Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Powiedz Kochanie


pod jaką gwiazdą urodzić się trzeba
jakiego słońca doświadczyć promieni
by być jak tarcza wobec nam
przeciwnych
ludzi i zdarzeń których
aby zmienić
iluż serc trzeba
lub jakiego światła
co otwierając księgi otworzy i gardła
dla pieśni i słowa
w miłości
wzajemnych.

Opublikowano

***

nie byłem dziś na plaży i nie czytam
gównianych prawicowych pisemek, choć myślę o tobie
chodzącej boso po mieszkaniu

facet w swetrze dopija
espresso, a mnie ucieka autobus
i nic nie mówię

owinięta ręcznikiem wspominasz
Forresta Gumpa i że ten głupek
tak mocno kochał

Opublikowano

Litości....


Litości. Zmiłowania.
Krzyk odbity echem
o nicość nocnej ciszy.
Krzyk tłumiony śmiechem
pamiętnych dni, wśród których
ramię przy ramieniu
szliśmy razem przez mękę
na wskroś przeznaczeniu.
Na przekór rązsądkowi,
nadzieją objęci.
A dziś tylko śmiech został
na zawsze w pamięci.
I krzyk co z głębi nocy
ze snu się wyłania.
Krzyk o litość do Boga.
Prośba zmiłowania.

Gdy ciało w zapomnieniu
upojone drzemie,
Serce myślą natrętną
nosi wspomnień brzemię.
I nijak się z tych wspomnień
wyplątać nie umie
pogłębiając się tylko
w miłosnej zadumie.
A gdy okrzyk zdławiony
wyrwie się z ciemności,
nikt nie da zmiłowania...
Bo nie ma litości.

Cisza, nocna boginka,
któż ceni wdzięk ciszy
gdy świadomość w pół-jawie
bicie serca słyszy.
Gdy tętno się pod skórą
każdym mięśniem czuje.
Gdy się kojąc spokojem,
przeszły dzień smakuje.

Opętany nicością,
okryty w bezsenność,
koszmarem czarnej nocy
zmierzam przez codzienność.

Opublikowano

***

kiedy dzień zamykam ciężkimi rzęsami
i noc otwieram natłokiem czystych myśli
usypiam kolo ciebie tak niematerialnej
a jednak sercu memu tak ogromnie bliskiej

czuje twoje dłonie i słyszę jak szepczesz
pogrążony w zbawczej snu nieświadomości
moim smutnym oczom dajesz garści szczęścia
szarość życia zmieniasz w kolory radości

i gdy już uwierzę w bezgraniczna radość
kiedy jestem pewien twojej obecności
słońce mi cie kradnie wraz z pierwszym promykiem
dając w zamian niemoc i samotną pościel...





to wszystko


nie potrzebujemy wielkich słów
by powiedzieć co powstało między nami
nie potrzeba nam widowni - stu
by podzielić się naszymi wspomnieniami

nie potrzebna nam gwieździsta noc
by zrozumieć niepojęte w nas uczucia
nie potrzebne nam zachody słońc
by się sobą dzień po dniu - zachwycać

Tylko pragnę dowiadywać się na nowo
że gdy usnę - będziesz zaraz obok
chcę co noc Twój oddech cichy słyszeć
który do snu delikatnie ukołysze

Opublikowano

Oznaki Miłości

W jego oczach jej pragnienie.
W jego gestach roztargnienie.
W jej to ustach wielkie zdanie;
To miłości jest wyznanie.

Siedzą w parku obok siebie
I tak czują się jak w niebie.
Myślą, że już śnią na jawie
A to Amor w ich to sprawie
Z łuku strzelił swoją strzałą
By rozpalić miłość trwałą.
I uczucie przez nich wielkie
Mówi: "Kocham Cię niezmiernie".

Opublikowano

Klucz

nie szukaj mnie tam gdzie mnie nie ma
tam gdzie mnie nigdy nie było gnam
z wiatrem słowem na twoje usta
śmietanką w spojrzeniach zachwytem

więc nie ma mnie tam gdzie mnie szukasz
w tajemnicy pod wycieraczką
- zabrakło już dziurki do klucza
i zamku i dzwonu zabrakło

Opublikowano

Ty

świat zmieniasz słowem
jak czarodziejską różdżką
mag wyniosły z głową w pianie
świeżo umytych włosów

zamilkłeś lecz czar wciąż działa
piołun w słodycz zamienia
stęsknione łzy w uśmiech

i choćby Bóg zapomniał płakać
będziesz mi wiecznie
ostatnią kroplą natchnienia

Opublikowano
zaczynamy bez końca




próbujemy tworzyć to, czego nikt nie zna
każdy chce mieć, a niektórzy o tym mówią.

