Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

biała lodowata dłoń układa się na moich powiekach
ciąży jak każdy dekagram tego miejsca
nawet powietrze
nawet filiżanka

noce i dni gęstnieją
nasze myśli chorują

odchodzę razem z baśniami wschodu
zostawiam proszki na wszystko
jedz je dalej jedz


na rumowisku wieży babel nie założę rodziny

Opublikowano

mnie całościowo się nie podoba. treść pisana jakby
na siłę oryginalnie /pewnie to tylko moje wrażenie/.

noce i dni gęstnieją ---te częstochowy strasznie po oczach dają
nasze myśli chorują

choć przyznaję, że puenta podnosi poziom wiersza. w sumie
można by w oparciu o nią utworzyć lepszy tekst.

pozdrawiam serdecznie
i świątecznie Espena Sway :)

Opublikowano

A dla mnie całość zasługuje na uwagę i całość jest dobra!
Bardzo mi się podoba i znalazłam do niego klucz.
Ode mnie ogromny +
Czepiam się tylko troszeczkę wersów. Może tak?

odchodzę razem z baśniami wschodu
zostawiam proszki na wszystko
jedz je dalej
jedz


Taka drobnostka.
Bardzo, bardzo się podoba.
pozdr serdecznie
Weronika

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witaj:) Nie spodziewałam się tak pozytywnych słów po serii poprzednich opinii. badzo się cieszę i pozdrawiam, a Twoja propozycja wersyfikacji pewnie wkrótce znajdzie tu odzwierciedlenie. Dzięki:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A no właśnie, postaram sie dopracować, a jeśli chodzi o tytuł to ja najczęściej nie tytułuję wierszy, taka moja wada;) dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam.
Opublikowano

Witam,
co prawda straciłem już pamięć, ale coś mi się kojarzy, że pisała Pani inaczej (?).
Wiersz ma w sobie tylko rozczarowanie o gorycz (jak proszki), ale o to trudno mieć żal. Również meandryczny zapis jest prawem autora (oczywiście poza tej długości tytułem, nb. kreślącym dość manieryczny obraz).
I wlaśnie o szczegóły idzie; "biała lodowata dłoń" "na powiekach" - czy nie za dużo? wiemy o co chodzi (choć jak widać z komentarzy, to nie zawsze ;), może nie przegadywać?
"dekagram" brzmi aptekarsko (może punkt albo coś takiego),
"noce i dni" - kojarzą się z powieścią/filmem, niestety;
dla mnie nieuprawniona jest "wieża babel", bo tam pomieszanie języków, a nie "choroba myśli", bardzo to odlegle skojarzenie nt. niezrozumienia.
Można też ten pomysł trochę w wierszu rozwiać - odrealnić (w drugiej części mocniej, choć ta dla mnie i tak jest lepsza niż początek) - wiem, że Pani to potrafi.
pzdr. b

Opublikowano

Witaj Aniu:)
znów w ciemnych kolorach, znów pewne rozgoryczenie, zawód przebija przez wersy. Znów gdzieś "w przestrzeń" odchodzą marzenia (baśnie wschodu).

jeśli chodzi o "wieżę babel" - myślę, że to skojarzenie nt. niezrozumienia nie jest tak odległe.

Całość tym razem można by nieco pozmieniać, ale nie jest źle;)

Pozdrawiam ciepło

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziekuję za tak dokladny komentarz. Ja z tym tekstem na pewno coś jeszcze zrobię, dlatego ta opinia jest dla mnie ważna. Faktycznie, potrzeba tu duzo zmian, a może nawet pisania od początku, a do tego trzeba świeżej myśli. Pozdrawiam serdecznie.
Tylko jedno pytanie - dlaczego skojarzenie "nocy i dni" z powiescią jest "niestety"?;) Uwielbiam tę książkę/film:) Pozdrawiam raz jeszcze i dziękuję za bardzo potrzebny mi komentarz.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cześć Michale:)
Masz rację, znów na ciemno, ale i znów coś mi 'nie wyszło'. Całość można by nieco pozmieniać i mam nadzieję, że mi sie to uda:)
Dziękuję Ci bardzo za przeczytanie i komentarz i pozdrawiam gorąco:)
Opublikowano

To tylko zestaw propozycji, nie koherentna forma. Umuzyczniłem pewnei i tak po swojemu, choć się starałem, jak archeolog-amator:

"na moich powiekach
dłoń biała i lodowata
ciąży
jak każdy gram tego miejsca

ciąży filiżanka pełna powietrza
samo powietrze

noce i dni gęstnieją
chorują myśli

odchodzę za baśnią wschodu

dla ciebie
te proszki na wszystko

nie zakwitnę na rumowisku"

Wiem, że to widoczna i ryzykowna próba zamiany pełnych gestu obrazów na maksymy. W tych pierwszych na ogół się lubuję, bo łatwa techniczna lapidarność stała się ostatnio plagą wydawanej literatury lirycznej (vide pozycje księgarniane - jednakowość obrazowania i nożyc wręcz "genialna"; mini-liryki niczym tworzone przez stado Hatifnatów). W tym wypadku jednak przesunąłbym akcent z odblasku powierzchni na migot węzłów, sznurowań, celem unerwienia plastyki.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A bo to tak, że używając (w języku przecież) takiego zakorzenionego "w zbiorowej świadomości narodu" zwrotu, trzeba się z tym faktem liczyć, to nie przejdzie tylko tak sobie, jako zwykłe określenie 'przepływu', więc albo świadome nawiązanie (np. do przeżyć Barbary), albo wyraźny stosunek autora do 'zwrotu' (najprostsza jest ironia oczywiście ;); gdyby to zostawić tak sobie, to - ja przynajmniej - czytelnik słyszy inny instrument poza glosem peela.
pzdr. b

PS.

