Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

[nawet uśpić cię nie mogę]


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 62
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Ja trochę jestem zaintrygowany - nie będę wtrącał faktu (bo to jest fakt), że Oscar jest jednym z niewielu z tej branży, z którego słowem się liczę i tyle. Osobiście Go nie znam, więc nie jestem w stanie ocenić Jego słabości :)))
A Kubą W. to i mnie nazywano.

Ale do rzeczy:
- odrzuciłbym uwagę "po północy", z tego względu, że jeżeli podmiot tak uważa, to już tak musi być. Ten typ widocznie tak ma i tutaj odbiorca powinien jednak zgodzić się z tą wresją.
- "nie słuchać ciszy" jest rzeczywiście trochę niefortunne, bo sam nie mogę "nie słuchać ciszy" i to rzeczywiście uznaje jako lapsus językowy (chodzi oczywiście mi o kontekst i co z takiej sytuacji lirycznej wynika)
- puentę zostawiam sobie, osobiście uważam,że są o wiele gorsze barbeluchy puentowe.
Czy wiersz jest zły - wg mnie nie, mimo wszystko daleko mu od produkcyjniaków w stylu grafopoplo.
Po co się wtrącam w kłótnie - nie wiem, pewnie niepotrzebnie, ale już nie będę kasował.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ty nie możesz, a inni mogą. A poza tym zobacz: ona wie o moich słabościach, ale kawałek dalej wiem o nich tylko ja i Pan Bóg. Ja z tą Panią nie rozmawiałem, więc wydaje mi się, że jeśli ktoś puścił parę - to tylko Pan Bóg. Innymi słowy, komentarz tej Pani do mojej osoby jest ukonstytuowany przez siłę najwyższą i przez nią inspirowany. To ewangelia, a Ty drogi Michale polemizując z nią jesteś zwykłym bluźniercą!

Jasne, że powinien się z nią zgodzić, ale powiedz mi co z tego wynika, że po pólnocy? To jest machnięte od tak sobie żeby było jak dla mnie, bo północ jest taka straszna i z duchami sie kojarzy:/

zgadzam się, że bywają gorsze. Rzecz w tym, że to zwykły sofizmat i nieprawda. Bo najlepsze historie powstają z mocy, z aktualizującej się potencji.

Widzisz Michale, problem polega na tym, że wedle mojego przekonania, w tym w czym ty widzisz taki sobie wyegzaltowany tekścik, autor dostrzega głęboką metaforykę, której ty i ja nie widzimy, bo dla nas tekst jest tekstem, a autor przecież zostawił tropy w stylu podobieństw sytuacji do biografii błogosławionej kunegundy, a z Ciebie jest gówno nie intelektualista jeśli tejże nie czytałeś. A! no i nie masz wyobraźni!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A co mnie obchodzi, czytając ten wiersz, jak ty uwążasz, z czego powstają najlepsze historie? napisz sobie wlasny wiersz i tam sie wywnętrzaj, co twoim zdaniem.
Zapewne zainteresuje to twoich czytelników.


Czy ty coś piłeś?? Naćpałeś się??

A chcesz mi coś sprzedać?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. ze zdaniem Oscara też się liczę, jeśli uznam, że ma sens i jest uzasadnione. natomiast nie muszę się zgadzać na formę. złośliwość, szyderstwo czy nawet chamstwo można ignorować albo nie. ja nie mam w zwyczaju udawać, kiedy ktoś pluje mi w twarz, że pada deszcz, tylko solidnie zwilżam usta.

2. dla mnie czepianie się "północy" nie ma uzasadnienia (z pewnością nie jest nim pytanie "a przed?")

