Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cóż, masz swoje zdanie, ja mam swoje. Odmienne, bo gdyby było takie same, to bym nie popełnił powyższego, hehe.
Dzięki za wyrażenie opinii, pozdrawiam:)

P.S. Ostatnio w ogóle mam coś z tą ubogą formą. Niedługo moje wierszydła osiągną taki stan, że będą składały się z jednej litery :D

Opublikowano

Hehe, też zaglądałem tam ostatnio. I tamtego "tekstu" też nie przekreślam. Nie chcę robić sobie "reklamy", ale uwierz, że właśnie dziś zamieściłem w W. coś, co... hmm... PRZEKREŚLISZ:D To znaczy "utwór" przypominający formą i długością ten o lustrze;] Cóż, tak mam ostatnio. Może przejdzie.

Ile mi się tu cudzysłowów narobiło;]:P

Opublikowano

Szkoda słów... hmm, można i tak.
Chociaż niektórym naprawdę nie potrzeba wielu słów, by złożony z nich "twór" nazywać poezją, wierszem. Po prostu. A mnie ostatnio kusi taki minimalizm. Ale się leczę:]
Dzięki i pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Polak potrafi - apel:

This is my polish letter to Paris Hilton. I would be grateful, if you could send it to her.

Paris to francuska duma: la Notre Capital
miasto wielu straconych i zyskanych wspomnień
uśmiech wierzy pod którą on się o to spytał
czy w tym mieście nie zechce ona się zapomnieć

Paryż to szczególnie otyły homonim
znaczeń tyle co błysków na bezchmurnym niebie
nocna świata plejada albo wers bezdomny
co rynsztoku Stolicy nie bierze do siebie


Paris miasto francuskie wściekłe jest na siebie
że homonim jankeska dynastia okryła
tworząc nowe znaczenie które na tym niebie
jest jak zbędna i sprośna żwirowata bryła

Nie harataj kryształu który nieboskłonem
ziemię otacza i bieg jej nadaje
przełom za przełomem
wyścig nie ustaje

Nie harataj gwiazdeczko
boś mała i płocha
miliard znaczeń doczesnych
mówi ci w y n o c h a !



PS Przepraszam, ale samego wiersza to nie umiem po angielsku:D
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Polak potrafi - apel:

This is my polish letter to Paris Hilton. I would be grateful, if you could send it to her.

Paris to francuska duma: la Notre Capital
miasto wielu straconych i zyskanych wspomnień
uśmiech wierzy pod którą on się o to spytał
czy w tym mieście nie zechce ona się zapomnieć

Paryż to szczególnie otyły homonim
znaczeń tyle co błysków na bezchmurnym niebie
nocna świata plejada albo wers bezdomny
co rynsztoku Stolicy nie bierze do siebie


Paris miasto francuskie wściekłe jest na siebie
że homonim jankeska dynastia okryła
tworząc nowe znaczenie które na tym niebie
jest jak zbędna i sprośna żwirowata bryła

Nie harataj kryształu który nieboskłonem
ziemię otacza i bieg jej nadaje
przełom za przełomem
wyścig nie ustaje

Nie harataj gwiazdeczko
boś mała i płocha
miliard znaczeń doczesnych
mówi ci w y n o c h a !



PS Przepraszam, ale samego wiersza to nie umiem po angielsku:D
Uśmiechłem się:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Podoba mi się ta interpretacja.
Pozdrawiam



dodałabym do tej interpretacji jeszcze, że to tok myślenia TEJ kobiety
Myślę, że właśnie o to w tej interpretacji chodziło:)
Opublikowano

Na początku juz stwierdziłem ze trzeba siezastanowić nad tym głębiej...
Więc kombinowałem tak:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Określenie całego jej życia, składającego się tylko na zwracaniu uwagi na siebie



Ludzie jednak wymagają od kogoś medialnego, wciąż nowości, by ciągle być na 1 sronach gazet i w centrum uwagi



Wystarczy banał, głupstwo by znów była zauważona

No mi się b. podoba :)
Temat to raz
Treść to dwa
Sposób przedstawienia to trzy

Jedyne co rzuca sie w oczy to brak jakichś głębszych określeń, wszystko jest napisane prostym językiem, taka uboga forma. Ale kto powiedział, że coś takiego jest złe?



Wcale się nie obraże jak będzie w takim stylu :P
Choć w takim wypadku to prędzej gra skojarzeń niż doszukiwanie się sensu.
Ale graty.
Opublikowano

Witam.

"Być" to dużo, szczególnie według egzystencjalistów. Gorzej gdyby w wierszu było napisane: "istnieję istnieję istnieję". Mam nadzieję, że różnica między "być" a "istnieć" jest zrozumiała.

Wiersz byłby wspaniały, gdyby zostawić tylko ostatnie dwie linijki. Wtedy oddana byłaby cała prawda:

uśmiech
jestem

Tak to wygląda. Paris Hilton jest, bo jak umrze, to się będzie o niej gadać, a o mnie nie ;)

Nie podoba mi się początek, bo pytanie "to mało?", po tylu "jestem" jest bez sensu, bo być to dużo naprawdę. Ale rozumiem, o co chodziło, zresztą przeciętny człowiek nie rozróżnia "jestem" od "istnieję" (tak jak nie rozróżnia "absurdu" od "nonsensu", choć to dwie różne rzeczy). Tak więc jestem na tak, mimo tego, że ja bym ciachnął ;)

Co do krótkich form - Jasieński napisał wiersz "Nic", który poza tytułem nie miał żadnej treści (ani jednej litery). Już go nikt nie pobije, no chyba że ktoś wystawi pustą kartkę (bez tytułu).

Pozdrawiam.

Opublikowano
Mateuszu Kulejewski!
Twoja interpretacja, to chyba w 100% mój zamysł. Fajnie:)
Pozdrawiam.

Amerrozzo!
Zwróć uwagę, że w tym wierszu Paris nie 'jest' bezwzględnie, ale sama stwierdza: 'jestem'.
Pozdrawiam;]

Obu Panom dzięki na komentarze. Zwłaszcza, że obszerne.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A to, że jest jednak bezwględnie, stwierdza tytuł ;-)

Ja rozumiem Twój zamysł, ja się z tym nie kłócę. Ostatecznie przecież Hilton jest naprawdę, a my tylko istniejemy. Wprawdzie, żeby być, trzeba nadać sens swojej egzystencji, by ta przeszła w esencję, ale Hilton wystarcza tylko uśmiech i już jest. Dlatego bardziej podobałaby mi się krótsza forma:

uśmiech
jestem

bo tyle jej trzeba, by być.

Pozdrawiam.

PS. Oczywista, to tylko takie moje sugestie, wiersz przecież może zostać w obecnej formie. To Twój wiersz w końcu ;)
Aha, jeszcze jedna rzecz - jeśli zmieniłbyś na wersję zaproponowaną przeze mnie, trzeba by zmodyfikować też tytuł.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Christine Dzięki, taki miał być, w świątecznym nastroju. Pozdrawiam serdecznie. M. 
    • @truesirex     niesamowita opowieść!!! Wielowymiarowa. Pięknie napisany wiersz.!    O samozniszczeniu i bólu, spowodowanym traumami wychowania …takimi, które nie pozwalają …kochać. Miłość jako siła destrukcji i źródło lęku, dziedziczone traumy i „piękny chłopiec”, który ucieka w głąb samego siebie…   dotyka samego rdzenia :) a muzyka…niesamowite obrazy i tekst :) zaraziłeś mnie Ethel :)    pozdrawiam truesirex i życzę Tobie Spokojnych Świąt

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...