Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Na ścianie wisi obraz Jezusa Chrystusa


M._Krzywak

Rekomendowane odpowiedzi

Na ścianie wisi obraz Jezusa Chrystusa

Kiedy w telewizorze wyciągają serca z piersi
a potem debiutantki z odkrytymi biustami
promują własne ciało a jeszcze później
kolejny gwałt, kolejna śmierć i przerwa
na reklamę.

Na ścianie wisi obraz Jezusa Chrystusa

Kiedy z głośników słyszę przekleństwa
zza ściany sąsiad skrzeczy o rozwód
przed oknem trwa kolejna impreza młodzieży
i teraz nie kłamię – wczoraj zabrano dwóch
prawie martwych chłopców.

Na ścianie wisi obraz Jezusa Chrystusa

Kiedy krzyczę że nasza miłość to nieporozumienie
obrażamy się wspólnie – kto bardziej boleśnie
uderzy słowem tak aby coś w środku pękło
aby poczuć się przez chwilę wolnym
od tego, co się przyrzekło na zawsze.

Na ścianie wisi obraz Jezusa Chrystusa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michale
wiersz z tematyki, która mi leży i "podchodzi" pod hasło: - samo życie
powtarzający się motyw obrazu dobry z wyjątkiem tytułu
- podkreślam - to moje widzimisię
bo na taki tytuł ja odpowiadam:
i co z tego ... przecież Serce Jezusa jest cierpliwe i wielkiego miłosierdzia.
Tytuł dałbym np. z przypowiedni - nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni
może coś w stylu - taką miarą będzie nam odmierzone, jaką sami mierzymy

oczywiscie po skróceniu - np. "Tak będzie nam odmierzone, jak sami mierzymy"

tyle mojego
niekoniecznie trafnego:)))
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spiro - a co tam, jakaś kokieteria (jeszcze pewnie petersburska:) - nadrobiłem po prostu co zalegało.

Egzegeto - trop jest w porządku. Tutaj osobiście nie starałbym się odczytywać jakiejkolwiek winy w samej osobie Jezusa. Jest to moja swoista refleksja wynikła z obserwacji - u wielu osób wisi taki obraz, bo albo wypada, albo ktoś powiesił itp... a nie zawsze z powodów uczuciowych. Ja bym to nazwał pewnego rodzaju fałszem - ale nie samej wiary - a ludzi. Zresztą zawsze staram się pokazać ludzi w połączeniu z czym się wiążą, a kim naprawdę są. I to nie w imię jakiegoś sądu, ale po to, żeby wreszcie jeden z drugim się ocknął, zanim np. wyciągnie nóż.

Dziękuje i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jakie to żałosne.ludzie tacy wierzący- pobożni czyli,a nie jak być winno bogobojni.
(mam nadzieję,że nie pomyliłem terminów).
porusza Pan bardzo mocne tematy i to z jakim skutkiem.
wszystko jasno powiedziane
i ten powtarzający się wers :
Na ścianie wisi obraz Jezusa Chrystusa
nadaje ironii całemu utworowi i skłania do przemyślenia pewnej sprawy- czy jesteśmy takimi,jakimi powinniśmy być czy tylko udajemy,żeby było nam lepiej.
trzecia strofa genialna.chyba pierwszy raz odkąd jestem na forum przeszły mnie dreszcze
po przeczytaniu czyjegoś tekstu.zdecydowanie na tak.
pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michale
jeszcze raz podkreślam - wiersz fajny z serii samo życie
bez popadania w egzaltację :)
a to, że wisi taki obraz u niejednego takiego owego...to pryszcz.
Gorzej jeśli głęboko wierzący, praktykujący, tuż po wyjściu z kościoła kradnie, złorzeczy gwałci.Mało tego - osobiście widziałem jak facet po odejściu od stołu pańskiego po przyjęciu komunii kopnął psa, który przez przypadek był w kościele. To jest wręcz niesamowite.
Kiedyś rozmawiałem na ten temat z biskupem pomocniczym w naszej diecezji- powiedział mi na to mniej więcej tak:
- Chrystus jest miłosierny i wybacza jeśli tylko okażemy skruchę.

Piszę o tym dlatego, że jednak ten tytuł ....bym trochę może ...?

