, a może Augustyna, albo po prostu jedno zdanie z miliona w tym całym syfie jakie codziennie łykamy przez gazety i telewizję. – przed „jakie” przecinek,
- Wypłynęło teraz na powierzchnie moich myśli i uporczywie drążyło. – „powierzchnię” literówka,
- proszę pani- ksiądz położył mi rękę na ramieniu- jeszcze jedno- czy chce być pani zakopana żywcem czy zostać wywieziona w specjalnie wyznaczone miejsce i nigdy więcej nie kontaktować się z ludźmi? – „Proszę” z dużej litery, przed „czy” przecinek,
- Względnie przez kilka godzin możemy puszczać z głośników umieszczonych w trumnie, muzykę. – przestawiłabym szyk zdania: „muzykę” za „puszczać”,
- Myślę, że chociaż trochę wynagrodzi to pani zastana sytuację.- poczułam jak oblewa mnie zimny pot. – „zastaną” literówka, po „sytuację” zbędna kropka,
- Krew dudniła w moim ciele, miałam wrażenie, że wszyscy widza jak pulsuje pod skórą, jak cała przez to faluję. – „widzą” literówka,
- Swoją drogą czerwień byłaby niezłym dodatkiem do tej grobowej atmosfery. - po „drogą” przecinek,
- Czy was wszystkich popierdoliło?! – wrzeszczałam. – „Wrzeszczałam” z dużej litery,
- Waliłam pięściami na oślep, plułam , gryzłam i szarpałam ale krąg wokół mnie się zawęził. – przed „ale” przecinek, zbędna spacja po „plułam”,
- Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach…ba! – „Ba” z dużej litery,
- Tutaj nie ma szklanego ekranu, nie ma widzów którym to się może nie podobać. Przed „którym” przecinek,
- to nic nie da. – „To” z dużej litery,
- Tylko, że nic co wiem nie uspokaja mojej jeszcze, wydawałoby się, zdrowej świadomości. – przed „co” przecinek, również przecinek przed ”jeszcze” zamiast za,
- Poczłapałam do łazienki potykając się po drodze o zostawione dzien wcześniej na środku przedpokoju buty. – przed „potykając” przecinek, dzień” literówka,
- Zdążyłam się delikatnie rozbudzić i odruchowo spojrzałam na radio-budzik a tam ciemny ekran. – przed „a” przecinek,
- Jak to możliwe- żarówka, baterie, co jeszcze dzisiaj nie będzie działać? – po „możliwe” znak zapytania, potem „Żarówka” z dużej litery,
- Wtedy nie przyszło mi do głowy jak bardzo ten dzień będzie inny od reszty dni i że tak wygląda koniec. – przed „jak” przecinek.
Intuicyjnie zaczęłam sprawdzając po kolei wszystkie urządzenia w moim mieszkaniu- telewizor, lodówkę, światło, telefon. – „sprawdzać” literówka, zamiast „intuicyjnie” użyłabym „systematycznie” albo „po kolei”,

To tylko przykłady – dalej już nie wyliczam, musisz sięgnąć po reguły (duża litera zawsze po kropce, wykrzykniku, pytajniku, wielokropku; przecinki - gdzie mają być a gdzie nie – podsyłam Ci np. adres do Wikipedii: wikipedia.org/wiki/Przecinek) i cierpliwie, zdanie po zdaniu, niemal każde poprawić. Uważam, że to metoda długofalowo lepsza, choć wolniejsza, niż sprawdzanie słownikiem w Wordzie (za to Word pomaga też poprawić przynajmniej część literówek). Najlepiej zastosować jedno i drugie. Generalnie, w wielu komentarzach tutaj pojawia się słuszna rada, że pospiech przy wklejaniu tekstów, przed ich sprawdzeniem, nie jest wskazany.

Jeśli chodzi o treść - nie porwała mnie. Być może, dlatego, że konstrukcja tekstu psuje efekt zaskoczenia – ze scenerii pierwszej części już wiadomo, dlaczego po obudzeniu bohaterki mogą się dziać niecodzienne rzeczy, więc dokładne opisywanie jak w mieszkaniu nic nie działa i sytuacji w autobusie znużyło mnie. Dla zneutralizowania tej słabości, przynajmniej częściowego, można byłoby np. zasugerować czytelnikowi, że sytuacja opisana w części pierwszej była tylko koszmarnym snem, np. poprzez wtrącenie odpowiedniego zdania po obudzeniu. „Uff, co za koszmar mi się przyśnił – westchnęłam z ulgą, widząc znajomy sufit”, czy coś w tym rodzaju. Z drugiej strony, kluczowa rozmowa, w której wszystko się wyjaśnia, jest dla mnie trochę przefilozofowana i zbyt mało wyrazista. Uważam, że warto by jeszcze nad tym popracować.

To są wszystko uwagi amatorskie, więc bardzo się nimi nie przejmuj. Pomimo tego, o czym napisałam wyżej, jest coś w Twoim opowiadaniu, gdzieś pomiędzy wierszami, co przykuwa uwagę. Nie umiem tego nazwać inaczej jak smykałką do pisania. Bardzo chętnie przeczytałabym jeszcze inny twój tekst. Może podpowiedz mi, gdzie znaleźć coś ze starszych? Pozdrawiam serdecznie - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę, taki matrix w innym stylu;) bardzo mi się podoba ten tekst:) wciągnął mnie i wg mnie od początku do końca jest całkiem całkiem:) literówek nie wypisuje bo mi sie nie chce, popraw jak bedziesz mieć czas. W pozytywnym wrażeniu wybywam. Na razie jeszcze nie do trumny. Chyba. Plusa zostawiam w każdym razie;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z dużymi literami pewnie sa problemy bo w wordzie mi isę coś poprzekrecało:) z interpunkcją zawsze miałam kłopoty, niestety:)

Aniu- pierwsza część nie dzieje się przed drugą częścią, druga częśc jest przed pierwszą, więc nie było żadnego koszmaru.
Poza tym opowiadanie jest napisane na podstawie mojego snu:) a rozmowa musi być filozoficzna- bo inaczej nie da sie tego wyjaśnić moim zdaniem:)
inne teksty znajdziesz wchodząc poprostu na moje utwory:) dziękuje za wytknięcie błędów, jak będę miała chwilę to nad tym posiedzę:) co do wrzucania tekstów szybko- zawsze tak robię, wszelka praca samemu nad tekstem tylko zniechęca mnie do dalszego pisania:) to takie egoistyczne, ale tak najlepiej mi się pracuje:)

dzieki w każdym razie.
pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

ja nie zdzierżyłem. padaka i badziewie.
czy nikt nie potrafi napisać prosto z mostu, że to jest padaka?

sorry, anka, ale spójrz na zakończenie i powiedz jaki to ma sens.
a dodawanie "ja pierdolę" to tani chwyt dla ubogich tekstów, mający na celu niby podnieść poziom emocji.

litości.

a technicznie nie wnikam, błędy są.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...