Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Włączyłem wodę na herbatę.Krzyczała głośno i niezwykle wyraźnie stwierdzając,że to zbrodnia tak ją bezkarnie traktować.Wydawało się,że dźwięk jej cierpienia przejmie cały dom.
Skończyła.We mnie ożyło pragnienie.Zaparzyłem sobie herbatkę do szklanki z pękniętym uszkiem.
W tym też czasie niczego nie podejrzewająca lolita została zaatakowana przez bezmózgie zoombie czekające na jej dziewiczy posag ( czy aby na pewno ? ).
Szklanka spadła na podłogę odznaczając ją na zawsze rysą w pamięci.
Zacząłem sprzątać to co zostało z jej kruchego ciałka.
Przywarłem do ściany jak wryty.
Usłyszałem donośne rozrywające moje uszne małżowiny pukanie do drzwi.
Przede mną stało krwiożercze monstrum gotowe rozerwać moją cielesną powłokę na milion kawałków.Tak jak to zrobiłem z szklanką.
To był na całe moje szczęście tylko i wyłącznie sąsiad z domku obok,który chciał sprawdzić czy wszystko jest w porządku.Porozmawiałem z nim przez chwilę następnie zatarłem ślady swojego niecnego uczynku żółtym mopem stojącym w łazience.
Udałem się do łóżka.Wiatr bawił się z rozkoszą firankami tymczasem moje ciało było całkowicie obnażone dla latających zabójców.
Nagle zerwałem się z miejsca.Przed moim wzrokiem czekało monstrualne,włochate stworzenie,które tylko czekało aby we mnie wejść.
Próbowałem za wszelką cenę zlikwidować niechcianego osobnika lecz jego malutkie nóżki wędrowały stanowczo za szybko.
Wziąłem swój kapeć i zacząłem celować nim w ofiarę ( a może kata ?! )
Leżał tak i dogasał w sercu nocy.
Wykończyłem go doszczętnie aby mieć pewność,że nigdy tu nie wróci.
W telewizji jakaś parka ( ile można ? )smacznie kopulowała w starym gruchocie nieświadoma zbliżającego się rychło zagrożenia.
Położyłem się na łóżku okrywając moją skórę błękitną kołdrą.
Obracałem się z boku na bok próbując utulić powieki do snu i jednocześnie miażdżąc swojego i tak dość małego fiutka.
W końcu dotarłem do krainy odwiecznej wyobraźni,której największą wadą a tym samym zaletą była niemożność kontrolowania zaistniałych tam zdarzeń.
Otworzyłem drzwi.Na nieboskłonie zobaczyłem tysiąc gwiazd - cór księżyca.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Sekrett niezwykłą aurę wiersza stworzyłas. Bardzo ciekawie napisane, cos innego. Powiało świeżością

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Migrena czy ja juz kiedyś przypadkiem nie wspominałam, że przestanę czytac Twoje wiersze, jesli nie przestaną mi przeszywać wnętrza i doprowadzać do łez? Naprawdę jesteś mistrzem w chwytaniu za serce tą niezwykle liryczną i romantyczną poezją (z resztą nie tylko tą). Mam wrażenie, że jesteś dyrygentem - dyrygujesz słowami a emocje grają i tańczą w takt.    Przepięknie !           
    • W świetle lampy się huśta trup Turp z kokardką przy szyi Spoglądam na niego On spogląda na mnie Mijam go idąc chodnikiem   Zaciska sine spierzchnięte wargi A wyłupiasto-pustymi oczyma Podąża, za każdym mym ruchem I czegoś weń szuka-może sensu?   Kto by to wiedział, poza nim Ja zaś spoglądam jak on Poddany pod rządzę wiatru Się rzuca na wszystkie strony Wcale ciekawy przypadek   Jaki miał cel tak sie wieszać Sam czyn - ja rozumiem Ale że tak publicznie? Co on artysta, turpista, Szokować przechodniów pragnie Czyż mu nikt nie powiedział Że to tak niezbyt ładnie   Z tej katatonii myśli wyrywa mnie Coraz to widok dziwniejszy Może spazmami, może celowo Macha mi artysta nieboszczyk A twarz mu uśmiech rozjaśnia   Wlepiam weń wzrok i szukam Co go w ten stan wprowadziło Toż tak szczęśliwego człowieka Mi chyba nie było widzieć dane Zazdrość, aż człowieka chwyta No w ten ponury poranek Tak byś szczęśliwym - wręcz zbrodnia   Z czego sie cieszyć? Po jego twarzy Nie widzę nic, lecz lina mu sie Rozrywa i spada niezgrabnie Lądując w kałuży, po czym znika   Ja zmieniam kierunek podróży Podchodzę gdzie on się rozpłynął I po raz pierwszy od dawna zdziwiony Kwestionuje czy umysł mam zdrowy   Ostatnio dość ciężko mi było o sen A tym bardziej o spokój, Może przez pogodę, może zmęczenie Moje podsuwa pijackie paranoje?   Nie wiem, to chyba szaleństwo By widzieć szczęśliwego trupa Niepokój mnie chwyta za duszę   Ale bardziej niż zdrowie Przeraża pytanie - czy kiedykolwiek Będę tak wolny, wolny i szczeliwy jak on w tej kałuży?
    • Tao De Dcing / 道德經 dział trzeci   nie mądrz , ludu nie skłucaj nie przeceniaj zdobytego dobra, ludu nie wymuś grabieży. nie okazuj żądzy, serca nie trwoż. jest mądry przywódcą, otwiera serca, spełnia ciała łagodzi ducha, umacnia postawę stałym sprawia lud bez wiedzy bez żądzy. sprawia wiedzących nieśmiałym czynem też czyni bezczynnie, więc braknie dowodzenia .      

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

             
    • Diament czy węgiel? Diament, oczywiście: Na cóż brudny węgiel, Gdy w lecie szumią liście?   Diament czy węgiel? Węgiel, oczywiście: Docenia się węgiel, Gdy mróz chwyci siarczyście.   I Christina (wyjątkowo - jak na nią - zwięźle. Ciekawe, czy napisała to latem, czy zimą...): A diamond or a coal? A diamond, if you please: Who cares about a clumsy coal Beneath the summer trees?   A diamond or a coal? A coal, sir, if you please: One comes to care about the coal What time the waters freeze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...