Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z kontekstu wyrwana
co inna dzień
ciągłości myśli brak
uczuć, marzeń, bez
nie pamiętam jak
nie wiem co po i
dotykam pustki siebie, ty …

Manifestacja życia wkoło
a tu cisza
koślawe smutki
głaszczą twarz
wklepując łzy
krem na miłości brak ...

leczę Cię duszo
sensem jakimś nakarmić
może zdołam
gdy utuli mnie do snu
miłości ramion cud

i stanę się jak świt
i będąc siostrą dnia
uchwycę w ręce
kryształową tęczę

Opublikowano

Dobrze rozumiem Bell Canto w jej pragnieniu miłości i sensu życia oraz w próbie oryginalnego wyrażenia tego powszedniego (niestety) bólu. To choroba większości ludzi.
Ale - jeśli mam być szczera - znacznie bardziej podoba mi się humorystyczny wierszyk poniżej, napisany przez Sokratexa. Kapitalne!
Pozdrawiam oboje Autorów.

Opublikowano

Sokratx pyta: czy wiem (...)? ..., chyba nie wiem :)
Sierpień jako pora toku -------> to zakładka poczynania na owocowaniu.
Poczynanie raczej bezowocne bo safe sex ... choć przy zwodniczej interpretacji "prezerwatyw na śliwach" można ulec złudzeniu, że mruczek i idiotka mogą trochę nabroić (czytaj: sposób użycia prezerwatywy - chyba nie ma tam nic o śliwie). :)

Sierpień jest cacy równiż w sadzie gruszkowym i jabłkowym ...

pozdrawiam sierpniowo,
Bell Canto

Opublikowano

Jaro Sław ------> grzyby ... czyżby grzybiarz z zamiłowania? w niedzielę pachniało nimi w całym domu - duszone w śmietanie - w tym kontekście jesień wydaje się bardziej pozytywna, może nawet do zniesienia ...

pozdrawiam wszystkich grzybiarzy
Bell Canto - Pierwszy Grzybiarz Rzeczypospolitej :)

Opublikowano

Sokratex -------> "ja jestem noc sierpniowa, królowa owocowa" .... :) ach, taka serenada pod oknem ..., wielki wóz posuwający żwawo po niebie z rozśpiewanym kochankiem, co za wizja! :) hmmmmm, lepsza od "śliwek konserwowych".

dzięki za wyjaśnienie dot. dyskoteki :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Już wiem, co mną kierowało kiedy napisałem swój pierwszy w życiu sonet... kobieca intuicja :)
No i spotkałem Bell Canto a Bell Canto, jak każda szanująca się kobieta ma odtąd
oprócz dzieci, męża, kochanka, futer, samochodu i willi z basenem swojego własnego Poetę:


Ja i księżyc

Trzy promile jaśminu szumiały mi w głowie,
Kot ogonem przecierał ślepia zadziwione,
Gdy z księżycem nawzajem przeszkadzając sobie
Jak złodzieje przez okno właziliśmy do niej.

Wreszcie z trudem weszliśmy... ja w wiadomym celu,
On jak zwykle ciekawy był wszystko zobaczyć,
A ty - won do swych k...ociąt rudy przyjacielu,
Nie będziemy ci tego dwa razy tłumaczyć!

Dosyć głośno z kocurem trwała awantura -
W końcu światło znienacka zaświeciła miła
I wybuchła następna, jeszcze gorsza bura!

- Tej nocy pokojami się z matką zmieniła!
Ta mi z głowy jaśminy strzepała szlafrokiem,
A księżyc zwiał za chmurę z podpuchniętym okiem.

Sokratex -------> księżyc, rudy kot i zonk w sypialni... ach ileż ta noc sierpniowa niesie niespodzianek, no ale księżyca to mi na prawdę żal, oberwał tak, że aż musiał udać się do toalety... przypudrować sierpniową śliwkę pod okiem... biedak :) a zdawałoby, że sierpniowe amory takie bezpiecznie...

Sokratex i kobieca intuicja ... -----> "Kopernik też była kobietą" :)

Osobisty Poeta na moim dworze? brzmi intrygująco...:)

serdecznie
Bell Canto w niepewnym świetle księżyca :)
Opublikowano

no, i proszę Sokratex ma okazję promować swoje wiersze, takie 3 w jednym , a że robi to dość ciekawie, przeto Bel Canto nic ma naprzeciw a i czytający wracają do wierszyka po kilka razy, co się żadko zdarza w dobie dzisiejszych nudów, szczerze gratuluję obojgu autorom, ES

Opublikowano

Sokretex-------> uffff, to była noc przepojona motoryzacją, piękna Bellcanto zaniemogła na dobre - brak sił na nowe wyzwania ... Czy dzień przyniesie ukojenie jej sercu, poezjo ratuj serce dziewczęce, przed dniem czarniejszym od nocy i jesienią nim barwy dopełni do szarości.... ):

Bell Canto Senza Voce

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Spieszę poinformować, że niektóre Pana wiersze-komentarze kopiuję sobie do prywatnego albumiku z Pana pseudonimem w nazwie. Bardzo przypominają mi poezje mojego ulubionego Gałczyńskiego.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bell Canto - zawsze coś zostaje z tyłu aby do nas powrócić kiedy będzie nam źle.
Sam ostatnio często o tym rozmyślam:



Ty, Elvis i ja
(z petrarkowskim kultem Ukochanej)

Nie dorastał Ci Elvis do pięt
w trawie śpiewał o Tobie, Piękna
Love me Tender.... Love me Tender...
gdy utkwiła Ci w norce piętka

Dawno jesteś u siebie w domu
i kolację podajesz dzieciom
po kolacji masz czas na wspomnienia
gwiazdy w oknie, dalekie echo:
Love me Tender... Love me Tender....
Love me Tender... Love me Tender...