3. nie ma w wierszu fragmentu "słuchać ciszy". jest "słuchać jej". Oscar zobaczył słowa 'cisza' i 'słuchać' i wykorzystał to jako pretekst do ataku. i jeśli twierdzi, że to była rzeczowa dyskusja, to posługujemy się różnymi definicjami. ale jeśli byłbym zmuszony bronić takiej interpretacji, to po pierwsze cisza to brak dźwięków, ale może także symbolizować wewnętrzny, lub po prostu spokój. ponadto słuchać to odbierać świadomie wrażenia dźwiękowe za pomocą zmysłu słuchu. tylko przy pomocy słuchu możesz zarejestrować brak dźwięków, który będzie bodźcem do powstania w świadomości wrażenia ciszy. nie jestem fizjologiem, ale dźwięk i wrażenie dźwiękowe to chyba różne kategorie.
4. to nie jest kłótnia. Oscar postanowił czepiać się o każde słowo i jego prawo. a ja postanowiłem pisać co o tym myślę (i co w związku z tym myślę o nim) i takie jest moje prawo. ma facet dużą wiedzę, ale wykorzystuje ją w bardzo nieprzyjemny sposób (pomijając fakt, że czasami ma okropne wpadki). mam na myśli pozę: ja wiem, że mam rację, a ty jesteś głupi i nie wiesz co piszesz, a jeśli jest inaczej to udowodnij to, bo ja niczego udowadniać nie muszę.

na koniec chciałem podziękować za to, że zajrzałeś i wyraziłeś opinię.
pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Panie Oscar`ze prawdziwośc antytezy nie jest kontrprzykładem. Ale raczej dowodem na fenomen poetyckiego sformułowania i krótkowzroczność.

Możesz to napisać jeszcze raz, ale trzymając się zasad składni i gramatyki? Nic nie rozumiem.
Panie Oscar`ze prawdziwośc antytezy nie jest kontrprzykładem. Ale raczej dowodem na fenomen poetyckiego sformułowania i krótkowzroczność.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A co mnie obchodzi, czytając ten wiersz, jak ty uwążasz, z czego powstają najlepsze historie?


A co mnie obchodzi co Ciebie obchodzi? Co to w ogóle za pytanie? Czy moim celem jest zabawianie ciebie?
po co dwa razy to samo cytujesz? masz problem z wolnym czasem? to moze sprzedaz kosmetykow z Avona, hmm?

ps. peela tez to nie musi obchodzić.

bez odbioru.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Możesz to napisać jeszcze raz, ale trzymając się zasad składni i gramatyki? Nic nie rozumiem.
Panie Oscar`ze prawdziwośc antytezy nie jest kontrprzykładem. Ale raczej dowodem na fenomen poetyckiego sformułowania i krótkowzroczność.

A! Bo Ty potraktowałeś Oscara jako obcojęzyczny nieodmienny wyraz! Przepraszam najmocniej. I ten brak przecinka dalej już całkiem mnie zmylił:) Ale dalej nie rozumiem tej wypowiedzi:(. Prawdziwość antytezy nie jest kontrprzykładem? No ok. Krótkowzroczność poetyckiego sformułowania? Personifikujesz poetyckie sformułowanie. eee. dla mnie to zbyt dalece zmetaforyzowane. Niezwykłości w tym sformułowaniu też nie dostrzegam, o poetyckości nie wspominając. Wybacz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A co mnie obchodzi co Ciebie obchodzi? Co to w ogóle za pytanie? Czy moim celem jest zabawianie ciebie?
po co dwa razy to samo cytujesz? masz problem z wolnym czasem? to moze sprzedaz kosmetykow z Avona, hmm?

ps. peela tez to nie musi obchodzić.

bez odbioru.

ale wiesz że peel, to jest byt abstrakcyjny i jego z natury niewiele obchodzi?:P

dwa razy, bo najpierw nieuważnie przeczytałem i pominąłem pierwszy zestaw inwektyw.

A w ogóle to znów się rzucasz a później będzie płacz ze masz nerwice czy inną wściekliznę i żebym Cię nie wytrącał z równowagi... :/
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oscar, to jest przecież jakiś kosmos:

[quote]
Rzecz w tym, że to zwykły sofizmat i oczywista nieprawda. Bo najlepsze historie powstają z mocy, z aktualizującej się potencji.



