Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Faule taktyczne lub "komedia taktyczna"


1. Faule taktyczne: Tak się gra jak przeciwnik pozwala.


Bo mój chłopak w piłkę kopie
Dzisiaj złamał szczęki dwie
Od niedzieli do soboty
Tylko mecz mecz mecz

Kibole zaatakowali ostrym pressingiem. Kilka wślizgów w moje nogi spowodowało utratę równowagi i odebrało mi chęć do sprintu, więc na leżąco przyglądałem się wydarzeniom. Tego sparingu nie oglądali niestety żadni obserwatorzy, więc zawodnicy w dresach z głowami gładkimi niczym futbolówki, zaczęli grać „klepkę” z pobliskimi latarniami i witrynami sklepowymi. Niektórzy właściciele zdążyli zamknąć swoje przybytki handlu. Jeden barman miał pecha, gdyż grupa graczy wpadła do środka i poprosiła o bidony. Byli bardzo spragnieni po ciężkim boju.
- Jak nam nie nalejesz, to sprawdzimy twoje czucie mięśniowe – zawołał dres-intelektualista.
- Panowie – barman grał na czas – Jeśli was obsłużę, to mnie wywalą z pracy. Mam żonę i dzieci. Proszę, odejdźcie.
Kilku zawodników grających w przedniej formacji nie wiedziało, co powiedzieć; zresztą byli od kopania i biegania, a nie od myślenia; opuścili więc lokal rozwalając jedynie drzwi wejściowe.
Na głównej arenie wciąż wrzało. Przeciwnicy imprez masowych wyposażeni przez naturę w sikawki i broń gładkolufową ruszyli do akcji. Na Starówce zakotłowało. Ciekawsze fragmenty spotkania pokazały następnego dnia wieczorne Wiadomości. Po nich zaczęła się konferencja prasowa z udziałem asystenta selekcjonera kraju (szefa paktu stabilizującego bramkę). Chociaż nie był on tak konkretny jak trener Cienias w Barsinghausen, to obiecał, że motywacja do kolejnych spotkań będzie większa. Asystent Wyprztykiewicz zapewnił, iż następnym razem awansujemy do fazy pucharowej mistrzostw kopania po goleniach, a zapewni nam to nowy system dystrybucji biletów.

2. Faule taktyczne: Taktyk.

Po tych wydarzeniach nie mogłem się pozbierać. Poszedłem do restauracji napić się czegoś.
- Proszę – urocza kelnerka podała mi kartę i od tego podania wszystko się zaczęło, i miłość się zaczęła. Zamówiłem kilka kolejek. I od czasu jej spotkania codziennie wpadałem na drinka. Siadałem, składałem zamówienie. Przychodziła. Uśmiechała się. Nie odrywałem od niej wzroku. Odchodziła. To było niczym gra z klepki: przychodziła, zamawiałem, przynosiła, a później znikała gdzieś wśród stolików. Szybko i konkretnie.
Pewnego razu pojawiłem się w lokalu z dwoma krążkami (nie tymi hokejowymi). Postanowiłem się oświadczyć. To nic, że obcej kobiecie. Jednak gdy podeszła do stolika, zauważyłem, że jest przygnębiona.
- To co zwykle?- spytała.
- Tak. Przepraszam, że się ośmielam, ale czy moglibyśmy się gdzieś przejść? – Sam byłem zdumiony tymi słowami. Ofensywna taktyka.
- Teraz nie mogę. O siedemnastej.
Umówiona godzina plus doliczony czas minęły. Kelnerka w końcu się pojawiła. Spacerowaliśmy w milczeniu.
- Chcą mnie zwolnić – przerwała ciszę. – Zatrudnianie trzech osób jest dla nich nieopłacalne.
- Może pójdziemy do mnie? – Byłem w szoku. Wypluwałem słowa niezależnie do siebie. Nie myślałem o jej zmartwieniach. Liczyłem jedynie na wymianę koszulek.
- Ale ja mam faceta. – Dostałem cios poniżej pasa (nawet „wielka nadzieja białych” nie umie tak przywalić). Tego typu stwierdzenia z ust pięknej kobiety to jak założenie siatki obrońcy. Ośmieszenie i wstyd.
- Trudno. Chciałem pomóc. – Ratowałem dumę.
- Wszyscy jesteście tacy sami. Mój mężczyzna jest bokserem. Tylko nie mogę pojąć dlaczego ostatnio odgryzł rywalowi ucho. Tyle w nim niepojętej agresji. Nie rozumiem facetów.
Odeszła nie pożegnawszy się. Nie spotkaliśmy się już później. Podobno zwolnili ją z pracy. Podobno jej partner był także damskim bokserem. Podobno go zostawiła i wyjechała na misję do Afryki. Podobno papież lubił kremówki…
Obrączki oddałem. Wróciłem do domu i położyłem się wielkim łóżku (z uwagi na ogromne rozmiary nazywałem je lotniskiem, można było na nim lądować dwuosobowym czarterem i robić długą oraz dokładną odprawę). Leżałem i rozmyślałem nad swoim życiem. Jose Mourinho, Arsene Wegner czy Marcello Lippi to prawdziwi stratedzy. Ja jestem co najwyżej chłopcem do podawania piłek. Ale nie łamię się, bo z tego się wyrasta. Tak przynajmniej pomyślał mnie autor powyższego tekstu…

