Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

madonny pospadały
z karuzeli
madonny
mam
do
palić
do rana
papierosy -
lubię kręcić się po głowie
amorficznie

rozporządzać (sobą przede wszystkim)
zarządzać
i
dyrygować
aczkolwiek znęcać się
jednak nie mogę

bo gdybym wierzył w kofeinę
tak jak w teinę
perspektywa rana
mogłaby okazać
się
zbyt oklepana

należy pamiętać:

ja nie chciałbym -
ja chcę

a przecież w tym całym burdelu
trzeba umieć postawić
.

30\31 III 08r.
(nocą oczywiście)

Opublikowano

po dwóch wersach wielki brat już układał sobie w głowie, w jaki sposób ma zjechać tan wiersz. jednak po chwili zrzedła mu mina, ponieważ okazało się, że nie ma po czym jechać. wymyślił więc sobie, że doczepi się tutaj "tak jak w teinę" i każe usunąć "tak" w tym wersie, ponieważ z tym "tak" źlesięczyta cała ta zwrotka.

Opublikowano
madonny pospadały
z karuzeli
madonny
mam
do
palić
do rana
papierosy -
lubię kręcić się po głowie
amorficznie

rozporządzać (sobą przede wszystkim)
zarządzać i
dyrygować
jakkolwiek znęcać się
nie mogę

bo gdybym wierzył w kofeinę
tak jak w teinę
perspektywa rana
mogłaby okazać się
zbyt oklepana

należy pamiętać:

ja nie chciałbym -
ja chcę

a przecież w tym całym burdelu
trzeba umieć postawić


czy ten zapis to tak specjalnie?? serio pytam;)
dla mnie tak jw. i juz piszę dlaczego - mianowicie poszarpanie wiersza sprawia co prawda że odbiera się pewne rozbicie wewnetrzne, nerwowość, niepokój pl, ale odrobina poukładania moim skromnym nie zaszkodzi, a będzie ładniej wyglądało. Dla mnie osobiście to jest wazna sprawa. I to własnie główny "zarzut" do wiersza. Jeszcze z pointy usunełabym kropkę - mnie na mysl nasuwa się sama, więc moze nie potrzeba? to jest taki trochę tani chwyt, a jesli zostawi sie sam czasownik to mozna do niego dopisać też inne zakończenia, co zwiększa mozliwości interpretacji np. postawić na coś, na swoim, itp. Poza tym bardzo mi się podoba, niektóre momenty wręcz urzekające w pewien niebanalny, oryginalny sposób.
pozdr ciepło:) Aga
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zdarza się :P do diabła, zdaje sobie sprawę, że początek może być nieciekawy, ale jeżeli ktoś czytał Białoszewskiego, pewnie zrozumie. tak czy inaczej dziękuję za komentarz. zapewne zastosuję się do wskazówki.

pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


pani wersja jest pani zdaniem ładniejsza? toż to najzwyklejsza w świecie enteromania. zapewniam, że nie o to chodziło autorowi (tak, wiem, jakbym wiedziała, co autor miał na myśli). może gdyby pani skojarzyła, do jakiego wiersza nawiązuje autor, wszystko okazałoby się jaśniejsze.
nie uważam, ze puenta jest tanim chwytem. może byłaby gdyby kropkę napisać słownie, jednak tak wygląda ok i wcale nie jest jednoznacznie. bo może autor wcale nie chce stawiać kropki, a ta która jest - po prostu kończy zdanie. może autor, np., chce postawić mi kolejkę, za to, jak bronię wiersza.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zdarza się :P do diabła, zdaje sobie sprawę, że początek może być nieciekawy, ale jeżeli ktoś czytał Białoszewskiego, pewnie zrozumie. tak czy inaczej dziękuję za komentarz. zapewne zastosuję się do wskazówki.

