Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mojej ukochanej siostrze (jedynej)


Tym razem obudziłem się wcześniej niż zwykle, było krótko przed jedenastą i prawdę mówiąc czułem się lekko zdezorientowany wczesną porą, jeszcze na dodatek ten cholerny upał od rana do wieczora. Nie można się wyspać, bo ledwo zaśniesz, masz wrażenie, że ktoś przypieka cię na rożnie, a głowa zdaje się być jedną wielką kroplą potu i tylko czekasz na nocny powiew wiatru jak na zbawienie.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem swojego ojca. Miał taki dziwny wyraz twarzy i co ciekawsze nie darł mordy. Był spokojny jak nigdy. To mogło oznaczać jedno, czegoś ode mnie chce. Przeczucie mnie nie myliło.
- Twoja siostra zapomniała przesyłki, prosiła żebyś w przerwie na lunch
podrzucił jej do pracy.
Ucieszyłem się na tę okoliczność i postanowiłem spełnić jego prośbę. Od miesiąca nie byłem na dworze. - Taka przejażdżka dobrze mi zrobi - pomyślałem. Wziąłem od niego na bilet i wyruszyłem do stolicy.
Nie wszyscy z was to wiedzą , ale od początku lipca do końca wakacji, pociąg dojeżdza tylko do Zachodniego. Potem trzeba łapać wahadło, żeby dostać się do centrum. Nie bardzo mogę to zrozumieć. Skoro jeździ pociąg wahadłowy, a Skmka kursuje bez przeszkód na całej trasie , to po co te wszsytkie ceregiele?
O trzynastej byłem już na Centralnym, przeszedłem przejściem podziemnym na przystanek i w mig złapałem dziewiętnastkę w kierunku Żoliborza. Po chwili byłem już na Anielewicza. Tam spotkałem się ze swoją siostrą i wręczyłem jej przesyłkę. Ucieszyła się, ale nie mogła ze mną rozmawiać. musiała wracać do pracy. Umówiliśmy się na siedemnastą. Wiedziałem, że coś knuje. Zawsze , gdy się tak uśmiecha słodko to znaczy , że coś knuje. Znam ją jak własną kieszeń.
Za ostatnie drobne kupiłem Dog in the Fog i udałem się do Arkadii. Nienawidzę tych wszystkich multipleksów, ale ten był w pobliżu, i miał jedną wspaniałą rzecz, która wyróżniała go ze wszystkich wielkich galerii – sklep muzyczny. Szedłem więc sobie spacerkiem, w cieniu, popijając Doga, i czułem się wyśmienicie. Rekonesans w stolicy. Dog ma co prawda tylko pięć procent , ale to zawsze coś, i ten karmelowy posmak. Czułem się jak król kurwa.
Dosyć szybko dotarłem na miejsce i musze wam powiedzieć, że to jest swoiste miasto w mieście, to jest jak dom. Na upartego, gdyby dogadać się z cieciami ( a idzie, wierzcie mi) można by zamieszkać w środku. Mają tu wszystko, można zjeść, napić się, poczytać, zagrać na instrumencie. Jest też rozrywka, jak ktos lubi kino. Raj na ziemi, ale myślę, że gdybym zdecydował się tu zamieszkać, to na dzień dobry, przegoniłbym te wszystkie wycieczki dzieciaków. Mój dom to nie muzeum, choć niektórzy uważają mnie z racji wieku za typowy skansen. W każdym razie , opcja jest do rozważenia.