Też kiedyś z lekka o tym pisałem w jednym z moich:

z telewizora słychać ujadanie
to dramaty ludzkie gra psi los
ciągłe ansy krzyki wypasione
bez szans na normalną mowę


tylko obrazu u mnie nie było

Miłego życzę :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiersz pododby jak pewne teksty z hip hopu, troche wiliczankowo to i reportersko wyszło(potwierdzam), ten zapis mi przypomina stacje w nowoczesnym ujęciu, coś na taki kształt zrobiła K.Janda w swoim spektaklu tv. Michale pomyśl nad ty jeszcze,może inaczej zapisać to i dodać (jakieś) zakończenie, bo pomysł dobry i pozdr. d. s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macieju - rzeczywistość chcąc nie chcąc jest chyba wpisana we wszystko, nawet w fantastykę. Dzięki za odwiedziny, szykuj się na 19, i daj cynk co tam w d... :)

Mr Suicide - mam wrażenie,że odczytałeś to jak chciałem, żeby było odczytane. I to ja się cieszę.

Stefo - ale ten narrator nie jest znowu aż taki zły, robi to... co chyba wszyscy.

Egzegeto - rozumiem, w czym rzecz. Ale ten suchy zapis (tytuł) powinien potęgować sam nastrój wiersza (przecież pojawia się niejeden raz i to nieprzypadkowo). A co do przykładów - te można mnożyć, ale chodzi też o to, że ten peel to nie żaden dewiant czy coś...
A co do wybaczania - to jest zawsze łatwiejsze, niż przeciwdziałanie, chociaż tez potrzebne.

Deli s - tekst hh z założenia posiada kilka tysięcy słów, plus dźointy, poślady (ktorymi się kręci) ziomali i Boga w tle, który czuwa nad nimi (tak, tak...). Czyli w tym wypadku oni byliby na zewnątrz, a podmiot jest bardziej wewnątrz.

Tomaszu - no oczywiście Twoja wola, dobrze, że zajrzałeś.

Dzięki wielkie i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewo - a zauważył, tylko, że wpadł w taki rozgardiasz interesowo-czasowy, że dopiero dzisiaj na dobrą sprawę mam czas trochę powierszowac.
Zatem Ewo nadrabiam zaległości - dzięki za stare i za nowe :)