3. Faule taktyczne: Liga mistrzów.

- Paweł, mamy ten kontrakt dla ciebie. Pracujesz od poniedziałku – powiedział
prezes – Pamiętaj kto cię wybrał. Jak już będziesz odnosił sukcesy, nie zapomnij o nas wspomnieć.
- Uhm - zdawkowo odparł młody trener.
- Tak się składa, że razem z Ryśkiem i Grześkiem organizujemy przy okazji meczu wyjazdowego takie małe spotkanie integracyjne. Troszkę alkoholu, jedzenie i dziewczynki.
- Dziewczynki nie – mruknął Paweł.
- Może się uda wyciągnąć kogoś z trampkarzy – próbował łagodzić prezes.
- Ja nie o tym. Piłkarze muszą grać, znaczy spokój musi być. Żadnego seksu przed
meczem. – Uniósł się zirytowany trener. Usiadł. Krzesło skrzypnęło pod ciężarem ciała.
- Ależ spokojnie, Pawełku. Panienki są dla nas. Kucharz je załatwił.
- Wolę ryby.
- A to ja już nic na takie coś nie poradzę – Uśmiechnął się porozumiewawczo prezes. Jednak jego rozmówca najwyraźniej nie zrozumiał dowcipu. Wstał i wyszedł bez słowa. - Nie musisz dziękować.

Następnego dnia kadrowicze siedzieli w barze. Rozpoczynali okres przygotowawczy. Szczególnie wyróżniał się długowłosy Kosiarka.
- Panowie! Replay! – krzyczał skrzydłowy.
- Nie. Robimy zmiany. Dwa razy czysta bez przepitki i kółeczko wokół budynku. Ten, kto pierwszy padnie, stawia wszystkim.
- A nie wystarczy obiec tylko autokar?
- Oszalałeś? Musimy dbać o wydolność. Dobra. Panowie. Rotacja na pozycji rozgrywającego.
- Deal! – zawołał wysoki napastnik. – Ja grać na wyspach, więc wiedzieć jak oni tam whisky na szklanki wlewają, a Polaków to za alkoholików mają.
- Patrzcie. Języka ojczystego zapomniał.
- Zdradź nam zatem swój sekret.
- To kwestia konstrukcji – wtrącił Kosiarka – Co? Mówię, bo wiem. Czytałem. Gdzie? W „Playboyu”.
- Ha ha. Wszyscy pieprzycie bzdury, a trening stoi. Co my tam mieliśmy? Aha, kontratak. Ty wypiłeś jedną, ja wypiję dwie – ustawiał kolegów stoper.
- Tak. Zabójcza kontra – skwitował bramkarz.
Piłkarze ćwiczyli długo i intensywnie. Zostali nawet po godzinach. Nie przebili działaczy, którzy dwa dni podglądali słowacki system szkolenia.

