Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w twojej skórze
byłoby mi co najmniej niewygodnie
nivea na noc
nie pragnąłby pomóc zniszczonym lipidom

z twoją twarzą
wyglądałbym dziś śmiesznie
na przykład na zdjęciu
absolwentów wyższej szkoły zarządzania

z twoją postawą
waliłbym czaszką w gałęzie zależności
dzień w dzień wypalał kurzajki
z prawej dłoni u dermatologa

błaźnie

pozostaję w pozycji
której nauczyła mnie justyna pochanke
już dawno zapomniałem
o chwili wzruszenia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"pozycja" - rozumiem, że jest to przygięcie w celu pozbierania rozsypanych na podłodze popcornów z rzutem oka pod prezenterski stół na ekranie: a nuż coś niedyskretnego spomiędzy ust (ud? ;) Pani Justyny tym razem wyjątkowo na zasadzie głównego ciągnięcia w audiotele...

Emocjonalnie - bez zarzutu. Gorzej ze słowami (czyli: myśleniem ;)
Ale, jak wiesz, ja się na poezji nie znam.
b
ps. czy wierszyk ma dedykację? ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"pozycja" - rozumiem, że jest to przygięcie w celu pozbierania rozsypanych na podłodze popcornów z rzutem oka pod prezenterski stół na ekranie: a nuż coś niedyskretnego spomiędzy ust (ud? ;) Pani Justyny tym razem wyjątkowo na zasadzie głównego ciągnięcia w audiotele...

Emocjonalnie - bez zarzutu. Gorzej ze słowami (czyli: myśleniem ;)
Ale, jak wiesz, ja się na poezji nie znam.
b
ps. czy wierszyk ma dedykację? ;)


no i co ja mam Ci Bezecie odpisać, hmm ;>
tak ma dedykacje - pisałem go z myślą o Tobie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja się tylko zastanawiam, na jakiej podstawie tak twierdzisz, grabarzu. Bo Ty też zacząłeś od razu od Z. A z tym czytaniem - co Ci przyszło do głowy?
Zgadza się.
Naprawdę?

(komentarz grabarza został przeze mnie przeniesiony spod wiersza plato, który znajduje się już na kolejnej stronie)

R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja się tylko zastanawiam, na jakiej podstawie tak twierdzisz, grabarzu. Bo Ty też zacząłeś od razu od Z. A z tym czytaniem - co Ci przyszło do głowy?
Zgadza się.
Naprawdę?

(komentarz grabarza został przeze mnie przeniesiony spod wiersza plato, który znajduje się już na kolejnej stronie)

R.


komentarz nie został przeniesiony
zamieścilas wyrwane z kontekstu zdania
prosze przenieść komentarz
to pogadamy
chociaż to idiotyczne miejsce
trzeba mi bylo odpisac tam
gdzie pisalem

Ty, Ivonne i niejaki plato to trójka grafomanów w sensie najściślejszym ze ścisłych
koniec i kropka
nie ma nad czym debatować
wystarczy trochę poczytać

i NAPRAWDĘ nie chodzi mi o złoścliwość, obronę czy cokolwiek innego
- jesteście straszni.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ty też. A przeniosłam dlatego, że tam byś pewnie nie zauwazył. Jest już na drugiej stronie.


pisząc "straszny" miałem na myśli poziom Twoich wierszy
więc bez "Ty też" - bo nie mamy o czym gadać
NAPRWDĘ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to byłoby dość ciężkie do wykonania.
Kurzawka to muł wymieszany z wodą, często zachowuje sie jak gęsta ciecz - czasem przez to właśnie są lawiny błotne;
Kurzawki to też takie purchawki rosnące nie na ciele, a w lesie.

domyślem się więc, że autor miał na myśli kurzajki (?)
---
nie czepiam się więcej, żeby autor nie pomyślał, że nie lubię, czy coś, przeciwnie.

pozdrawiam
Lenka
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to byłoby dość ciężkie do wykonania.
Kurzawka to muł wymieszany z wodą, często zachowuje sie jak gęsta ciecz - czasem przez to właśnie są lawiny błotne;
Kurzawki to też takie purchawki rosnące nie na ciele, a w lesie.

domyślem się więc, że autor miał na myśli kurzajki (?)
---
nie czepiam się więcej, żeby autor nie pomyślał, że nie lubię, czy coś, przeciwnie.

