Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przez-dla-dzięki Tobie {chyba też konkursowy}


To nie ja płacze,
Tylko moje serce.
Spływają po mej dłoni szczere czerwone łzy,
Które nawet nie są łzami smutku i niezadowolenia.
Odzwierciedlają mnie i moje uczucia…

Ja w tym czasie zagłębiam się w mych myślach,
Które podążają dalej niż horyzont,
Tam zataczają koło by powrócić i wprowadzić mnie z powrotem w rzeczywistość.
Budzę się wtedy ze snu i widzę, że Ciebie nadal przy mnie nie ma.
Ale nie płacze, bo i Tobie mnie brakuje…

  • Odpowiedzi 307
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

(miłość nie zawsze jest szczęśliwa i odwzajemniona-w wierszach też nie musi być)


Przepraszam...

Najbardziej przepraszam Cię za to, że nie mogę cię kochać.
Ty pokładasz we mnie wszystkie nadzieje,
Widzisz coś, czego nie ma.
Widzisz miłość, która nie istnieje i…
Istnieć nie będzie.
Bo ja nie potrafię obdarzyć nią Ciebie.
Nie Ciebie.

To nie ze względu na jakiekolwiek braki.
Nie.
Czy wiesz, że mógłbyś być nawet moim ideałem?
Masz wszystko, co powinieneś mieć.
Nawet i więcej posiadasz.
Ale ja nie ideału szukam, bo sama nim nie jestem.
I to raczej mi brakuje czegoś- miłości, którą chciałabym
Cię obdarzyć.

Jednak ja kocham innego,
Takie to są zaplątane ścieżki miłości.
Nie wiem czy z wzajemnością, i nie wiem czy to też ma sens.
Może i cierpię, może i czasem żałuję.
Ale kocham i chcę, aby tak pozostało,
Na wypadek gdyby świat odmienił swoje role.
Przepraszam więc.

Opublikowano

Spadające gwiazdy (konkursowy)

W sierpniową noc leżymy na molo
granat nieba tak blisko
wystarczy wyciągnąć rękę
księżyc po cichu spuścił się po linie
drepcze po sennych alejkach
setki gwiazd spadają na ziemie
dziś tutaj jest niebo

Opublikowano

błąd miłości (konkursowy)

Słowami można wyrazić tak wiele
więc stawiam kilka kresek i żądam
by wszystko rozwiązało się samo

czuje jak trucizna powoli rozchodzi się po całym ciele
zaprzątnęła moje myśli
namówiła usta moje by milczały
ani jeden mięsień na twarzy nie skurczył się, nie drgnął nawet
zabroniła cieszyć się z tego co przynosiło radość
płynie w moich żyłach i
przy każdym otwarciu przedsionków
wlewa się nieubłaganie do serca
powoli osłabia ciało, ale nie pozawala
na wstrzymanie potoku myśli
które razem z trucizną dostały się
do każdego mojego zakątka ciała i duszy

Ułożę się w łóżku
i uchylę drzwi
żebym mogła powędrować w snach
tam
gdzie teraz zabrakłoby mi odwagi
a to wszystko tylko dlatego
że popełniłam jeden błąd
b ł ą d m i ł o ś c i

Opublikowano

tancerz (konkursowy)

spotkałam silne ramię wśród szelestu sukien
śmiechem bawił się ten bal
spomiędzy barwnych piór okrzyków
musnął dłonią moje ciało
zatrzymał chwilę w której się odnaleźliśmy
jakby od dawna wiedząc o sobie
zajrzał w moje oczy
w dusze moją
otulił swoim zapachem
odszedł

Opublikowano

Dlaczego Cię kocham??

Dla Twoich słów??

Dla Twojego głosu??

Dla Twoich oczu??

Dla Twojego dotyku??

Dla Twojego uśmiechu??

Dla siebie??

Dla świata??

Dla nas??

Dla chęci życia??

...niewiem...

Ale dziękuję, że jesteś

kiedy Cię potrzebuję.

