Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czytam atakujących ten pomysł (chodzi o "zoned") i pewnych rzeczy tutaj nie łapie. Tzn. - o jakim poziomie na Z mowa? O poziomie Żeromskiego, Lilianny, Butryma, Maryjanny, Białego Pióra i innych tego typu twórców? No nie ośmieszajmy się, albo inaczej - nie ośmieszajmy znaczenia słowa "zaawansowany poeta" (tutaj bardziej pasuje grafoman i to "megazawansowany"). Pan Bogdan trafił w 10 - ze śmietnika stworzył śmietnik kontrolowany, a kicz wreszcie jest nazwany kiczem, a nie wierszem w beznadziejnych komentarzach "kupotwórców", co rodzi reakcje opadania rąk.
Zatem, Szanowni Zonetowicze - pociśnijmy trochę grafo, niech się wyniosą, a po karnawale zaciskamy pasy i bierzemy się porządnie do roboty. Niech dział Z będzie rzeczywiście dla Poetów Poważnych i potrafiących pisać, a nie dla Adolfów, którzy nawet nie potrafią odmienić poprawnie rzeczownika.

  • Odpowiedzi 42
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

pozostaje zapytać jakimi kryteriami i kto będzie decydował czy to kicz czy nie, czy to grafo czy nie? Jak znam życie, to będzie na zasadzie "podoba - nie podoba", tylko któż jest taki nieomylny?tu pomoże jedynie likwidacja podziału i obejdzie się wtedy bez różnych takich uwag w stylu j.w. :) a.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To czuć instynktem, to wychodzi przy porównaniu, wreszcie - jak coś jest kopią kopii to raczej arcydziełem nie jest. Wychodzić z założenia, że wszystko co się napisze jest arcydziełem jest może i modne dzisiaj, ale nie ma racji bytu. Podział podziałem, ale w 95% wiem co czytam i jak to nazwać (pozostałe 5 % zdarza się przepraszać za nietrafną opinie) i dlatego raczej nie będę się wahał w nazywaniu działu Z śmietnikiem, odkąd zaczęły tam działać dobrotliwe ciocie literatury polskiej.
Opublikowano

Ja już od dawna twierdzę, że trza zmienić nazwę działów na: "Forum dla poetów I" i "Forum dla poetów II". Będą wtedy dwa fora jak dziś, więc teksty nie będą szybko spadać na kolejne strony i gównażeria (w tym ja) nie będzie się podniecać, że do działu dla zaawansowanych wkleiła.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tak, tylko ten pomysł już jest skazany na klęskę - widocznie akurat musi być ten dział Z i koniec. No ale skoro już jest, (chociaż czym się różni "poezja współczesna" od wiersza z debiutu - to przecież też poezja współczesna - sam nie wiem) to nie mam zamiaru się obściskiwać i tulić. Pomijam fakt, że chyba więcej debiutów jest w Z, niż w debiutach (co też się odnosi do poprzedniego nawiasu).
Dlatego jak kogoś coś boli, niech się wpisuje, a nie ciągle jojczy, że "kupa" i "kupa" - to i tak jest eufemizm, moi drodzy poeci.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Szkoda że nie raczył pan wymienić siebie jako jednego z tych zaśmiecających to forum - zresztą pańskie dydaktyzno-rzekomo-bezpretensjonlne wypociny nie robią na nikim wrażenia. Uczepił się pan jednego(!) źle odmienionego rzeczownika - nie strój zodbi człowieka - tak samo z poezją, może sobie pan psiać kunsztowno-zaskaujące z koneptem wypierdki, ale czy to wogole ma jakas wartos - Nie! Albo niech Pan przyzna, że się pan na pozeji nie zna i ot tak wypisuje swoje zdanie albo niech pan argumentuje, ale argumentuje jak czlowiek na poziomie, a nie jak czlowiek z nizin!

Zresztą śmie pan się uwazac za krytyka - a argumentow pan podac nie umie - wdaje sie pan w glupie spory i klotnie piszac obrazliwe posty ---> krytykowa nikt panu nie zabrania --> ale niech pan kkrytukuje a nie obraża

pozdrawiam serdecznie "pana krytyka - na jakie podstawei pan sie uwaza za osobę mogąą krytykowa??"

ps. Lepiej nieu miec odmienic jednego rzeczownika niz wogle nie umiec pisac i dowartosciowywac sie piszac "nobrzliwe posty

ps2. Wzminka o mnie była niepotrzebna, bo jak na razie zaden z moich wierszy nei zostal przeze mnie ocenuiony jako dobry - ja sie dopiero szkole - a pan cofa

ps.3 W sumei to ten podział na Z i nie jest durny bo wiekszows "uwazajayh sie za poetow" nie znizy sie az tak zeby psiac w dziaole dla pozatkujacych ;-) takei czasy, tacy lduzie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Szkoda że nie raczył pan wymienić siebie jako jednego z tych zaśmiecających to forum - zresztą pańskie dydaktyzno-rzekomo-bezpretensjonlne wypociny nie robią na nikim wrażenia. Uczepił się pan jednego(!) źle odmienionego rzeczownika - nie strój zodbi człowieka - tak samo z poezją, może sobie pan psiać kunsztowno-zaskaujące z koneptem wypierdki, ale czy to wogole ma jakas wartos - Nie! Albo niech Pan przyzna, że się pan na pozeji nie zna i ot tak wypisuje swoje zdanie albo niech pan argumentuje, ale argumentuje jak czlowiek na poziomie, a nie jak czlowiek z nizin!