No filozofie, objaśnij! objasnij te smakowitości - ja tu zajrzę jeszcze ;)
Opublikowano

Zmieniłam. Dużo wzięłam z wersji Witoldowej:), mam nadzieję, że nic w tym złego:)

biała dłoń układa się na powiekach
chociaż one ciążyły już wcześniej
okopcone każdym gramem tego miejsca

ciążyły tak jak i filiżanka pełna powietrza
samo powietrze

ciążyły jak czas który mętniał gęstniejąc
zamieszał w naszych umyslach


odchodzę
za baśnią wschodu
za góry morza i lasy

dla ciebie
te proszki na wszystko
jedz je dalej jedz

na rumowisku wieży babel
nie ma miejsca na ogród

Opublikowano

a tak?

biała dłoń układa się na powiekach
chociaż one ciążyły już wcześniej
okopcone każdym gramem tego miejsca

ciążyły tak jak i filiżanka pełna powietrza
samo powietrze

ciążyły jak czas który mętniał gęstniejąc
zamieszał w naszych umyslach


odchodzę
za baśnią wschodu
za góry morza i lasy

dla ciebie
te proszki na wszystko
jedz je dalej jedz
na rumowisku wieży babel
nie założę rodziny

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • znaleźć w lesie wyjątkowo duży, najlepiej omszały kamień. i ustawiać pod nim znicze. w imię pustki, na znak pamięci o Niedomyślonym Do Końca. niech absolutnie nie zrodzi się z tego kult, nie będzie jak w filmie Motór, fabuła małego szaleństwa – w żadnej mierze komediowa, pseudopomnik czy pseudogrób, wotywny, totemowy kamulec nie stanie się celem pielgrzymek wyznawców niedoreligii, która rozleje się po kraju, świecie. chodzi o głazisko przeładowane nieistniejącym znaczeniem, aż kipiące od udawanej mistyki, pełne tętnienia juchy w żyłach niezaproszonych gości, niewywołanych duchów. o wabienie spadających gwiazd, o zgrabione palcami z powietrza Nic i Nic, nadanie im spoistego kształtu. nie pomyśl, że chodzi mi o potrzebę religijności, ja, ateusz od piętnastego roku życia nagle poczułem tęsknotę do wysławiania mrzończadełek, czczenia ludzików z fal mózgowych. bardziej o wydrwienie tego. zanurzenie dłoni w bezsensach, odleglinach. uśmiechnij się widząc świeczuszki z dyskontu zapalane o północy w środku lasu. pomyśl, że zaraz coś wybiegnie z mroku i... nie, nie zaatakuje nas. przeciwnie – da się pożreć.  
    • @Leszczym  Moja Babcia słuchała To ostatnia niedziela Mieczysława Fogga, ta piosenka powstała na bazie Gloomy Sunday, śpiewała ja mała Norweżka, a oryginalnie piosenka została napisana przez dwóch Węgrów i była zakazaną, ze względu na to, że ludzie, słuchając jej popełniali samobójstwa, to tak na marginesie ku ścisłości. Wzmianka o babci sympatyczna.:)    
    • Słońce przelewa się przez miasto wrzącym bulgotem, jak przez rurki i retorty w laboratorium chemika. Zmęczenie przedpołudniowym spacerem kieruje mnie w stronę pobliskiego przystanku. W szparze między rozgrzanymi lipcowym upałem chodnikowymi płytami dostrzegam drobne źdźbło trawy. Przykucam ostrożnie, by przyjrzeć się mu bliżej. Jego zieleń ulotniła się już, brzegi pożółkły, kwiatostan pochylił w niemej prośbie. Ten widok porusza mnie dogłębnie, jakby źdźbło wyrosło wśród moich własnych wewnętrznych spękań. Niepozorne, lecz cierpliwe, kruche, lecz oznaczające życie.   Dam ci łąkę, pełną szelestów, zapachów, brzęczenia trzmieli i wonnych podmuchów wiatru. Dam ci strumień, w którego wodach ochłodzisz swoje odbicie. Dam ci śpiew ptaków ze wszystkich krajów świata. Tęczę. Może wiersz napiszę. Chcesz?   Ale źdźbło nie odpowiada mi na żadne z pytań, tylko jeszcze niżej skłania swoją kędzierzawą wiechę ku ziemi. Zauważam nieopodal kurtynę wodną. Podchodzę do niej, i przykładam złożone w miseczkę dłonie do jednej z dysz. Stoję w zimnym, perlistym oparze, moja koszulka nasiąka wilgocią. Obserwuję powoli osiadającą się na skórze mgiełkę; miseczka po kilku chwilach wypełnia się niewielką ilością wody. Wracam do mojego źdźbła, podlewam. Woda błyskawicznie przecieka w szczelinę chodnika. Po drżącej łodydze spływa jedna spora kropla, w której błyszczy zniekształcona miniatura miejskiej ulicy. Moja twarz również jest mokra.
    • @huzarc @huzarc  Dziękuję serdecznie za opinię!   Właśnie taki efekt chciałam osiągnąć — zależało mi na wprowadzeniu lekkiej groteski poprzez element alienizacji. Białe wiersze o mrocznej, skłaniającej do refleksji tematyce to zdecydowanie moja stylistyka.
    • @Gosława Z akcentem może na był :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...