Przedstaw mi argument, że w tym wierszu to sofizmat, nieprawda. Nie rozumiem
kompletnie dlaczego wyrywasz wersy z kontekstu i dopiero jako takie je krytykujesz.
Ponad to krytykujesz wyłącznie na podstawie własnych przekonań i te swoje przekonania
stwiasz nam tu przed oczami jako miernik poprawności poetyckiej. No nie czaję tego.

I jeszcze pytanie, z czystej ciekawości: gdyby przerzucić "po północy" do poprzedniego
wersu - czy zaakceptowałbyś?

Pozdrawiam, Dziku:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Oscar`ze prawdziwośc antytezy nie jest kontrprzykładem. Ale raczej dowodem na fenomen poetyckiego sformułowania i krótkowzroczność.

A! Bo Ty potraktowałeś Oscara jako obcojęzyczny nieodmienny wyraz! Przepraszam najmocniej. I ten brak przecinka dalej już całkiem mnie zmylił:) Ale dalej nie rozumiem tej wypowiedzi:(. Prawdziwość antytezy nie jest kontrprzykładem? No ok. Krótkowzroczność poetyckiego sformułowania? Personifikujesz poetyckie sformułowanie. eee. dla mnie to zbyt dalece zmetaforyzowane. Niezwykłości w tym sformułowaniu też nie dostrzegam, o poetyckości nie wspominając. Wybacz.
No widzi Pan, ch cieć to młóc. Więc ekstrapolować dalej nie będę, żadnego znaczenia. Wierzę w Pana szczere po prostu chęłCi. Przepraszam, że nie konstytuuję gramatki, jako takiej. Wolę używać logiczności. A Pan, najwyraźniej jest temu przeciwny. Chociaż zdeklarowany:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


abstrakcyjny i co z tego?
Nie bedzie tym razem, a wiesz dlaczego? Bo to, co czytam ostatnio w twoich komentarzach coraz bardziej mnie utwierdza, ze nie ma sie czym przejmować.
Panie Oskar`ze a skąd, Pan wie, że nie wiele, skoro akstrakcyjny. To tak na marginesie nie tylko gramatki. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


złośliwość, chamstwo, szyderstwo? Pan ma reakcje paranoiczne. Jak pytam "a przed", to pytam o konstruktywność stwierdzenia, że po północy, pytam o znaczenie tego. Gdzie tu złośliwość, chamstwo, szyderstwo dostrzegasz?

Haha. Oto ja i moje wściekłe, bezprecedensowe ataki opozycjonisty!:) Wyrażone ekstremalnie obraźliwym i niesłychanie zaczepnym: "a przed?" Cud, że autor wyszedł z nich caly:). Swoją drogą, chciałbym, aby autor mi wyjaśnił, dlaczego ja mam odczytać zdanie:
dla zabicia czasu czytam
tytuły na półce i dziwię się
jak niewiele znaczy
cisza kiedy jej nie słucham

inaczej niż tak, że peel nie słucha ciszy? Dalej mi tłumaczysz, że to ma sens, jeśli się nie "słucha ciszy". No jasne, to ma sens, ale ja z sensem wcale nie polemizowałem. Napisałem: "
Każde? nawet nie jedną piątą.