Zresztą śmie pan się uwazac za krytyka - a argumentow pan podac nie umie - wdaje sie pan w glupie spory i klotnie piszac obrazliwe posty ---> krytykowa nikt panu nie zabrania --> ale niech pan kkrytukuje a nie obraża

pozdrawiam serdecznie "pana krytyka - na jakie podstawei pan sie uwaza za osobę mogąą krytykowa??"

ps. Lepiej nieu miec odmienic jednego rzeczownika niz wogle nie umiec pisac i dowartosciowywac sie piszac "nobrzliwe posty

ps2. Wzminka o mnie była niepotrzebna, bo jak na razie zaden z moich wierszy nei zostal przeze mnie ocenuiony jako dobry - ja sie dopiero szkole - a pan cofa

ps.3 W sumei to ten podział na Z i nie jest durny bo wiekszows "uwazajayh sie za poetow" nie znizy sie az tak zeby psiac w dziaole dla pozatkujacych ;-) takei czasy, tacy lduzie

Robią wrażenie - jakby nie robiły, to by pan tutaj nie nagryzmolił, prawda?
A co do reszty - panie szanowny, oto cała argumentacja, czy ja napiszę 100 zdań, czy cztery słowa kupa zostanie kupą. A jakby pan zszedł z wyżyn do nizinnego działu D, wtedy moglibyśmy pogadać, może.
Czyli, reasumując, nic nowego pan nie wydumał.
Opublikowano

PS - a w dodatku pan "Adolf" kłamie:
1. nie usunął 2 sonetów po pierwszej prośbie, a dopiero po wątku na forum głównym
2. błędu nie poprawił, tylko tłumaczył się regionalizmem, teraz nagle przyznaje się do błędu. I to "poeta zaawansowany" !!!!
No ludzie moi kochani, o jakim poziomie ma być tutaj mowa?

Opublikowano

było już mnóstwo pomysłów. chociażby Michała - o ile dobrze pamiętam - proponowałeś,
by dostęp do Z mieli tylko Ci, którzy mają w swoim dorobku co najmniej ileś tam wierszy.
koncepty amerrozzo i Pancolka także wydają się być ciekawymi.

a może by tak znowu wprowadzić moderatora ? czytałem, że to się nie sprawdziło, że ludzie
płakali, wychodzili trzaskając drzwiami. do diabła /przepraszam za kolokwializm, ale nie mogę/,
jeżeli ktoś chce się nauczyć pisać, to najpierw bardziej doświadczeni muszą uświadomić
takiemu osobnikowi na czym ten proces polega. jeżeli natomiast ktoś przychodzi, żeby
zgarniać jedynie laury, to może publikować w dziale wierszy gotowych. tam aż roi się od gra -
fomanów.

co chwila rodzą się nowe projekty, wystarczy tylko, żeby angello otworzył oczy i np.
za sprawą oficjalnego głosowania wprowdzić w życie najlepsze propozycje.

co prawda nie zaglądam regularnie do Z, bo mimo wszytko uważam się grafomana, osobę,
która nie jest na tyle dojrzała, żeby tam publikować, ale jak przez przypadek uda mi się
odwiedzić ten dział, wpaść na jakąś liliannę albo coś w tym guście, to zachodzi reakcja,
jak to Michał powiedział 'opadania rąk'.

to jest nr gygy angello 4849577. można by spróbować napisać do niego oficjalną prośbę
o przeprowadzenie zmian. naturalnie po uprzednim zarządzeniu we własnym gronie.
tak czy inaczej - mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. ta sytuacja jest - dokonując
eufemizacji - żałosna.

pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ad1 --> pierwsza prośbą była prośba pana Wojtka Bezdomnego ---> w związku z błedem musiałem sie zastanowić czy usunąć całość (limit!) czy tylko jeden ale zostawic mylay tytul - troche to trwalo, ale obietnicy dotrzymalem i na drugi dzien sonetow nie bylo.
ad2.Poprawiłem bład -- zaraz po tym jak pan zwrcoil na to uwage [ był nawet dopisek w nawiasie kwadratowym przy sonecie o tym] Tlumazylem sie regionalizmem bo sam nie moglem zorzumiec jaki cudem zrobilem taki blad i dlatego doszedlem do takiego niosk
ad.3 jedynym moim powaznym zarzutem jest tylko to, zebyp odaw przy najmniej 1 argument przy krytyce!

Odnosnie limitow --> Nie iwem czy robienei dzialu Z dl;a doswiadoznych cos by dalo, bo kto by o tym decydowal - i byl by spor o to, kto jest bardziej kompententy.

Mam pomysl: za klazdy wiersz w dziale podstawowym mozna by wprowadzi ocene. Okreslona lizba ocen pozytywnyh wplywala by na mozliwosc publikacji

to tyle. Pozdrawaim ;-)
Opublikowano

A o do limitow -> gdyby wporwadzic mozliwos oceny wymoglony to na wszystkich powazniejsze podejscie do dzialu. I twors nie moglby ze zlosi obraza wszystkih za krytyke, ale i krytyk musialby pod argument,.