Finał:
- To nie były rumuńskie kurewki. Chcieliśmy zatrudnić trenera z Bałkanów. Te panie tylko pracowały jako sprzątaczki w naszym hotelu – tłumaczył spokojnie rzecznik prasowy związku piłki nożnej – Zawodnicy wyciskali z siebie siódme poty na treningach.
- Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Mecz można wygrać, przegrać i zremisować – filozofował selekcjoner Paweł. To była jego najdłuższa medialna wypowiedź – A pan redaktor jak taki mocny, to niech sam wejdzie na murawę (zeskoku skoczni igielitowej, bo tam odbywał się rozruch) i zagra jeden na jeden z Kosiarką. Zobaczymy wtedy czy wasze zarzuty o braku kondycji będą zasadne. Skończyłem.
A piłka toczy się dalej.

Podobieństwo do osób i zdarzeń zamierzone.
Opublikowano

Taktyk podoba mi się najbardziej. Może dlatego, że to dla mnie dość duże odkrycie: nigdy nie wpadłam na to, że mężczyzna może nie rozumieć, że jeśli ona już mówi "mam faceta" to mówi tym samym "wolę ciebie". A Twój bohater nie kuma, więc ją traci. Wielkie odkrycie, nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, że mężczyzna może się po prostu bać. Zawsze mi się wydawało, że to my się boimy, a mężczyźni to właśnie ci odważni. Zaczynacie się przyznawać do własnych słabości. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Wolałabym nadal tkwić w złudzeniach, że to my boimy się bardziej, a wy będziecie nas bronić. Właśnie je rozwiałeś.
Cóż, smutna konstatacja, ale nie bierz jej do siebie. Znak czasów raczej.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja również nie jestem obiektywny w sprawach futbolu i na pewno nie mam do nich należytego dystansu. Jednak podjąłem próbę napisania czegoś opartego po trosze na żargonie piłkarskim.

Facet kelnerki jest postacią niewątpliwie negatywną, to luźne nawiązanie do Mike`a Tysona, stąd to odgryzanie ucha, bicie żony itp. Ciekawe jest to, ze Mike obecnie został zatrudniony w amerykańskiej agencji towarzyskiej. Jak stwierdził - zawsze marzył o pracy w przemyśle porno, a zaspokajanie kobiet daj mu dużo satysfakcji. Hm, nie tylko jemu:)
Jeśli choć w niewielkim stopniu tekst wydał Ci się zabawny to dobrze (chyba;p).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witam, dawno Cię tu nie było. CIeszy mnie dość dogłębna interpretacja.
No cóż, świat się zmienia. Jedną rzecz tylko napiszę - może my faceci aż tak bardzo się nie przyznajemy do swoich słabości, zmiana nastąpiła w podejściu kobiet, które stały się odważniejsze (w wielu przypadkach nawet bardziej agresywne).
Dzięki za komentarz.
Opublikowano

Piłka nożna stała się bardzo modna w ...prozie. Ciekawy jestem czy grałes w piłe czy to tylko wyobraźnia ? Jest w tym opowiadanku dużo prawdy (prasa, afery itd.) ale jak dla mnie za mało dramatycznej. Ale to moje zdanie. Patrząc pod innym względem...jest ok.Pozdrawiam. p.s. kurewki rumuńskie są teraz...na Lazurowym Wybrzeżu ! Tu za duża bida. Pomyliło ci się z kurewkami bułgarskimi. Nie stresuj się, z daleka wyglądają tak samo. Tylko z bliska te rumuńskie są subtelniejsze i kochają Francję...te bułgarskie wolą ruskich.::))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witam, dawno mnie tu nie było, bo miałam ogromne problemy, w których znakomita większość facetów nie bardzo chciała mi pomóc, bo się bali. Może to Wy wymuszacie naszą odwagę i agresywność? Jakoś przecież musimy się bronić.
Jeśli komentarze mile widziane, to będą następne!
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Jaśku znaczy John ;) W piłkę nie grywałem, no może poza kopaniem futbolówki na podwórku z kumplami. Nie chciałem tu wprowadzać dramatyzmu, to raczej utwory lekkie acz kąśliwe. Natomiast co do kurewek, to się na tym aż tak nie znam. Ponoć połowa riviery jest wykupiona przez rosyjskich biznesmenów, więc chyba rumuńskie kurtyzany też lubią ruskich, a raczej ruskie pieniądze...
Thanks, Jaśko yyy Johnie żeś zajrzał i napisał co ci leży na sercu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Gram dalej, ale nie wiem czy będzie dogrywka. Polacy teraz grają całkiem nieźle - dziś nawet zespół złożony w większości z debiutantów opykał 5:2 Zjednoczone Emiraty Arabskie. Sposobie się do stworzenia utworku o pewnej nieciekawej sytuacji zaistniałej swego czasu w PZN (polski związek narciarstwa), ale mogę mieć problem z zebraniem odpowiedniego materiału. Znacie może namiary na jakichś dziennikarzy śledczych?;p
Asher, miło widzieć Twój wpis pod tekstem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witam, dawno mnie tu nie było, bo miałam ogromne problemy, w których znakomita większość facetów nie bardzo chciała mi pomóc, bo się bali. Może to Wy wymuszacie naszą odwagę i agresywność? Jakoś przecież musimy się bronić.
Jeśli komentarze mile widziane, to będą następne!
Pozdrawiam.

