Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

skuci rzeźbą dnia pomiędzy nocami.


Rekomendowane odpowiedzi

na chodnikach deszcz, dryluje spękane
witraże, które wyszły spod ręki słońca.
pachnie twoim karkiem, schodzącym coraz
niżej w stronę obojczyka. lekkie
zagłębienie, prawie niewyczuwalne pod
opuszkiem palca. tętniące cicho,
najciszej, jak się da. prawie tak cicho,
jak nasze pocałunki na progu drzwi, gdy
musisz już iść, a sen nie wraca.

***

na ulicach nasze tętno pospiesznie
okrada miasto z obłędu. brudnopisy
duszy - pękają w szwach - wschodzące
wiersze. jeszcze moja krew ci świeci,
skuta rzeźbą żyły. czarne wrony
na twych włosach, do śmierci układa.


***

po ostatniej kawie zapaliła się latarnia.
przez szklane okno wypuściła na ciebie
wiązkę ostrego światła; rozbiła skórę
na fraktale ud, ramion i ciemnych, choć
zamkniętych oczu.

ty wciąż śpisz, gdy ja ostrożnie nabieram
w płuca powietrza, tego ciężkiego od
twej obecności. drżysz i nie mogę
uchwycić myśli, krążącej niespokojnie
tuż pod sufitem.

by cię nie zbudzić, milczę do ciebie.
po drugiej stronie twoich powiek jest
wyjście ewakuacyjne, gdy muszę odejść.
ty już wiesz i śpisz. czarny atrament
wylewam na papier. ktoś za oknem
rozłożył parasol. zaczyna padać.

w twoich onirycznych paranojach już
biegniemy. przez zaciśnięte mocno
oczy szepczesz mi lubię zapach
chodników po deszczu
. myślę:

twój deszcz to rozkładające się
ślimactwo, które ktoś przydeptał
butem. ale milczę. teraz czuję
coraz wyraźniej - to pachną śmiercią
twoje odkryte ramiona.

rankiem biały całun zamarł na jeszcze
ciepłej skórze. gdy zaczęłaś tracić
kolor, wróciłem do domu. kałuże tonęły
barwą twoich włosów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...