Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pierwsze nasze ojczyzny - matki nasze i sny
sny jak wielkie morze z koralami w głębinach
z paszczękami lęków zaczajonych nas głodnych
z syrenami w muszelkach które później nazwiemy
swoimi żonami
nieostrożni w ich śpiewie
omotani gusłami powracamy nie wiedząc co czeka nas
wszystkich na końcu wyprawy czy to już ostatnie
wezwanie ze świata w tęsknotę w słoneczną samotność
na nieznanym brzegu
wygnani na inne niepodobne życie
rozwieszamy wzdłuż fali słów przedziwne sieci
pragniemy odławiać co było stracone
i kiedy z wolna gaśnie na dnie wód blask ikry
znajdujemy w sieci swe własne zabawki
rodzinne fotografie listy i pamiątki
i tylko nas tam
nie ma ani śladu nas samych oczy nasze zostały
pod powierzchnią wody

Opublikowano
pierwsze nasze ojczyzny - matki nasze i sny
sny jak wielkie morze z koralami w głębinach
z paszczękami lęków zaczajonych nas głodnych
z syrenami w muszelkach które później nazwiemy
swoimi żonami

* Jacku, czy ten utwór juz był na warsztacie, czy ja mam schizy? bo jakoś wrył się w pamięć
wiosennie, Es
Opublikowano

taka odyseja morza, do którego wpadło co nieco tychże fotografii, zdaje się wspomnień,
coś posolone troche, ale trzy oddzielone wersy były dobrym pomysłem w tym utworze,
pozdrawiam ciepło

Opublikowano

no tak... a biedna Penelopa kilim tka... łka... i czekaaa...
- z bamboszami i gorącą zupą
aż Odys sprawdzi wszystkie miejsca, w których go nie ma
ale kto by o tym pamiętał...? ;)))

Opublikowano

zak stanisława.; :))) wiesz, chyba przepiłem pamięć...bo nie wiem...może? może był? albo tylko Ci
się śnił? - co oznaczałoby, że masz albo sny prorocze, albo doskonałą pamięć
:))); J.S

kalina kowalska.; przeżytej...i przeżutej; jako żywo! a w warsztacie - bo mam też nadzieję, że coś
tu pomajstruję dzięki Wam - czytelnikom, i poprawię - co można naprawić;
chociaż w wierszu można - w życiu prawie niemożliwe (a prawie stanowi wielką
różnicę...!!!); :)))) J.S

Judyt.; tak, i posolone - i przesolone! pewnie dlatego morze jest słone...jeśli 3 wersy ocalone to
warto było wiersz pisać; :)) J.S

IN.; te durne chłopy tak mają, dlatego później sie tułają - dobrze im tak! :))) J.S

Stefan Rewiński.; przepadłem...byłem w piwnicy Kondrata - on w Krakowie handluje winami!
a powiedz Stefanie, co trzeba z wierszem zrobić? - przeczytać! :))); nie
wystarczy?>>> J.S

Opublikowano

Jacku, ty mniej pij - wiecej siedź nad tekstem! ;P
Zerżnąłeś piękny pomysł, aż mi sie ręka z temblaka urywa ;)
Wiesz, wyszło mi na początku, że muszelki nazwiemy żonami, i tak mnie to rozrechotało, że przelecialem (na szczęscie!) 2 zwrotke na bezdechu - w trzeciej, gdyby nie podwojone sieci, płynąłbym jak ryba wprost o jej cud końca, aż tu nagle mnie "oczy" bodły - dlaczego one? nie widzieć - nie myślec?
"gusłami powracamy nie wiedząc co nas czeka" - zobacz, tu jest rytm też ok ;)
Więcej Ci nie powiem, bo nie!
;)
b
ps. sorry, piszę paluchami w bandażach, stąd te literufki ;)

Opublikowano

Bogdan Zdanowicz.; "zerżnąłeś", czy "zarżnąłeś"...? powiesz powiesz...:)); skoroś się odezwał -
to na własne nieszczęście już jesteś "nagrany" - i po "a" trzeba mówić dalej
aż do "b" i "z" - jak zoil...w warsztacie masz prawo być zoilem... :) J.S
taśma już jest w prokuraturze... :)) J.S

