Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Archie rozłącza się.
Siedzę bez ruchu w absolutnej ciszy. Niby zakładałem taką możliwość, a mimo to jestem zaskoczony i smutny. Przyjechaliśmy na wyspy obiecane ucziwie pracować, płacić podatki, żyć zgodnie z nakazami systemu. Niektórzy z nas zdołali już zabijać, gwałcić, kraść, oszukiwać. Teraz Archie dołączył do tego niechlubnego grona, choć przecież nic złego nie zrobił.
Znowu mam telefon. I drugi. I jeszcze jeden. Najpierw jakiś starszy pan drżącym głosem wypytuje, kiedy mogę przyjechać obejrzeć dom i ogród do zrobienia, potem miła kobieta zapewnia, że potrzebuje ogrodnika na stałe, wreszcie przygłuchy Polak krzyczy mi do ucha, że mam poprawić tynk wokół okna i sprawdzić czy rynny nie są zapchane. Wszystkich zapewniam o swojej rzetelności i umawiam się na kolejne dni. Ulotki naprawdę działają! Choćby były byle świstkami, pełnymi błędów, w Angli zawsze znajdzie się ktoś, kto zadzwoni akurat do Ciebie.
Wieczorem spotykam się z Magdą w parku na Ealing Broadway. Jest spokojna, lecz zaciśnięte do białości usta sugerują, że to tylko maska. Rozmawiamy o czymkolwiek, byle tylko nie poruszyć bolesnej struny. Próbuję żartować, bagatelizować, być bardziej pewnym siebie, niż sytuacja pozwala. Magda uśmiecha się coraz cześciej, w końcu mówi:
- Niezły z Ciebie uspokajacz.
Po chwili dołącza do nas zdyszany Jerry. Koszula pod obcisłym garniturem jest cała mokra od potu. Jerry przypomina wieloryba, który w tajemnym szale wypezł na brzeg i z trudem brnie przez plażę.
- Wiadomo coś?!
Kręcimy głowami.
- Chodźmy na policję. Może nam powiedzą, gdzie ich trzymają i co im grozi.
- Niezła myśl – kiwam głową i lekko popycham Magdę.
Na komisariacie oficer dyżurny przygląda nam się krzywo. Jerry twardo stawia żądania. Musimy dowiedzieć się, gdzie przetrzymują naszego przyjaciela i jakie są w ogóle zarzuty. W Polsce nie trzyma się ludzi w areszcie na dłużej niż 24 godziny, zwłaszcza przy drobnych przestępstwach. Włam na squat wydaje nam się właśnie czymś takim.
Oficer twierdzi, że nikogo takiego tam nie ma. Sugeruje, by przyjść nastepnego dnia lub popytac w sąsiednich komisariatach.
- W dupę uprzejmy – warczy Jerry – Nie wiem czy zauważyliście, bo ja miałem wielokrotnie okazję, że w Londynie wszystko zależy od tego, na kogo trafisz. Załatwiasz wymianę prawa jazdy na angielskie, zakładasz konto w banku, rejestrujesz firmę, kupujesz ubezpieczenie, bierzesz telefon na stałe, wynajmujesz chatę, cokolwiek... Jedna osoba będzie twierdzić, że coś jest nie tak, kręcić, stawiać wymagania, przeszkadzać, inna załatwi ci to od ręki. Bardzo indywidualne podejście. Podejrzewam, że ten baran był zbyt leniwy, żeby nam pomóc.
Jerry sapie, jak bieszczadzka ciuchcia. Olbrzymi brzuch przeszkadza mu przy każdym kroku. Zerkam ukradkiem czy aby ostatnio bardziej nie przytył.
- Coś ci wyraźnie służy, stary – mówię, klepiąc go w potężne ramię – Wspólne obiadki, kolacyjki...
- Życie rodzinne – przyznaje – Tylko z robotą kiepsko. Justa ma mało zleceń, a ja trafiłem na chudszy okres.
- Wciąż nie puściłeś żadnego flata???
- Niestety...
Odprowadzamy Magdę pod sąsiedni squat. Ściskamy ją serdecznie. Jerry obiecuje rano zadzwonić gdzie trzeba.
Odchodząc, patrzymy na siebie ironicznie. Normalnie od razu poszlibyśmy po piwo i rozsiedli się w parku na Ealingu lub małym skwerku przy stacji Ealing Common, gdzie jest tylko jedna ławka, zawsze zajęta przez Polaków. Tym razem jednak sytuacja nie nastraja do zabawy, a upijać się na smutno nie zawsze wypada.
- To lecę. Justa czeka z kolacją.
- Leć. Daj jutro znać, jeśli się czegoś dowiesz.
- Jasne.
