Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

z malarskim motto
Rene Magritte Walory osobiste (Les Valeurs Personnelles)





bosa wiosna
seks na pralce
żołądkowa gorzka
amelia soundtrack
woda na młyn
płytka do wyrzygania

odwirowani
usadawiamy się w obiegu zamkniętym
od spodu korkiem
z wierzchu kożuchem piany

wydaje mi się że nasze przyjście na świat
zbiegło się z końcem historii
plotkujemy zastanawiamy się nad kolacją

wyślij sms
zaproszenie dobiega z pustej sypialni
kup sobie głodne dziecko

wytrawne lekkie okrągłe
doskonałe do czerwonych mięs dziczyzny lub deski serów

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




dla mnie to poezja odplakatowana
poszczególne wątki usadowione są w linijkach i jeden z drugim ma tyle wspólnego co wymyślona nazwa collage chyba, nie - wydaje mi się (to tylko sugestia) - że to proza,
ale taka pocięta, sloganowa, nie podoba mi się niestety

z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

malarza bardzo lubię. tym bardziej cieszy mnie nawiązanie.
tytuł średnio potrafię umiejscowić w całości. tz. mogę, ale
trochę mi to zajęło (i nadal pewna nie jestem).

tekst bardzo w Twoim stylu. mistrzowska strofa druga.

generalnie jestem na tak.

pozdr. a

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mess, nie umiem odpowiedzieć Ci na pyt.
jak ma wyglądać poezja współczesna.
wg mnie ten tekst jest bardzo obrazowy
i wbrew pozorom wątki łączą się.
takie życie po prostu: seks, kąpiel,
kolacja, sypialnia i reklama w tv.
mamy tego nie zauważać? przecież
to nasza egzystencja.

pozdr.a
Opublikowano

poezja współczesna (ponowoczesna?) operuje narzędziami, paletą symboli, metodami kodowania nieco innymi niż poezja na początku ubiegłego wieku - tego jestem pewien
myślę, że kwestią do dyskusji jest metoda dekodowania - która musi zmieniać sie z duchem czasu

ps - to chyba tak zawiły problem, że trudno będzie go zgłębiać prowadząc tego typu dyskusję

Opublikowano

Migawki z powszedniego życia. Wszystko szybko, krótko, jakby nieważne, jakby zdarzało się mimochodem. Na końcu słowa pisane kursywą dobiegają pewnie z telewizora, bo "wyślij sms" to zaproszenie z pustej sypialni, w której być może mówi te słowa telewizor; dalej wzmianka o możliwości przygarnięcia (może adoptpowania) głodnego dziecka miesza się z reklamą wina wytrawnego doskonałego do dziczyzny i serów. Papka telewizyjna zestawiona z podobną papką codziennego życia - przemieszanie i powierzchowność wszystkiego.
Podoba mi się.

Opublikowano

Ja mam pytanie do Autora. Czy szanowny Autor próbował wczuć się w rolę czytelnika, który niekoniecznie musi lokalizować tekst w zamierzonym kontekście? Czy Autor pomyślał ile są warte dla czytelnika oderwane od siebie zbitki wyrazowe i jak taki czytelnik może ocenić ich oryginalność? Mogę przypuszczać, że za tekstem kryje się coś konstruktywnego, jakiś zamiar, ale pozostaje on dla mnie zupełnie nieodgadniony i nawet się za to nie obwiniam. Obwiniam Autora.

Mój komentarz, to w zasadzie rozwinięcie opinii Messalina, z którą zupełnie się zgadzam. Niestety, tak wyabstrahowany utwór jest bezwartościowy dla niewtajemniczonych, czyli chyba wszystkich poza samym Autorem.

Pozdrawiam.

Opublikowano

dzikusku drogi - możemy dyskutować o konkretnie użytych zabiegach stylistycznych, krytykę przyjmę i docenię - lecz niestety.. nawet nie starcza Ci wyobraźni, bystrości, inteligencji by powiązać kilka prostych obrazów w przyczynowo-skutkową ciągłość... jak zatem mamy dyskutować, słońce?
Popatrz wyżej... nawet Oxyvia ukuła jakąś interpretację:)

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję, dżentelmenie i rycerzu.
Grunt to ujadać i kopać - to oczywiście znaczy, że się ma jaja. O, to jest właśnie ten smród polaczkowa.
Opublikowano

Ale teraz to ja już zupełnie nie rozumiem. Chcesz mi powiedzieć, że nie możesz mi zdradzić konceptu własnego wiersza, jeśli ja z nim nie wyjdę pierwszy? Jeśli ja się pytam o czym on jest, bo sam nie łapie, to ty nie możesz mi pomóc i wyzywasz od ludzi ograniczonych, a Twój argument jest taki, że ktoś jakąś interpretację ukluł? Wybacz, ale nie będę dyskutował o środkach stylistycznych, jeśli nie potrafię ich umieścić w temacie, bo wtedy dopiero będę niekompetentny. Ja wyraźnego tematu nie widze i dlatego proszę o pomoc autora, który najwyraźniej boi się autointerpretacji. Nie wiem dlaczego.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...