Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Yukon Jack


Rekomendowane odpowiedzi

Martwe sygnalizatory, porozjeżdżane twarze facetów z taksówek, uśmiech kobiety z kwiatem i zapach przekąski zwanej sushi. Ulica pełna powagi; w co drugim zakamarku brzdęki talerzy, stukot obcasów, wycie psów i kłótnie zakochanych. Przygasła nawet latarnia, wkoło niej ćmy-tańczą szybciutką rumbę. Wypieszczone chodniki, pełne dziecinnych upadków, zabieganych mecenasów- tak jest i ukryta przyjemność: dziwka widziana od dołu – to iście rozkoszny widok...czarne jak smoła pończochy i dziwny – co najmniej tatuaż na kostce.
Znudziły mnie obserwacje, jak najszybciej schować się w barze, wypić long drinka i tańczyć bez opiętej sukienki. Niech na mnie też patrzą, niech ktoś to opisze...

Granatowo-bordowe drzwi, powyżej szyld „Yukon Jack” – bogate w trunek, zadymione i pełne mężczyzn miejsce. A w nim...

Kryształowa nutka uniesienia – rozkołysana filiżaneczka i kwiat wanilii na talerzyku. Gorące, a zarazem pełne rozwagi spojrzenia, brzdęk ukryty w kącie i szafa grająca swinga.
Usiadłam przy wypieszczonym do granic możliwości blacie, bałam się pozostawić odciski – pedantyczny kelner ukradkiem ogarnął spojrzeniem – me nogi...koleżanki mówiły że mam grubaśne łydki...a jemu wręcz przypadły do gustu. Wnet szepnął:

-Co Pani podać?

Słowo „pani” jak nektar spity z wymuszoną wręcz delikatnością brzmiało i brzmi nadal w uszach...niech wieczność zagości w tej chwili – niech nic go już nie obudzi.

-Przepraszam....co podać?
-Whisky z lodem poproszę...

Co też przyszło mi do głowy – whisky z lodem...idąc marzyłam o drinku – pełnym kostek lodu i lazurowo-spokojnym płynie. To jego wina – jego oczy pełne dzikiego, namiętnego blasku. jego usta tętniące spokojem, jego dłonie – mapa delikatności, włosy pełne nieokiełznanej żądzy.

Zatonę w przytłumionym świetle jarzeniówek, porwę do tańca siedzącego bogatego i pewnie żonatego faceta...niech jego zmysły opanuje pożądanie, niech jego dłonie będą wachlarzem, a serce tarczą ochronną. Niech zatracę się w rytmie i zapomnę że kiedykolwiek tutaj byłam...tylko wir, wir, wir rozkołysanego ciała.

Tuż przed piątą dostałam okiennicą....czas wracać do domu...