Dziękuję, że żyjesz obok,

Dziękuję za Twoje rozmarzone spojrzenie,

Dziękuję za uśmiech, który rozjaśnia moje serce,

Dziękuję za wszystkie słowa,

Dziękuję za wszystkie gesty,

Dziękuję za Ciebie...

Opublikowano

Kocica (konkursowa)

nie chciałam ale miaułam
takie szczęście - zwie się zamęście
na dwie obrączki,
po jednej do każdej rączki

kochajmy się! - tak jak wszyscy
z kwitkiem od organisty
i zaświadczeniem z lecznicy,
że kiedyś byliśmy dzicy...

Opublikowano

egzamin dojrzałości

Mimo Twojej rzekomej starości,
Mimo mojej złości,
Mimo zmarszczek na szyi,
Mimo oczu naszych
różnokolorowych

Bez szans na przyszłość
Bez wspólnego kąta
Bez słowa "miłość"
Bez logiki, racjonalności, akceptacji,
samodzielności...

Ze spacerami w Parku Kościuszki,
Z objęciami na ławce,
Z Grzesiem na tylnym siedzeniu w samochodzie,
Z tęsknotą w takie jak ten
dni

Chcę być przy tobie,
Przynosić Ci róże,
Naprawiać niewykwalifikowanymi rękoma
cieknący kran

Ludzkich potrzeb i smutków
piramidę burzyć i ustawiać

A kiedy się zestarzejesz i umrzesz
zostawiając mnie samego
Chcę Ci przynosić bukiet wspomnień
i ryczeć jak bóbr.

Opublikowano

efekt kropli


obudziłeś mnie szeptem
wyrywając ze snu
o kamiennej cembrowinie
zniszczonej przez trzęsienie

pokazałeś wodę wijącą się
pod dotykiem kamieni,
na którą mozaiką gwiazd
opadał rozświetlony mostek

dziś zasypiam w bogactwie
słomianych strzech
słuchając śpiewu studni,
nawet jeśli jest ona
gdzieś daleko

Opublikowano
erotyk chama


ech piękna była tego roku Zocha moja
co będę po próżnicy trzeszczał długo gębą
wrzecionem dla mnie nieposłusznym gładko wiodła
a ja w ręcznych robotach nigdym nie był tęgi

alboż kiedy mnie gęsi uczyła zarzynać
ostrzem aż krzepkość dosięgnie twardej materii
póki krew z wszystkich mięśni będzie odpływać
gdzieś w te grzywy zielone w trawice pomiędzy

a jak w pole mnie wiodła w krągłości kapusty
w rozłogi rabarbarów gnałem ja w te pędy
w kędziory marchwiowe w zagony dyń kopiastych
rumiane owoce truskaw nabrzmiałe grzędy

i ganiałem za chałupą wartkim zakusem
gdy w niebiesiech miesiąc wisi żar bije światłem
w tan na przełaj byleby ścieżki dotknąć gładkiej
co na skraju łanu wyprężonego skrzy się

napatrzeć żem się nie mógł w te miedze niedzielne
w bławaty chabrowe oczu niebieskich pełne
każdym warkocz z osobna wąchał i włos mierzwił
każdegom wzgórza dotknął co ścierniem się jeży

złote snopy w kopice ładził plótł powrósła
pod gumnom zabierał gdy zimna jesień przyszła
znów ciężkim cepem młócił i rzucał po toku
a Zocha moja piękna była tego roku
Opublikowano

Zwyczajnie

Czy można kochać tak po prostu,
chłepcząc wraz z zupą łyk uczucia,
miłość w kanapce z serem poczuć,
z kawy porannej smakiem w ustach?

W zapach koszuli wpleść upojny,
nocą pisany dreszcz uniesień,
tylko uśmiechem szczerym olśnić,
co jest balsamem duszy smętnej?

Można, tak sądzę, nawet trzeba
bliskość w codziennym dniu odnaleźć,
szczęścia drobinie się zaprzedać,
magii serdecznych, czułych głaśnięć.