Opublikowano

to są tylko uwagi wynikające z niepokoju - takiego lebenschmertza weekendowego - więc jakby co to olewka:) - pamiętasz



pierwsze nasze ojczyzny - matki nasze i sny
sny jak wielkie morze z koralami w głębinach -------- bez snów tu
z paszczękami lęków zaczajonych nas głodnych ---- paszczękom mówię zdecydowane nie:)
z syrenami w muszelkach które później nazwiemy -------- albo zdrobnij oba albo oba zgrub, bo syreny trochę wizualnie nie mieszczą się w muszelkach, co innego w muszlach
swoimi żonami
nieostrożni w ich śpiewie -------- po co to tak? może nieostrożni jednak dać wers wyżej?
omotani gusłami powracamy nie wiedząc co czeka nas
wszystkich na końcu wyprawy czy to już ostatnie
wezwanie ze świata w tęsknotę w słoneczną samotność
na nieznanym brzegu
wygnani na inne niepodobne życie
rozwieszamy wzdłuż fali słów przedziwne sieci ----jeśli sieci wzdłuż fali, to nie ma bolka, trzeba rzucić nie rozwieszać, bo na czym - na morzu?
pragniemy odławiać co było stracone
i kiedy z wolna gaśnie na dnie wód blask ikry ---- ikra mi sie tylko z jeziorem kojarzy, ale to już mój problem bo logicznie to przecież w morzu też musi być
znajdujemy w sieci swe własne zabawki ---- ta druga sieć to za dużo - wymyśl coś -jakiś surogacik chociaż:)
rodzinne fotografie listy i pamiątki
i tylko nas tam
nie ma ani śladu nas samych oczy nasze zostały ------- z lekka przerażające - same oczy zostały, rekin pożarł resztę?:))
pod powierzchnią wody

pozdr

Opublikowano

zak stanisława.; może coś podobnego?... :) J.S

adam sosna.;
wiesz, te korale powinny chyba pozostać, bo w dużej mierze odnoszą się do kobiet, synonimicznie - syren...a my tak lubimy w otchłań - dla ozdoby; rozkoszne z nas chłopysie... :) J.S

Judyt.; "cały Ty"!!!? czy jeszcze ktoś zna mnie lepiej, niż ja sam siebie (!?); :))); J.S

Opublikowano

kalina kowalska.; mój wiersz przyprawił Cię o niepokój (!), wzbudzasz we mnie poczucie winy...ale
widzę też, że ów niepokój okazał się, jak to niepokój - twórczy; :)
- pierwsza uwaga dot. 2 wersu i mnie niepokoi - jeśli usunę "sny" to "matki " okażą się "wielkie jak morze"...!? wkradnie się niefortunne przeniesienie;
- "paszczęki" dotyczą obrazu "morza", więc to takie "lęki-rekiny"...więc nie wiem...
- czemu nie mogą "syreny" mieszkać w "muszelkach"? to nadal motyw "morza-życia", a taki obraz ma proweniencję bajkową; to taki raj...świat cudowności, wszelkich możliwości...
- z "nieostrożnymi" masz ewidentną rację, tu robi sie jakieś zamieszanie...
-co do "sieci" - no tak, przedtem było tam: "wzdłuż morza" ale zorientowałem się, że wyraz morze już wystąpił, więc zamieniłem; hmmm; mam więc zgryz...będę dumał;
- nad "ikrą" poniekąd sama przeszłaś do porządku, do zgody...
- ale ostatni wers odczytujesz dziwnie demonicznie...te oczy pod wodą to spojrzenie w przeszłość, w minione; właśnie tak!

sporo tych wątpliwości wokół wiersza, dlatego właśnie w warsztacie; dziękuję za wszelkie sugestie - pomogą mi uporządkować ten obraz; wielkie dzięki!
pozdrawiam; J.S