Nie chcę by pamiętali...
Ja sama też zapomniałam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wolałam Papierosława. chociaż ten tekst również kusi - tyle że swoją uwodzicielskością. pierwszy akapit wielce udany :) lubię sposób, w jaki piszesz.
z małymi ale :)
Ulica pełna powagi; -> zdecydowanie wolałabym kropkę od średnika
ćmy-tańczą szybciutką rumbę -> zapewne chodziło o myślnik, a nie o łącznik. a swoją drogą uważam, że i jeden, i drugi niepotrzebny.
mecenasów- tak jest i ukryta przyjemność -> taka sama sytuacja jak wyżej. po co ten myślnik?
dziwny – co najmniej tatuaż -> tutaj myślnik wręcz fatalny
Granatowo-bordowe -> według obowiązujących zasad języka polskiego kolor bordo jeszcze się nie odmienia :)
ogarnął spojrzeniem – me nogi... -> znowu ten myślnik. po co? po co?
ale to tylko moje małe czepnięcia :) generalnie plusik. chociaż za Papierosława był znacznie większy!
pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są gusta i guściki. Mnie się to zdecydowanie bardziej podoba od Papierosława.
Zgadzam się co do tych myślników - chyba wszystkie do wyrzucenia. A tak, na marginesie myślnik tworzy się przez wciśnięcie "ctrl" i "minus" oddzielając go spacjami z obydwu stron, natomiast łącznik samo "minus" bez odstępów.
Co do koloru bordo: nie byłbym takim purystą - jeżyk cały czas ewoluuje i wyprzedza reguły. W tym konkretnym przypadku na pewno nie ma błędu, skoro pisze się już "wino bordoskie". No i jeszce "brzdęki talerzy" - gdybyś napisała: talerz rzucony na podłogę powiedział "brzdęk", to byłoby O.K. (rzy założeniu, że talerz potrafi mówić. Powinnaś jednak napisać "brzęki (lub raczej brzęk talerzy".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • to była najczarniejsza godzina nocy kiedy świat zaczął im się kurczyć na grudzie ziemi obiecanej w makiawelicznyn kontraście ryk sytych oprawców głód i brud wiekuisty tu obrzezali ich z życia i ułożyli w kopiec swoisty trójkąt Pascala mrowisko przeszłości utleniając się zamknęli Księgę Wyjścia i na skraju koszernego nieba tańczą w kole Mojżesza    
    • @Jacek_Suchowicz Każda wymówka jest dobra teraz trend jest na Bobra Pozdr.
    • @Jacek_Suchowicz dzięki  Również pozdrawiam 
    • @Jacek_Suchowicz Satysfakcja dla mnie spora Fajny wierszyk, mądry morał. Pozdrawiam Adam
    • Wszystko o kant – czegokolwiek. Łóżka, stołu, spodni. Teorii Immanuela przedstawionej w Krytyce. Wszystko zbłąkaniem rozumu na ścianie w postaci iluzji. Powinienem być instead of – to anielski młyn - jestem, zniekształcony głos Boga u Lema. Wyjątkowe stany – somnambulizm pod oknem ukochanej w postaci zespołu Elpenora – niech szlag trafi fantastykę i pchły (kogokolwiek, kolego). Shut up!, duplikacja dwóch w syndromie Gansera – mój stres, twój wybór –  choćby kur, miss world, studiowanie popisu składania jaj przed kogutem, resztki snów pochowanych paskiem zegarka na przegubie dłoni. Starej dłoni. Wszystko jest kantem i o kant – czegokolwiek. Niech trafi szlag – was, mnie, ich – przede wszystkim ich,   onych. Oto jestem – bez zgody. Według artykułu dwudziestego trzeciego. Opisuję, co widzę – i bez urazy. Że ściąłem drzewo dobra i zła – patologiczne upicie – splotłem wieniec cierniowy, nakładając na głowę przeźroczystej postaci welon. I zawołałem – sanna! Ho, ho - jak ja wołałem – owe sanna! I kląłem przy tym to, na czym świat stoi. Aż padł  na twarz, uruchamiając wszystkie mięśnie, każdy, nawet najmniejszy miocyt, to nie był krzyk – by wydyszeć –  Eli, Eli, lema lema lema… (jak kibic) sabachthani. Shut up! – zakrzyknął (i to był ryk) setnik  w obcym języku. Przebili mu bok, krwawił – wyciągnęli na środek drogi, Longinus pochylony nad Caiusem. Płakał. Ten pierwszy. I usłyszałem, jak jakaś kobieta – pięćdziesiąt lat – przeklina świat, nas, żołdaków po obu stronach granicy, pograniczników, wieczną ruchomość celu. I pomyślałem, że drab leżący obok jest ŚWIĘTY. A drab, skulony obok – przeklęty. I rozdarłem kotarę, by widzieć obu. Boga – ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY Serafinów i Tronów, w piżamie, gdzie ukryty papieros, dłoń na szyi strażnika zaciśnięta w nienawiść.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...