Opublikowano

Skrzydlatoustny
Gdy w cichą noc ciepło przerywa sen
i słodka woń wypełnia moje piersi
wtedy wiem że jesteś przy mnie Ty
Mój ceramiczny świat pęka pod miękkością
najczulszego spojrzenia,
rozsypuje się wraz z krzykiem
Ty ty ty ty to wszystko co Twoje Tobą, Tobie i Ty ty ty ty
Moje oczy zasłonięte woalem Twoich rzęs
moje usta rozchylone dla Twoich słów
moje ciało otwarte dla Ciebie, Tobie, ty ty ty...
echem odbija się tęsknota wykrusza światło z powietrza
opada na skórę naznaczoną Twoim zapachem
i znów bez opamiętania w gorączce parząc Cię będę powtarzać
jak litanię...Ty ty ty...

Opublikowano

Już Pana nie chcę oglądać
Patrzeć na Pana już nie mogę
Lecz widzę że swa niechecią Pana nie zmogę
Nie cierpię Twoich oczu i tego jak na mnie spogladasz
Bo oczy (tak Twe oczy!) jak przeklęte gwiazdy masz
I te usta które mnie uwiodły
Kwiaty przy nich więdną z zazdrości- jakże i one mnie uwiodly.
Nie dotykaj mnie! Namietnością parzysz mnie aksamitną,
lecz ślady Twoje urocze nigdy z mojego ciała nie znikną
Z ust Twoich sączą się słowa słodyczą zjadliwą ( nie będę ich słuchać, o nie!)
lecz karm mnie nimi z czułością troskliwą
I lica Pana tez już nie są w cenie
lecz tylko one ukoją moje rozżalenie
I chód Pana i postawa nijaka jest i banalna
jak na wiosne trawa...
pozwól mi jednak leżeć u Twego boku...
a będę miła dla Pana aż jeden dzień w roku!
Nie zasługuje Pan na nic prócz mojej litości,
czy nie widzisz że potrzebuję Twojej cudnej Milosci?
Teraz juz Pan chyba rozumie...że życ bez Ciebie Kochany nie umiem!

Opublikowano

Moje oczy wpatrzone w Ciebie nie mrugają dziecinnie
Nigdy te moje oczy nie myślały że zobaczą tyle piękna
w sieci ciał utkanych z pajeczych nici
skupione zapamietują okruszek szcześcia który bedzie już ich
na zawsze...
świat umilkł i tez patrzy...na Nas- na ostatni prawdziwy cud na świecie

Opublikowano

Grabiona (konkurs)


Wpół otwarte miałaś usta
Gdy napęczniał dramat na Twym rannym zboczu Odziany
jedynie szeptem Człowieka przywołanego srebrnym
od chłodu zawodzeniem Stał się

niewzruszony ciężarem
Tragarz Miłości

Dojrzałem Pod płaszczem miałaś
szczerbate tablice zwoje które Tobą zapisano
w matrixie tamtych dni Tragarz Miłości

wzruszony ogromem
Tragarz ran

Przyniosę Ci kwiaty i uplotę z nich sandały
byś mogła utonąć we mnie Gdy wstaniesz
doniosę Ci jeszcze diadem przezroczysty
odebrany nocy abyś nie zginęła

Grabiona miłością

--------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------

Delikatnie ( konkurs)


opowiedziałbym Ci historie
mojego życia Kobieto z wyżyn
zupełnie niepodobna innym
choć wiele ich otrzymałem

nie jesteś wielka stylem pop-madonny
ani wdziękiem Marylin
nigdy nie będziesz apetyczna jak
Campbell ani czarna ani czerwona

nie będzie nikt rozkrawał Twoich
argumentów spojrzeń Twoich
nikt nie zapamięta

nie opowiem Ci mojej historii
łódź rozpłynie się niezauważona
jak zatopione wspomnienie
w toni szarości odciśnięte dłonie