pozdrawiam
Lenka


aaa hehe
racja racja
słusznie słusznie
dziekuję ;>


porażka ;]
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ty też. A przeniosłam dlatego, że tam byś pewnie nie zauwazył. Jest już na drugiej stronie.


pisząc "straszny" miałem na myśli poziom Twoich wierszy
więc bez "Ty też" - bo nie mamy o czym gadać
NAPRWDĘ
Wiem, że chodziło o moje wiersze. Mi też chodziło o Twoje - nie oceniam Ciebie jako człowieka, bo Cię nie znam. I mogłabym coś ględzić o poziomie Twoich komentarzy i wyciągać jakieś głupie wnioski na ich podstawie, ale z doświadczenia wiem, że ludzie bardzo często w internecie zachowują się zupełnie inaczej, niż rozmawiając z kimś twarzą w twarz.
Dlatego też wypowiadam się wyłacznie na temat Twoich wierszy.
I uważam, że są mądrzejsze, niż Twoje. Nieważne, co Ty o tym sądzisz.
Ten wiersz jest nielogiczny i nieciekawy. "Nivea (...) nie pomógłby" - może się mylę, ale Nivea to chyba żeński rodzaj? Wiem - myślałeś o kremie. Taki skrót myślowy. Brawo.
"z twoją twarzą
wyglądałbym dziś śmiesznie
na przykład na zdjęciu
absolwentów wyższej szkoły zarządzania" - a co ma Wyższa Szkoła Zarządzania do całego wiersza?
"z twoją postawą
waliłbym czaszką w gałęzie zależności" - poezja. Ja bym tego lepiej nie ujęła.
"dzień w dzień wypalał kurzajki
z prawej dłoni u dermatologa " - to już skomentował Bezet - bardzo trafnie, jak sądzę. Nie mam nic do dodania.
Ogółem - uważam, ze wiersz jest bezsensowny. Nie widzę w nim żadnych wartości poetyckich, żadnej choć półgłębokiej myśli. Metafory... przed chwilą skomentowałam co lepsze. Nie będę się powtarzać.

Dobra, kończę tą głupią dyskusję, bo jest bezsensowna. I tak będziesz mi powtarzał, że Ty jesteś super (Twoje wiersze, znaczy - żebyś mnie znowu źle nie zrozumiał), a ja beznadziejna i co ja robię w Z (bo Ty tu świetnie pasujesz).
Bardzo Cię jednak proszę, żebyś na mój (moich wierszy) temat wypowiadał się pod moimi wierszami, a nie pod innymi, co do których zwyczajnie nie zgadzasz się z moją opinią i dlatego gadasz, że jestem (moje wiersze są) beznadziejna i porównywalna z Ivonne.

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Droga R.
Naprawdę nie ma potrzeby, żeby przy komentowaniu robić striptizu i obnażać zwojów mózgowych. ;)
Zresztą - wszyscy tu już znają tok i ton twoich analiz, subtelność poetyckiego smaku.
Bezstronność i brak rewanżyzmu.
Ale żeby w tym tekście (nienajlepiej zapisanym - fakt ;) nie dostrzec żadnej myśli...
Trzeba być chyba na trzydniowym kacu albo mieć kwadratowe poczucie humoru.
Nie dostrzec ironii - gdy ta gryzie po oczach. To mozna tylko bedąc zapatrzonym w swoje wyobrażenia o czytanym tekście. Mam nadzieję, że to nie przypadłość dziedziczna, a zatem jest nadzieja na jest przezwyciężenie.
Współczująco pozdrawiam -
b
PS. Grabarzu - nie grzebalem wiersza; wiem - przysługa była misiowata ;P, ale do jasnej ciasnej, w końcu jesteś ynteligentnym młodym Yapiszonem - do roboty miszczu ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Droga R.
Naprawdę nie ma potrzeby, żeby przy komentowaniu robić striptizu i obnażać zwojów mózgowych. ;)
Zresztą - wszyscy tu już znają tok i ton twoich analiz, subtelność poetyckiego smaku.
Bezstronność i brak rewanżyzmu.
Ale żeby w tym tekście (nienajlepiej zapisanym - fakt ;) nie dostrzec żadnej myśli...
Trzeba być chyba na trzydniowym kacu albo mieć kwadratowe poczucie humoru.
Nie dostrzec ironii - gdy ta gryzie po oczach. To mozna tylko bedąc zapatrzonym w swoje wyobrażenia o czytanym tekście. Mam nadzieję, że to nie przypadłość dziedziczna, a zatem jest nadzieja na jest przezwyciężenie.
Współczująco pozdrawiam -
b
PS. Grabarzu - nie grzebalem wiersza; wiem - przysługa była misiowata ;P, ale do jasnej ciasnej, w końcu jesteś ynteligentnym młodym Yapiszonem - do roboty miszczu ;)


cóż - ynteligentny młody Yapiszon spowodował nagły przypływ energii i ambicji
do roboty!