A ja na Twój temat rozpisywał się nie będę:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A! Bo Ty potraktowałeś Oscara jako obcojęzyczny nieodmienny wyraz! Przepraszam najmocniej. I ten brak przecinka dalej już całkiem mnie zmylił:) Ale dalej nie rozumiem tej wypowiedzi:(. Prawdziwość antytezy nie jest kontrprzykładem? No ok. Krótkowzroczność poetyckiego sformułowania? Personifikujesz poetyckie sformułowanie. eee. dla mnie to zbyt dalece zmetaforyzowane. Niezwykłości w tym sformułowaniu też nie dostrzegam, o poetyckości nie wspominając. Wybacz.
No widzi Pan, ch cieć to młóc. Więc ekstrapolować dalej nie będę, żadnego znaczenia. Wierzę w Pana szczere po prostu chęłCi. Przepraszam, że nie konstytuuję gramatki, jako takiej. Wolę używać logiczności. A Pan, najwyraźniej jest temu przeciwny. Chociaż zdeklarowany:)

Czy pan używa klawiatury ekranowej? Ekstrapolował? Czy pan kiedyś widział słownik? Pan chyba nie rozumie wyrazów z których pan korzysta. Konstytuuje gramatyki? Że niby czego pan nie robi? Chryste. Niech pan posprawdza te słówka w słowniku. poważnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No widzi Pan, ch cieć to młóc. Więc ekstrapolować dalej nie będę, żadnego znaczenia. Wierzę w Pana szczere po prostu chęłCi. Przepraszam, że nie konstytuuję gramatki, jako takiej. Wolę używać logiczności. A Pan, najwyraźniej jest temu przeciwny. Chociaż zdeklarowany:)

