Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
dla Moniki Mosiewicz

dużo płynniej mi się pisze
odkąd znalazłem sie za bursztą.
chodze po wodzie, mam
wodę w usztywnionym kolanie,
mam wodę w ustach, w stawach,
w ustawach, w rurach
nieszczelkach, mutrach,
kryzach, pakułach, złączkach: mordę
mam jak hydraulik, mam mordę na zawór.
otwartą -- fi piętnaście i ani kropli
przed trzynastą, zawsze
miałem w życiu podgór-
kę, kę? prosze nie krzyczeć,
wbrew pozorom "eureka"
nie jest hasłem do biosu
hydrantów. mama zawsze
mówiła, patrz taki hydraulik
w tych brudnych buciorach,
mógłby chociaż wytrzeć,
a ile zarabia, a ile zaprawia,
a jaki zarobiony, niechętny
jaki jak anioł stróż ku pomocy
(pani podstawi wiadro), a pro-
fesjonalizmu to żadnego, tylko
pazerność na kasę, a pro-
fesor uniwersytetu zarabia
porównywalnie, a archimedes,
a sedes się zatkał, a dylemat
taki "miedź czy pić", a nowe
materiały instalacyjne zachodnie,
dzwonie do prawdziwego fachowca,
a chodź pomaluj mi właz,
na żółto i na niebiesko,
a kurwa lecę po żabkie
na hydrofor, bo zapomniałem,
przykręć ten zawór, a czasem
owszem, fuszka, coś skapnie,
to pani już pościera, a taki poeta,
też nie wylewa za kołnierz,
a to będzie ze dwie stówki i na setkę
żeby starczyło, a proszę
się nie wyrażać, w tym domu są dzieci,
dwieście złotych ma pan na myśli,
w tym domu się nie przelewa, daj
mnie pani jakąś szmatkie, proszę
się odsunąć, będzie chlapać,
o, kafelki trzeba poodkuwać,
kiedyś to tak robili, tera się człowiek
męczy, może się pan herbaty napije,
dziękuję, jestem w pracy, kolega
skoczył po piwo, my czasem po pracy
warsztaty półlitrackie, daj szestnastkę,
nakrętka nie chuj, musi puścić,
włoski dolnopłuk, hiszpańska bateria
niemiecka solidność, zwyczajna kiełbaska
wybija, to się zgwintuje, co pan myśli o unii?
zarobi się gipsem. syn tej, co jej robilim
tą łazienkie wiersze pisze podobno, a ona
na uczelni wykłada, piedolisz. chyba terakotę.
może jednak herbatę, proszę tu nie palić,
pani da jakiś śrubokręt, bo nie wzielim,
i spodeczek, na pety.
Opublikowano

oyey, czy są jakieś granice autokompromitacji, które cię powstrzymają? oczywiście że jest słowo "poodkuwać". znalazłeś 1 literówkę. poziom krytyki literackiej równy temu, który reprezentuje spellchecker w Wordzie. pewnie z niego korzystałeś. a teraz odnośnie nie -- osoby komentującej -- ale Twoich komentarzy:

RZYGAĆ MI SIĘ CHCE JAK JE CZYTAM

Opublikowano

Straciłem tylko czas czytając ten tekst. Nie ważne już, czy to jest poezja, czy nie; dla mnie jest to poprotu napisane w sposób obrzydliwie sztuczny. Nie poruszył mnie ani trochę, może trochę odruchów nie miłych miałem; jeśli o to chodziło, to tym bardziej czuje się oszukany.

Adam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Naprawdę?
Podkuwać można konie. Nie łączy się to jednak z "nie odkuwając czegoś na maxa", ale z przytwierdzeniem czegoś do dolnej części konia zwanej kopytami.
Buty też bywają podkuwane.
I to wszystko, co na ten temat mam do powiedzenia.
Opublikowano

Oyey! ale się Pan pomylił panie Oyey. Po pierwsze primo: pomysł super, bo ukazuje tą wredną cechę jaka jest wodolejstwo w nieco humorystycznej opowieści o hydraulikach/hydrauliku. Po drugie secundo: froma jest jak najbardziej super, bo toż przecież czyste lanie wody w tym iwerszy, galimatias i pustosłowie adekwatne do tytułu. I po trzecie tercio: podkreśliłem, że to pytanie retoryczne, bo jak dobrze czułem znajdą się osoby, które nie wychwycą tych kilku niuansów i skrytykują i wiersz i komentarz. Skoro jednak Oyey wymagasz pisania prosto z mostu: wiersz nuży bo samo słuchanie kogoś "lejącego wodę" jest niezwykle męczące. Dlatego i pomysł i treść i forma jest dla mnie bardzo O.K.