pozdrawiam.
ależ ależ. początek jest ciekawy -
ja właśnie za naśladownictwo chciałam skrzyczeć.
proszę mi nie insynuować, że nie skojarzyłam wiersza z Mironem i dlatego nie zrozumiałam;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zapis specjalnie. nie będę go zmieniać /przynajmniej natenczas/, bo po części jest tak, jak mówisz. nad kropką jeszcze pomyślę. nie wykluczam, że Twoje rozwiązanie nie okazałoby się lepszym, jednakowoż tekst był w warsztacie i nic konkretnego nie usłyszał. tak czy inaczej dziękuję Ci za konstruktywny komentarz - jeszcze przemyślę. cieszę się, że zajrzałaś i że się podoba.

pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zdarza się :P do diabła, zdaje sobie sprawę, że początek może być nieciekawy, ale jeżeli ktoś czytał Białoszewskiego, pewnie zrozumie. tak czy inaczej dziękuję za komentarz. zapewne zastosuję się do wskazówki.

pozdrawiam.
ależ ależ. początek jest ciekawy -
ja właśnie za naśladownictwo chciałam skrzyczeć.
proszę mi nie insynuować, że nie skojarzyłam wiersza z Mironem i dlatego nie zrozumiałam;)
już nie insynuuję ;) a kolejkę jak najchętniej postawię za obronę tekstu ;) dziękuję za ponowną wizytę :)))

pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dobrze wiedzieć :) dzięki Judyt :)

pozdrawiam cieplej :P

proszę, dziękuję również za wysiłek
pod mym, dzięki piękne
ależ z przyjemnością :)
p.s dlaczego usunęłaś ?

pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



proszę, dziękuję również za wysiłek
pod mym, dzięki piękne
ależ z przyjemnością :)
p.s dlaczego usunęłaś ?

pozdrawiam.

bo mi się zmieniło
dużo mam takich usuniętych
może wkleję za jakiś
niewiadomy czas
Opublikowano
ja nie chciałbym -
ja chcę

