Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak zwykle poszło o jakiś banał...
Siedzieliśmy przed telewizorem i przekonany byłem, że zaraz coś wystrzeli. W takich chwilach staram się powtarzać w myślach jakieś zdanie, czasem nawet słowo, żeby nie powiedzieć głośno czegoś idiotycznego, co mogłoby prowadzić do kłótni.

jezus, jezus, jezus, jezus, jezus...

Skupiłem się na małej czarnej plamce na ścianie i zacząłem myśleć...

Niewielkie zawiniątko emocjonalne żarzy się w słońcu i błyszczy w odblaskach kontenerów na śmieci. Absurdalny widok skłania do płaczu. Człowiek jest upośledzony - zakładam kostium wstydu, ponieważ podobno też jestem człowiekiem.
Czy każde pytanie połączone jest w parze z konkretną odpowiedzią? - A może odpowiedzi tworzą pytania - jako ułomne potomstwo? Nie mam więcej pytań.


...jezus, jezus, jezus, jezus...

Wpadłem chyba w jakiś trans myślenia o absurdzie.

Wybudowałem dom pod skrzydłami kruka. Żywię się jego odpadkami, popijam pot zrodzony podczas lotu - życie jest piękne - tak powiadają.
Jestem bardzo odważnym tchórzem – czy to kolejne zapudełkowane uczucie oraz marny autoportret na ścianie dworca PKP? - gdzie jest wzór życia? Dlaczego go nie znam? - Wszystko odleciało z mojej głowy w bezkształt. Kruk też odleciał.
Podsumowując: prawie nikt na stosie płonie.


...jezus, jezus, jezus, jezus... (dziś chyba nie działa)

- Pe. powiedz właściwie - dlaczego ZAWSZE oglądamy to samo i dlaczego to właśnie ty ZAWSZE wybierasz wszystkie te cholerne programy a ja zawsze nie mam nic do gadania?
- co mówisz?!
Pe. obronił się pytaniem, chociaż dobrze wiem, że słyszał każde moje słowo wyraźnie. Często tak robił wiedząc, że potrafi mnie tym zdenerwować
- mówię tylko, że straszny z ciebie egoista, na dodatek znowu udajesz, że mnie nie słyszysz.
Po dłuższej chwili ciszy wstałem z kanapy i wyrosłem przed Pe. patrząc mu prosto w oczy. Wcale go to nie zaskoczyło - gdybym nie zasłaniał mu telewizora pewnie nawet nie zwróciłby uwagi na to, że próbuję nawiązać dialog.
- t-e-r-a-z m-n-i-e s-ł-y-s-z-y-s-z? - wyklułem każdą sylabę bardzo dokładnie, zabrzmiało to jak próba wytłumaczenia starszym ludziom gdzie jest dworzec.
Można również porównać z rozmowami dotyczącymi daty ważności na serkach homogenizowanych. Prawie zawsze jak jestem w sklepie, staję się ofiarą takich rozmów. Najgorsze jest wyjaśnianie, że sam ledwo widzę, bo mam poważną wadę wzroku. To nie skutkuje - każda babka i tak zapyta na końcu: "to ważny ten serek, czy nie?" - cóż poradzić, taki już urok starszyzny.
Wróciłem myślami do rozmowy z Pe. Przez chwilę patrzył na mnie chcąc chyba prześwietlić moje ciało i zatopić oczy w swoim kochanym odbiorniku. W końcu zrozumiał, że nie ustąpię, poprawił się na kanapie i zaczął spokojnie:
- czego ty właściwie chcesz eL.? - no powiedz, jeśli naprawdę cię wkurwiam, mogę stąd wyjść w tej chwili, rozumiesz? - w tej chwili.
Pe. zaczerwienił się trochę i wsadził najmniejszy palec w ucho ruszając nim tak, jakby dokręcał śrubkę. Zaczynałem rozumieć, że znowu oberwie mi się, chociaż mam rację.
Pe. dodał po chwili podniesionym głosem:
- ciągle się czepiasz: telewizor, malowanie mieszkania, praca, sprzątanie, problemy z erekcją... Przecież wiesz dobrze, że to tylko kurewskie życie.
Słuchałem go uważnie. Wyglądał teraz jak filozof. Zrobiło mi się smutno - rzeczywiście wciąż się czepiałem.

jezus, jezus, jezus, Jezus...(zadziałało)

Usiadłem na kanapie. Pe. oglądał znowu swój ulubiony program, w którym blask uśmiechów każdego uczestnika oślepiał mnie za każdym razem gdy próbowałem spojrzeć w ekran. To idiotyczne - ale zawsze chciałem wystąpić w tym teleturnieju. Może to odmieniłoby moje życie i też miałbym piękny uśmiech? – chyba właśnie to było moim jedynym spełnieniem. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem...
Spojrzałem na Pe. - wykonywał mechaniczne ruchy jak nakręcony robocik. Dłubał w nosie, wycierał wszystko o kanapę, czasami pierdział tak głośno, że słyszeli to chyba wszyscy mieszkańcy bloku. Gdy otworzył kolejną puszkę piwa, zachciało mi się rzygać.
Znowu zapadłem w głębiny rozmyślań...