Biorąc pod uwagę fakt, że wpadłem tu na chwilę i nie mam zbyt wiele czasu, wszedłem prędko do muzycznego, nie pytając o zgodę, usiadłem przy jasnobrązowym pianinie i zagrałem kilka numerów na rozgrzewkę, na rozciągnięcie palców. Taka gimnastyka dłoni. Ani się zorientowałem, a stała już przymnie taka tłusta baba. Boże! Mogła ważyć z dwieście kilo i mieć na oko ze czterdzieści lat. I ten śmieszny kapelusz słomiany na głowie, który pasował jej jak świni siodło. Na sam widok palec zsunął mi się z gis na f.
- Bardzo ładnie pan gra.
- I co z tego?
- Naprawdę , bardzo mi się podoba.
- Gówno mnie to obchodzi tłuściochu!, Przecież nie gram dla ciebie , ty wielka kupo sadła!
- Co?
- Kuń sro! Idź mi stąd , bo przez ciebie zafałszowałem. Już! Prędko!
- Ty chamie jeden, ty, ty!
- No kto?
- Ty niewychowany chamie ty!
- Poszła stąd mówie!
Zawinęła się ze sklepu. Boże co za ulga. Wszystkie myślą, że to dla nich człowiek gra, pisze, tworzy. Żeby to jeszcze wyglądało i ze dwadzieścia lat mniej miało. Wytrąciła mnie jędza z równowagi i popsuła humor. Postanowiłem zmienić lokal.
Zrobiłem rundkę żeby zorientować się w wolnych miejscach. Niestety o tej porze, w Empiku, było wielkie przepełnienie. Rozczytało nam się społeczeństwo. Z nudów chyba. W pociągu wszyscy z książkami, na Zachodnim laseczka z książką, nawet fajna. Miała takie wielkie okulary słoneczne , co to teraz w modzie są, pół twarzy zasłaniają, ale niestety strasznie grube łydki, strasznie grube łydki miała, no i Coben. Nie do przejścia. A tutaj też wszyscy czytają. Kiedyś narzekali, że za mało czytamy. Robili nawet ankiety i wychodziło , że jedna na rok. Teraz to wygląda lepiej. Stanąłem przy półce z poezją i czyhałem na wolne miejsce. W końcu facet z wyborczą i cieniutkim wąsikiem podniósł swoją chudą dupę i zareagowałem błyskawicznie. Jak struś pędziwiatr, ruszyłem do półki z literaturą obcą, chwyciłem Z SZYNKĄ RAZ! i rzutem na taśmę zdąrzyłem usiąść. Jeszcze sekunda i ruda małolata wystrychnęła by mnie na dudka. A tak , wygodnie usadowiłem się między ludżmi i rozkoszowałem się znakomitą prozą, chociaż w sumie, nie wiem co oni widzą w tym Bukowskim. Chleje, rucha, i obstawia konie . Też mi coś. Nie mogłem nawet się zachwycić. Jego powieści są tylko rozwinięciem. Opowiadania są zdecydowanie lepsze. Chciałem wrócić do półki z Bukowskim, ale nie mogłem tego zrobić. Gdy tylko wstanę i ruszę w tamtym kierunku, ktoś zajmie moje miejsce. Ale co się nie robi dla literatury. Wstałem , i wróciłem tam, skąd wziąłem książkę. Kilka sekund , moje miejsce zajął już ktoś inny. Nie było więc odwrotu i nagle zobaczyłem wolną pufę przy jego książkach. BÓG ISTNIEJE!
Mogłem zrobić wszystko. Miałem czas. Odłożyłem książkę na miejsce i chwyciłem zbiór jego opowiadań. Wygładziłem siedzonko i z wielką gracją usiadłem wygodnie na mięciutkiej pufie. Wyglądałem jak stróż, strzegący tajemnicy. Miałem rację. Jego opowiadania to majstersztyk.
- Teraz już wiem, dlaczego jesteś takim chamem! – usłyszałem znajomy
głos. Podniosłem wzrok znad książki by się upewnić. Niestety.
- Czego ode mnie chcesz tłuściochu! Śledzisz mnie?!
- Wstydź się!
- Spierdalaj ! Mówię ci spierdalaj ! Daj mi spokój!
- Nigdy nie będziesz dobrym człowiekiem. !