nie wiem czy to masochizm z wyboru czy tylko
tak wychodzi
przez stolik po linii wzroku otwarte zdania
wykończone kącikami ust. może rzeczywiście

lepiej patrzeć niż posiadać.
nie dopijajmy więc piwa do końca,
żeby nie widzieć siebie przez dno
szklanki
Opublikowano

SYN



Rozrzażone węgielki
czerwone iskierki
siarki zapaszek
sklepiony daszek
kociołek pekaty
czaszeczki jak z waty
ogonki przydługie
różki straszliwe
szpony śliczniutkie
oczy ogromniutkie
ogień wieczniutki

USIĄDŹ MÓJ SYNKU MALUTKI

Tatuś bawi się cierpieniem
dusza ludzka jego mieniem
serce jego kamieniem
spójrz tam!

Będziesz krew przelewał
do mojego pucharu wlewał

stworzony gorszy od szatana........

sam Tatuś płakać począł
pucharu przebrała się miara
zabił tata SYNALA

i szczątki wziął
i płacząc , klął

Tak w sztańskim planie ,
Stwórca znalazł znamie

KTO NIE KOCHA TEN KŁAMIE

Opublikowano

Tortury

miłość to znakomite
tortury
z dębu mocnego wióry
twe ciało pod wpływem
hipnozy
jednej ładniejszej
kozy
twój umysł spętany
sznurami
wyjątkowo pięknymi
oczami
na Boga rany
miłość to nieficzyczna

szkoda że platoniczna

Opublikowano

BYLI NIE TAK PO PROSTU


Sądzę że mogę wam opowiedzieć
historię dwójki na skraju
jednego załamania

więc odłóżcie zamoknięte pióra w puchu
na moment obok ciągle zaparzanej kawy
z tą samą pasją jak poszukiwanie nowych tematów
do starej kartki

on był narodzony z jej wietrznych mrugnięć
taki niby opanowany
a jednak zależny od miłości
lub zapomnienia zawsze żałował że o tym pamięta

pod koniec światów
nikt nie chce brać tego co pozostało
zawsze ale to na serio zawsze
upychane gdzieś w ciemnych zakamarkach szuflad
wartość sentymentalna to tylko takie słowo
kiedy nie chce się mówić nic poza tym
że było

ona cały czas świadoma
że on gdzieś tam niby nie tak blisko
ale pod płaszczem najsolidniej
za to zero pomyślunku
jak pokierować sprawą dalej

"-myślę o sposobach poza teleportacją
jakie pomogłyby w gryzieniu twojego słodkiego ucha
co wieczór na werandzie lub w parku
a może na brzegu posłania
ważne że w maksymalnym przybliżeniu

-żałuję bardzo że nie potrafię
sklejać fotografii w jeden film
może wtedy uczucie o staniu w miejscu
zabite przez uśmiechniętą wersję nas
pośrodku niczego z dłońmi splecionymi palcami"

tymczasem cisza ożywa
na przegubach nienamacalnych

Opublikowano

"FENIX"

Napisałbym piosenkę, której bym nigdy nie zaśpiewał
Bo głos mój tak zimny lodem by Cię pogrzebał.
Czy wzniósłbym Kolosa w przeogromnym trudzie,
Nie odzwierciedliłby mnie ani tego, co czuję…

Lecz gdybyś stanęła obok i rękę ku mojej wyciągnęła,
Nie rozgrzałaby Twych policzków, lecz cała byś w płomieniach stanęła.
Bo ta Iskra, której nie widzę moim słabym okiem,
Stała by się jak ten ptak, co żywym ogniem płonie.

Unoszący się nad stolicami i państwami,
Nad rynkami skupisk czerwonych kamienic,
I czas go nie ponagla, ani ilość złych przeżyć,
Ani zło kryjące się pod wieloma warstwami.

I jeśli by On spłonął,
A popiół po nim rozwiał wiatr,
Wypowiem wojnę Świata stronom,
A popiół pozbieram w garść.
Tak by zapłonął na nowo,
I mógł dalej w horyzont gnać.

Nie zważając na barierę czasu,
Nie poddając się sile wiatru,
Lecz sile tego co czuje,
I co gnać tak mu rozkazuje.