Srednia oen pozwalalby na wejscie n forum dla Z

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




niestety wiem :-( ale już oeny byłyby chyba lepsze niż selekcja proponowana wyzej (hoiaż zdaję sobie sprawę, ze wygladałoby to tak, że: "ty skrytykowale s moj wiersz to ja teraz twoj skrytykuje i zle ocenie") istnieje tez niebezpieczenstwo tych "kohajaych siebie grupek" jedynym wyjściem byłoby "wyłonienei kogos bezstronnego lub kilak takich osob" ktore by mialby glos ostatni. Na tym formu b sie na pewno pare znalzlo.

pozdrawiam ;-)
Opublikowano

Podzielam zdanie Adolfa. Gdybym wszedł tu pierwszy raz i dostał komentarz "kupa", też zareagowałbym na niego agresją. Ale rację ma też M. Krzywak, bo widziałem wiele jego bardziej rozwlekłych komentarzy, na które pseudoartyści odpowiadali wrogością i przezywaniem. Sam spotkałem się z czymś takim. To m.in. kłótnie z Kamilą (nazwiska nie podaję), Jerzym (czyli Lilianną), marianną ja. Tej ostatniej naprawdę starałem się pomóc, choć sam jestem na początku tej drogi. Ale zawsze kilka rad dawałem, a czasem pisałem bardzo długie komentarze, wytykając wiele błędów merytorycznych. I nie było to moje żadne widzimisię, ale rzucające się w oczy błędy. Nie spotkałem się z żadną rzeczową odpowiedzią, ale tylko żebym dał sobie spokój czy coś. Potem dochodziło do pyskówki i trudno już było w pewnym momencie dojrzeć, kto tu ma rację, bo jak na forum poetyckim zaczynają się wycieczki osobiste i jakieś aluzje do sygnatur czy nicków, to chyba jest jakaś patologia.

I przestałem komentować i nie dziwię się, że M. Krzywak wybrał taką formę "walki" z grafomanami. Trudno nawrócić cały świat, a przy każdym nowym użytkowniku zakłada się już z góry - co jest niesprawiedliwe - że ten będzie odpowiadał na rzeczową krytykę jak tamci i zamiast się męczyć, lepiej wykończyć go kanonadą gówna ;-)

Tak to się przedstawia, Adolfie. Ludzie nic nie czytają, powielają schemat za schematem i wklejają do Zet. Gdzie tu jakaś samoświadomość? Sam niewiele wiem, ale przez ostatni rok zrobiłem duży krok naprzód. Zapoznałem się z twórczością wielu poetów, zafascynowałem się futuryzmem (ego- i kubo-, czyli ruskimi odmianami trochę mniej), potem reszta pierwszej Awangardy. Dopiero teraz widzę, jak mało wiedziałem choćby 12 miesięcy temu i podniecony jestem, jak pomyślę, ile się dowiem przez najbliższe 12 miechów ;-)

No, ale jakaś dygresja wlazła mi tu w tekst. Wracając do meritum, każdemu należy się kredyt. Kilka osób na tym forum, jest już skreślonych. Każdy wie, o kogo chodzi. A resztę początkujących zapraszam do P. Tam może i ja coś Wam napiszę, choć nie będzie to nic wielkiego. A M. Krzywaka się nie czepiajcie: kupa jest przecież tylko kupą i nawet jeśli taki komentarz niewiele początkującemu mówi, to może chociaż szybko sprowadzi go na ziemię. Zapewniam - żadne treściwe komentarze więcej ich nie nauczją. Wiem to z autopsji i z obserwacji (nie tylko na tym forum).

Pozdrawiam.

EDYCJA: Chociaż mam pomysł. Proponuję, żeby M. Krzywak założył sobie jakiś notesik. Następnie, gdy zobaczy nowego grafomana w Zet, wystawi mu przemyślany komentarz (wraz z sugestią przeprowadzki do działu niżej). Jeśli reakcja będzie w porząku, w notesiku przy nicku pojawi się znaczek:"V". Jeśli reakcja będzie negatywna, wówczas pojawi się napis: "kupa". Wtedy będzie sprawiedliwie i wiadomo będzie, kogo traktować tak, jak na to zasługuje ;-)

Wiem, pomysł może trochę z dupy, ale przyznać trzeba, że nie można tak każdego kupą obsmarowywać zaraz na wejściu. Zresztą założę się, że każdy, albo większość, miała tu kiepski start i kilka gaf palnęła.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie chcę z tobą znów wchodzić w jałowe dialogi, ale o tobie mam bardzo złe zdanie. Mówisz o prowokacji: a czym są twoje pesudonaukowe wypowiedzi na temat Platona (wciąż czekam na zgodę twoją, bym mógł zdać ci pytanie z jego systemu, który ponoć "był komerchą"). Jak chcesz możemy się też pobawić w naprzemianne zadawanie pytań, coby nie było, że ja też pieprzę, by pieprzyć, a sam nic o nim nie wiem. Czekam tylko na zgodę.

Dalej - wciąż podtrzymujesz zdanie, że wymyśliłeś 30 własnych systemów? Jeśli tak, to chociaż powiedz, czy to są systemy eklektyczne, czy coś zupełnie świeżego.