Opublikowano

Ludzie! Mniej zadęcia (bywa szkodliwe dla zdrowia), więcej poczucia humoru - wiersze mogą być nie tylko dziamdziato-artystyczno-patriotyczno-ideowe! Dla mnie super! W życiu trzeba sie też umieć bawić (słowami również). Pozdrawiam autora i życzę dalszych twórczych... (i mniej zaciętości w polemikach o nieistotnych temacikach)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Romanie - bawić to Pan się może - ale tu w czapę kilku dostało - ja też - wodolej napisał wodoleja i wodogłowie w rury wchodzi - rebus - zagadka - eeeeech - Pan Marcin powinien się zastanowić nad tym co tu wpisuje - bo się nad krzyżówką czy trójnikiem fachowcy namęczyli a hydraulika ogólnie poszła w czapę

forma i styl - Panie Macinie jak z krainy bez miny - wie Pan gdzie to jest - proszę o wybaczenie - bo zaraz ten wyraz na "rz" padnie i w moim kierunku - parodia - o czemu poezjo musisz współczesnością "rz"...

pozdrówko W_A_R

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak cię zwą?   Czarnym proszkiem na białej koszuli. Potknięciem w holu, gdy cisza grobowa  grzebie zawarte przed ołtarzem faux pas. Poczekaj proszę, chcę by wszyscy wyszli.   Albo morderstwem, które ogłoszono  najbrutalniejszym na całym Mazowszu aktem miłości istoty najdroższej  sercu ofiary — komentuje gorąco...   Mam na imię strach — zjadacz białych chlebów, tłustych wiejskich kur i brudnych gołębi. Mam na imię lęk — badacz fenomenów   ległych u podstaw, jak pijanych zręby. Mam na imię Trzy — tylko proszę nie mów  mi po imieniu, tylko proszę nie krzycz.
    • Polska*             przekaże więcej pieniędzy na pomoc Palestyńczykom ze Strefy Gazy i jak przekazał rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych - Paweł Wroński - do specjalnej agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych z polskiego budżetu - w dwutysięcznym dwudziestym piątym roku - trafi na ten cel milion dolarów więcej, a rok wcześniej na pomoc Palestyńczykom Polska przeznaczyła blisko osiemnaście milionów dolarów.   Źródło: Wirtualna    *zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian i jak widać - warto wywierać presję na każdy rząd    Łukasz Wiesław Jan Jasiński 
    • Nazwałbym to moim pierwszym romansem z przemijalnością. Miałem wtedy może z 11 lat, mroźne jesienne poranki zazwyczaj zajmowała mi droga do szkoły przez szeregi posowieckich bloków, szarych, nieprzyjemnie nastawionych, ale proletariacko autentycznych. Pośród nich, już niedaleko szkoły zawsze stała ona - niska i ruda, przytłoczona między blokami, jakby szukała przy nich schronienia przed wszędobylskich wiatrem. Otaczała ją aura tajemniczości, która działała cuda w moim nastoletnim mózgu, aczkolwiek nie miałem nigdy w sobie na tyle odwagi aby uczynić przed nią pewny ruch, dopiero przy niej zaczynałem czuć w kręgosłupie pierwsze przymrozki października, przyśpieszać swój krok oraz naciągać czapkę. Oczywiście nie oznaczało to, że mi się nie podobała, od zawsze miałem tendencję do ukrywania mojego zainteresowania, ze wstydu czy strachu, efektywnie kopiąc pod sobą dołki w relacjach z innymi. Moje podchody zacząłem jeszcze przed pierwszym śniegiem, z początku ostrożnie zmieniłem swoją trasę do szkoły tak, aby przechodzić tuż przed nią, czekając aż jej oczy, kiedyś pewnie zeszklone, dzisiaj wyznaczające jedynie dwa ciemne punkty na frontowej fasadzie, spotkają się z moimi, obiecującymi dawno zapomnianą młodzieńczą energię. Wkrótce zacząłem chodzić do szkoły również w soboty - przynajmniej tak pomyśleliby moi sąsiedzi, bowiem do szkoły nigdy nie dochodziłem. Siadałem na ławce po drugiej stronie chodnika, starając się docenić to jak działało na nią dojrzałe, południowe słońce, odkrywając nowe zakamarki, podnosząc przede mną grama jej spódnicy. Wcześniej niedostrzegalne cienie raz nadawały jej ponury, niedostępny charakter, raz zapalały ją całą namiętnością, rudą zalotnością, tą samą która rozpalała moje blond włosy, tą samą która pozostawiała ciepłą sensację na mojej skórze. Już wtedy wiedziałem, że nie zadowolę się samym wzrokiem, że krótkie upalne momenty w kwiecie jesiennego dnia nie tylko za niedługo zanikną, ale że nawet w przyszłym roku, będą jedynie półcieniem spełnienia mej żądzy. Moje ciało po raz pierwszy domagało się ostatniego ze zmysłów, poczucia bliskości i zjednoczenia wcześniej jeszcze przeze mnie nie zaznanych, wiedziałem że będę musiał ułożyć plan, jak do tej jedności doprowadzić, jak wreszcie, raz na całe życie, pozwolić sobie na śmiały ruch.
    • Och, te róże z karpiowymi usteczkami

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...