Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dziś chciałbym
usiąść na chwilkę
pod niebem usłanym gwiazdami
z Tobą,
by móc rozmawiając,
poznając twe myśli
rozrysować mapę Twojego umysłu.

Dziś chciałbym
trzymając Twą rękę
westchnieniem,
które delikatnie muska Twój policzek
szeptem
zatapiając się w Twych snach
rozrysować mapę Twojej duszy.

Dziś chciałbym
łagodnie dotykając,
poznając,
biciem serca zjednoczonym
w oddechu
miłości
rozrysować mapę Twego ciała.

Dziś chciałbym
móc siedzieć
splecionym łańcuchem marzeń
móc pocałować
delikatnym powiewem wiatru
móc kochać
w całości bez wyjątku...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Moje pytanie raczej dotyczyło zarzutu, że nie jest to poezja współczesna... stąd pytanie, czy współcześnie nie można być romantycznym...



"Banalny, wtórny, o nieuzasadnionym podziale wersyfikacyjnym,
pełen pretensjonalnych form: 'Twą', 'Twych' (pomijając fakt,
że Autor już w 2 pierwszych strofach 7 razy
tymi twojościami atakuje czytelnika)."

A co nieuzasadnionego jest w podziale wersyfikacyjnym?... Hm... A formy są użyte celowo, chociaż przyznam, że faktycznie możnaby trochę ich wyrzucić...

"Muskanie, szepty, dusza, niebo usłane gwiazdami,
westchnienia, bicia serca i oddechy nie stanowią jeszcze
(a może już?;P) poezji, no niestety."
A kto powiedział, że stanowią? Przecież w tym wierszu to tylko otoczka...
Opublikowano

Po pierwsze: autor bez powodu jest samozadowolony.
Po drugie: nie umie słuchać, czytać, rozumieć, co do niego mówią inni.
Po trzecie: nie ma pojęcia o czym mówi - pisze (formy użyte w wierszu celowo? które można w części wyrzucić? to tak jak w mięsnym: podroby i wędzonki pod ladę - i już poezja? ;)
Po czwarte: nie potrafi nawet poprawnie, logicznie zbudować wypowiedzi:
"Dziś chciałbym
trzymając Twą rękę
westchnieniem,"
- silne to westchnienie jeśli potrafi utrzymać tę rękę ;)
Po piąte: jest niewychowany, skoro rzuca tekstami, jakby był zarządcą tego miejsca: "A czy ja zabroniłem wyrażać?"
Po szóste: szkoda gadać - kicz, nie tylko ze względu na infantylizm peela (o jakim romantyzmie autor myśli? tym z łzawych powiastek? proszę trochę poczytać może o Sturm und Drangperiode). "spleciony łańcuchem marzeń"? - nie, autor jest splątany schamatami klisz literackich "w całości bez wyjątku..." - jeśli to cokolwiek znaczy (całość z wyjątkami to popularnie: połówka? :)
b

Opublikowano

Gniot.. I nic więcej nie mam nawet ochoty pisać, pozatym, że całkowicie zgadzam sie z Bezetem (całe szczęście, że mnie wyręczył).
A już najbardziej podobał mi się tekst:

"Po pierwsze: autor bez powodu jest samozadowolony." - mistrzostwo. Roześmiałam się całą gębą, aż się współpracownicy spojrzeli :). Zapiszę to sobie..... hahahahahha

Opublikowano

"Po pierwsze: autor bez powodu jest samozadowolony."
A co szanownemu panu przeszkadza zadowolenie autora? Co to już zadowolonym być nie można? Widocznie szanowny kolega swoje życie spędza na narzekaniu jaki to ten świat wokół jest paskudny, skoro rażą kolegę ludzie zadowoleni ot tak po prostu... No ale to typowe u Polaków, więc czemu tu się dziwić...


"Po drugie: nie umie słuchać, czytać, rozumieć, co do niego mówią inni."
Że ke?... Pomijając fakt, że tylko około 10-20% Polaków umie czytać ze zrozumieniem, jak dowodzą badania, to śmiem twierdzić, że jeszcze rozumiem co się do mnie mówi...