Opublikowano

Boski jak diabli


Przytulić się do ciebie było by rarytasem
Niczym boska uczta dla świętych
Prawdziwy smak pokarmu bogów
W bajecznych chmurach koloru ptaków
W ramionach twoich poczuć smak świętego wina
Upojeni swoimi ustami wznosić się w przestworzach pocałunku
W nieskończoność przeżywająć
Prawdziwy dar bliskości boskiego toastu


dla czarnego rycerza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @TectosmithNie napisałam, że mi się nie spodobał. Może zresztą z rozpędu nie do końca właściwie go zrozumiałam, nie dostrzegłam lekkiej ironii peela. Jest w tekście przecież ogromna doza ufności skierowanej do drugiej osoby, która może diametralnie odmienić, rozjaśnić naszą rzeczywistość za pomocą pozornie drobnego gestu. A to wszystko w melancholijnej, jesiennej aurze, która wcale nie musi przytłaczać.   A to mój Mikrokosmos (Tie-break, wrzesień 2025) Może się spodoba.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Dotąd unikałem skutecznie spotkania z tą chwilą, która właśnie miała dotknąć mój żywot w całej swej okrutnej pełni. Unikałem stryczka i wyroku śmierci po trzykroć. Dwa razy zamieniono mi go na banicję a raz mój kochany kompan złodziejskich eskapad i mistrz manipulacyjnych gierek i oszust pierwszej wody - Wacek z Brugii. Ze skarlałą dostojnością swej aparycji i wdzięku, na który jak zapewniał mnie w trakcie wielu niekończących się wręcz nocnych pogaduszek w upadłych karczmach i zajazdach, połakomiła się nawet sama królowa Maria Luksemburska. Uwolnił mnie tylko sobie znanym sposobem, choć podejrzewam, że nie obyło się bez użycia zatrutego wina dla straży a dla bardziej opornych, pozostawał sztylet wbity w samo serce.   Więc ja Orlon de Villargent - szelma, łotr, złodziej, alfons i morderca. Ach i oczywiście niezwykle dostojny, czarujący i przystojny poeta, upadłych ideałów. Piewca tych którzy głosu nie dostąpią i którym godność człowiecza jest odbierana, idę w twe objęcia, o droga śmierci! Przed obliczem drewnianej kochanki już się nie trwożąc i nie lamentując na francowaty los fortuny dziecięcia ulicy. Taki mój los i uroda widać bym oddał swe gardło pod konopną linę, czekającej w ciszy placu, dostojnej szubienicy.   Więc szedłem ku niej. Lecz nie w słodkiej samotności i ciszy pokutnych, spóźnionych interwencją sumienia myśli. Na placu St Genevieuve było gwarno, duszno i śmierdząco od wyziewów rzeki Loivre, wszechobecnego łajna i truchła, zdechłych zwierząt i oczywiście cegiełkę od siebie dokładały tłumy mieszkańców. Odarci lub opatuleni, Bezzębni lub o zębach tak czarnych jak węgle w kominkach, młodzi a już zepsuci, brudem i chorobą jątrzącą ich oblicza lub starzy i gnijący od grzechu swych pozbawionych sensu żywotów. Wszyscy oni jak dzikie bestie a nie ludzie. Opętani żądzą mordu i w transie pobudzonych swych członków i oczu. Fale ich postaci jak morze wzburzone zimowym sztormem. Burzyło się groźnym rykiem, nawoływaniem i obelgami. Sędziowie trybunału, spełnili aż nazbyt dobrze swą powinność i zadbali o to by śmierć moja była przednią rozrywką dla wszystkich, którzy jej pragną z całej dobroci swych plebejskich serc jak i dla tych którym będzie ona przestrogą by powrócili na ścieżkę światłości i społecznego ładu i porzucili swe uczynki i frantowskie profesje. A jeśli tego nie uczynią i nie opamiętają się w porę. Wtedy to Bóg pod postacią sędziów, znajdzie im dogodne miejsca na miejskich szubienicach a ogień piekielny poczęty z ich grzechów będzie palił ich duszę aż po dzień sądu ostatecznego. Szedłem bardzo powoli, kajdany spięte na krótkich łańcuchach u stóp i rąk krępowały mnie skutecznie.   