Czy pan używa klawiatury ekranowej? Ekstrapolował? Czy pan kiedyś widział słownik? Pan chyba nie rozumie wyrazów z których pan korzysta. Konstytuuje gramatyki? Że niby czego pan nie robi? Chryste. Niech pan posprawdza te słówka w słowniku. poważnie.
Moje "wynaturzenia" słowotwórcze - których celowości nie możesz, Pan, w tej chwili pojąć - są dowodem na to, iż prezentowane (przez Pana) frazeologiczne podejcie do poetyki niejednokrotnie zawęża pojmowanie jej. I nie tylko. Szkoda, że gdzieś się zagubiła Panu wspaniałomyślność, a pozostało zdroworozsądkowanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Ma? - Da. - Kasza jeża. - Że ja z saka dam.    
    • - Jada; jeża kanapka, jak pana. - Każe - jadaj.                
    • Tekst powtórkowy     Zastygam z nożem w dłoni na krawędzi chaosu. Przepaść przede mną ogromna. Nie mam gdzie uciec. Szkoda, że nie dobiegłem do ściany. Mógłby chociaż walić głową w mur. Pozostało tylko jedno. Odwrócić się, by ujrzeć co jest za mną. Przyjąć na klatę dosłownie wszystko, cokolwiek zobaczę. Też tak uczynię. Czuję nagle pustkę w głowie i cholerny chłód. Za cienkie ścianki, a nie założyłem beretu.   Widzę siebie na podłodze, ubabranego krwią ukochanej. Skąd wiem, że akurat z niej wyciekła? Pragnę ją znowu przytulić, ale krew przytulić trudno. Kawałek udka też. Zlatuje z mlasknięciem. Aż mi głupio. To chyba profanacja zwłok. Mówię: przepraszam.   Na próżno, gdyż leży biedna w kałuży koloru pomidorka, dosłownie rozbebeszona i nic do niej nie dociera. O co tu chodzi? Rozumowanie spowite mgłą. Dokładam wszelkich starań, by włożyć wilgotne wnętrzności z powrotem do brzucha, jako zadośćuczynienie. To nie takie proste. Spływają mi z rąk. Zastygam jednak w zastanowieniu. Przecież nie mam gdzie. Ona już żadnego brzucha nie posiada. Ciało jak ten rozłożysty kwiat, rozmazane na parkiecie. Trochę ją zgarniam w jedno miejsce, by nie wpaść w poślizg przy wstawaniu. Wstaję.   Lecz i tak mam wrażenie, że chodzę w gęstym kompocie z kościanymi pestkami. Ślizgam się na gałce ocznej i upadam wprost na ukochany bajzel. O mało co, a straciłbym wzrok, gdyby zostało nadziane na wystający szpikulec złamanego żeberka. Na szczęście musnęło tylko policzek. W nieruchomym wzroku jednej źrenicy, widzę wiele retorycznych pytań, lecz najważniejsze brzmi: dlaczego? Skąd mam do diabła wiedzieć. Przyszedłem, usiadłem, zobaczyłem. Ale to wszystko jeszcze nie jest najgorsze. Nie wiem, czy moje zmysły i ja, to jedno i to samo.   On tu jest cały czas, jakby poza moją świadomością. Czuję jego obecność. Czasami najtrudniej uwierzyć w to, co po gębie tłucze, podpala wzrok i patrzy, aż popiół zostanie. Myślę intensywnie. A przynajmniej myślę, że myślę. Jak tu się dostał i czy to w ogóle możliwe. Muszę uwierzyć, że tak. Zniszczył nie tylko jej świat, ale także mój. Cholerny dupek morderca.   Wystaje nieokreślonym obrazem z ciała, jakby pragnął oklasków z racji swojej wielkości. Przyszpilił ukochaną nie wiadomo czym, niczym motyla w gablocie. Na dodatek rozgarnął byle jak na wszystkie strony. Za grosz artyzmu. Dlaczego go nie zauważyłem, gdy upadłem na zwłoki? Nawet musiałem się o niego oprzeć przy wstawaniu. Świadczą o tym krwawe ślady moich palców na jego gładkiej, parszywej powierzchni. Jakiej powierzchni? Co ja plotę. Znowu ześwirowany warkocz?   Przede mną pojawia się znikąd. Wielki jak góra, leży mózg. Wiem że to mój, chociaż nie wiem skąd ta pewność. Jak mogę cokolwiek myśleć, skoro ta szara ciastowatość istnieje poza mną. Teraz będzie mi łatwiej odszukać prawdziwe ja. Zaczynam się wspinać po ogromnych gąbczastych zmarszczkach. Wykrawam wielkie kawałki i szukam swoich myśli. Bezskutecznie. Odkładam dokładnie w to samo miejsce, żeby nie namieszać i nie zgłupieć do reszty. Dostrzegam jakieś dziwne wybrzuszenie. Tnę je nożem w nadziei, że znajdę swoje: ego. Niestety, nic tam nie ma. To tylko większa fałdka, odstająca od reszty.   