No! Także ty o prowokacji się lepiej nie wypowiadaj.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie chcę z tobą znów wchodzić w jałowe dialogi, ale o tobie mam bardzo złe zdanie. Mówisz o prowokacji: a czym są twoje pesudonaukowe wypowiedzi na temat Platona (wciąż czekam na zgodę twoją, bym mógł zdać ci pytanie z jego systemu, który ponoć "był komerchą"). Jak chcesz możemy się też pobawić w naprzemianne zadawanie pytań, coby nie było, że ja też pieprzę, by pieprzyć, a sam nic o nim nie wiem. Czekam tylko na zgodę.

Dalej - wciąż podtrzymujesz zdanie, że wymyśliłeś 30 własnych systemów? Jeśli tak, to chociaż powiedz, czy to są systemy eklektyczne, czy coś zupełnie świeżego.

No! Także ty o prowokacji się lepiej nie wypowiadaj.

przepraszam bardzo, proszę sobie sprawdzić hasło ''prowokacja'' - potem dyskutować, bo nie sądzę, żebyśmy się dobrze rozumieli w tej kwestki

co do Platona, podtrzymóję zdanie, jest komerjalistą.
Opublikowano

Drogi Panie Poeto II:
- zarzucanie mi prowokacji jest po prostu smieszne - nie oskrażam o nic pana M.Krzywak ale prosze o krytykę - mnie możecie mowic ze moje wiersze sa gowniane bo ja sie nie obrazam - jedyne czego "chyba mogę tak powiedzieć?" oczekuję od tego forum to rzeczowej krytyki - jezeli mam się samodoskonalić to muszę wiedzieć, jak pisać,zeby pisać leppiej
- Adolf- jaka prowokacja - Józef też by było dla pana prowokacją? Adolf, Zygfryd - ot, zwykłe imiona. To ze nosili je zbrodniarze jeszcze nie znaczy, że nalezy sie bac imion
- bledy w wypwoiedziach - zdarza sie ale i tak jest lepiej
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Florian Konrad Puenta mnie zachwyca. Też tak miewam, często nawet. Że wmyślowywuję sobie teksty. Serio tak jest. Bardzo dobry termin. 
    • Życie już jest wystarczająco ciężkie, a jak dostajesz diagnozę SCHIZOFRENIA F. 20 to juz jest dno/ masakra/przykro. To już jest pogrzeb za życia. Chyba że uda ci się z tego życia wyślizgnąć. Ogólnie, nie polecam.   uśmiechasz się bo masz dobrane leki, chcesz chodzić do pracy, śmiać się, bawić. chorujesz od małego i nie znasz innego życia. Marzysz o zdrowiu. Bo jak ono będzie to będzie praca, zabawa, śmiech.   Na moim biurku stoi koślawym pismem karteczka- przypominajka. Coś o marzeniach   W środku emocje się kotłują. Nie wypuszczam ich na zewnątrz. Muszę się mocno starać, zeby wyszły. Powstaje frustracja. A potem krzyk, płacz. Potem zmęczenie cały dzień. Niemoc bezsilność.   I tak w kółko. Dzień za dniem. Chce się odstawić leki. Ale nie można.  
    • Szkoda, że nie poświęciłeś więcej czasu na dopracowanie rytmu, bo tekst jest dość ciekawy. Wpisuje się w stylistykę neoromantyczną: po pierwsze - przez archaizację języka, ale nie brzmi to źle w tym utworze, po drugie - tematycznie, dzięki wykorzystaniu motywów mitycznych, nawiązujących do ludowej  obrzędowości. Większość rymów jest całkiem przyzwoita, a metafory, choć podniosłe, nie wpadają w pustą sztuczność, są plastyczne i przyzwoicie skomponowane.
    • Uratować rodziców swoich chciałem, Nie udało mi się, porażkę poniosłem,  Dzięki zdolnościom które posiadam, Powinienem zmienić los, pomóc tym, których kocham, A jedynie śmierć przyniosłem,  Tak bardzo żałuję, że na mordercę finalnie wyrosłem...                                  *****     Rodzice zawsze mówili mi, jak bardzo wyjątkowy jestem,  Nigdy im nie wierzyłem, zwyczajnym byłem dzieckiem.  Jak każdy uczyłem się, miałem swoje zainteresowania,  Nie czułem bym się wyróżniał, aż do pewnego dnia, Lat wtedy skończyłem szesnaście,  Wtedy bowiem miało miejsce nieprzyjemne zajście.   Zchodziłem ze schodów, chcąc się udać do szatni, Ciasno było, czułem się jak w matni, Każdy się przepychał, byli jak dzikusy, A najgorzej mieli tacy jak ja, czyli konusy,  No ale cóż, finalnie na dół zszedłem,  Szybka akcja, kurtkę ubrałem, plecak na plecy zarzuciłem i wyszedłem.   Kolejnym zadaniem było dostać się na górę,  Tym razem zaczekałem jednak na swoją turę, Pusto na schodach, "no to w drogę" - pomyślałem,  I to tu niemal doszło do tragedii - szkoda, że wtedy tego nie wiedziałem,  Ktoś na mnie wbiegł, spadłem, bo straciłem równowagę,  Sprawca uciekł, a ja - mocno walnąłem głową o podłogę.                                    *****     Odzyskałem po jakimś czasie przytomność, Ale coś było nie tak, jakby szwankowała mi świadomość, Miejsce w którym byłem, wyróżniało się,  Pierwsze co mi przyszło na myśl to to, czy umarłem, czy może śnię, Obiekty dookoła mnie latały, I zabrzmi to głupio, ale jakby... Wokół mnie orbitowały.    