Bosy i w rozciągniętej koszulinie, która bardziej przypominała brudną ścierę od butelek, która zaprzyjaźniona z moją kompanią Brunhilda, zwykła ganiać po sali i rozdawać nią razy przy okazji dodając kopniaki co bardziej pijanym i przysypiającym u stolików klientom. Szedłem w asyście straży. Dwóch niezbyt rosłych gołowąsów, których złamałbym jak liche deseczki, urosło dziś do rangi oficerów i konwojentów skazańca. Zdawać się mogło, że byli bardziej przerażeni reakcjami tłumu wokół niż ja sam. A mieli jedno i do tego jasne zadanie. Doprowadzić mnie na szafot w jednym, względnie nienaruszonym kawałku.     A później to niech się dzieje wola nieba. Po odczytaniu wyroku, równie dobrze można by wrzucić mnie w tłum a on zająłby się ochoczo jego egzekucją a zarazem mojej osoby. Młodzieńcy robili co w ich mocy bym w miarę bezpiecznie przebył mą ostatnią ziemską podróż. Odpychali nawałę tłumu halabardami, rękoma odzianymi w lekkie rękawy zbroi a jeśli to nie skutkowało to nadziakami serwowali ukłucia gdzie tylko trafił dziób broni. Ludzie cofali się wtedy jak przed Mojżeszem, pomstując na matki, babki i ojców strażników, trzymając się za świeże rany na dłoniach, twarzy czy brzuchu.     Kilka razy i wśród tłumu, błysnęło ostrze noża jakiegoś samozwańczego bohatera lub bohaterki, którzy chcieli przeprowadzić egzekucję bez tego zbędnego i bądź co bądź żałosnego theatrum.     Tych wyciągano z tłumu i bito pałkami po żywotach i głowie tak długo aż wypuszczali broń chcąc chronić swe nędzne oblicza przed solidną siłą twardego drewna. Darli się wniebogłosy a krew tryskała na boki, powodując jedynie jeszcze większy napływ wściekłej gawiedzi. Szczęśliwcy gdy tracili przytomność byli na powrót wrzucani w tłum a ten chwytał ich niewładne ciała z pieśnią zemsty na ustach. Ci którzy jakoś wytrzymali, turlali się w rynsztoku bruku, podtrzymując sącząca się z ran krew lub patrząc martwo na obite, połamane kikuty rąk i dłoni.   Wreszcie będąc już w połowie drogi do szafotu, bezwiednie podniosłem głowę i wzrok który dotąd tępo wbijałem w swe stopy. Spojrzałem na tłum i szybko wyłapałem w nim znajome, przyjazne mi oblicza.     Były to trzy moje dziewczęta, które walczyły z przewagą tłumu by móc przedostać się jak najbliżej mnie. Roniły szczere łzy i zanosiły się piskami i żałosnym szlochem umartwionych duszyczek na widok swego chlebodawcy w kajdanach przeklętej sprawiedliwości. Wykorzystując sytuację, że akurat moi strażnicy obijali jakiś dwóch parszywców po drugiej stronie ulicy, doskoczyłem do moich owieczek.   Przyszły pożegnać mnie moje najwierniejsze z wiernych.   Były to Mignonne Pluie - drobna brunetka o najcudowniejszych zielonych oczętach we Francji, najmłodsza z całej trójki, pracującą dla mnie od czterech lat. Nie bała się nigdy wykonywania usług swej najstarszej na świecie profesji ani dla agresywnych, podpitych szelmów ani tym bardziej świątobliwych acz obleśnych, podstarzałych dziadyg w habitach. Jej dziecięca prawie twarz zawsze łagodziła obyczaje w moim domu uciech a rozpalała uczucia do jej bardzo ponętnych kształtów i sprawnego nie tylko w sprośnym słownictwie języka. Chwile upojne w jej towarzystwie zawsze zostawiały po sobie solidny utarg a i ona często dostawała ode mnie dodatkowe pieniądze na suknie czy kosmetyki by zrobić się na prawdziwe bóstwo i ściągać jeszcze możniejszą klientele pod opiekę swych ust i piersi.   