danke
pzd.
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie mówiąc o tym, że kilku popularnych dzisiaj poetów, zaczynało właśnie od portali internetowych, na których do dzisiaj się pokazują
Pańskie dyletanctwo nie jest spowodowane obecnością na portalu, ale z całym szacunkiem - brakiem myślenia

pozdrawiam nieustająco!
i mam nadzieję, że nie żywi Pan urazy




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: 2007-03-18 18:57:10, napisał(a): wesoły grabarz
Czytelnik
Podpisuję się pod pana autokomentarzem.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena rozmarzyłam się takim wyjazdem, to ja mogę gotować po hiszpańsku:) znam smaki z Kanarów i Hiszpanii, uwielbiam sos romesco:) kiedyś często chodziłam na lunche koło pracy na kuchnię kanaryjską, doskonale rozpoznawałam smaki, próbując je:)
    • Bardzo oryginalny ten erotyk, a rozbieranie to jedna z dróg do nieba:). Pozdrawiam
    • @Alicja_Wysocka "Każda myśl się namyśla", póki siedzi hen w duszy,                                  co tu zrobić...  drobino, zabić czy też wzruszyć? Pięknie Alicjo.
    • Profesor uniwersytecki, powiedzmy, że Jan F., miał usposobienie kłótliwe, a temperament choleryka, co czyniło z niego człowieka szczególnie niemiłego. Dlatego też, przy pierwszej nadarzającej się okazji, szśćdziesięcioletniego Jana F. zwolniono z uczelni na emeryturę. Ojciec profesora był również profesorem, tak samo jak jego dziadek, który wykładał historię starożytną na uniwersytecie lwowskim, oraz na paryskiej Sorbonie. Ojciec Jana F. zginął w wypadku jaki zdarzył się w uniwersyteckim laboratorium. Podczas eksperymentów nad przedłużeniem życia, profesor stracił życie. Kiedy  bowiem podgrzewał jakieś specyfiki, nastąpił potężny wybuch, niszcząc laboratorium, a przy okazji rozrywając eksperymentatora na kilka części. Swego czasu sprawa była dość głośna. Po ojcu Jan F. odziedziczył między innymi złoty zegarek kieszonkowy firmy Patek, ze złotą dewizką. Profesorowie uniwersyteccy tym się różnią od zwykłych magistrów, że chodzą w garniturach, przeważnie z kamizelkami. W kieszonce kamizelki Jan F. nosił właśnie zegarek po ojcu. Należy nadmienić jeszcze, że Jan F., będąc już profesorskim emerytem i pobierając niezbyt duże świadczenia emerytalne, był jednak człowiekiem dosyć majętnym, bo w spadku po rozerwanym tatusiu odziedziczył między innymi komfortowe mieszkanie, domek na wsi z parterowym tarasem i kolekcję obrazów średniowiecznych mistrzów pędzla. Wszystkie nieruchomości zostały sprzedane, a pieniądze ulokowane na długoterminowych kontach bankowych. Jan F. żył praktycznie z emerytury. Chociaż elegancko, ale jednak staroświecko niemodny Jan F. stołował się w tanich stołówkach Caritasu, czasami w dworcowym bufecie, czasami u sióstr zakonnych. Pewnego dnia, w przerwie między zupą pomidorową z kluseczkami a naleśnikami z serem, emeryt zauważył brak zegarka, który dopiero co był na swoim miejscu, bo przecież właściciel sprawdzał czy już czas na posiłek. Profesor bardzo się awanturował, aż wywalono go za drzwi. W takich tanich jadłodajniach kręci się sporo elementu, i właśnie w jego kierunku biegły podejrzenia profesora. W kilka dni później Jan F. wrócił na dworzec, licząc, że być może ktoś zechce mu odsprzedać czasomierz który mu ukradziono. Zaczął wypytywać różnych lumpów, czy nie mają może jakiegoś zegarka na sprzedaż. Owszem mieli. W cenach bardzo okazionalnych. Głównie jednak naręczne. - Bierz pan, przekonywali profesora, bo dzisiaj weźmiesz