a przecież w tym całym burdelu
trzeba umieć postawić


Zdaje mi się, że komentowałam w W. Najbardziej mi się podoba zakończenie tego nocnego rozmyślania; pl wie, czego chce i dochodzi do wniosku, że musi nauczyć się stawiać na swoim
"w tym całym burdelu" czyli zakłamanym, przewrotnym świecie, być sobą;
może za daleko wybujałam, ale tak mi się nasunęło.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Minął miesiąc od kiedy to umarło Nadal trochę ściska mnie gardło Gdy myślę ile czasu Pielęgnowałam ogród w którym posadziłam Ciebie I podlewałem gdy nie bylo ni chmurki na niebie Na górze były róże Wiadomo z kolcami Pachnialy pięknie słonecznymi dniami Lecz pewnej jesieni Kwiaty opadły, kolce zostały Zraniły głęboko swoimi cierniami I już więcej nie zakwitały A ja zostałam martwa Jak ta natura
    • Gęsta, zimna cisza przeszywa moje kości. „Klik.” — tuż nad głową. Jestem. Czuję. Widzę.   „Klik.” z lewej. Kolejny z prawej. Przeczucie mnie nie myliło. Czekam, aż podejdą bliżej.   Serce bije jak oszalałe. Z trudem powstrzymuję oddech. Udaję, że mnie nie ma. Jestem. Martwy. Nie widzisz mnie.   Cisza. Zaczyna się.   Smród.   Zrywam się gwałtownie, zarzucając brezent na potwora. Lewa dłoń natrafia na kanciasty łeb.   „TRRACH!” Trzy pociski wbijają się w noc, miękko, z trzaskiem pękającego pancerza. W błysku wystrzału widzę półprzezroczyste cielsko z barwnymi wnętrznościami. Światło prochu miesza się z metalicznym powietrzem. Maź ochlapuje moją twarz.   Ciepła wilgoć na dłoni. W tym momencie wiem, że popełniłem błąd.   Coś szarpie brezent. Głuche uderzenie rozdziera kurtkę na plecach. Nie czuję bólu — jeszcze nie teraz.   Opadam na ziemię razem z łbem Głodnika. Z trudem celuję powyżej głowy. Kolejna seria. Trzask. Pacnięcia. Nic nie upada. Nie widzę, w co trafiłem. Za ciemno. Coś blokuje nogi.   Nagle — czerwony zarys po prawej stronie. Nie myślę. Nie celuję. Ręka sama wie, co robić.   Rak wypluwa kolejne trzy pociski. W tym samym momencie coś chwyta mnie za nogi, unosi i rzuca o ziemię. Boli. Zatyka płuca. Zabiera oddech.   Widzę poświatę, niczym własne myśli. Salwa odbija się echem od szklistego pancerza, rozbryzguje na miękkiej tkance, pod metaliczną chityną. Ramię potwora urywa się — chyba.   Ciemność dzwoni w uszach. Słony smak krwi w ustach. Mojej — chyba.   Dopiero teraz czuję, że coś uderzyło w szczękę. Zobaczę rano, co i jak. Jeśli będzie jutro.   Muszę się podnieść. Nie myślę. Działam. Przygniata mnie martwe cielsko pierwszego potwora.   Coś przebija jego ciało, szukając mnie. Kościste ramiona przecinają powietrze. Szarpnięcie. Zrywa ze mnie martwą bestię.   Maź zalewa piersi. Na chwilę robi się gorąco w tej mroźnej ciszy. Mógłbym zasnąć. Ale pisk rozrywa noc.   Coś nowego. Poświata. Czekam na uderzenie.   Zasłaniam się ręką — bez sensu. I tak nic to nie da.   Palec naciska spust. Pociski wbijają się w ciało stwora, ale ten nie pada. Jeszcze raz. I „Klik!” — tym razem z mojego pistoletu.   Koniec amunicji. Koniec wszystkiego.   Prawa ręka wyszarpuje nóż z pasa. Wbijam kolczaste ramiona w cielsko. "Wbijam kolczaste ramiona w ciebie." Raz za razem. W moje. W jego.   Czuję ciepło. Za dużo ciepła. Będę musiał zmienić ubranie. I czymś się przykryć. Noc jeszcze długa.   „Jadłeś coś?” — echo wspomnienia. Już tylko ciepło. Smród na twarzy.   Lewą dłonią chwytam szczękę potwora. Kły wbijają się w skórę. Boli. Już się nie podniosę.   Prawa ręka wciąż wbija kolec. Raz. Drugi. "Kolejny kolec na mojej drodze."   "Czy to moje myśli?"   Poświata gaśnie. Rano zobaczę, co i jak. Ale teraz muszę odejść.   „Pancerz był bardziej miękki niż poprzednim razem.”   Serce wariuje. Adrenalina nie odpuszcza. Martwe, mroźne powietrze miesza się z ciszą.   Jest tylko cisza. Cholerna cisza.   Muszę się podnieść.   Na czworakach oddalam się od miejsca walki. Prawa dłoń z nożem wbija się w ostry piasek. Po ekwipunek wrócę rano. Jeśli wrócę.   Martwa cisza. Nie słyszę już nic. Umysł nie ostrzega.   Noc jeszcze długa...