Druga z dziewcząt Alipsa Ronce - blondynka, lekko przy kości o spojrzeniu tak dalece lubieżnym i zepsutym, że choćby ja porządnie oporządzić i sprawić jej najbogatsze ubiory i podać ją za księżniczkę to każdy o wprawnym oku wiedziałby wprzód że ma przed sobą nie potulną i dziewiczą w swej krasności księżniczkę a murwę wszeteczną i upadłą. Alipsa nosiła nie bez powodu swój przydomek. Specjalizowała się w zabawach dla wybranych gości, którzy płacili ku czasami mojemu największemu zdziwieniu całkiem niemało by móc pobyć z nią choć te jedną niezapomnianą noc. Co działo się za zamkniętymi drzwiami jej sutereny znałem tylko z opowieści. Podobno klienci lubili gdy wiązała ich ciała, znęcała się ochoczo i wyuzdanie nawet nad najbardziej delikatnymi częściami męskiego ciała, raniła ich i spijała krew prosto z ciał, stąpała nago po ich rozciągniętych ciałach i twarzy. Podduszała, znęcając się nad ich miękkimi kusiami, wyśmiewając i żartując z ich impotenckiej niemocy. Słuchając tych opowieści, zawsze bałem się że za takie zabawy gdyby się kto o nich szerzej dowiedział. Ja jako jej alfons wyląduje w wieży albo lochu na długie miesiące i jeszcze będę musiał sowicie i pokutnie wynagrodzić księży lub braciszków z miejscowych zakonów, klnąc się że po raz wtóry tak zepsutej wiedźmy pod dach nie przyjmę. A Alipsa pewnie zastąpiłaby mnie pewnego dnia na stryczku ku uciesze gminu I Boga.   No i wreszcie trzecia niepokalana niewiasta domu uciech Orlona de Villargent.   Tibelle Noirette - jedna z moich faworytek. Już w dość zaawansowanym wieku, dwudziestu ośmiu lat jak na wykonywany zawód ulicznicy. Czarnulkę przygarnąłem od jednego z urzędników miejskich, który popadł u mnie w kościane i karciane długi. Jego jedyna córeczka zamiast do stanu zakonnego trafiła do renomowanego burdelu. I nad wyraz podobał jej się taki nieoczekiwany obrót spraw. Była dziewczyną na zamówienie pod adres klienta. Zawsze ja osobiście lub ktoś z moich ludzi zawoziliśmy ją na miejsce i czekaliśmy w jakimś ciemnym ustroniu by nie tylko jej cudne, kobiece wdzięki zaczęły działać na naszą korzyść ale również jej niezrównany intelekt połączony z sadystycznym upodobaniem do ściągania długów i wyrównywania rachunków. Niejeden nasz klient poczuł jej gniew na sobie. Wielu straciło cały dorobek życia swojego i całej rodziny a kilku także życie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Bzdury opowiadacie, Kolego ;)     No i tu jest pies pogrzebany. Ty masz żyć działaniem. To wtedy zobaczysz, jak wiele zależy od Ciebie. I choć wydaje  się często, że porażki są oznaką jakiegoś fatum - to właśnie one dają nam siłę, bo się na nich uczymy.     Bo? Przecież to zależy od Ciebie.
    • @FaLcorN tylko sie zakochaj, a potem to juz z górki albo pod , to zależy...  Naprawdę ładna liryka - czułe dotyka

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-breakDziękuję Ci bardzo. Zdjęcie to kawałek mojego okna po prostu.  Wiersz Ci się nie spodobał. Jeśli tak jest nie pogniewam się.  Pozdrawiam serdecznie. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...