pan tego, a ja jutro przyjdę do pana z innym, mówili. - Aż natrafisz pan na taki, jakiegoś  pan sobie upatrzył, dodawali. Profesor porzucił  parasol i zaczął chodzić z teczką. Podchodzili do niego ludzie bardzo różni. Kobiety i mężczyźni, brzydcy i ładni, damy i łachudry. Każdy z jakąś sprawą. Jan F. mimowolnie zaczął się specjalizować w swym nowym fachu jakże innym niż swoje dotychczasowe zajęcie. Jego dostawcy dobrze wiedzieli, że Prokurator, bo taką właśnie ksywę  w złodziejskim półświatku otrzymywał Jan F., bierze tylko rzeczy nieduże i drogie, czasami sprawdzając ich wartość w książkach, jakie nosił w teczce. Kupił sobie straszaka i nosił go w kaburze na szelkach  pod marynarką, często częstując  swą złodziejską klientelę, niby przypadkowo jej widokiem. Z biegiem lat Jan F. stał się potentatem w paserskim świecie stolicy.  Zachowywał jednak dużą ostrożność. Nikt nie wiedział gdzie mieszka.  Odbierał towary w różnych punktach miasta, które obchodził kilka razy w ciągu dnia. Kupował biżuterię, antyki, zegarki, wieczne pióra, znaczki pocztowe, złoto i srebro... ale nie wzgardził też starymi włoskimi skrzypcami czy bogato inkrustowaną srebrem i masą perłową, turecką strzelbą skałkową. To było jedno z oblicze emerytowanego profesora. Drugie to takie, że miał trzy konta na allegro, ale korzystał też z ogłoszeń w stołecznej i ogólnopolskiej prasie. Tu już był sprzedawcą. Sprzedawał z ogromnym zyskiem kupowane od złodziei przedmioty. Budził zaufanie. Z wyglądu  stateczny i dostojny,  o nienagannym wyglądzie i niebanalnej  inteligencji. Z kupcami umawiał się na mieście, ale w innych miejscach niż ze złodziejami. Po czterech  latach nowego zajęcia, emerytowany profesor Jan F. był już bogaczem. Wtedy właśnie zdarzyło się coś nadzwyczajnego. Sąsiad Jana F. aktor Piotr W. wyszedł wieczorem do śmietnika wyrzucić swoje posegregowane śmieci. Tutaj, przy kubłach ze śmieciami został zastrzelony. Świadkiem zabójstwa była kobieta którą własny pies  wyprowadził  na spacer. Widząc upadającego po strzałach człowieka, zaczęła histerycznie krzyczeć.  Ale to był błąd, bo w zamian za krzyk dostała od bandyty kulę, która trwałe  uszkodziła jej kręgosłup. Sprawcy zabójstwa wsiedli do samochodu i zaczęli uciekać. W osiedlowej uliczce zajechał im drogę policyjny radiowóz. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której, na miejscu zginął jeden z bandziorów i jeden policjant. Drugi, ranny bandyta przebił się przez zaporę z policyjnego radiowozu i zaczął uciekać. Na drodze głównej zderzył się z innym samochodem, spadł z wiaduktu na rozłożyste drzewo i na nim zawisł. W samochodzie w który uderzył samochód bandyty, zginął 35-letni mężczyzna, a jego żona została poważnie ranna. Policja wezwała straż pożarną i ta wydobyła z wiszącego pojazdu nieprzytomnego, rannego jedynie w wyniku postrzału w nogę i z ogólnymi potłuczeniami, bandziora. Zdarzenia koło śmietnika miały więc dramatyczny ciąg dalszy. Policja szybko zidentyfikowała ściągniętego  z drzewa przestępcę. Okazał się nim wielokrotny recydywista, znany policji, bandyta i paser Roman D. Podczas pierwszego przesłuchania zeznał on, że razem z kolegą zabili Prokuratora z zemsty, bo ten zrujnował im  całe życie zawodowe. -Jakiego znowu prokuratora, przecież zabiliście aktora, dziwili się policjanci. W trakcie dalszego przesłuchania szybko ustalono, że bandyci zabili nie tę  osobę którą chcieli. Aktor zginął więc przez przypadek i nie miał nic wspólnego z człowiekiem o pseudonimie „Prokurator”. Rozpoczęło się w tej sprawie śledztwo. W kilka dni później Jan F. został zatrzymany w poczekalni dworcowej, podczas kupowania od złodziei, starego, grubo złoconego,  srebrnego kielicha mszalnego. Znaleziono przy nim jedenaście telefonów komórkowych na kartę.  