Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


też tak uważam. ale z drugiej strony to pocieszające, że nie wszystko się podoba.
dlaczego? ponieważ jest w takim razie różne od siebie.
zaś o lustrze można pisać (i pisze się) bez końca

Ech...pizod

Onkologicznym wieczorem
któryś znalazł
rozmazane lusterko kobiece.
Więc teraz tak wyglądamy?
- wyglądamy jeszcze
.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ślicznie! w takim razie a propos lustra przyznam się,
dlaczego to co powyżej napisałem i - dlaczego w ogóle piszę:


dlaczego jest się - Poetą?[

Jestem niezły, bo poeta Rzutki
nie wrócił jeszcze z urlopu.
Ale, jak wróci....

Jestem całkiem do rzeczy,
bo p. Sexi jest w sanatorium,
lecz niech no tylko tu wleci!

Jestem poetą tymczasowym
póki Prawdziwi są na zwolnieniu -
wystarczy, że jeden wróci
- raz dwa pisanie wybije mi z głowy!.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ślicznie! w takim razie a propos lustra przyznam się,
dlaczego to co powyżej napisałem i - dlaczego w ogóle piszę:


dlaczego jest się - Poetą?[

Jestem niezły, bo poeta Rzutki
nie wrócił jeszcze z urlopu.
Ale, jak wróci....

Jestem całkiem do rzeczy,
bo p. Sexi jest w sanatorium,
lecz niech no tylko tu wleci!

Jestem poetą tymczasowym
póki Prawdziwi są na zwolnieniu -
wystarczy, że jeden wróci
- raz dwa pisanie wybije mi z głowy!.




no to ładnie...wróciłam- spadaj:D
;*
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pa pa... do jutra - mówi i całuje mnie w policzek, ozięble
jak wiatr o tej porze z wiatrem biegnie
w skrzyżowanych krowach na skrzyżowaniach
czekać białego byka, aż z morza wyłoni się zima.

I zimno mi, coraz zimniej noc zaciska godziny na gardle,
gdy ze snu zerwany, jak liście spadam w ulice, charczę:
opamiętaj się, opamiętaj, moja Pazyfae...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pa pa... do jutra - mówi i całuje mnie w policzek, ozięble
jak wiatr o tej porze z wiatrem biegnie
w skrzyżowanych krowach na skrzyżowaniach
czekać białego byka, aż z morza wyłoni się zima.

I zimno mi, coraz zimniej noc zaciska godziny na gardle,
gdy ze snu zerwany, jak liście spadam w ulice, charczę:
opamiętaj się, opamiętaj, moja Pazyfae...


z łaski swej znana, podziwiana przez miliony
pobiegła za nim, przez wiatru sen błogi
ciepłem wzroku otuliła, chwyciła w ramiona
i powiedziała cicho otwieram ci swe progi

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...