Stałem jak wryty, podziwiając krajobraz, Ciężko było wychwycić wszystkie te szczegóły naraz, Toć to wylądowałem w jakimś filmie sci-fi, Albo jest to jakiegoś rodzaju raj, W głowie taki straszny mętlik miałem, "Wszystko będzie dobrze" - sobie cały czas powtarzałem.    Nie wiedziałem już co zrobić, byłem trochę zmieszany - czułem się dziwnie, Czas płynął w tym miejscu jakoś nienaturalnie, Odnosiłem wrażenie jakby każda sekunda trwała z godzinę,  Jak nie dłużej w sumie, jakbym się władował w czasową minę, Z każdym krokiem jaki robiłem, było chyba gorzej,  Aż zdałem sobie sprawę, że nie mogłem już zawrócić, więc po prostu szedłem dalej.   Na horyzoncie dostrzegłem lustro wolno stojące, Wokół nie było niczego, co było dosyć zadziwiające,  Zatrzymałem się tuż przed nim, jakby za sprawą niewidzialnej siły,  Przyjrzałem się jemu - było ładne - kamienie szlachetne go zdobiły,  Tylko, co ciekawe, nic się od niego nie odbijało,  Ani ja, ani cokolwiek innego, co mnie mocno zszokowało.   Usłyszałem jakiś głos, z nikąd pochodzący,  Był niski, surowy, osądzający, Ciarki mi po plecach przeszły,  Emocje jak nigdy dotąd na wyższy poziom weszły, Nie dość, że się bałem, to zacząłem w dodatku płakać, Kazał mi podejść do lustra, chciał coś mi pokazać.   Tak też zrobiłem, podszedłem bliżej,  Aura tego przedmiotu sprawiła, że się poczułem znacznie lżej,  Ze środka jakieś światło się wydobywało, Które mnie mocno oślepiało,  Nagle poczułem w potylicę uderzenie, Straciwszy równowagę wpadłem do środka lustra, zmieniając znów otoczenie.                                   ******     "O mój Boże, ja latam!" - wtedy pomyślałem,  Nie było pode mną jakiegokolwiek gruntu, po prostu w powietrzu wisiałem, Byłem w środku tunelu czasoprzestrzennego, I nie ukrywam, nigdy w życiu nie widziałem czegoś tak pięknego, No i znowu były te wszystkie latające skały, Tym razem jakoś inaczej się zachowywały...   Wyciągnąłem rękę, żeby jednej z nich dotknąć, Nie zdążyłem nawet dłoni zbliżyć, a udało mi się ją popchnąć, To było dziwne, ale wtedy się tym nie martwiłem, Mózg wyłączyłem i się jak dziecko bawiłem,  Udało mi się nawet kilka nowych trików nauczyć,  "Gdyby tylko rodzice mogli mnie teraz zobaczyć..."   Usłyszałem ponownie ten tajemniczy głos,  Tym razem był spokojny, ale mimo to dalej jerzył mi się włos,  Opanowałem moc, która uśpiona była we mnie, Nie dowierzałem temu co mówił, toć to brzmiało zbyt obłędnie, "Po co mi ten dar skoro ja wciąż tu tkwię?" - spytałem,  Wkrótce potem, odpowiedź na moje pytanie uzyskałem...                                   *****     Odzyskałem ponownie przytomność, tym razem byłem w swoim świecie, Głowa mnie bolała jak nie wiem, Leżałem w swoim łóżku, co mnie zdziwiło,  Wstać powoli próbowałem, ale nie dałem rady, za bardzo mnie mdliło,  Rozejrzałem się dookoła, wyglądało jakby wichura tędy przeszła, Na podłodze leżały: ciuchy, telewizor, półki, a nawet krzesła.    Zawołałem swoich rodziców, z całych sił krzyczałem Nic, głucha cisza, raz jeszcze spróbowałem,  Ponownie nic, żadnej odpowiedzi,  Zastanawiałem się o co kurdę chodzi, Usłyszałem za drzwiami kroki, które nagle przyspieszyły, Dreszcze całe moje ciało wtedy przeszyły.    Ktoś raptownie otworzył drzwi,  To był Konrad - mój przyjaciel bliski, Przez chwilę stał jak osłupiały,  Nie dowierzał, że mi oczy się jednak otwarły, Podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i przytulił,  Powtarzał jak się cieszy, że jednak żyję i po chwili mnie puścił.    Podniósł jedno z leżących krzeseł i usiadł na nim,  Spytałem co tu się stało, kiedy odpowiedział byłem w szoku wielkim, Cały ten bałagan to ja zrobiłem, W jego oczach iskrę podekscytowania dostrzegłem, Kiedy leżałem nieprzytomny, wszystko wokół dosłownie latało, Moi rodzice nawet oberwali, jakby tego było mało...   Spróbowałem po raz kolejny wstać,  Konrad mnie powstrzymał, powiedział, że mam się nie ruszać,  Miał rację, omal nie zwymiotowałem,  Tak bardzo swoich rodziców zobaczyć chciałem,  Uspokajał mnie, że nic im nie jest - akurat gdzieś wyszli, Po około pięciu minutach, do domu wrócili i do mojego pokoju przyszli...   