Jerry znika za bramkami metra.
Przez całą drogę do domu myślę o Archiem. Jerry pewnie wie, co on przeżywa, bo sam kiedyś przeszedł procedurę deportacyjną. Ja nie mam pojęcia. Wyobrażam sobie wilgotne kazamaty, gdzie słychać tylko brzęczenie łańcuchów i okrzyki oszalałych więźniów. Po chwili wybucham śmiechem, płosząc jakąś staruszkę siedzącą obok. Moje wiadomości są trochę nieaktualne. Od czasów Hrabiego Monte Christo, Nędzników i Papillona minął szmat czasu. Dziś pewnie cele to pobielone pomieszczenia z piętrowymi łóżkami i okutymi drzwiami lub – jak w amerykańskich filmach – tylko kratą oddzielającą cele od korytarza. Tak czy owak moje myśli nie są kolorowe. Zastanawiam się czy było warto tak ryzykować. Zakładając, że koszt wynajęcia dwuosobowego pokoju wraz z mediami, wynosi średnio 110 funtów na tydzień, oszczędność z tytułu mieszkania na squacie, można było oszacować na jakieś 400-500 funtów miesięcznie. Daje to jakieś 5000-6000 rocznie. Czyli WARTO! W tym momencie zamykam temat. Archie wiedział ile ryzykuje i ile może zyskać.
W domu czeka na mnie hałas i ruch. Rick nosi przez living na podwórko mnóstwo dziwnych rzeczy – jakichś starych telewizorów, magnetowidów, lamp, książek, toreb, narzędzi, zabawek, a nawet wielki żyrandol.
- Zjesz z nami kurczaka curry? – pyta, obcierając pot z czoła.
Nieśmiało kiwam głową. W Polsce na ogół nie wypada, ale w Anglii odmawiając, sprawia się komuś przykrość.
- Po co ci to wszystko? – pokazuję ręką na jego graty, nie mogąc powstrzymać krzywego usmieszku.
- Na car boot.
- ?
- Siadaj. Zaraz wytłumaczę...
Sara nakrywa do stołu. Z podziwem patrzę na różne miseczki z zakąskami, sosami i sałatkami. Nie rozmawiamy. Mam wielki kompleks związany z Sarą i ona chyba o tym wie. Mówi inaczej, szybko i z dziwnym akcentem. Prawie wcale jej nie rozumiem, choć przecież mówi po angielsku. Podsłuchując ludzi w metrze i na ulicach, wychwyciłem, że takich jak ona jest więcej.
Rick stawia przede mną puszkę Stelli.
- Lunch za parę chwil.
Siada obok i pyta:
- Masz jakąś robotę dla mnie?
Uśmiecham się złośliwie i kręcę głowa. Już mnie parę razy złapał na ten żart. Pyta dla jaj, ale wyczuwam podskórną złość, że zabrałem mu pracę. Zaraz po wprowadzeniu się tutaj, dogadałem się z cieciem Bobby’m, że pomaluję korytarz i uporzadkuję ogród za równowartość dwutygodniowego czynszu. Potem okazało się, że Bobby obiecywał to samo Rickowi. Myślałem, że będzie z tego powodu sporo nieporozumień, jednak Rick stwierdził, że to nie moja wina. I rzeczywiście tak było.
- Co to jest ten car boot?
- Stara angielska tradycja. Ludzie mają w domach mnóstwo staroci, z którymi trudno im się rozstać. Nie chcą ich tak po prostu wyrzucić, więc co niedzielę jadą na car boot i sprzedają je z bagażnika. Ja zbieram różne rzeczy wystawione przed domy lub podarowane mi przez klientów i nimi handluję. Mogę cię zabrać w niedzielę. Jestem w tym naprawdę dobry.
- Ile na tym wychodzisz?
- Czasem 100, czasem 300 funtów.
- Nieźle.
Rick podaje swoje cuda kulinarne. Są naprawdę wyśmienite. Chętnie przystaję na dokładkę. Dopijam piwo i zostawiam ich samych przy butelce wina z Południowej Afryki. Chcę zasnąć, zanim obejrzą talk show i pójdą do pokoju. Jęki Sary nie wpływają za dobrze na mój sen.
Znów myślę o Archie'm. Czy mu tam twardo, czy nie marznie, czy nie jest głodny. Jakieś pół godziny temu minęła doba od momentu zatrzymania. A może zdarzył się cud? Dzwonię do Magdy. Nie odbiera. Po kwadransie dostaję od niej sms-a: „nie wrócił”. Pewnie, jak ja, łudziła się i czekała.
Powoli moje myśli kierują się setki kilometrów stąd ku śpiącej w pustym łóżku Anecie.