Ależ ja nigdy nie zabraniam nikomu komentowania i lubię jak wypowiedzi inicjują jakieś intrygujące dyskusje.


Niewątpliwie jeśli chodzi o ofensywną taktykę wśród płci pięknej, to prym wiodą małolaty, które zachowują się niejednokrotnie agresywnie wobec rówieśników, ale również wobec starszych od siebie. Innym zjawiskiem, które niepokoi jest wzrost przemocy u młodych dziewczyn. Zdarzają się tzw żeńskie ustawki (bójki gimnazjalistek bądź licealistek). Oczywiście nie dotyczy to wszystkich pań.
Wychodzi na to, że kobiety zaczynają rządzić światem. To możesz my teraz będziemy szyją a wy głową;p?
Opublikowano

Uśmiechnęła mi się gęba i pewnie o to chodziło =D

Panie Hombre - jest dobrze, szczególnie, że po dłuższej nieobecności. Nie wiemy, czy przypadkiem nie spowodowanej jakąś grą z klepki po barach.

Peace

Opublikowano

1) "Kilka wślizgów spowodowało utratę równowagi i odebrało mi chęć do sprintu" - ze zdania wynika wg mnie, że dopiero kilka wślizgów spowodowało utratę twojej równowagi, przemyśl to. Nie wiem czy zdanie dobrze zrozumiałem, myślę ze należałoby je poprawić aby było bardziej zrozumiałe, np. kilka ich wślizgów we mnie (w moje nogi) odebrało mi chęć do sprintu.
2) "zawodnicy w dresach z głowami gładkimi niczym futbolówka" - lepiej: "niczym futbolówki"

Opublikowano

3) "Poszedłem się czegoś napić do restauracji" - Inwersja bo: poszedłem (gdzie?) do restauracji (po co do restauracji?) napić się (czego się napić?) no czegoś. Twoja wersja zdania jest poprawna w języku mówionym jako potoczna, ale gdy czytam: ...poszedłem się czegoś - to ten zbitek mnie razi.
4) "Piłkarze muszą gracz" - "grać"

Więcej błędów nie znalazlem, ponieważ dobry poziom tekstu odwracał od tej czynności moją uwagę.
pozdrawiam