Powiedzieli, że tydzień byłem nieprzytomny,  I byli pod wielkim wrażeniem, do czego jestem teraz zdolny, Ja byłem szczęśliwy, że ich mocno nie skrzywdziłem, Na prawdę się ogromnie cieszyłem,  Chcieli bym się nauczył nad nowymi mocami panować,  I jak się w kryzysowych sytuacjach zachować...                                            *****     Minęło sześć miesięcy od tamtych wydarzeń,  Musiałem niestety dokonać wielu wyrzeczeń,  Żeby móc w miarę spokojnie żyć,  Chowam swoją twarz za maską - wiadomo - po to by tożsamość ukryć,  Stałem się miejscowym bohaterem, Z niesamowitym wręcz charakterem.   Nauczyłem się panować nad swoimi nowymi mocami, Potrafię za pomocą myśli poruszać różnymi przedmiotami, W skrócie - posiadam zdolności telekinetyczne, Moje życie dzięki temu stało się na prawdę fantastyczne, Współpracuję teraz z policją, strażą, pogotowiem ratunkowym, I stałem się ich wsparciem nieocenionym.                                     *****     W końcu nadszedł weekend, mogę kolejny trening rozpocząć, A po dwóch godzinach organizm mój musi odpocząć, Choć zabrzmi to śmiesznie,  To fizyczne najbardziej odczuwam zmęczenie,  Trenuję dzisiaj z tatą, będzie do mnie z pistoletu strzelać, A ja mam za pomocą myśli wszystkie kule zatrzymać.    Ale zanim to, chcę pójść do sklepu, Żeby nie na pusty żołądek robić "występu", Wychodzę zatem z domu, biorę ze sobą torbę,  No i jak ja to lubię zawsze mówić - "no to w drogę!", Mam ochotę na chipsy, colę i coś słodkiego, Typowe przekąski nastolatka przeciętnego.                                   *****     Idąc wolnym krokiem doszedłem na skrzyżowanie, Wydaje się być w miarę spokojnie,  Ptaki sobie śpiewają, słońce ładnie świeci,  Aż do życia pojawiają się chęci,  Dobrze jest sobie głowę czasami przewietrzyć, I dłużej na świeżym powietrzu pobyć.   Osiedlowy jest już w moim polu widzenia, Nagle ktoś wybiegł z niego bez ostrzeżenia,  Ekspedientka krzyczy - "złodziej, niech ktoś go zatrzyma!", To był dla mnie sygnał - schowam się w zaułku, przebiorę i się zacznie zadyma, Będąc szczerym, zawsze o tym marzyłem,  Jak z komiksów zostać bohaterem...   Kostium zakładam w ekspresowym tempie,  Jest luźny, więc bez problemu przebiorę się wszędzie,  Mam ze sobą też deskę skateboardową, Dzięki czemu wyglądam jeszcze bardziej odjazdowo, No, ale dobra, dość już zbędnego gadania, Mam w końcu przestępcę do złapania!                                  *****     Wściekłem się, skubaniec mi zwiał,  Od dobrego kwadransu go szukam - sprytny plan ucieczki miał,  Wszystkie ulice i alejki przeszukałem,  I jedynie Konrada na przystanku widziałem,  Muszę przekazać niestety źle wieści tej ekspedientce, Że nie udało mi się łupu oddać w jej ręce.                                    *****     Godzina osiemnasta właśnie wybiła,  Dzisiejsza sytuacja cały czas mi w głowie tkwiła,  Wyjątkowo słabo trening mi poszedł przez to, Czuję się jakbym upadł na samo dno, Nie mogę o tym zapomnieć,  Ani nawet sobie w twarz spojrzeć...   Mama mi mój ulubiony sernik z czekoladą przygotowała,  Doceniam to, że mnie pocieszyć chciała,  Ale no kurczę, ogromne wyrzuty sumienia miałem,  Ni to pić, ni to jeść ja nie chciałem,  Rozrysowałem sobie plan miasta i wszystkie możliwe drogi ucieczki, I według mnie, złodziej żeby mi umknąć musiałby być mega szybki...   Eureka! Że też wcześniej o tym nie pomyślałem,  Kanały - musiał tam na pewno zejść, a ich nie przeszukałem,  Tylko no właśnie, są one rozległe, mógł wyjść wszędzie,  Odnalezienie go, cóż, toć to misja ciężka będzie,  Ale się nie poddam, jakiś trop znajdę,  I może w końcu przestanę się postrzegać jako niedorajdę...                                    *****     Kurdę, ktoś na komórkę do mnie dzwoni, Zostawiłem ją u siebie - chwilę się tylko skupię i już leci w kierunku mojej dłoni,  Oho, to mój znajomy ze straży pożarnej,  Dobra, odbieram - ugh, wrzasnął do mojego ucha jak nigdy wcześniej,  Kamienica się pali, w środku zostali jacyś ludzie, Mam się zjawić jak najszybciej, nim ona z dymem pójdzie.   Nie mam czasu do stracenia, więc strój szybko zakładam i lecę,  Wybijam się z chodnika i wskakuję na moją deskę, Do centrum miasta pięć kilometrów mam,  Bez szwanku dostanę się tam, Prędkość dobrą obrałem, kierunek z resztą też,  Korki mi nie straszne, gdyż nad nimi sobie śmigam tak jak pewien znany nietoperz.                                    *****     Jasny gwint, nie wygląda to dobrze, Cały budynek trawi ogień, mój Boże, Strażacy na mój widok zaczęli do mnie machać, Obniżę lot i podlecę do nich, chyba chcą mi coś przekazać, Jeden z nich krzyknął, że mam się dostać na ostatnie piętro, nim dojdzie do tragedii, Nie mam czasu obmyśleć już porządnej strategii...   