Pływałem rzeką ognia, było bardzo gorąco, płonęły wiosła, - a może to tylko przepocone ze strachu dłonie? Widziałem we własnych porażkach samozadowolenie. Stworzonka emocji smażyły się w wielu żywiołach osobowości. Widziałem upadek wielu jednostek ludzkich. Umrzemy w tłumie sinej, zimnej masy nagromadzonej pomiędzy trzonowcami jakiegoś durnia, zamkniemy marzenia w puszkach po piwie.

Wydukałem pod nosem, że idę poczytać. Pe. wiedział co to oznacza - odprowadził mnie do drzwi pokoju nietrzeźwym, ironicznym spojrzeniem i krzyknął gdy wychodziłem:
- tylko nie szalej! mało nam zostało słodkości!
Gdy zamknąłem się w łazience, wciąż miałem przed oczami widok Pe. Tak dużo mi pokazał, ale jednocześnie sam jest bardzo słaby.
Kiedyś bałem się strzykawek, jednak od kiedy poznałem Pe. wszystko się zmieniło. Moje żyły przypominały teraz pole minowe. Uważam, że niedoskonałość jest bardzo ważna - tworzy rozterki metafizyczne, zmusza rzeczy doskonałe do rozmyślań na temat samorealizacji. Dzięki moim wadom wciąż mogę żyć, zadawać pytania i szukać w sobie piękna... Znalazłem wolne miejsce na spuchniętej ręce...

jezus, jezus, jezus, jezus...

Wyjmowałem strzykawkę i czułem wielką ulgę. Patrzyłem chwilę przez małe, zabrudzone okienko klozetowe. Trwało to dosłownie minutę.

I wszystkie chmury zaczęły płakać. Każdy obłok wydał z siebie dźwięk nasiąknięty niepokojem, każdy suchy, bezdomny kawałek liścia zaczął kręcić się i wirować wraz z wietrznym kaszlem. Słoneczny dzień był tak bardzo odległy i niedostępny dla myślenia.
Wszystko to, co nie zostało obdarzone definicją, wszystkie niewyjaśnione zjawiska skumulowane zostały w jednym pudełeczku w kształcie ludzkiej czaszki. Podniosłem jednak głowę wbrew prawom fizycznym oraz metafizycznym i spojrzałem przed siebie.
Zamglone oczy nie widziały szczegółów, ale dostrzegły zarys osobowościowy. Oczywisty wynik starcia z własnym 'ja' nie liczy się już dla mnie. Próbowałem...


Nagle usłyszałem stukanie do drzwi - coraz głośniej docierał do mnie każdy dźwięk:
- eL. co ty tam kurwa robisz? - ile mam czekać? - otworzysz wreszcie?!
- przecież siedzę tu kilka minut - starałem się krzyknąć, ale ledwo wyszeptałem zdanie.
- kilka minut? - walę w drzwi prawie pół godziny!
Spojrzałem na zegarek - rzeczywiście minęło sporo czasu od kiedy wyszedłem z pokoju. Otworzyłem drzwi.
- nareszcie! - miałem już lać pod drzwiami. co ty robisz człowieku?
Chciałem chyba coś powiedzieć, ale kręciło mi się w głowie, Nagły skurcz w żołądku powalił mnie na ziemię - zdążyłem jeszcze poczuć jak Pe. próbował mnie podnieść.

Gwałtowna metamorfoza gałek ocznych w dwa soczyście obrzydliwe owady - nowonarodzone stworzonka pałętają się później w zasięgu mojego nie-myślenia. Złe nowiny? Klątwy całkowicie nowych na rynku bogów? Czym są?
Czasem ich poczynania stają się coraz bardziej zorganizowane - owady roznoszące uczucia wkraczają w dorosłość, stają się samodzielne i całkowicie niezależne - stanowią w pełni odrębne organizmy należące do ogółu egzystencjalnego. Skazane na śmierć - trwają w mojej głowie gdy śpię.


Powoli budziłem się i dochodziłem do siebie. Za oknem było już ciemno. Trudno mi zawsze określić ile czasu byłem nieprzytomny. Kilka minut, godzin, dni - a może nawet lat?!
Patrzyłem w sufit. Wyobrażałem sobie różne rzeczy.

Włos malarza pokryty farbą staje dęba - jeszcze przed chwilą był skazą na pięknej, białej ścianie - teraz jednak wraca z powrotem na głowę malarza.
Wśród innych włosów nie wyróżnia się już niczym szczególnym. Ale w roli skazy był wyjątkowy, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju.
Puste miejsce na czystej i białej ścianie podkreśla wartość wcześniejszej ułomności.


Do pokoju wszedł Pe. Ubrany był w niebieską pidżamę w delfiny. Dobrze widziałem jego uśmiech, chociaż wciąż bolała mnie głowa i miałem silne zawroty głowy.

jezus, jezus, jezus, jezus...

kochaliśmy się do 5.00 rano.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...