Gdy ludzie rozdarli tkankę nieba
żelaznym psalmem wojen,
wszechświat zadrżał jak zwierzę
ugodzone w samo serce snu.
Wtedy runęło Słońce.
Nie zgasło —
zostało zamordowane.
Pękło na dwoje,
zdradzone przez stal,
która miała być tarczą,
a stała się katem sypiącym popiołem.
Planety zacisnęły usta w milczeniu,
a Droga Mleczna zbladła,
jakby wstydziła się oświetlać
dzieło stworzenia.
Niebiescy wędrowcy
zabierając martwe światło
ku krawędzi zdarzeń,
tam, gdzie czas traci znaczenie,
a grawitacja ma ciężar winy,
pogrzebali blask w całunie mroku,
by nikt w nieskończoności
nie musiał patrzeć,
jak gwiazdy umierają z ręki człowieka.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się