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Informatyk mnie przeklnie. Dzisiaj rano budziłam go telefonem dwa razy, bo on śpi  do 12-tej w południe (no ja wiem - długo siedzi, to potem dłużej śpi)  To niech wycisza tel. Prawda?  Więc jak odebrał, to ja mu mówię - to mój komputer umiera, a ty śpisz? Przyjechał, zrobił, ale ja wiem? Na jak długo? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ty to byś pewnie nauczył nawet pieska mówić ludzkim głosem :) A ja lubię pisać. Albo nie wiem, może to moja klawiatura lubi moje paluszki?  Chyba zaraziłam się od komputera, bo głupio gadam :p
    • @Maciek.J Dziękuję, że przeczytałeś. Mnie by się nie chciało. Miłego wieczoru.
    • Zegarek na piekarniku wybił szesnastą. Słońce jeszcze nie zdążyło wstać, a cztery cyferki wisiały zawieszone pośrodku niczego, głosząc w eter jedyne w co mogły wierzyć, w istotę swojego istnienia - w to, że jest właśnie godzina szesnasta. Przeszedłem po cichu korytarz, stawiając ostrożnie ciężkie, zimowe buty, zaczynając na pięcie, a na palcach kończąc, przekręciłem ostrożnie zamek i wydostałem się na klatkę schodową.  Czerwone diody tym razem pokierowały mnie ku włącznikowi światła z małą ikonką Schrödingera - z żarówką albo może dzwoneczkiem, co okazać mi się mogło dopiero po naciśnięciu przycisku. Oczywiście zaryzykowałem, a włącznik zamiast budzić nad ranem sąsiadów rutynowo włączył światło. Okropne to wszystko. Nie chciałbym, żeby o tym teraz wiedziała, ale mogę o niej myśleć jedynie jak o substytucie namiętności prawdziwej, takiej namiętności po której nie boli mnie głowa, takiej po której nie muszę brać prysznica, a najlepiej takiej po której mógłbym już umierać. Jeżeli sen to półśmierć, a samotność to ćwierćśmierć, to miłość musi być jej trzema czwartymi. Odwróciłem się do drzwi, zmazałem rękawem wypisane kredą "M + B" i w lepszym nastroju zbiegłem po schodach. To była moja pamiątka na pożegnanie - "K" jak Kalipso, na przestrogę dla wszystkich chłopców szukających w tym życiu uciechy. Choć to jedynie kropla w morzu, na którym dryfują te wszystkie Ogyggie, zdolne pomieścić każdego poszkodowanego przez los, biednego studenta czy starego wdowca, jedne z miliona drzwi hydry, gotowej do połknięcia każdego żeglarza błądzącego między Kazimierzem a Grzegórzkami, Krowodrzą a Łobzowem, między swoją ostatnią miłością z liceum a snem wiekuistym. Czy ja byłem w jakikolwiek sposób lepszy od tej niezaspokojonej męskiej masy? I tak i nie. Zawahałem się jeszcze przez chwilę, po czym otworzyłem drzwi na ulicę. Poranek był paskudny (chociaż zazwyczaj takie poprzedzają najpiękniejsze dni), wiatr podrywał brudną, szarą mgłę ciskając mi ją jakimś sposobem prosto w twarz, nieważne w którą stronę bym nie poszedł. Czułem jak powoli woda przesiąka moje włosy, które coraz to cięższe zaczęły przylegać mi do twarzy. We wrześniu mógłbym uznać taki Kraków za czarowny, lecz teraz, w październiku, już absolutnie mi to zbrzydło. Jesień potrafi być urocza, niby najlepsza kochanka, a najlepsza kochanka to taka, po której aż miło wracać do żony, i ja także zachciałem już wracać do lata. Pierwsze kroki wbiły mnie w marynarkę. Z głową schowaną w kołnierzu, niby żółw, zaplanowałem przeciąć na wskroś stare miasto, o tej godzinie nadnaturalnie puste, kiedy już ci najgorzej bawiący się wrócili dawno do domów, a najszczęśliwsi skończyli na afterparty z Morfeuszem. Na ulicach pozostali tylko ludzie tak samo jak ja ambiwalentni. Dziwne w tym uczucie solidarności. Tak zawieszeni gdzieś pomiędzy nocą a dniem nakładamy dla siebie prawdziwe śniadanie mistrzów - wyrzuty sumienia. Z jednej strony mogłem pozostać wczoraj w Itace, spędzić wieczór na rozwiązywaniu starych kolokwiów lub przy lepszej czy gorszej książce, zrobić sobie ładną kolację albo posprzątać pokój. Z drugiej, jeżeli już się w to wpakowałem, mogłem pozostać u niej do rana, dać się jej złapać za gębę kochanka, a może poopowiadać jej o "wolnych duchach" i "potrzebie rozłąki", powołując się przy tym na jakiegoś romantycznego poetę, po czym wyjść na pierwszy tramwaj do domu. Może i unikam aktualnie odpowiedzialności, ale zbrodnia już została dokonana, pytanie czy ona będzie jeszcze chciała do mnie wydzwaniać. Mógłbym ją zablokować - oczywiście, ale ona w żadnym stopniu na to nie zasłużyła, wolę zostawić katowski topór w jej dłoni, bowiem nie wierzę w istnienie zbrodni bez kary. Jeżeli nie zostanę ukarany, nie będę zbrodniarzem, zostanę po prostu “dupkiem”, albo “chujem”, co byłoby zdecydowanie gorsze. Zbrodniarzy się resocjalizuje, ale chujem pozostaje się do końca życia.    