Opublikowano

Zazdroszczę ci, bo masz o czym pisać...ja w czerwcu uderzam ale w przeciwnym kierunku - na wschód i mam nadzieję, że bedzie z tego niezły materiał.

Tekst bardzo realistyczny, fabularny taki jaki lubię. Jak dla mnie może być. Piszesz ze wszystko Ci sie uklada, ale w opwiesci przeciez nie musi a wrecz nie powinno?

Opublikowano

Powiem tak - technicznie bez zarzutu. Panta rei gładko, dialogi naturalne, czyli jest dobrze, ale...
...ale w tym odcinku nie było jakiejś mocnego akcentu. Ja wiem, że trudno w każdym fragmencie zamieszczonym na forum wystrzelić z armaty. Jestem jednak przekonany, że jest ona gdzieś dalej, może już w nastepnym akapicie. Może zatem lepiej byłoby jeszcze to nieco pociągnąć - na pewno nie zanudziłbyś czytelników dłuższym tekstem - mnie napewno nie. A tak, mamy eiaculatio precox.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No własni. Skończ może z pamiętnikarstwem i np. skorzystaj z okazji, że Archiem zainteresowali się bobbies (może nawet z wzajemnościa) i bliżej zainteresuj się Magdą. Albo zrób awanturę na posterunku, to może iciebie poszdzą na dołek - już nie będziesz sie musiał domyslac jak tam jest. A zresztą - jajko nie może być mędrsze od kury, nie bede ci więc podpowiadał. Ty sam najlepiej wiesz, że stać cię na więcej. Daj czadu, Jacku!
Pączkowe pozdrowienia.
Opublikowano

nie czytałem wcześniejszych części, ale ta jest jakaś nijaka
strasznie szybko się czyta i właściwie nie ma tu nic ważnego - niby narrator zastanawia się cały czas co z tym gościem, ale rozmywa się to w innych rzeczach, które po drodze się dzieją; na dobrą sprawę to nie mogę określić co jest tutaj najważniejsze
jeśli ten fragment to taka chwila oddechu pomiędzy konketnymi, ważnymi zdarzeniami, to wyszło dobrze, jeśli nie - to nie.