"Po trzecie: nie ma pojęcia o czym mówi - pisze (formy użyte w wierszu celowo? które można w części wyrzucić? to tak jak w mięsnym: podroby i wędzonki pod ladę - i już poezja? ;)"
Chyba szanowny kolega ma trudności z czytaniem ze zrozumieniem... Można nie znaczy trzeba... autor chyba ma prawo użyć takich form jakich chce użyć nie?... A to, że przyznaję, że możnaby część z tego wyrzucić nie znaczy, że chcę to zrobić... Skoro użyłem to znaczy, że tak ma być, nie?...

"Po czwarte: nie potrafi nawet poprawnie, logicznie zbudować wypowiedzi:
"Dziś chciałbym
trzymając Twą rękę
westchnieniem,"
- silne to westchnienie jeśli potrafi utrzymać tę rękę ;)"

A co nielogicznego jest w wypowiedzi?... jakby kolega nie zauważył to westchnienie odnosi się nie do ręki, ale do delikatnego muśnięcia policzka...


"Po piąte: jest niewychowany, skoro rzuca tekstami, jakby był zarządcą tego miejsca: "A czy ja zabroniłem wyrażać?""
Szanowny kolega chyba sam jest niewychowany i jak pisałem wyżej nie potrafi czytać ze zrozumieniem... Nie wiem, w którym miejscu tutaj szanowny pan zauważa "brak wychowania", albo "uznanie się za zarządcę tego miejsca"?... Co złego jest w stwierdzeniu "czy zabroniłem wyrażać?"? Przecież prawdą jest, że nie zabroniłem... a skoro koleżanka kalina kowalska poczuła się urażona tym, że ośmieliłem się nie zgodzić z jej krytyką to już jej problem a nie mój...


"Po szóste: szkoda gadać - kicz, nie tylko ze względu na infantylizm peela (o jakim romantyzmie autor myśli? tym z łzawych powiastek? proszę trochę poczytać może o Sturm und Drangperiode). "spleciony łańcuchem marzeń"? - nie, autor jest splątany schamatami klisz literackich "w całości bez wyjątku..." - jeśli to cokolwiek znaczy (całość z wyjątkami to popularnie: połówka? :)"
Doceniam krytykę... Jeśli powyższy wiersz dla kolegi nie jest romantyczny, to co jest?... Dwa - jak można autora ocenić po jednym wierszu? Chyba oceniamy tu wiersz, a nie autora, prawda?... całość z wyjątkami to niekoniecznie połówka, ale skoro szanowny kolega jest tak ograniczony, że dostrzega tylko to co białe i czarne, to ja już nic na to nie poradzę...

"- to chyba - przepraszam za mocne słowo - tani chwyt."
Bicie serca odnosi się do słowa "rozrysować" a nie "poznając", więc "chciałbym (..) biciem serca zjednoczonym (...) rozrysować", a nie "poznając biciem serca..."


"2)
"w tym wierszu to tylko otoczka"?
a co pod? Bom za głupia,"

Otoczka - stwarzająca pewien klimat... Istotą jest poznanie... Podmiot chce poznawać swą ukochaną, poznać jej myśli, uczucia, później ciało, by w końcu poznawszy ją "w całości" móc ją taką kochać. Nie kochać za coś jednego (np. za piękne ciało - co dziś jest bardzo popularne niestety), ale kochać za to, jaka jest, za jej myśli, uczucia, po prostu za całość jej osoby.


"nie byłabym taka surowa w ocenie
być może dlatego że moje wiersze często zmierzają w podobnym kierunku
moim zdaniem ten wiersz całkiem ciekawie pokazuje uczucia proces poznawania
podmiot mówi o chęci poznania drugiej osoby
powoli krok po kroku aż do całkowitego zatracenia
i to do mnie przemawia i całkowicie się zgadzam z takim ukazaniem tematu
wiersz jest może prosty ale przede wszystkim szczery i tu jest duży plus dla autora
życzę wielu nowych ciekawych wierszy
nz"

W końcu ktoś zrozumiał.. dzięki :)


Reasumując - dziękuję za wszystkie komentarze... Wszelkie uwagi są dla mnie ważne, bo prowadzą do rozwoju... Im więcej krytyki tym lepsza poezja... To, że "ośmielam się" wchodzić w dialog z krytyką nie oznacza tego, że jej nie przyjmuję, albo przepuszczam przez uszy... Bo chyba właśnie to, że podejmuję dialog świadczy o tym, że słucham, czyż nie?