Spacer zawsze uważałem za rodzaj modlitwy, za sposób na wprowadzenie siebie w ten sam trans, który inni osiągają powtarzaniem zdrowasiek albo buczeniem w pozycjach jogi, w trans wybijany po kolei na betonie, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, cały świat zamyka się w tych dwóch słowach, wszystko i wszyscy są ode mnie oddzieleni tylko pewną ilością lewych i prawych, ja jestem wszechświatem doświadczającym samego siebie, więc kroczę, i muszę kroczyć, lewa, prawa, lewa, prawa, pamiętam czasy lepsze, czasy zauroczeń, nowych doznań, czasy, kiedy ludzie sami wyciągali do mnie dłonie, ale to nie ma znaczenia, pomiędzy miłością a rozstaniem jest tylko x lewych i prawych. Uciekłem, skończyły się czasy Feaków, gościnności, zabawy, igrzysk, odpłynąłem na ostatnim statku, na tramwaju zwanym dorastaniem, z jednorazowym biletem i nosem spłaszczonym na szybie. Im dalej patrzyłem, tym bardziej mi się wydawało, że stoję, ale teraz, patrząc pod nogi, muszę uważać, aby nie stracić gruntu pod nogami, i cały czas próbuję za nim nadążyć, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa. Kompletnie przemoczone włosy odgarnąłem z twarzy, wracając przez sekundę do klnięcia na krakowską pogodę, na brak kaptura, a przede wszystkim, na tę całą sytuację, na młode dziewczyny, na pożądanie, na bary na Kazimierzu, na szybki seks, oraz oczywiście - na samego siebie. Na mojej drodze krzyżowej mijałem kolejne stacje, pamiątki minionych wieczorów - bary, pasaże, uliczki, teraz wszystkie martwe, na tyle wiernie oddające obecny stan mojego ducha, że potrzebowałem chwili aby uświadomić sobie, że już za jakiś czas one z powrotem będą tętnić życiem, wypełnią się paczkami studentów, lanym piwem, dymem papierosów, głosami mniej i bardziej zrozumiałymi, rozmowami o wszystkim i o niczym, flirtami i odrzuceniem, słowem - życiem.  Złowieszcze to memento mori. Nic nie płynie, tylko ja przemijam, konsekwentnie kończąc i zaczynając następne ulice, a krakowskie bary będą trwać wiecznie, nigdy nie skończy się zabawa, choć dla mnie zabawy już nie ma, nigdy nie przestanie grać muzyka, chociaż ja już nie mogę jej słuchać. Kolejne bicia perkusji przechodząc mi przez tors nadały mojemu sercu tempo, którego wiem że nie będzie ono w stanie utrzymać. Kolejne wspomnienia zaczęły po kolei wypływać na wierzch, przykrywając sobą teraźniejszość, którą zamalowano jak na starych obrazach, aby na jej miejsce postawić coś o wiele piękniejszego.
    • za czerwonym słońcem łowiliśmy ryby czas mrugał jednym okiem na wyspie łotrów zawieszonych głowami w dół dzieliliśmy łuski jakby tego nie było przeszliśmy dalej nie mogąc znaleźć haczyka
    • @Tectosmith ze zdumieniem czytam ten twój elaborat, który świadczy o jednym : nienawidzisz chrześcijan, uważasz religię za największe zło . Ania napisała ci, że trzech papieży przeprosiło za inkwizycję.Przeciez zawsze w każdej historii jest rozdział z czarnymi kartami.Ale to nie jest dowód na to, że kościół to tylko zło.Na pewno kościół ma więcej w swojej historii białych kart. Tylko wam niewierzącym trudno w to uwierzyć.Ale to jest wasz problem i wasze zmartwienie. A teraz popatrz w głąb własnego sumienia czy jesteś od zawsze w porządku i nie masz sobie nic do zarzucenia ?,Bo brakuje ci tolerancji i szacunku do osób wierzących. A sama kwestia wiary też jest dylematem.Bo osobiście nie podejrzewam , że są ludzie którzy w nic nie wierzą. Każdy ma swojego Boga albo tego prawdziwego albo wymyślonego. Wybór jest zawsze zgodny z sumieniem.A czy jest czyste czy skalane nienawiścią do innych to już temat na inną polemikę. PS. Spotkanie z Jezusem to nie jest zwykle spotkanie bo ma inny wymiar.Ale i tak tego nie zrozumiesz bo trzeba najpierw uwierzyć....    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...