Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wczoraj znowu wybraliśmy się w podróż
traktujemy się teraz lepiej. zostawiliśmy za sobą
potłuczone butelki. spytani o nazwisko
opluliśmy radiowóz

tęskniłem

wchodząc po schodach byłem seryjnym mordercą grawitacji
jak zwykle kopałem czyjeś drzwi. uwielbiam twój uśmiech
kiedy siedzisz na samochodzie. chore spojrzenie
kiedy patrzysz na dziesięcioletnie dziewczyny

dziś wybieramy się do cardiff. po co mi kobiety
skoro pamięć zostawiam w domu. może wrócimy cali
choć pewnie wypierdolisz się na zakręcie

08:24 kończe ostatnie piwo
nie czuję pewności siebie

Opublikowano

wpadłaś chyba w zwyczajne "uwielbienie" takich tekstów. czy przyzwyczajenie do mojego stylu. a pisze to dlatego że to nei jeste dobry tekst. uwazam ze jeden z moich gorszych

Opublikowano

nigdy nie zabraknie intspiracji, pomyslów. wręcz nie ma czasu an realizowanie czy dopiecie na ostatni guzik ich wszytskich.

nie wiem co w tym widzicie. to wyżalanie sie pijaka który z jednej strony jest sobą, jest ok, a z drugiej myśl że coś jest nie tak. że to nei ten czas

Opublikowano

"08:24 kończę ostatnie piwo
nie czuję pewności siebie"

a

"przyszedłem tu pić wódkę
przyszedłem po pewność siebie " - czy jakoś podobnie

masz rozdwojenie (jaźni). już chyba sam nie wiesz czy jest ok, czy nie, czy z Tobą coś nie tak, czy jednak wporządku. no i Twój towarzysz :)))) szkoda tylko, że nie napomknąłeś o pani z telewizora. może będzie w następnym? końcówka "nie nowa" , jak już zauważyłam wcześniej. no ale cóż :)

pozdr. a

ps.czemu nie ten czas?

Opublikowano

Na tle innych Twoich wierszy, rzeczywiście nie wybija się na czołowe miejsca. Zapewne i tak dobry, ale do mnie przemawia znacznie mniej (chodzi mi o klimat i temat, bo o sprawy techniczne mnie nie interesują).
Poszłam po kawę.
Zachwytu ;)

Opublikowano

nie czytalem wczesniejszych. chyba. dlatego nie jestem spaczony ustalona poprzeczka.

tekst z jajami; cenie to sobie, byle nie za duzo, nie z przesada. troche cynicznie. sporo fajnych zdan.

z uwag krytycznych to kiedy-kiedy na poczatkach nastepujacych po sobie stychow. wyglada to co najmniej przypadkowo.

// 51

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


podoba mi się ten tekst, klimat trąci dla mnie przepuszczoną na alkohol tygodniówką, spójny z emocjami język, a same emocje silne, choć destrukcyjne /może przez to tak ciekawe/. pozdrawiam /może na libację lepsze byłoby Bristol?/

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Roma nie raz przez chwilę, nie raz musi upłynąć jakiś okres: smakujemy czujemy czytamy widzimy marzymy myślimy, że jest jak landrynka słodka; niebanalna chwila zauroczenia, ale ktoś wypełnił jej wnętrze goryczą nie do strawienia i wtedy najprostszym sposobem na przerwanie tego procesu jest wyplucie jej i choć pozostaje posmak goryczy, a w głowie oszołomienie jesteśmy gotowi do popróbowania czegoś zupełnie nowego, a wnętrze nowej może przynieść zupełnie inne doznania i żeby je odkryć znowu trzeba ją posmakować.
    • @Berenika97 cóż ja mogę dodać do takiej laurki chyba tylko to że szczęśliwiec z niego. Kochająca żona to skarb i pewnie Cię nosi na rękach bo warto.
    • Życie to jazda po bezdrożu, Ja siedzę na tylnym siedzeniu. Życie to pola całe w zbożu, Ja pomagałem w jego sianiu.   Niczym Kowal wykułem swój los, Z taniego, szpetnego żelaza, Cały ten czas czekając na cios, Pojawiła się na nim skaza.   Tą skazą byłaś ty. Dziura w mojej tarczy. Byłem ci bezbronny, Teraz jestem wolny.   Wolny od wojen i trosk, Wolny od bólu ich wojsk, Wolny od trudu i bycia, Teraz jestem wolny od życia.
    • wszyscy jak liście co w światłach poranka unoszą się na chwilę by opaść bez echa w pamięć ziemi co nie zna imion wszyscy jak ptaki co głosem kres znaczą na niebie rozdartym skrzydłem wschodu lecz nikt nie pamięta ich śpiewu bo już inny śpiew przykrył poprzedni wszyscy jak rzeki co w snach kamieni szukają drogi do morza lecz giną w piasku zanim zdążą poczuć słony smak końca wszyscy zagubieni jak listy bez adresu targane wiatrem przez puste pola gdzie nikt nie czeka na słowa wszyscy jak podróżni spoglądający w okno pociągu w którym odjechały ich lata wypatrują tam peronu gdzie pusta ławka i zardzewiały zegar
    • Ostatnio, na pytanie „skąd we mnie tyle energii?”, odpowiedziałem, że biorę ją ze świata ludzko-fikcyjno-energetycznego. Od tamtej pory go szukam, lecz znajduję go raczej w kawie o zbyt późnych porach. Tekst, który napisałem, też może być dla niektórych fikcją, lecz dla mnie to trochę tego świata ludzkiego, pomieszanego z przerwą na wyczyszczenie mojego błędu związanego z czajnikiem, co tę kawę miał zrobić, lecz nalałem za dużo wody.   I te perony, co już nie są fikcją, chyba to jednak rozkazy ambicji, bo co mi z tego, że jestem w Gdańsku, tylko dlatego, że nie jestem wyższy. O, jednak rosnę — wszyscy są w szoku, imię nazwisko — urósł choć trochę. Trzy centymetry bez żadnych prochów, co zrobić dalej, otwarty notes.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...