Opublikowano

Naniosłem poprawki (co do pierwszej mógłbym polemizować; sam przypuszczałem że to niedomówienie, coś na kształt elipsy będzie budzić wątpliwości, ale nie zmieniałem, po Twoich komentarzu postanowiłem jednak doprecyzować). Jest mi niezmiernie miło czytać tak rzeczowe komentarze, oby ich było więcej. szacunek!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaczęło się zaraz po jedenastej wieczorem. Na TVP śpiewał akurat Zenek Martyniuk kiedy Teresa zwróciła mi uwagę, że chociaż dzisiaj mógłbym się okazać dżentelmenem. Obruszylem się nieco i zapytałem o co jej konkretnie chodzi. O taniec debilu, odpowiedziała zaczepnie, patrząc się na mnie ponętnie. O taniec ? dopytalem. Tak, o taniec w sylwestrowy wieczór, odpowiedziała już nieco łagodniej. Wstałem więc z fotela ale delektowałem się dalej w duszy głosem Zenka Martyniuka. Zatańczysz, zapytałem. Tak, odpowiedziała. Więc wziąłem tę kobietę od prawie dwóch lat bez nogi w ramiona i zacząłem kręcić się po pokoju. Akurat śpiewała Cleo znana bardziej jako twarz MediaExpert. Muzyka głośniej i kręć się żwawiej, zarządziła Teresa. Dałem telewizor na full, nogą kopnąłem stolik aby zrobić więcej miejsca i szczerze mówiąc porwał mnie ten anormalny taniec. Chwileczkę, krzyknęła Teresa. Zanieś mnie pod szafę. Więc tam ja zaniosłem a sam poszedłem się odlać do kibla. Po minucie wróciłem i zobaczyłem Teresę siedząca okrakiem na wózku inwalidzkim, ozdobną zaskakująco pięknie. Miała na sobie kupioną lata temu na ciuchach suknię strojną z czasów chyba jeszcze wiktoriańskich. Jedwabna, przeszywania złotą nicią z akcentami dzikich zwierząt futerkowych. Wziąłem ją w ramiona. Ten taniec..... Dość powiedzieć, że z tańcem przenieśliśmy się na korytarz . Telewizor huczał jakąś muzyką latynoską. Wtedy ich zobaczyłem. A więc sąsiadów z dziesiątego piętra co produkują buty na Warszawskiej, sąsiada z szóstego piętra co ma sklep z alkoholami w Galerii, jakieś dwie kobiety pachnące Diorem, cudną dziewczynę o przepysznych oczach, kilku sąsiadów z żonami i jednego młodzieńca w butach typu szpilki ale takie od Blachnika. Około pierwszej w nocy było może już trzydzieści osób. Na schodach stały cztery stoliki okolicznościowe zastawione sałatkami, baleronami , grzybkami, ciastami i alkoholami rozmaitymi. Czego tam nie było. I szampany francuskie i słodkie wina z Bordoux i to znamienite roczniki 1967 i 1972.  I likiery włoskie . Widziałem też baniak z bimbrem. Nie wiem czy to dla smakoszy czy może do innych celów. W ostatnim momencie kiedy jeszcze rozumiałem rzeczywistość dostrzegłem  na półpiętrze ósmego piętra leżąca Teresę. Poznałem ją po nodze. To znaczy po braku nogi. Nie wiem czemu trzymała w ręku sandał chociaż na żywej nodze miała fioletową szpilę. Po co ? Ale byłem już zajebiście naprany i musiałem przycupnąć na balkonie nieznanych mi  ludzi z siódmego piętra. Obudziłem się po czwartej. W całym bloku huczała jedna i ta sama muzyka z Polsatu. Wszystkie telewizory ryczały aż poszły szyby w oknach na czwartym i szóstym piętrze. Tańczyłem aż oprzytomniałem  na tyle, że przypomniałem sobie o Teresie. Zataczając się poszedłem do domu. Drzwi otwarte na oścież. W kuchni zerwane szafki kuchenne, drzwi od lodówki całkiem urwane. To co rzuciło mi się w oczy gdy wszedłem do łazienki to muszla sedesowa stojąca w zupełnie inny miejscu niż to stać miała w zwyczaju dotychczas. W dużym pokoju zerwana prawie częściowo podłoga. Teresy nie było. Gdy zszedłem dwa piętra niżej  ten co ma fabryczkę butów zaczął mnie całować. Chciał w usta ale go odepchnąłem.  Mieciu, gdzie Teresa ?  