Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W centrum miasta jest wystawa
Głośno o niej od miesiąca.
Dziś w galerii pełna sala,
Tłum łokciami się potrąca.

Już czekają reporterzy
Przed budynkiem z kamerami
Nikt z tych gapiów nie uwierzy
W to, co kryje się za drzwiami

Zamek zgrzytnął skrą srebrzystą,
Ludzie się do środka wlali
Ciepły blask ogarnął wszystko
Usta aż pootwierali

Z obrazami, tak jak w sporcie
Jeden lepszy, drugi gorszy,
Ale ten co wisiał w kącie
Był jak ogień gorejący.

Ktoś, kto spojrzał nań z oddali
Z bliska pragnął oczy sycić
Płótnem, które zmysły pali,
By rozpłynąć się w zachwycie.

Mimo całej wspaniałośći,
Która w osłupienie wprawia,
Nikt nie wiedział spośród gości
Co właściwie on przedstawia

Chęć poznania i ciekawość
W sercach ludzkich przeważyła
By przekonać się, kto radość
Swoim dziełem ludziom zsyła.

Kiedy odwrócili ramę
W ludziach wnet wezbrała trwoga
W rogu skrzył się pstry atrament
A w nim napis: "Obraz Boga"

Takie mnie pytanie morzy:
Czemu Bóg chce coś wystawiać?
Przecież to, co dotąd stworzył
Bez galerii mógł pokazać.

Opublikowano

normalnie podoba mi się...nie znoszę wierszy rymowanych, a ten jest chyba najlepszym eymowanym wierszem jaki w ciągu roku przeczytałam na tym forum..no nie wiem czy najlepszym, bo nie jestem znawcą...ale najbardziej mnie urzekającym (z tych rymowanych) no i puenta mi się podoba. lekko się czyta. +
pozdrawiam
cz.p.

Opublikowano

Technicznie wiersz jest dobrze napisany, czyta się przyjemnie i nie nudziłem się
jak przy niektórych utworach podobnej długości.

Jeśli chodzi o treść mam tylko jedno zastrzeżenie:
Piszesz "Przecież to, co dotąd stworzył", z czego wnioskuję, że podmiot liryczny wierzy w to,
że Bóg jest stwórcą, a jeśli tak, to wg niego świat wypełniają dzieła Boga,
czyli że Bóg je wystawia "bez galerii", bo na całym świecie i w każdym miejscu,
a to jest sprzeczność z ostatnim wersem Twojego utworu.

Pozdrawiam.

Opublikowano

tu rozumiem puentę, ludzie wystawiają swoje dzieła na pokaz; młodzież garnie sie do dyskotek, posłowie do kawiarni sejmowych, itd, mało kto dziś zwraca uwagę na Naturę jako dzieło Boga, więc autor próbuje swoim utworem to pokazać, może sie mylę ale takie jest moje odczucie, a wiersz czyta się lekko
pozdrawiam ES

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"Bez galerii mógł pokazać" i wciąz z uporem i konsekwentnie pokazuje, tylko my tych Jego znaków czytać nie umiemy i dlatego może w galerii dojrzymy to, co powinniśmy... bo w każdym innym miejscu nie ma szans na to, że zobaczymy i pojmiemy ...
Taki jest, w/g mnie, zamysł autora i tak to czytam.
Temat ciekawie ujęty i dobrze technicznie napisany - tu się zgadzam z Donem.
Pozdrawiam Piast
Opublikowano

w galerii możemy bywać dość często i ciszyć oczy takimi obazami, ale czy otaczjący nas świat i przyroda nie zasługuje na zatrzymanie się i podziw. nie potrafimy nasladować Boga w tym co stworzył.
lubie rymowane wiersze-podoba mi się.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...