    • Wiesz, dzisiaj jest wiatr. Ten wiatr, który wplątał się w twoje włosy… Ja tutaj, w tym pomieszczeniu, w tym pokoju szarym… Ja tutaj… Jestem… Wiesz, czekam…   Chodź…   To wszystko się gromadzi. Ten kurz gryzący w gardle, w nosie… Ten kurz raniący załzawione oczy… Jestem. Jestem tutaj... Jechałem do ciebie, przedzierając się przez rozwarte skrzydła szamoczących się w powietrzu gazet.   Wilgotne oblepiały twarz..   Jechałem, bądź jadę nadal pociągiem. I w tym pustym wagonie... Słyszysz jak jadę? (O Boże, jak daleko mi do ciebie!)   A więc to już tak późno?   Zegar wybił właśnie drugą… ... połowę życia...   Słyszysz ten zapętlony stukot stalowych kół? W tym pustym wagonie z siedzeniami obitymi czerwonym skajem…   Drżę..   … wśród szemrzącej wokół ciszy, wśród białego szumu przytulającej się do mnie samotności...   I tam. W tym kącie, pomiędzy oparciem siedzenia a ścianą z metalowym pojemnikiem na śmieci. I w tym kącie zobaczyłem wytarty egzemplarz. Na okładce: Wieniedikt Jerofiejew „Moskwa-Pietuszki”.   Sfatygowany. Zmiętoszony od ciągłego wąchania, ściskania, nerwowego przekładania przetłuszczonych od spoconych dłoni kartek.   Monolog jadącego nabierał barw, kiedy przebudzał się z pijackiej maligny. Opowiadał mi dzieje, dopóki jego twarz żyła odbita w brudnym oknie. A kiedy to oblicze, i tak już zmęczone, marszczyło się, to wiedziałem, że nadchodził kolejny sen.   Taki sen, bez „dobranoc”. . Wiesz, mam takie momenty w pisaniu i muzyce. Mam takie momenty… Te powtórki, natrętne mary.   Te powtórzenia ciągłe jak w syndromie Aspergera… Idą. Idą wciąż. Idą gęsiego. Idą czwórkami tym samym torem. Wytyczonym przez…   Nie. Nie wiem.   Nie wiem przez, co… Może ty wiesz?   Senne widziadła w skorelowanej z czymś niewidzialnym korekturze zdarzeń. Te specyfikacje. Te niewyczerpalne mistyfikacje…   Widziadła przeistaczają się w nieśmieszne groteski. W niezrozumiałe wizje. Mimika ich twarzy, nie-twarzy…   Wiesz, siedzę teraz przy stole i gapię się w błękitne za oknem niebo. W tę cholernie błękitną powłokę. W ten klosz przykrywający świat.   W ten szklany klosz z tytułu książki Sylvi Plath.   Ona umarła. Zatruła się gazem,zostawiając dzieciakom ładnie ułożone na stole śniadanie.   W kosteczkę…   Zatrujemy się razem? Nie? Dlaczego? Pójdziemy sobie tam. Wiesz. Tam. Daleko...   Nie mam już siły tańczyć. Już nie. Te moje podrygi nagich słów. Te nagie podrygi i wygibasy słowne.   Przyłączysz się?   Powyginamy się w tej ekscytacji, w tej meandrycznej ekwilibrystyce zdań?   Chodź…   Poczekaj, coś trzeszczy. Wirująca płyta na talerzu gramofonu zbiera kurz… Stępiona igła, wyżłobione jak kanion mikroskopijne rowki wytłoczonego winylu.   To przez te powtórki… Przez ten motyw powracający wciąż…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-10-19)    
    • ,,Wytrwałość w modlitwie,,        św.Ł.18    CZY MODLITWY POTRZEBA  GDY ZBYWA CHLEBA    modlitwa nie szuka   wygodnego miejsca  cieszy się spotkaniem rozmową z Bogiem  zawsze  gdziekolwiek ...   spotkanie  z Nim i z sobą  może być jak piękny bukiet  z polnych kwiatów   skargą napisaną do urzędu  słowem  słowem które nie znajduje… słuchacza    jest bliskością  dotykiem ciepłym delikatnym wzbudzającym ufność  ofiaruje zrozumienie    niepogoda w duszy znika  wschodzi słońce real staje się przyjaźniejszy  mimo …   sumienie wraca do siebie    wytrwała modlitwa… róże wyrosną w zimie często jest w nas    10.2025 andrew  Niedziela, dzień Pański   
    • Ładne zdjęcie    Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...