Ona jest super, krzyknął zataczając się na kawałku balustrady walającej się na korytarzu. Jest chyba na dachu, dodał spuszczając oczy. Więc zacząłem się piąć po schodach w górę. Teraz dopiero zobaczyłem co tu, w Sylwestrową noc się stało. Stalowe balustrady na schodach powyrywane i pogięte leżały niczym pajęcze nitki. Na korytarzach wanny, kabiny prysznicowe, taborety, kozetki, pierzyny, obrazy, sterty żarcia i  dwie kompletne choinki. Pijane sąsiadki leżały w pozach świadczących o tym że było im dobrze. Ta co ma oczy powabne jak cholera spała z deską sedesową na głowie. A jak ona chrapała ? Mój Boże. Kiedy wypuszczała powietrze klapa deski unosiła się zawadiacko. Dotarłem na dach. Właz wyrwany z kawałkiem dachu, papa zdarta do gołego betonu. Rozejrzałem się bo już świtało. Właz z płachtami papy, piorunochronem i dwoma kominami leżał pod laskiem kawim. Na dachu leżały pijane kobiety i mężczyźni. Trzech policjantów patrolowych których wezwał ktoś z ulicy Kilińskiego żalący się na hałas z naszej ulicy. Jak powiedział mi sąsiad co ma sklep z alkoholami, który wlazł na dach za mną szukając swojej matki i babci w jednym powiedział, że jak ci policjanci przyszli na interwencję to wypili chyba ze trzy litry niebieskiego Johnny Walkera. A pili tak jakby nigdy nic więcej w życiu nie robili. Złapałem Teresę pod pachy. Ona w pijackim amoku kopnęła mnie jedyną jaką ma nogą w krocze. Zawlokłem pijackie truchło do chałupy i rzuciłem na kanapę. Wtedy usłyszałem syreny. I pogotowia i straży pożarnej i policji. Kopniakiem zatrzasnął drzwi. Spojrzałem w lustro w łazience. Podbite oko, wianek ze sztucznych kwiatów na głowie i włosy łonowe pomalowane farbą olejną na ryży kolor. Ale nic mnie tak nie dziwi jak to skąd wzięło mi się w dupie pawie pióro. Naprawdę tego nie rozumiem. To przecież dziwne. Chyba dziwne.
    • Tutaj umów się nie negocjuje, o czym mówi prawdziwa zasada swobody umów (umowy latają sobie wolne i dowolnie napisane i albo taką podpisujesz, albo idź sobie). Rzecz jasna o powyższym fakcie miałem nigdy nie wspominać (choć wszyscy to wiedzą i widzą i tak robią), co wymogli na mnie w kontrakcie, ale ów kontrakt nie był pisemny i nie przy świadkach, więc go sobie zgrabnie ominąłem. Ot tak, nie przestrzegłem. Efektem tego naszego solidarnego nieposłuszeństwa (a może to posłuszeństwo jest właśnie?) jest między innymi niniejszy fragment prozy, którą nazwać by można było śmiałą prozą życia w dzisiejszych czasach. Nic, zupełnie nic już nikomu, nigdy i nigdzie nie podpiszę, a już z całą pewnością nie czegoś, co tak pięknie i skrupulatnie i wielostronnie najdrobniejszym maczkiem jest napisane (wiadomo, że nawet nie do odczytania, nie wspominając o rozumieniu całości).    Warszawa – Stegny, 14.03.2025r.
    • ubię się bawić słowem, gdy piszę moje wiersze, coś zabarwić, gdzieś zgubić i wrzucić pierwsze słowo, nowego wersu, na początku kolejnego a w następnej strofie wrócić do słowa pierwszego   lubię się posłużyć wymyślnym epitetem, jak okrutny zbój, posłuży się kastetem, lubię coś powtórzyć, gdzieś dodać metaforę bo ona czyni wiersz niemal magicznym tworem   nierzadko słowo trzeba zmienić na potrzeby wiersza, kot kotkiem się staje, o kocura mniejsza najgorzej się dzieje, jak zabraknie przesłania wtedy, pomiń wierszyk, no już, bez wahania
    • @MIROSŁAW C. Dziękuję i pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Alicja_Wysocka Tak. Dziękuję za odwiedziny
    • Lekkość bytu   W banale bytu wyśpiewują pieśni O życiu, jakie im się nigdy nie śni, Gdzie sen spokojny rzadki to rarytas, O spokój serca nigdy się nie pyta. Nie pyta nawet nigdy się o troski, Ani o żywot, czasem taki szorstki I chropowaty może też być talent, Lecz koniec końców nie obchodzi wcale.   I nie chce wiedzieć – w mordę jego bity – Jakby tu nie bić świętej pospolitej, A pospolity człek niech zbiera kości, Kością po śmierci mogiłę wymości.   Wymości sobie, bo był człek to zdolny, Kiedy powróci lekkonogi z wojny, Jednakże wojny, tak  gadają wszędzie, Czasem za wiele, czasem jej nie będzie.     Marek Thomanek 15.02.2025    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...