Elvis kochał Cię bardziej ode mnie
nie dorastam mu nawet do pięt -
może miałem po prostu szczęście
że tak w kółko nie słuchasz dziś mnie:
Love me Tender... Love me Tender....

Tak jak nieraz ja przy goleniu
Elvis zaciął się w sobie i Tobie:
Love me Tender... Love me Tender....
Love me Tender... Love me Tender...
Love meTender... Love me Tender....
Love meTender... Love me Tender...

- hej, Słoneczko... chodźmy już spać...
my ze sobą i Elvis - w grobie




I jeszcze, zasmucona Bell Canto - na długie, jesienne wieczory, anonimowe tłumaczenie
znalezione gdzieś w internecie:


Love me Tender

Kochaj mnie czule, kochaj mnie słodko, nigdy mnie nie opuszczaj.
Jesteś sensem mojego życia i bardzo Cię kocham.
Kochaj mnie czule, kochaj mnie szczerze- to spełnienie mych snów.
Moja droga, kocham Cię i zawsze będę Cię kochał.
Kochaj mnie czule, kochaj mnie kochanie, powiedz mi, że jesteś moja.
Będę twój na wieki, do końca świata.
Kochaj mnie czule, kochaj mnie szczerze- to spełnienie mych snów.
Moja droga, kocham Cię i zawsze będę Cię kochał.

Pocieszona BellCanto, wręcz rozochocona muzyką i Elvisem snuje sobie rozkosznie i czule:

GŁĘBIEJ, GŁĘBIEJ

NIECH ZADŹWIĘCZĄ DUSZ TRYBIKI
ZAKOŁYSZĄ SERC KOSMYKI
POTARGANE PYTAŃ ESEM…

WIKLINOWE SPLOTY MYŚLI,
NIECH PRZYNIOSĄ NAM NADZIEJĘ
WSPÓLNEJ STRAWY W MORZU LIŚCI

ŚPIEWAJ MI,

NIECH ZATAŃCZY PŁOMIEŃ ZAPALONEJ ŚWIECY W MROKU,
UKŁADAJĄC BEZSZELESTNIE WITRAŻ
Z CIENI NASZYCH CIAŁ POTOKU….
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Proszę, jak wspaniale zharmonizowało się to wszystko z tytułem wiersz: "Obudź mnie" :)
Jesienny mrok trawi płomień zapalonej świecy a w bezszelestnym witrażu tańczą cienie ciał.
I co tu można zaśpiwać, czy w ogóle wypada śpiweać?


Gdy po śmierci się okaże,
że tęskniłem tak za tobą,
kiedy wrócę o północy:
będziesz moją Panną Młodą?

Nie przestraszy cię ta pora,
zapach siarki i maszkara?
Albo może (nie śmiem myśleć)
fakt, że nie posiadam ciała?

Zamiast spocząć z tobą w łożu,
będę musiał straszyć ludzi
- czy tygodnia, dwóch potrzeba
nim samotność ci się znudzi?

Aż raz wrócę trochę wcześniej
a kochanek krzyknie: duch!
ręką chwyci się za serce
- odtąd będzie nas już dwóch.

Czy nie zmierzi cię czasami
wydech siarki i jęk maszkar,
czy też to (strach pomyśleć)
że my dwaj nie mamy ciał?

I wrócimy kiedyś wcześniej
a kochanek stęknie: ech
ręką łapiąc się za serce
- odtąd będzie nas już trzech...


Gdy po śmierci się okaże,
że tęskniłem tak za tobą -
owszem, wrócę o północy,
ale będę Mleczną Drogą

ale będę tym księżycem
co zza drzewa mrugnie okiem:
"niech cię kocha, moja Miła
tak mocno, jak ja nie mogłem."

duch, ciało, dusza mosty, marzenia, wznoszenie:

DOM

Zbudujemy dom
dachówki w kształcie serc
ściany z naszych starań
uśmiechem malowane…

Na dywanach miłością tkanych
lampeczki postawione
w kominku taniec płomieni…
kot na fotelu bujanym

Radości pełen
bo szczęśliwi w nim ludzie
z mądrością spokoju
z dojrzałym życia celem

Ty i Ja spełnieni
w cieple letnich poranków
w jesieni pocałunkach
zimą przytuleni

A wiosną, gdy ptaki i ludzie
czują mocniej, wciąż wyżej, wciąż proszą
zbierzemy rosę z łąki, napoimy dusze
między ciałem i duchem most wznosząc.

W miejsce na ziemi - wcieleni ...

Rozmarzona BellCanto snuje wizje i marzy ich wcieleniu, przegania duchy, bo sama wciąż po ziemi stąpa, nie zbyt mocno, ale ślad zostawiając :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...