Jeszcze kiedy funkcjonariusze po cywilnemu wyprowadzali z dworcowej poczekalni Jana F., podbiegł do niego, nieświadom całej sytuacji  łysy człowiek  krzycząc z kilku metrów: – Panie Prokuratorze, weźmie pan futro z lisów?. Bardzo się zdziwił kiedy policjanci wsadzali go do samochodu z Prokuratorem i zawieźli na Komendę. Jan F. jak na emerytowanego profesora przystało, do niczego się nie przyznał. W jego mieszkaniu znaleziono kilka przedmiotów pochodzących prawdopodobnie z kradzieży. Świadków paserskiej działalności profesora nie udało się odnaleźć, bowiem ludzie ze środowiska Jana F. bardzo nie chcą dzielić się z policją swoimi tajemnicami,  nie tylko z powodu lęku o swoją przyszłość, ale też z obawy przed swoim przestępczym środowiskiem. Policja mimo wysiłków nie odnalazła pieniędzy zarobionych przez Jana F. na przestępczym procederze. Kiedy przesłuchiwano zatrzymanego profesora, cały czas dzwoniły telefony, a dzwoniący pytali gdzie można towar odebrać, albo czy można negocjować cenę. Profesor był nieugięty na perswazje policjantów i tłumaczył się, że ze sprawą nie ma nic wspólnego. Telefony znalazł w torbie w śmietniku. –A ładowarki do nich  jakie ma pan w domu? pytali przesłuchujący. –Te telefony były właśnie z ładowarkami  bronił się Jan F. Wreszcie policjanci ustalili, że znaleziony, w szafie profesora  wysadzany szmaragdami i rubinami złoty krucyfiks, pochodzi z kradzieży w Gdańsku. Było takie zgłoszenie sprzed dwóch lat. Niestety człowiek który zgłosił kradzież zmarł bezpotomnie i nikt nie mógł potwierdzić, że skradziono właśnie ten krzyż. Ustalono, że Jan F. nie miał konta na allegro, chociaż z historii operacji na jego laptopie wynikało, że używał takich kont na których sprzedawano monety, znaczki, złote okulary, papierośnice itd. Ludzie  na których nazwiska i adresy otwierano konta nie mieli z Janem F. nic wspólnego, podobnie jak z kontami na allegro, na swoje nazwiska. Ponieważ wszystkie te osoby mieszkały w Warszawie i korzystały ze skrzynek na listy, zacny profesor przejmował z nich pocztę, wcześniej zgłaszając na nazwisko właściciela skrzynki, prośbę do allegro o otwarcie konta. Odbyło się sprawa sądowa, na której oskarżono Jana F. o paserstwo. Emerytowany profesor o wyglądzie człowieka statecznego i poważnego, wywarł jednak na sędziach dobre wrażenie i został skazany jedynie za kupno skradzionego z wiejskiego kościółka kielicha mszalnego. Twierdził on przed sądem, że kupił go, ponieważ chciał przedmiot liturgiczny zwrócić do kościoła, albowiem kradzież w kościele jest nadzwyczajnie gorsząca. Sąd nie dał się jednak nabrać i wymierzył Janowi F. karę jednego roku więzienia w zawieszeniu. Niektóre środowiska i zawody mają ogromny dar w zacieraniu za sobą śladów swej działalności. Chciałoby się wierzyć, że te szczególne w tym zakresie zdolności Jana F. były, w jego akademickim świecie, zjawiskiem niezwykle odosobnionym.    
    • @Alicja_Wysocka I powiem więcej my mężczyźni jesteśmy niewinni to wy, Wy kobiety nas kusicie;)) Nawet sąd kiedyś przyznał rację mężczyźnie "że kobieta była tak wyzywająco ubrana że musiało dojść do zbliżenia" to autentyk z sali rozpraw.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...