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


kolezanka kalina kowalska nie poczuła się urażona, lecz raczej zapobiegliwa i postanowiła się wycofać z jałowej rozmowy, gdyż nie widziała sensu dyskutowania z kimś, kto z dużym prawdopodobieństwem może źle odczytać jej intencje
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie. to, że podejmuje pan dialog nie znaczy, że pan słucha. to nie jest związek przyczynowo-skutkowy. ale jeśli upiera się pan przy tym, że jednak słucha, to prosze posłuchać - formy "twy, twa, twe itp." są w poezji zabronione, szczególnie w takim natężeniu. to formy sztuczne i napuszone. proszę je stosować dalej, jeśli chce pan, żeby pańskie wiersze takie były.

to na początek
m.
Opublikowano

tragiczne
niezrozumienie
Młodości, ty nad poziomy...
przypadek klasyczny:
www.poezja
www.blogi
ludzkości całe ogromy...
"Że ke?..." - "śmiem twierdzić" - "nie?..."
...dodaj mi skrzydła
dodaj mi, (przecinek :) skrzydła jemu
"kolega"
?
:]
"Chroń nas Panie od..."

Opublikowano

"miło się dowiedzieć że są mężczyźni którzy myślą w taki niepopularny sposób:)
nz"
miło, że ktoś to docenia...


" kolezanka kalina kowalska nie poczuła się urażona, lecz raczej zapobiegliwa i postanowiła się wycofać z jałowej rozmowy, gdyż nie widziała sensu dyskutowania z kimś, kto z dużym prawdopodobieństwem może źle odczytać jej intencje"
Koleżanka by mogła przestać oceniać ludzi po.. hm... pozorach? "duże prawdopodobieństwo nie daje pewności...

"nie. to, że podejmuje pan dialog nie znaczy, że pan słucha. to nie jest związek przyczynowo-skutkowy. ale jeśli upiera się pan przy tym, że jednak słucha, to prosze posłuchać - formy "twy, twa, twe itp." są w poezji zabronione, szczególnie w takim natężeniu. to formy sztuczne i napuszone. proszę je stosować dalej, jeśli chce pan, żeby pańskie wiersze takie były. "
Nie uważam, żeby były to formy sztuczne i napuszone... A niech se i będą zabronione - ale kto tego zabronił? no bez przesady - poezja nie ma być sztuczna, ograniczona jakimiś zasadami.. poezja ma być żywa i twórcza... Gdyby wszyscy poeci trzymali się sztywno pewnych z góry ustalonych zasad to wszystkie wiersze byłyby takie same, a dziś bylibyśmy w epoce kamienia łupanego... Ale ja się oczywiście nie znam...

Podejmowanie dialogu, w którym cytuje się wypowiedzi rozmówcy świadczy o tym, że tego rozmówcy się słucha, czyż nie?


Na resztę odpowiem jutro bo teraz już nie mam czasu...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



sprawdźmy, czy dobrze się rozumiemy:
podejmować dialog=odpowiadać na komentarze (w tym przypadku)
odpowiada pan na wszystkie komentarze, zazwyczaj pan cytuje.
świadczy to o tym, że
taki ma pan zwyczaj.

"słuchac" wzięło się z komentarza bezeta i wcale nie równa się słyszeć.
podaję kontekst:
"Po drugie: nie umie słuchać, czytać, rozumieć, co do niego mówią inni."
zatem
słuchać=odbierać i rozumieć czyjąś wypowiedź

"Bo chyba właśnie to, że podejmuję dialog świadczy o tym, że słucham"
znaczy:
to że odpowiadam jest dowodem tego, że rozumiem.

napisałam więc:
"nie. to, że podejmuje pan dialog nie znaczy, że pan słucha."
co znaczy:
nie. to że pan odpowiada nie jest dowodem tego, że pan rozumie.


próbowałam dać panu prostą i nietrudną do zastosowania radę, licząc, że do pana dojdzie. ale nie. jest pan tu po to, żeby bronić swojego mniemania o sobie. a mniema pan o sobie, że pisze pan w sposób "żywy i twórczy" cudowne, głębokie wiersze. jeśli to założenie się nie zmieni, to bezcelowa jest każda z panem polemika.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Mikołaj_Batkiewicz O, ziomek z Rewy? :)) Rowerem tam jeżdżę. Ale bliżej do Mechelinek.
    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...