Dlatego też będę musiał improwizować,  Stresuję się jak diabli, ale muszę wziąć się w garść i za robotę zabrać,  Uniosę się szybko do góry i zobaczymy co dalej, A im wyżej jestem, tym robi się chyba cieplej,  Słyszę już jakieś głuche wołanie z oddali,  Mam ogromną nadzieję, że wszyscy się dobrze schowali...   Wszystko jest zawalone, nie mam nawet jak wejść,  Jednym ruchem ręki przesuwam wszystko, teraz mogę swobodnie przejść,  Wlatuję do środka, krzyki stały się wyraźniejsze,  "Gdzie oni są?" - jest to pytanie najważniejsze,  Fale dźwiękowe się dziwnie tu rozchodziły,  Przez to wydaje się, jakby wołania z każdej strony dochodziły.   Szukam ich i szukam, nikogo tu nie ma, Czuję jakby miała znowu wyjść z tego sytuacja haniebna, Przecież do jasnej... wszystko się zaraz zawali, Gdzieście wy się wszyscy schowali? Filtr w masce za długo już nie wytrzyma,  A jak nie zdążę, płuca się zapadną, a serce zatrzyma...   Już do naprawdę desperackich ruchów się posunąłem,  Wziąłem kilka szafek przesunąłem,  A za nimi... leżą magnetofony, Nie no, teraz to ja jestem serio wkurzony, Ale nic to, zabiorę ze sobą je, I stąd czmycham, nim coś mi się stanie.                                   *****     Udało mi się jakoś wylądować,  Ale ciężko było całą tą złość opanować,  Po chwili podeszła do mnie policja, pytając co się stało,  Powiedziałem im, co tak na prawdę tam się odpierniczało,  Dałem również te magnetofony, żeby je mogli przeanalizować, A gdy się dowiedzą czegoś więcej, mają mnie o tym poinformować.   Postanowiłem przeszukanie kanałów na dzisiaj odpuścić,  Jedynie czego chcę to do domu wrócić,  Udzieliłem jeszcze paru wywiadów,  Oraz uspokoiłem zaniepokojonych sąsiadów,  Którzy myśleli, że ktoś mógł w kamienicy być,  A to podpucha, ktoś chciał się mnie pozbyć...                                   *****     Jeszcze trochę i będę u siebie, Z rodzicami będę musiał omówić pewne kwestie,  Staram się z nimi zawsze na każdy temat rozmawiać,  A po dzisiejszym dniu, zaczynam się o swoje życie obawiać, Sytuacja u mnie się tak mocno skomplikowała, Że przez to wszystko głowa mnie rozbolała.   W końcu na miejscu, drzwi od razu zatrzasnąłem,  Kostium cały z siebie ściągnąłem,  Spocony jestem jak świnia, Przydałby się teraz zimny prysznic, oraz coś dobrego do picia,  I w końcu też ten sernik zjem,  Jak o siebie nie zadbam, to z wycieńczenia padnę całkiem.   Spokojnie coś jest wyjątkowo, Rodzice gdzieś wyszli? Zgaduję, że chwilowo, Po wejściu do kuchni moje nozdrza zaatakował specyficzny smród,  To perfumy Konrada - na samą jego myśl przeszył mnie chłód,  Wszystko tutaj jest porozrzucane, "Boże... porwał ich... muszę ich uratować, nim będą mieli bardziej przerąbane..."   Odkąd dowiedział się, że posiadam moce, Zrobił się zazdrosny, z czasem zawistny - stało się to przerażające,  Staram się o nim myśleć sporadycznie,  Lecz zawsze, gdy go mijam, czuję się wręcz idiotycznie, Nie dlatego, że mu nie pomogłem,  Tylko dlatego, że go chyba jako przyjaciel zawiodłem...                                    *****     Pierwsze co, to polecę do domu Konrada,  W głowie mam tylko: "niech no ja dorwę tego dziada", Wszechobecny stres nie daje mi spokoju, "Dlaczego ty mi to robisz ty przebrzydły gnoju!", Ciężko mi jest nie myśleć negatywnie,  Zwłaszcza, kiedy może im coś zrobić definitywnie...                                     *****     Dotarłem na jego posesję szybciej niż myślałem,  W kierunku drzwi poszedłem i dzięki moim mocom je z zawiasów wyrwałem,  A w środku co? Nic - nikt tu już od dawna nie mieszka, Każdy mebel pokryty białym prześcieradłem... "Cholera ciężka", Zaczynam się cały ze strachu trząść,  Muszę szukać dalej, nie mam czasu teraz usiąść...   Już chyba wiem gdzie szukać! Kanały - tam musi się na pewno ukrywać,  Podbiegam do włazu,  Otwieram go od razu, I wskakuję do środka, licząc, że tu go znajdę,  Są strasznie rozległe, mam nadzieję, że się szybko jakoś odnajdę.                                        *****     Zgubiłem się - totalnie racji nie miałem,  Poczułem taką niemoc, że aż się popłakałem,  Nie ma go tu przecież, a rodzice pewnie już nie żyją,  Przyjście tutaj było jednak złą decyzją... Mimo tego, jeszcze w jedno miejsce zajrzeć chcę, Skoro tu jestem, to głupio byłoby wycofać się.    