Espeno - czy pisanie o kwiatkach oplątanych w źrenice powiek nie jest prozą życia? Jest, tylko że zawiera w sobie więcej feromonów i obietnic :)
Za to oczywiście - język w tym wypadku oczyszczony z poetyzmów, bez girlandów. I dzięki za wgląd.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiersz z natury tych, które zatrzymują, pobudzają do drobnych rachunków sumienia, zastanowienia się, czy to czasami nie o mnie ;)))
Dobrze, że i takie są pomiędzy prostymi rymowankami, a także tymi gdzie pełno miłosnych uniesień, wyznań, niedopowiedzeń, pomiędzy baśniowymi, realistycznymi, opisującymi przyrodę, malarstwo, muzykę itp. itd. - samo życie, a ludzie w nim bardzo różni.
Mnie jako odbiorcy podoba się w każdym razie.
pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gwiezdne śwaty do poduchy wczorajszego dnia okruchy śwatło lampy albo świecy to krużganek wielkiej wiedzy  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Poniższe to wizja artystyczna a nie rekonstrukcja, odczyt zgodny z hypotetyczną iloczasową metryką polską o której wieść zaginął był. Jest to początek jeno tej przygody, jeszcze za to nie dał bym głowy pod topór katowski ale chwila nagli. Ilustracja Todd McFarlane.      
    • @agfka A, jeszcze dodam, że już 20 lat temu próbowałem rozgryźć dlaczego Kochanowski jest tak niemożliwie dobry nawet czytany dzisiaj, podejrzewając odpowiednik metryki łacińskiej, i właśnie niedawno znalazłem, zresztą od początku pisania marzyłem o stopach metrycznych słowiańskich, bo sylabizm jest z importu, podobnie alfabet. Bardzo proste, trzeba słyszeć co naprawdę wybrzmiewa, a nie co zapisane... Całego Kochanowskiego przeczytam, i też będę wiedział z pewnością zasady akcentowania: właściwie jest tak, jak brzmi najlepiej, z wymową to samo. Dzisiaj wrzucę wypasioną wersję tego psalmu, czterościeżkową. Może fajna, może nie. W świat jakoś to wysłać można jako wizję artystyczną, ale to gdy będę biegły i naumiały, tylko że zaraz jakiś mędrek z tytułem naukowym powie, że się nie znam :D
    • @Dekaos Dondi @Dekaos Dondi U naszych polityków to nie nieraz, a niemal bez przerwy. Pozdrawiam.  
    • Hiszpański pisarz Enrique Villa-Matas w opowiadaniu „Tacy są autyści”, opisał życie, albo bardziej mały wycinek z życia niejakiego Luca, który uwielbiał puste widownie teatralne. Zmoczone asfalty ulic nocnego miasta, w których odbijały się żółtawe neony latarń, pustych witryn opuszczonych sklepów… I w których wszystko było jednakowe. Tak bezgranicznie jednakowe. I w których wszystko ulegało ciągłym powtórzeniom. Jednostajnej monotonii, jakby to był stukot kół jadącego donikąd pociągu. Tak. Luc był uwięzionym przez szum czasu autystą.   A więc znowu noc. Ta noc, podczas której skapują krople deszczu z liści drzew. A więc znowu noc. Ta noc majowej melancholii. Albo jakiejkolwiek innej, czerwcowej… Wtedy, kiedy szedłem samotnie tak jak idę teraz, wsłuchiwałem się w szelest krzewów, w ten szelest zagłuszany co chwila warkotem przejeżdżającego ulicą samochodu. Ale w głębi parku przytulałem się do wszystkich drzew, wnikając w ciche trzeszczenia gałęzi i pni. W szum. Taki oceaniczny oddech wszechświata. W przypływy i odpływy… Przytulałem się do nich i wyławiałem nikłe szepty i szmery płynącej żywicy. Te opowieści z pogranicza jawy i snu. W ich rozchwianych koronach szły marszowe heksametry. Natarczywe adagia opuszczenia. I zamyślenia po śpiewnych wzniesieniach słowika…   Wiesz, przesiąkłem deszczem. Znowu deszczem. Tym właśnie deszczem załamującym się na snopie bladego światła. Idącym nie wiadomo skąd. Ale wiem, że idzie poprzez kwiaty i duszne gęstwiny jaśminu. Rozchodzi się wokół sperlonym szmerem. Bądź zbliża się cieniem do latarni. Oddala. Zatacza kręgi. Ściga się z puszyściejącymi w przelocie ćmami…   Do kogo to mówię? Do kogo tak? Do nikogo. Do siebie samego. Albowiem do siebie samego, jedynie.   Piszę szybko, aby zdążyć. Aby alkohol nie zaćmił zbyt mocno umysłu. Bo wtedy stanę się jedynie ekscentrycznym aforyzmem. Nic nieznaczącym artefaktem przeszłości. I będę widział jedynie szklane ściany gablot opuszczonego szpitala. Szklane ściany gablot i plątaninę żeliwnych rur…   A więc dobrze. Idźmy. Chodźmy, idąc raz jeszcze. Weź mnie za rękę. Albo to ja wezmę twoją. Chwytam, lecz zapadam się w chłodnej próżni. W nicości rozrastających się, jakby na wodzie kręgów. A więc dobrze. Ścisnę mocno aż do zbielenia kostek. Ścisnę mocno, by uzyskać w ten sposób pewność mojej samotności… W zmarszczonych kałużach flotylle obłoków. Poruszają obrzękniętymi ustami. Nieme. Coś na podobieństwo mojego umarłego ojca albo mojej umarłej matki.. Płyną. Płyną… Wieczne. Cale te zastępy nieskończoności… Całe negatywy nie-twarzy. Jakichś takich marzeń sennych. Sennych iluminacji. A więc dobrze. Idźmy. Będę trzymał twoją rękę poprzez tę nieskończoną próżnię, przechodząc przez ścieżkę uwilgotnioną dawnym deszczem. Będę trzymał tak, jakbym trzymał ciebie. I w rym parku olśnionym srebrnymi kroplami spadającymi z gałęzi, kamiennych posągów.... I w tym parku dusznym. Bez ciebie… A więc dobrze. Idźmy. Idziemy…   Padał wtedy deszcz, kiedy szliśmy we śnie. Tak jak można iść jedynie we śnie… Ale szliśmy na niby poprzez wniebowstąpienie. Przez bezkreśnie szerokie pola. Przez jakąś nieokreśloność pragnienia. Trwało to długo, lecz nigdy nie dowiedziałem się co to dom. Ty też się nie dowiedziałaś, albowiem byłaś jedynie cieniem mojej imaginacji, co ulatuje zaraz po przebudzeniu przez okno otwarte szeroko na przyszłość. Ostatnim rzutem na taśmę próbowałem jeszcze dokonać transplantacji uczuć. I dokonałem. Lecz doszło do nieuniknionego odrzutu…   Wiesz, przytulając się teraz ustami do wilgotnych grud spulchnionej przez dżdżownice ziemi, grzebię siebie w krzyku spadających gwiazd. W tym właśnie krzyku… W tym oto krzyku, co się wciąż powtarza. I w nieskończoność powtarza… W skapujących wciąż kroplach dawnego deszczu.    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-19)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...