Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pierwszy tekst jest w miarę zrozumiały. czy lubię taki styl pisania? Jeśli inteligentnie poprowadzony to jak najbardziej. Co do drugiego tekstu zgodzę się, że jest nieco niezrozumiały, ale po pierwsze abstrakcja ma swoje prawa po drugie potrafię zorzumieć autora. Tak jak tutaj autor, ja mam czasem tak, lecz w trakcie rozmowy, że mówię jakby od rzeczy, rozmówca mnie nei rozumie, ja sam siebie pozornie także nie, ale chodzi tu o zabawę, czasem cudzym kosztem. Jest to jeszcze bardziej zabawne, gdy pojawia się świadomość, ze druga osoba bierze wymawiane/pisane slowa na serio. Podsumowujac tkest o rękach Chopina - rozumiem i nie rozumiem :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A Teatr Brutalistów? A Pokolenie Porno? Mamy za sobą?? hahaha, dobre:D Nie mozna ludziom wciskać jakichś małomiasteczkowych poglądów. Wulgaryzmy spełniają określoną funkcję w literaturze. Służą m.in. ekspresji lub prowokacji, ale nie tylko.
Opublikowano

Drogi Andrzeju, myślę że Sanestis chciał tylko powiedzieć że:
1) wulgaryzmy w opowiadaniu są dopuszczalne jesli spełniają określoną rolę, a nie służą tylko taniemu efekciarstwu
2) nadmiar wulgaryzmów wcale nie jest obligatoryjny
3) zbyt mało wulgaryzmów nie razi.

Opublikowano

Zgadzam się z Panią, Pani Krwawa. Jednakże samo używanie środka artystycznego, jakim stały się wulgaryzmy, nie powoduje, że tekst pisany jest artystycznym dziełem. To tylko moje myśli. Moje dumanie. Inaczej gdyby użyć ŚRODKA, jakim jest pędzel do tworzenia OBRAZU i dać go nie przymierzając MAŁPIE lub ŚWINI to to, co zostałoby przypadkiem napaćkane, należałoby ustawić w galerii w jednej sali z Witkacym, lub Picassem (żart) i uznać, za dzieło. Niektórzy stosują wulgaryzmy, wysuwając je na plan pierwszy swojego pisania. Takie odnoszę wrażenie, czytając wiadomego autora. Najpierw pisze się Q a później myśli, co dodać. Pisząc, że zalew wulgaryzmów mamy za sobą, nikomu nie wciskam małomiasteczkowych poglądów. Chodziło mi o to, że jeśli kiedyś uchodziło za szczyt mody używanie dużej ilości wulgaryzmów i przynosiło to efekty, to teraz moim zdaniem i nadzieją nie będzie to już kryterium, które sprawia, że czytelnik sięga po opowieści w myśl klucza KTO WIĘCEJ BLUZGA, TEN LEPSZY. Tylko tyle.
Pan Sanestin: Zaprawdę, powiadam Panu, że to co, Pan tu wymienił nic mi nie mówi. Wiem, że wyjdę na nieuka. (Być nieukiem też sztuka.) Teatr Brutalistów, Pokolemie Porno? Ani to mój teatr, ani to moje pokolenie. To Pan masz wiedzę i wykształcenie, ja tylko odpowiadam tym, co sam wymyślę i tym, co sam wyczuję, a w pisaniu pana P. wyczuwam coś, co określam słowem Pozer. Właśnie ze względu na wyrazy.
Pozdrawiam rozmówców. AF

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Może mnie pan nazywać jak chce, szufladkować itp bo jesteśmy w wirtualnej przestrzeni. Na żywo pewnie byśmy inaczej rozmawiali, ale nieważne. Proszę brakiem wiedzy się nie zasłaniać.
Ja już na temat wulgaryzmów się wypowiedziałem. Sam nie używam zbyt wielu wulgaryzmów w tekstach, ale czasami są potrzebne. I wcale nie napisałem nigdzie, że są niezbędne. A pan chce narzucać ludziom jedną drogę wyrzucając przekleństwa poza nawias literatury.
p.s. Jeśli ja jestem pozerem to pan jest ignorantem (ale to tylko odwet za tamte słowa, ja do pana absolutnie nic nie mam).
Przypominam, że oceniamy teksty, a nie autorów, więc powtórzę - dwie zgrabne miniatury, widać koncept. dziękuję. Życzę dobrych tekstów.
Opublikowano

Sanestin. Źle mnie zrozumiałeś. Albo źle się wyraziłem. Skończmy już pisanie na ten temat. Za dużo tu złych emocji. Możesz się śmiać, ale to z brakiem wiedzy, to niestety prawda. Cała awantura wzięła się stąd, że zostałem zaatakowany bez powodu, bo te powody które podano są po prostu głupie. I wydaje mi się - wydumane. W moich poprzednich tekstach było więcej błędów i nieścisłości. Nie rozumiem skąd wzięły się słowa "o co ci kurwa chodzi". Nie sądzisz, że wulgaryzm użyty w ten sposób, przez tamtego pana, to po prostu atak? Chamski i bezpardonowy. Skądinąd w pewnym środowisku słyszałem często, że atakują zazwyczaj ci, którzy się boją. Czego się boją? Niech pozostanie ich tajemnicą. I wiem, że tych słów nie użyłby także ten pan stojąc naprzeciw mnie. A dlaczego, to niech pozostanie moją tajemnicą.
Jeśli kogoś jeszcze uraziłem w sposób BEZPOśREDNI, to przepraszam. Ale jeśli coś w moim pisaniu uraża kogoś, albo wywołuje emocje chociażby z tego powodu, że jest inne, to już nie mój problem. Piszę tak , jak lubię. Dałem te teksty na forum, żeby zobaczyć jaki wzbudzą oddźwięk. Liczyłem się też z krytyką, ale krytyką która coś wnosi. Nie moja to sprawa spychać coś poza granice literatury. Szukam swoich ścieżek. Jak przestanę szukać, to przestanę pisać w ogóle. Po co dublować chociażby samego siebie? Wydaje mi się to nudne. To są moje PRZEMYśLENIA. To nie są jakiekolwiek wypowiedzi roszczące sobie prawa do bycia dla kogokolwiek wytycznymi, albo czymś w tym rodzaju. Wyrażam SWOJE OPINIE. I wydaje mi się (chyba słusznie), że jak każdy, mam do tego prawo. Podobnie jak do odpierania ataków. To tyle. Dziękuję za życzenia co do pisania. Jest tam u mnie w brulionach sporo tekstów, ale teraz muszę ugotować rosół. Pzdr.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rzeczywiście się nie zrozumieliśmy. Ja nie mam nic przeciwko poszukiwaniom, kreatywności literackiej (ukułem ten termin umownie). Mój komentarz do tekstu był krótki i klarowny. Nie chcę się odnosić do opinii poprzedników. Być może zacytowane pytanie nie było stosowne. Nie będę tej kwestii roztrząsał. Niech pan piszę, ja bedę czytał i komentował. tak będzie najlepiej. Mam nadzieję, że teraz wszystko jasne i wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy i nikt do nikogo nie ma pretensji? Ja nie mam. Pozdrawia Sanestis

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...