Nagle mam wrażenie, że leżę na: zimnej, płaskiej skale. Z góry ścieka woda, oświetlona słabym blaskiem dalekiej szczeliny, do której muszę dotrzeć. Na domiar złego, nade mną wisi to samo. Bardzo nisko. Prawie dotyka spoconych, zdenerwowanych pleców. A najgorsza jest przytłaczająca klaustrofobia.   Wiem, że sufit cały czas nieznacznie się obniża. Czy zdążę wyjść, czy też zostanę nadzieniem skalnej kanapki. Żebym tylko do jakiegoś wgłębienia nie wleciał, bo wszystko wokół szare. Trudno zauważyć dziurę, przy słabym świetle. Gdybym został uwięziony na dobre, niczym sardynka w puszce, to będę czekał w ciemności na śmierć, nie wiadomo jak długo, nie mogąc nic na to poradzić.   I znowu zmiana otoczenia. W oddali, prawie przy wierzchołku, widzę otwór w ogromnym mózgu. Podchodzę bliżej i zaglądam do wewnątrz. Na dnie spoczywa coś w rodzaju zwierciadła. Odbija błękit nieba. Jest dokładnie widoczne, a przecież otwór zasłaniam sobą. Czyżbym był przezroczysty. Spoglądam na dłoń. Nie widzę przez nią mózgu. O co w tym wszystkim chodzi. A może tylko w zestawieniu z lustrem, przenika przeze mnie światło?   Zatem czaszka nie jest zupełnie pusta, skoro myślę, to co robię. Coś tam jeszcze jest.   Część ukochanej jest schowana w podłodze. Dopiero teraz dostrzegam wokół wystające klapki parkietu pomieszane ze skórą i tłuszczem. Na jego umownym boku sterczy kawałek jelita. Musiało się przykleić, gdy rozrywał ciało. A wszystko czerwonawo-różowo-szare. Tatar do spożycia jak nic. Żółtko tylko wbić.   Zdecydowanie coś ze mną nie tak. Nie mogę się połapać w tym wszystkim. Dziwaczne rozmyślania rozsadzają umysł. Przecież to moja najdroższa. Jak mogę tak spokojnie o tym myśleć. Układać obrazy gastronomiczne. Może dlatego, że od wczoraj nic nie jadłem. Ciekawe czemu? Odruchowo łapię głowę, żebym miał pewność, że jeszcze ją mam i myślę tym co trzeba, a nie czym innym. Obawiam się jednak, że to bardzo złudny spokój.   Możliwe, że część bodźców, tych najbardziej ostatecznych, nie dotarła jeszcze do mojego mózgu. Broni żywiciela na wszelkie sposoby, rzucając przed nim zasłonę innych doznań, bym traktował to co widzę, jak swoisty spektakl z efektami specjalnymi i zapomniał o tym, co najbardziej boli. Lecz w końcu i tak trzeba będzie wyjść z teatru, przystanąć, popatrzeć i w jakąś rolę uwierzyć.   Nagle widzę ogromne ręce. Obejmują pofałdowany, szary kopiec i zaczynają go dźwigać w kierunku nieboskłonu. Turlam się i spadam na coś w rodzaju trawy. Mam chyba sto procent pewności, że moja głowa nie jest pusta, bo gdy ją poruszam, to coś się obija o wewnętrzne strony i słyszę przytłumione odgłosy. Dotykam ją dwoma rękami i po raz kolejny jestem nieco zdziwiony. Kopułę czaszki mogę odkręcić. Też tak czynię. Odkręcam z kościanym zgrzytem, który skrzypiąc, rozwala echem ściany pustki wokół... ale nie nade mną i jakby niezupełnej. Wyczuwam jeszcze większy ciężar w środku. No cóż – myślę sobie – wyjmę i zobaczę, co to jest.   Coś mi dzisiaj: zdziwieniami obrodziło, lecz za dużo tego. Przestaje to robić na mnie wrażenie. Trzymam w dłoni: żelazną duszę. Jednocześnie dostrzegam w oddali stół, chociaż pojęcia nie mam, skąd się nagle wziął. Coś na nim stoi. Podchodzę bliżej. To starodawne żelazko. Widzę też koszulę. Wiem, że to moja. Strasznie pognieciona. Jak psu z gardła wyciągnięta. Prawie odruchowo wkładam żelazo do wnętrza żelazka. Staje się gorące, chociaż dusza była zimna. Zaczynam prasować.   Trudno mi idzie. Nie prasowałem już wiele długich lat, lecz za każdym przesunięciem gorącej powierzchni po cienkim materiale, jest mi dziwnie lżej. Widzę jak zgniecenia zanikają. Jakby coś ze mnie ulatywało i wlatywało jednocześnie. Niechcący dotykam gorącej części. Nie narzekam. Prasuję dalej, chociaż cholernie boli. Po jakimś czasie, wygląda świetnie. Gładka jak pupcia niemowlęcia. Odczuwam wielką ulgę. A nawet jestem szczęśliwy. Zakładam ją na siebie. Co z tego, że już jedną mam. A kto mi zabroni. Na ręce nie ma żadnych bąbli, ale ból nie ustępuje.   