Opublikowano

W końcu się pojawił kolejny odcinek. Dobra płynna narracja. Ciekawa nawiązanie do Monte Christo. Powinieneś chyba czynić częściej odwołania do literautury, bo są one bardzo trafne i interesujące. Et in England Ego (takie mam odczucie czytając). Tyle ode mnie.
salve!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Robercie, strasznie mi miło, że tak uważasz... i absolutnie nie wiem co dalej napisać, a wiem, że powinnam o wiele więcej. No ale mnie zatkało i tyle, koniec, nic z tym nie zrobię :) Świetny pomysł z tym zbieraniem odręcznie napisanych wierszy, chętnie wezmę w tym udział, tym bardziej, że piszesz o swoich publikacjach w zamian, a na tym bardzo mi zależy.  Poszukam, wyślę na pewno i będę czekać na Twoje :) Dziękuję za to co napisałeś, bardzo, bardzo. Trzymaj się :) @Annna2 dziękuję bardzo :)
    • Z lewa i z prawa łamanie prawa gdy jeden drugiemu jedzie po bandzie zmieniają się miejscami na wokandzie niczym dziecięca gra w Chińczyka bo taka jest właśnie polityka człowieku nie łam się i nie irytuj lepiej teraz odpuść i nie politykuj oto prokurator ściga prokuratora na prawo nadeszła właśnie pora sędzia podważa wyrok sędziego i jak na razie nic z tego dobrego dla nikogo i dla niczego nie wynika bo prawnik atakuje innego prawnika co rusz wybuchają prawne spory jakich chyba nie było do tej pory tam ekspert ośmiesza innego eksperta na stole sędziowskim spraw leży sterta ktoś winny ktoś skazany tylko prawie jak dużo ludzi dzisiaj zna się na prawie lecz czy to jest kodeks czy z podręcznika bo taka jest właśnie polityka na sądy w końcu nadszedł ten sądny dzień choć nie da się wszystkiego wyciąć w pień ale prawdziwy Sądny Dzień będzie dziś teraz albo jeszcze za niepoliczalną liczbę lat nikt tego nie zna i nie wie o tym cały świat kiedy przyjdzie ten czas i ostateczna pora że będą sądzić też każdą sędzinę i sędziego i wzywać na niebieski dywan prokuratora ktoś coś tam zyska inny na zawsze straci bronić siebie próbować będą też adwokaci zaś radcy i notariusze na nic już nie poradzą bo sprawiedliwy Sędzia da radę z każdą władzą czy to także będzie polityka gdy się pojawi nowa pragmatyka ten z tarczą wejdzie tamten na tarczy dziesięć paragrafów całkiem wystarczy skończą się absurdy i naukowe komunały upadną wszystkie bez wyjątku trybunały ustawy nie będą już potrzebne nic nie warte w dziesięciu zdaniach wszystko jest zawarte skrzydlaty strażnik bramy jednym pootwiera a przed innymi na zawsze pozamyka ale to nie będzie już żadna polityka
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Migrena  to zdanie przypomniało mi Mamę- bo kiedyś zapytałam czy kocha mnie tak samo jak moją Siostrę. Powiedziała prawie jak Ty- że palce u ręki gdy się zranią- jeden albo drugi boli tak samo.   A potem Twój wiersz mnie porwał bardziej. Miłość. Zwycięża wszystko. Taka miłość. I trwa. Gdy świat się kończy. Ona Trwa. Piękny- i wwierca się aż do trzewi  
    • W koszu świat się mieści - myśleliście, że śmieci !
    • @Marek.zak1 Marku, to nie tak... w naszym pięknym kraju jest teraz jeszcze większa bieda niż materialna. Bieda moralna. wchłaniamy jak gąbka wodę wartości,które zawsze nam były obce aby dogonić Zachód. Ale w czym jesteśmy gorsi ? że nie mamy związków partnerskich i legalizacji aborcji na życzenie? Lewandowski jest nielubiany nie za to,że strzela bramki za granicą a za to,że nic wielkiego nie zrobił dla polskiej naszej reprezentacji. Jako kapitan zawiódł na całej linii. Odmawia gry w ważnych meczach Polski bo jest zmęczony a przecież jego koledzy też grają za granicą i też mogą być zmęczeni ale grają...W naszym kraju jest wiele do zrobienia i nie do naprawienia metodami tego rządu, który burzy to co poprzednia władza zrobiła przez 8 lat.Bo rewitalizacja to nie burzenie tylko ratowanie dobra. Reanimacja to nie dobijanie pacjenta. Mimo wszystko pozdrawiam ciebie serdecznie @Migrena bardzo dobry wiersz, porusza trudny ale aktualny temat. nie bójmy się pisać jak jest naprawdę bo ukrywając fakty stoimy po stronie tych, którzy je przeinaczają wyłącznie na własny użytek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...