- SPOKÓJ! CHCĘ MIEĆ WRESZCIE ŚWIĘTY SPOKÓJ!!!!
Ludzie spojrzeli na nas, a baba, zmieszana całą tą sytuacją, odpuściła sobie i poszła , diabeł wie gdzie, a ja wróciłem do lektury.
Czas pędził nieubłaganie, gonił mnie, a ja po prostu chciałem mieć tą książkę. Był jednak pewien problem. Nie miałem już pieniędzy. Nie mogłem jej kupić, ale też nie chciałem się długo nad tym problemem roztrząsać. Postanowiłem pierwszy raz w życiu wyjść z nią na bezczelniaka. Schowałem ją za pazuchę i ruszyłem stanowczym krokiem do wyjścia. Tam ukłoniłem się grzecznie cieciowi i gdy tylko zapiszczała bramka dałem dyla. Nie trudno się domyślić, że ruszył za mną w pogoń. Dawałem wielkie susy , a strażnik nadawał coś do tej swojej krótkofalówki. Udałem się do drzwi wejściowych i to mnie zgubiło. Drzwi były ruchome i automatycznie sterowane, nie można było ich pchać i w żaden sposób przyspieszyć ich działania. Wpadłem w pułapkę. Gdy tak obracałem się razem z nimi, na zewnątrz czekała już na mnie brygada iście antyterrorystyczna.
Zaprowadzili mnie do tego swojego pomieszczenia. Spaślak rzucił do kolesi hasło i spuścili mi niezły wpierdal.
- Odechce ci się kraść!
- Ała Ała, NIE JESTEM ZŁODZIEJEM ! NIE JESTEM ZŁODZIEJEM
Okładali mnie ostro. Bili gdzie popadnie.
- Zachciało ci się książek czytać?
- Nie! CHCIAŁEM TYLKO TĘ KSIĄŻKE! TO ZNAKOMITA POZYCJA NAPRAWDĘ, ała ała, to jest BUKOWSKI KURWA!
- I co z tego? Wiesz z czego pisarz żyje? Z tych, którzy go kupują a nie okradają!
- Przecież on już nie żyje! Ała!
- To jeszcze o niczym nie świadczy!
Dostałem jeszcze kilka razy glanem po głowie i dali mi spokój. Zwijałem
się z bólu a ci wszyscy napakowani goście wyraźnie się zmęczyli. Wytarłem krew z nosa, oparłem się o ścianę i próbowałem wyrównać oddech.
- Wiesz co robimy u nas ze złodziejami?
- NIE JESTEM ZŁODZIEJEM
- Wiesz co robimy ze złodziejami?
- Nie wiem co robicie. Możecie mnie nawet zabić, ale pozwólcie mi zabrać książkę do domu.
Wtedy podszedł do mnie łysy gość. Miał ze dwa metry, szerokie bary i gumową pałkę. Drugi z nich chwycił mnie za ręce, a łysy zaczął mnie po nich okładać tą właśnie pałką. Zacisnąłem zęby, ale ból był potworny. Połamali mi palce. Nie usiądę szybko do pianina, ale to nic. Najgorsze jest to , że nie pozwolili mi zabrać książki. Puścili mnie wolno.
Pozbierałem się i opuściłem to Eldorado. Przyspieszyłem kroku, w końcu byłem umówiony na spotkanie z siostrą. Zdąrzyłem na czas. Szkoda, że nie widzieliście jej miny.
- Co ci się stało?
- Przewróciłem się. To przez to słońce.
- Mam coś dla ciebie.
- Dla mnie ?
- Wszystkiego najlepszego.
- Jejku, zupełnie zapomniałem, Przecież dziś Piotra i Pawła,
- Kupiłam mały prezent. Proszę to dla ciebie. – powiedziała i wręczyła mi
mały prostokątny pakunek. Tą niby przesyłkę, którą wiozłem dla niej. – Wiem ,że go lubisz. Nie muszę wam mówić co było w środku? Wróciliśmy do domu. Siostra zrobiła moje ulubione pierogi z serem, a ja zasiadłem do sieciowego pokera. TO ROBIĘ NAJLEPIEJ W ŻYCIU.


