Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie mogłem spać, a powinienem móc.
Przewracałem się z boku na bok bezmyślnie i tylko ulgę donosiły senne marzenia pojawiające się znikąd.
Znikąd? Sny są skądś.
Najczęściej z... marzeń
Noc się skończyła razem nimi, ze snami. Niemożność spania dalej przeistaczała się wolno w głód. Prawdziwy głód, który przeciągany zamienia się...
No właśnie.

W co zamienia się głód niezaspokojony?
W zawroty głowy?
W halucynacje?
W mdłości?
W śmierć?
To wie chyba doktor Marek Edelman?

Był taki czas, kiedy jedzenie było zbrodnią – zależnie od kształtu nosa, koloru oczu, czy włosów - można było jeść do syta, bądź umierać z głodu.
Był taki czas, kiedy słuchanie muzyki Chopina - tego sfrancuziałego polaczka lub spolaczonego francuzika – było zbrodnią.
Mam nadzieję, że ten czas jest przeszły.

Ach! Tak leżeć, oczy wypatrywać po przebudzeniu za śniadaniem. Sny poszły precz, wyczerpujące czekanie na jedzenie zostało. Może wstać i samemu kombinować – co by tu zjeść?
Tak myślałem...
Myślenie nie pójdzie za mnie do kuchni, nie wyciągnie talerza z szafki, nie wypełni go strawą znośną dla smaku i żołądka. Przymknąłem oczy; usłyszałem dochodzące zza kuchennych drzwi szczęki sztućców, naczyń; dźwięki otwierania i zamykania drzwi do lodówki. Ktoś gospodarzył w najlepsze. Kto?
Przecież byłem sam.
Ach prawda. Wstać nie mogę – mięśnie słabe, bo długo nic nie robiły. Oczy trochę nie tak widzą – podwójnie. – Użalam się!?
Kto w kuchni gospodarzy? Złodziej?
Lekko poruszyłem nogami, rękami, głową – udało się.
Oczy odnalazły stojącą w kącie krykę.
Wstanę cicho, lagę złapię, z okrzykiem „za wasząinaszą” przywalę z całych sił. Tylko trafić muszę; powtórki nie będzie.
Oparłem się o ścianę - szybko otworzyłem drzwi. Laska wypadła mi z dłoni.
Moje dwie kocice zabrały się do robienia śniadania.
Kocice – dobrze, że jesteście.

Opublikowano

Nie mogłem spać, a powinienem móc. -> lepiej by mi brzmiało z czasem zaprzeszłym: Nie mogłem spać, a powinienem był móc.
jak dla mnie: correct. chociaż uważam, że miewałeś lepsze teksty :)
pozdrawiam :)

Opublikowano

No i kto by pomyślał, że pomiędzy snem a jawą można odnaleźć taką głębie
Tekst fragmentami przypomina mi jakiś inny utworek, ale uważam, że jest niezły. Tylko to surrealistyczne przyrządzanie śniadania przez kotki (na jawie) trochę mi nie gra z powagą innych fragmentów. Może lepiej byłoby gdyby wzięły się za śniadanie (rozpoczęły konsumpcję) nie czekając na gospodarza...

Pozdrawiam Serdecznie

Opublikowano

Poważnie?
To rzeczywiście nie wyszło...
...abo ja nie mam poczucia humoru ;) (czego wykluczyć nie można).
jak na mój gust, jeśli to żart, to za dużo w nim odniesień do okresu okupacji (rasizmu, faszyzmu, Chopina)
... ale kocice wtedy mogą zostać ... tylko to ostatnie zdanie coś nie gra
(moim zdaniem)

Ukłon ślę i Pozdrawiam

Opublikowano

Chciałem się "odkłonić"
coś strzeliło w krzyżu
dzięki za te słowa - warto, bardzo warto przemyśleć
z tą rozrywką - jak to ja - przedobrzyłem
ale
przytoczę anegdotę:
"masz czerwone oczy - płakałeś?
-Tak. Ze śmiechu!"
re-po

  • 4 miesiące temu...
Opublikowano

Marek Edelman wie, ale są sprawy,których wyjaśnići tak się nie da, opowiedzieć również. Koty wiedzą wszystko, na niedomówienia, albo niewyjaśnione sprawy przemilczają, albo raczej przemiałkują. Smutny, dobry tekst, bez zbędnych słów, wyważony.
pozdrawiam:)

  • 2 miesiące temu...
  • 1 rok później...
Opublikowano

Adańku!
Czytam tekst bo mam na to ochotę.
Cały obraz doskonale do mnie przemawia.
Niezasycony głód wyzwala apetyt, chęć do walki.
Końcowka jest z humorem.Całuję kocice w noski.
Życzę niezaspokojenia głodu:))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha. Rzeszów 24. 07.2025
    • Moim*             zdaniem: Świat Zachodu jest po prostu w stanie głębokiego kryzysu, a źródłem jego klęski jest nieodróżnianie tego - co realne,  rzeczywiste - od różnego rodzaju kalek ideologicznych - czy wręcz propagandowych i w tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Świat Zachodu ma do odrobienia i wszyscy ci - co chcą być odpowiedzialnymi politykami - muszą zrozumieć - jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Świata Zachodu i przez to - jak bardzo odklejone jest od realnej rzeczywistości, zrozumienie - jak często osoby w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze - na przykład: walcząc o demokrację i o prawa człowieka - są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych tworzących ideologie i za fasadą pięknych haseł są ukrye - bardzo i bardzo i bardzo brutalne interesy...   Magdalena Ziętek-Wielomska 
    • @Marek.zak1Dziękuję, że zajrzałeś. Opowiadanie jest prawdziwe, a puenta - też. No może zależy jeszcze od tego,  jak głębokie i silne jest uczucie. Jeśli powierzchowne i płytkie, to spływa jak woda po kaczuszce. 
    • @Alicja_WysockaZ perspektywy czasu, takie wydarzenia "zatrzymują" dzieciństwo, zakowiczają się w pamięci. A Twoja refleksja na końcu - super!  Moją najładnieszą sukienkę zniszczyła w podstawówce koleżanka z klasy. Przyszłyśmy na zabawę andrzejkową w takich samych kreacjach, ja się uśmiechałam a ona wzięła sok pomarańczowy i mnie oblała. Pamiętam, jak wówczas przeleciała mi myśl przez głowę: normalnie jak w amerykańskich filmach! Miałam na myśli oczywiście te filmy dla nastolatków. :))) 
    • @Gosława Masz rację.  Opowiem Ci, jak zajęta byłam prasowaniem, nagle zaniepokoiła mnie cisza, myślę sobie,  co się dzieje? Schodzę na półpiętro, a chłopcy wyciągnęli z piecyka, który zwie się 'koza' - szufladę z popiołem. Popiół szczęściem był już zimny, ale mnie zrobiło się gorąco. Całą zawartość, rozsypali po pokoju, gdzie się dało, garściami na dywan, na fotele, na podłogę. Wiesz ile było sprzątania? Nie wciągniesz przecież popiołu do odkurzacza. Nawet kilkukrotne mycie podłogi - to za mało. Ufff...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...