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

Ponieważ niektórzy mieli kłopoty ze znalezieniem swojego wiersza, który wkleili w "Bez limitu - Na potrzeby konkursu" (np. Ot i Anka, ja też nie mogłam znaleźć swojego, dopiero za trzecim przeszukiwaniem z odświeżeniami znalazłam), wobec tego proponuję, żeby Komisja wynotowała tu publicznie wszystkich uczestników konkursu, zanim wyłoni laureata - wtedy nie pozostaną żadne wątpliwości, że wszyscy zostali wzięci pod uwagę i ocenieni.
Dziękuję.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ból Najgorszy ból to ten, który widzimy u bliskich Wszyscy czują jak zamykasz się w sobie i stajesz się niski Czujesz jak szpilki wbijają Ci się w serce, w oczach stają łzy A ty musisz być silny i wytrzymały jak kły Mimo wszystko kły też mogą się kruszyć Lecz trzymasz się dalej, nie toniesz, by tylko ich ruszyć Oni muszą ruszyć się z miejsca i dalej żyć, bo gdy ktoś umiera Stają w miejscu i czują jak ten ktoś ich ze sobą zabiera.  
    • @Waldemar_Talar_Talar wąż wymyślił śmierć
    • Pamięć bezdenny kielich na ołtarzu myśli pełen łez i uśmiechów idących bez końca bez początku powroty zdarzeń trucizna gorąca schronienie tych obecnych co dopiero przyszli krucze skrzydła złowrogie w głowie szalejące w szatni ptaki zamknięte piórem połamane karmiąc się wspomnieniami nietoperze szklane powracają głodne zamknięte w oczu zagadce a ja wciąż niosę w dłoniach tę ciszę rozdartą jakby była kluczem do drzwi których nie ma pod powieką rośnie las — splątana ziemia gdzie każdy krok budzi echo snów odkarmionych stratą próbuję wrócić tam gdzie nigdy nie byłem śledząc tropy pozostawione przez własne odbicia ale one uciekają w głąb czasu — bez liczenia bez bicia jakby znały prawdę której ja dotknąć nie umiem i tylko wiatr co przewraca karty nieistniejących ksiąg pyta szeptem czy pamięć to dar czy przeklęta droga a ja mu odpowiadam — wciąż szukając Boga w niedomkniętych chwilach w których mieszka błąd
    • Gęste pnącza, coraz skuteczniej zniewalają bieg. Blokują już i tak trudną drogę. Na domiar złego kawałki ścian i wszelkich innych śmieci, jeszcze bardziej utrudniają parcie do przodu. A jest ono przemożne, bo też cel dla mnie istotny. Niestety. Ilość przeszkód powiększa nieustannie skale trudności.          Powstają wciąż nowe i bardziej upierdliwe. Blokują uparcie drogę. Jakby coś mnie chciało zniechęcić, wyrzucić poza nawias, gęsto zapisanej kartki, dając do zrozumienia, że jestem niepotrzebnym elementem w tej całej układance, w której nie wiem, co jest grane. Czy fałszuje orkiestra, czy wręcz przeciwnie – nie pasuję, do tonacji i rytmu świata, a cały mój wysiłek, pójdzie na marne.      Może na szczęście, nie dla całego, ale i tak, trudno mi przebrnąć przez ten, nieprzychylny tunel. Poza tym, nie mam pewności, czy warto, chociaż przeminą bezpowrotnie, jakiś bliżej nieodwracalne chwile.    Jednak  promień przywołujący, coraz słabiej, acz stanowczo, wyznacza drogę. Cel jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Czynniki utrudniające, przytłaczają ze wszystkich stron. Kolczaste druty jaźni, dławią i ranią niemiłosiernie.      Pomimo, że  wołanie już trudno słyszalne, odczuwam jakieś dziwnie rozpaczliwe przynaglenie. Mówi o tym, że za chwilę może być za późno. A wystarczy tak niewiele. To właściwe już tylko same echa, powtarzają wciąż to samo.   A jednak. Niemożliwe, może byś możliwym. Jeszcze trochę rozgarniania przeszkód i wchłonę sensowne wytłumaczenie. Może jeszcze nie wszystko stracone. Widzę przysłowiowe światełko w tunelu. Błyszczy daleko, lecz odległość, jakby krótsza. Mam w sobie więcej energii, spotęgowanej widocznością celu, lecz może to tylko, złudzenie.       Cholera. Światełko zaczyna zanikać. A przecież w jakiś niepojęty sposób, jestem prawie u celu podróży. Nawoływanie było przecież bardzo silne. Aż prawie bolało. Nie chcę popełniać błędów, ale czasami tak mam. Mylę cel. Może teraz, zmylił, mnie?    Jestem wewnątrz umysłu. Niestety. Przybyłem chyba za późno, bo raczej już po sprawie. Nie mogę nic na to poradzić. Czuję się jak ścierwo, wyciągnięte z zamrażarki, którym ktoś stuka, o kant przegapionej powinności.   Mogłem bardziej uwierzyć w przeszkody, by mieć większą pewność, że je pokonam, chociaż trochę wcześniej. Dupa ze mnie, a nie empatia! Może wystarczyło kilka słów zrozumienia. Przepraszam – wypowiadam w myślach – patrząc na nieruchomą ciszę.  
    • Widziałem ją w śnie? Była na ulicy? Znałem ją?   W innym śnie: Jawił się jej zarys na krętych schodach. Prowadzą one do krzywej wieży…    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...