KONIEC

Opublikowano

!!!

No puenta niesamowita! naprawdę dobre, bardzo mi się podoba! :)

Sprawy techniczne pomijam, bo to, że niektóre zdania napisałabym inaczej wynika nie z tego, że te, które napisałeś sa złe, tylko z tego, że po prostu ja bym je inaczej napisała :P

Wiesz, jak dostawałam tę historię urywkami i czytałam, to naprawdę miałam wrażenie, że to jest wstęp do czegoś, bo jakoś nie mogłam uwierzyć, żebyś po prostu napisał o "dniu z życia kogostam", ale oczywiście to zakończenie wszystko wyjaśnia, domyka całości :)

"Czułem się jak król, kurwa." hihi, czyli jednak ;)

No co ja mam napisać? Jest bardzo fajne :) Jest bardzo w Twoim stylu i dobrze!

Pozdrówka!

Opublikowano

Jest 35 stopni Celcjusza - nie wynotuję ci błędów (tam gdzieś było przymnie napisane razem więc zmień i wywał przecinek, który dałeś po wykrzykniku). Rozumiem, że zdania pisane wielkimi literami mają oznaczań podniesiony głos? (celowo rezygnujesz z informacji typu wściekł się, powiedział?).

Udowodniłeś nam, iż lubisz Bukowskiego i zrobiłeś to skutecznie. Po okresie zniżki formy znowu Piotr Rutkowski zaszalał i można go pogłaskać po głowie. Sam niejednokrotnie zastanawiałem się co by się stało jakbym wyniósł płytę Faith No More z tego przybytku kapitalizmu i nie zapłacił, a potem ruszył sprintem przez rynek. Jednak po tym tekście raczej zrezygnuję z tego zamiaru - można się pokusić o stwierdzenie - że na niektórych degeneratów (na mnie również) podziała jak zimny prysznic (w tonie nieco moralizatorskim - drogie dzieci - nie okradajcie sklepów).

p.s.
dog in the fog muli - przynajmniej mnie

Opublikowano

Dwoi mi sie i troi przed oczyma, nie dam rady dobrnąc do końca, mimo najszczerszych chęci. Obiecuję jutro przeczytac, and uwentualnie skomentowac.
Narazie jedna uwaga -Dog in the fog... Panowie, na Boga! Toż to nawet nie piwo! To sok jakis jest pseudoalkoholowy! Zeby kobieta was pouczała.... Wstyd, Panowie, wstyd i hańba!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ależ się Oxymoronek rozochocił. A ja napisałbył że mnie muli (i na połówce tego napoju skończyłem, wolę te w zielonym i te polskie gorzkie). A pisaliśmy już z Piotrem, że walczymy z alkoholizmem i z ze złodziejstwem (z alkoholizmem to raczej walka z wiatrakami).
baba mnie bije ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Każdy poszukuje czegoś innego. Moi znajomi namwiają mnie do szeroko rozumianej fantastyki. To są ci goście od RPG. Szanuję ich i ten nurt, w którym twórca kreuje świat, bohaterów, RELIGIĘ I FILOZOFIE, tworzy swoiste nowe pojęcia, nowe fakty, to świadczy niewątpliwie o kreatywności. ja jednak próbuję wyłowić to co mówią ludzie i czują tu i teraz...

Cieszę się, że podoba ci sie realizm...to dobrze o tobie świadczy Espeno Sway...:P

Dog in the Fog? piłem go tylko raz, po za tym nie ma dla mnie różnicy i tak się już nie upijam.


słuchajcie , jest trzecia, gdozinę temu wyszedłem z knajpy, podjechał cywilny samochód i wylazły z niego psy...spisali mnie k...a wiecie za co? za zgaszenie peta na chodniku...podałem fałszywy adres, nie mogli mnie znaleźć, bo taki ktoś jak Piotr Rutkowski NIE ISTNIEJE. dostałem pouczenie... ale chodzi o zasady... CO SIE W TYM KRAJU POROBIŁO???
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znam to, a mój kumpel dostał mandat za siedzenie na oparciu ławki. Dlatego też broniłem wcześniej krwawej-mary bo jej sapanie na pewne sytuacje w tym uroczym kraju nie było bezpodstawne. Trzeba się przyzwyczaić do tego wszystkiego...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znam to, a mój kumpel dostał mandat za siedzenie na oparciu ławki. Dlatego też broniłem wcześniej krwawej-mary bo jej sapanie na pewne sytuacje w tym uroczym kraju nie było bezpodstawne. Trzeba się przyzwyczaić do tego wszystkiego...