Im głębiej się zapuszczam, tym większy słyszę hałas,  Chyba jestem blisko; w głowie już sobie powtarzam: "zaraz uratuję was!"... W zawrotnym tempie doleciałem do kryjówki jego,  Tylko, że nikogo tu nie ma, ani też niczego,  Nie rozumiem, to skąd te dźwięki dochodzą? Czy może jednak moje komórki mózgowe już zawodzą?   Dobra, raz jeszcze skupić się spróbuję,  Za dużo mam w sobie emocji, przez nie się fatalnie czuję,  Zamknąłem oczy, uspokoiłem oddech, Wdech - wydech - wdech - wydech - głęboki wdech... Im bliżej jednej z ścian jestem, tym szmery wydają się wyraźniejsze,  Macając ją czuję, jak niektóre cegły są luźniejsze.   Na pięcie się odwracam i kawałek odsuwam,  Machnięciem ręki przeszkodę całkowicie usuwam... Tajne przejście! Na deskę wskakuję i czym prędzej dalej lecę, Jest tu tak ciemno, że przydałaby się zapalić latarkę albo świecę, Ale jakoś sobie poradzę, za źródłem - teraz uderzeń - podążać będę,  "Nie martwcie się, z odsieczą za chwilę przybędę!"                                     *****     "Już jestem!" - widok związanych rodziców zmroził mi krew w żyłach... Mama z oddali krzyknęła: "uważaj" - kiedy to ona w jakiś pusty punkt za mną patrzyła, Po chwili usłyszałem strzał, patrzę na swoją klatkę piersiową - krew mi leci... O szlag, nie jest dobrze, w głowie się już kręci, Nogi posłuszeństwa odmówiły i czuję jak upadam, "Pożałujesz, że przyszedłeś" - kolejne strzały padły z broni Konrada...                                    *****     "Ż... żyję? Jakim cudem?" No chyba, że... "Obym się mylił, obym się mylił...", podnoszę głowę, i... "O Boże..." "Mamo! Tato!" - próbuję wstać, choć jest ciężko, Za dużo krwi straciłem, nie mam siły, czuję jak szaleje mi tętno,  Nie wierzę, że to zrobił... Ja... Mam tego dość! Czuję jak opanowuje mnie ogromna złość.    Konrad... On wymierzył swoją bronią w kierunku ich głów, Bez najmniejszego wahania strzelił znów,  I wszystko to na moich oczach... Spojrzał się teraz na mnie i się zaśmiał, on już nie wie co to współczucie czy strach... Następny strzał we mnie chciał oddać,  Przez kipiący w środku gniew udało mi się go zastopować.    Kontrolować się próbuję... Nie mogę,  Ścisnąłem swoją dłoń, łamiąc mu ręce i jedną nogę,  Powoli unoszę się nad ziemię, mój oddech jest niesamowicie przyspieszony, "Nie zasługujesz na tę moc! To ja powinienem być niezwyciężony!", Ta złość.... Jest jej za dużo, dochodzę do momentu, w którym zatracam się,  Cały nabuzowany, nawet nie wiedziałem, kiedy powiedziałem: "zabiję cię"...                                     *****     Ocknąłem się wreszcie, mam mroczki przed oczami,  Coś we mnie pękło, zalałem się łzami, Moja klatka... Krew przestała lecieć, a rana całkowicie zniknęła,  Po chwili jakaś substancja w moje nozdrza głęboko wniknęła, To był kurz... Mnóstwo tu tego,  Obawiam się, że zrobiłem coś porypanego.   Wszędzie dookoła leżą cegły oraz gruz, Co ja zrobiłem... Jezus... Nie mam za dużo energii, ale postaram się drogę udrożnić... Udało się! Trochę niepotrzebnie swoją siłę staram się sobie udowodnić,  Teraz tylko... Ehh, się do końca tunelu doczłapać, Będzie ciężko, ale chcę bardzo spróbować się w tej sytuacji połapać.                                       *****     To na prawdę byłem ja? - Tyle zniszczenia, Jakim cudem ja na to pozwoliłem, widok wręcz nie do zniesienia, Od porozrzucanych kończyn,  Po zawaleniu całego pomieszczenia - wszystko to był mój czyn, Nie mogłem powstrzymać znowu łez, co ja najlepszego zrobiłem,  Ja... Jak do takiego czegoś dopuściłem?   Jestem skończony - stałem się wrogiem publicznym numer jeden, Na dożywocie siedzieć pójdę, albo mnie uśmiercą, nie wiem, Zasłużyłem sobie na taki los, Całemu społeczeństwu zadałem haniebny cios,  A ukrycie się nawet nie wchodzi w grę, Uwierzcie mi, najbardziej to ja umrzeć teraz chcę...                                   Koniec.               Jest to jak dotad najdluzsza historia, którą napisałem, ponad 3 miesiące pisałem, dla tych, którzy zechcą ją przeczytać życzę miłej lektury 
    • życie to nie tylko smutek żal płacz ma dni które cieszą są na tak   życie to nie tylko trudne drogi ma miłe horyzonty które nie bolą   na przykład pola łąki ozdobiony ciszą las ma kuchnie w której na stole pachnie chleb   tak moi drodzy życie to wspaniały dar warto go szanować być zawsze na tak  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...