W oddali widzę ciemną chmurę, a pod nią rozwieszony sznur. Na nim wiele powieszonych, brudnych, samotnych koszul. W porywach wiatru, wyginają się na wszystkie strony z przepalonymi dziurami. Jakby chciały się oderwać, jakby tęskniły, lecz wybór został im odebrany. Przygnębiający to widok. Mam wrażenie, że czas się do nich skończył. A zatem przemijanie też. Będą wisieć bez końca. Przy mnie jest spokojnie i w miarę jasno, ale jakoś mnie to nie cieszy. Nie patrzę już więcej w tamtą stronę. To ponad moje siły. Wiem, że nie mogę im pomóc. Nie mam takich możliwości. Jestem tylko.   Z tym złudnym spokojem jednak coś nie tak. Przede mną, jakby znikąd, pojawia się szklana trumna. Unosi się lekko nad ziemią. Nie wiem dokładnie, co zawiera. Przed chwilą byłem przekonany, że jest blisko mnie. Idę w jej kierunku. Domyślam się kogo tam zobaczę. Jestem coraz bliżej. Spód trumny, porusza delikatnie zieloną trawę, na kształt obrazów, dotyczących mojego życia. Takiego jakie było naprawdę, a nie takiego, jakie ja widziałem. A niby skąd to wiem?   W środku dostrzegam coś w rodzaju mgły. Snuje się wewnątrz nieustannie. No cóż. Zdziwienie mnie nie opuszcza. Mgła wolno opada na dno. Taki obiekt w trumnie jest dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Niczym w białym puchu, widzę: kwiat paproci. Jest dużo większy, ładniejszy. Oderwany od macierzystej rośliny, której tam nie ma. A jednak zakwitł. Ma coś takiego w sobie, co przyciąga mój wzrok.   Nigdy go nie widziałem, nawet na zdjęciu, ale wiem na co patrzę. Nie mogę tego pojąć. Tej niezrozumiałej dla mnie sytuacji. Wiem tylko, że zakwita raz w roku. Czyżby tak samo raz... a później już cały czas?   Krwawi, lecz za chwilę krew zamienia się w białego motyla. Przenika przez przezroczyste wieko i nagle znika.   Mam wrażenie, jakbym miał coś przekazywane, obiektami i sytuacjami, które są mi znane lub poznaje je dopiero teraz. W przeciwnym wypadku bym nie wiedział, na co patrzę i zupełnie bym tego nie ogarnął.   Nagle w absolutnej ciszy wieko się otwiera. Kwiat płynie w moim kierunku. Dlaczego nie mógł przeniknąć, tak samo jak motyl? Jest coraz bliżej twarzy. Widzę wszystkie szczegóły. Wchłania się przez nią do otwartej głowy, lecz z niej nie ucieka. Wiem o tym. Czuję przyjemne ciepło.   Znowu stoję samotny w tym dziwnym świecie.   Zakrywam czaszkę kopułą, którą zdjąłem, bo zaczyna padać. W tej chwili nawet głupi deszcz mnie raduję, bo jest taki: rzeczywisty, namacalny... lecz jednak nie chcę, żeby naleciał do środka.   Mimo wszystko czuję, że wnętrze głowy coś wypełnia, a połączenie wokół robi się trwałe. Jest trochę bardziej ociężała, lecz jednocześnie lżejsza.    Zgubiłem nóż, lecz nie odczuwam straty. Chyba dlatego, że jestem tak samo głupi, jak byłem na początku.
    • gdzieś w oddali dzwonki dzwonią jakby ktoś na coś zapraszał poetycko wszędzie wkoło uśmiechnięta wiara nasza   pośród kwiatów hen na łące widać ścieżkę pozłacaną lśnienie słońca jest początkiem jak dywanem skryło całą   tam horyzont lasu szarość drzewa tęsknią mgłą spowite czegoś jednak wciąż za mało znów zakwita prozą życie   *** już nocka zalśniła gwiazdami księżyc choć świeci to śpi więc zaśnij cichutko dla ciebie czas jest a w nim upragniony twój sen
    • @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki:)↔Bardzo mi przypadł do gustu Twój wierszyk:) Pod względem rymów, też:)↔Pozdrawiam:))) @andreas ↔Dzięki za całkiem zmyślny wierszyk księżycowy. A zatem współpraca, przeważnie popłaca:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...