a ja ją przeprosiłem krótko potym , jak dostałem od faceta w tramwaju siatką, z narożnika której wystawał jakiś karton i siniaka mam do dziś, a ten gośc nic , zero , król pojazdu , a w srodku jak w mikrofali, ...czasem dobrze jest sobie ponarzekac, i co wiecej przeprosiny zostaly przyjęte.
Opublikowano

Wiem, że się czepiam, ale spełniam życzenie Autora

Tym razem obudziłem się wcześniej niż zwykle, było krótko przed jedenastą i prawdę mówiąc czułem się lekko zdezorientowany wczesną porą, jeszcze na dodatek ten cholerny upał od rana do wieczora. - skróć to zdanie i wywal coś: "jeszcze" albo "na dodatek"

gdy się tak uśmiecha słodko - gdy sie tak słodko usmiecha

wpadłem tu na chwilę i nie mam zbyt wiele czasu - skoro wpadŁEM to nie miaŁEM

Mogła ważyć z dwieście kilo i mieć na oko ze czterdzieści lat - wywaliłabym "na oko", "mogłaby" wystarczy, wiemy, ze to twoje domysły

ale nie mogłem tego zrobić. Gdy tylko wstanę i ruszę w tamtym kierunku, ktoś zajmie moje miejsce.- i znów mieszanina czasów

Ale co się nie robi dla literatury - czego się nie robi

odpuściła sobie i poszła , diabeł wie gdzie, - dokąd

tą książkę -tę książkę

do tego swojego pomieszczenia - pasowałoby słowo "kanciapa"

Tą niby przesyłkę - tę

w pierwszej rozmowie z grubą babą warto napisac coś DUŻYMI literami
widzę, że masz własną filozofie, jesli chodzi o interpunkcje
zgadzam się z Brygidą, ze wiele zdań możnaby napisac zupełnie inaczej...
polskie znaki gdzieniegdzie pouciekały
opowiadanko interesujące, to jednak dobrze, ze pisarze robią tyle błędów, będę miała pracę ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dziekuje ci bardzo ....dzie i mm

Moi drodzy korektorzy :P kocham was, ale:

1) wczesniej wczesna zostaje , nie ma bata
2) nocny powiew wiatru też , bo tak MA BYĆ!
3) taki wyraz twarzy , patrz jw , to nie jest tylko dziwny wyraz twarzy , TO JEST TAKI DZIWNY WYRAZ TWARZY


nie no kurwa nie chce mi sie .....jest za gorąco......musze się z tym przepsac

za zdąrzyłem , tłukę się po głowie postokroc
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Każdy poszukuje czegoś innego. Moi znajomi namwiają mnie do szeroko rozumianej fantastyki. To są ci goście od RPG. Szanuję ich i ten nurt, w którym twórca kreuje świat, bohaterów, RELIGIĘ I FILOZOFIE, tworzy swoiste nowe pojęcia, nowe fakty, to świadczy niewątpliwie o kreatywności. ja jednak próbuję wyłowić to co mówią ludzie i czują tu i teraz...

Cieszę się, że podoba ci sie realizm...to dobrze o tobie świadczy Espeno Sway...:P

Dog in the Fog? piłem go tylko raz, po za tym nie ma dla mnie różnicy i tak się już nie upijam.


słuchajcie , jest trzecia, gdozinę temu wyszedłem z knajpy, podjechał cywilny samochód i wylazły z niego psy...spisali mnie k...a wiecie za co? za zgaszenie peta na chodniku...podałem fałszywy adres, nie mogli mnie znaleźć, bo taki ktoś jak Piotr Rutkowski NIE ISTNIEJE. dostałem pouczenie... ale chodzi o zasady... CO SIE W TYM KRAJU POROBIŁO???

ach, mnie też denerwują gliny. niedawno miałam przygodę, piłam piwko nad wodą. nagle podeszli i sto złotych chcieli. no tak, zarobki pewnie mają niskie ;)
na szczęście obyło się bez płacenia.

teraz sobie przypomniałam, że na oparciu z ławki też siedziałam...
oj, tylko się wkur***

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena spoko, smacznego:)
    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...