Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

36

Kiedy następnego dnia, nad horyzontem ukazało się słońce, oświetliło postaci stojących w tym samym, co wczoraj miejscu, jakże jednak odmienionych Sandry i Tina. Trwały w bezruchu, twarze ich stały się brązowe i poorane głębokimi bruzdami. Jedynie ich oczy pozostały niezmienione.
Nadeszła zima, potem wiosna. Zaczynają kwitnąć drzewa i krzewy. Z Sandry i Tina opadła postrzępiona odzież, lecz to, co się pod nią ukazało w niczym nie przypominało ludzkich ciał. Całe były pokryte brązową, spękaną korą, a z tułowi, ramion i głów zaczęły wyrastać gałązki, które następnie pokryły się zielonymi listkami. Potem na każdym z nich ukazał się jeden duży, wabiący pszczoły kwiat. Kiedy nadeszło lato jeden z kwiatów przekształcił się w owoc, który jesienią spadł na ziemię.
Następnej wiosny u stóp drzew wyrósł młody pęd. Drzewa chroniły swoje dziecko przed palącymi promieniami słońca i podlewały strząsaną z gałęzi rosą.

37

Na miejsce, gdzie Sandra i Tino ulegli tej nieprawdopodobnej przemianie przybiegła grupa chłopców.
– Bawimy się w wojnę? – zaproponował jeden.
– Nie, lepiej w policjantów i złodziei – zasugerował inny.
– A może w tych... no... telo... – zabrał głos najmłodszy.
– Terrorystów, Marco – podpowiedział inny chłopiec.
– Tak, właśnie. Tellolystów.
– Dobrze, niech będzie. Robimy karabiny!
Chłopcy rozbiegli się po krzakach w poszukiwaniu odpowiednich gałęzi. Marco zaś złamał młode drzewko rosnące u stóp rodziców i zaczął obrywać z niego listki. Po chwili chłopcy rozbiegli się po chaszczach. Wokół rozlegają się okrzyki:
– Ta-ta-ta! Jesteś zabity! Nieprawda, to ty jesteś zabity! Hurra! Naprzód! Ta-ta-ta.
Z wąskiej szczeliny, w miejscu, w których kiedyś znajdowało się oko Sandry wypłynęła kropla złocistej żywicy i powoli spłynęła po korze.

EPILOG

Kilka lat później pojawił się w tym miejscu projektant, wraz z ekipą geodetów, którzy przystąpili do niwelacji i pomiarów terenu. Nieopodal z groźnym pomrukiem potężnych silników czaiła się gotowa do ataku wataha koparek i buldożerów. Mierniczy przystąpili do pracy, a ich pomocnik znaczył farbą przeznaczone do wycinki drzewa. Kiedy zamachnął się pędzlem, by wydać wyrok na drzewo będące kiedyś Tinem, projektant wstrzymał go.
– Te dwa zostaw!
– W jakim celu? – zapytał geodeta. – Po co drzewa w supermarkecie?
– W tym miejscu ma powstać przechowalnia dla dzieci. Coś w rodzaju żłobka. Po to by rodzice mogli swobodnie oddawać się szałowi zakupów, bez potrzeby pilnowania swoich pociech.
Trzy miesiące później supermarket oddano do użytku. Dzieciaki, pod czujnym okiem opiekunki radośnie bawiły się na rozlicznych urządzeniach zainstalowanych w przechowalni. Nad nimi stały dwa drzewa ze smutnie zwisającymi gałęziami.

Opublikowano

Leszek, widzę, że masz niesamowity pęd by jak najszybciej wrzucać na forum, ale zanim to zrobisz postaraj się przeczytać to co napisałes kilka razy i poprawić błędy.
W części 36 aż roi się od niekokonsekwentnego przeplatania czasów. Zdecyduj się na jeden (najlepiej przeszły). Tutaj podaję przykład: "Z Sandry i Tina opada postrzępiona odzież (teraźniejszy), lecz to, co się pod nią ukazało (przeszły) w niczym nie przypomina ludzkich ciał (teraźniejszy)."

"Z wąskiej szczelin w korze, w miejscu, w których kiedyś znajdowało się oko Sandry wypłynęła kropla złocistej żywicy i powoli spłynęła po korze." - korze... korze...

Proponuję zresztą byś darował sobie cały opis przemiany (36) a przeszedł od razu do zabawy dzieci w lesie obok Sandry i Tina zmienionych w drzewa. daj się czytelnikowi domyślić co się stało, zaskocz go. Epilog jest już zupełnie niepotrzebny gdyż powtarza tylko motyw z poprzedniego fragmentu (Sandra, Tino i dzieci).

Opublikowano

Z tymi czasami rzeczywiście miewam problemy, ale nie wynika to z pośpiechu, lecz z faktu, że pierwotna wersja poswtała jako scenariusz, czy raczej coś, co wydawało mi się być scenariuszem. Teraz w trakcie przeróbek gubię się czasami.
Zaraz poprawiam. Kora chyba (na razie ) pozostanie.

Opublikowano

w końcu się wszystko wyjaśniło. Można napisać coś o całości. Z uporem maniaka dobrnąłeś do końca (mimo wzlotów i upadków). Zakończenie daje nieco do myślenia, choć pewnych rzeczy nie mogę sobie w głowie poskładać. Co w końcu stanowiło ten wątek fantastyczny? Czy owa przemiana?
In plus - prowadzenie narracji bez przynudzania, mnogość wątków
In minus - sentymentalne jakieś takie mdłe dialogi (wiem, wiem - miało być coś z melodramatu,ale mimo wszystko źle się to czyta). faktycznie epilog jest niepotrzebny - można go jakoś wkomponować z 36 i 37 rozdział.

Reasumując - zachowałeś przyzwoity poziom. Nie opisałeś mafii w sposób jakiego by się każdy spodziewał, oszczędziłeś nam drastycznych szczegółów. Szczerzę przyznam, że mnie już nudzi takie epatowanie przemocą i agresją (gdy chcę coś takiego zobaczyć to włączam tiwi) dlatego pozytywnie przyjmuję twoją "softową poetykę".
Ale to moje osobiste zdanie.

Chciałbym też z tego miejsca zaapelować do komentujących o zachowanie pewnego poziomu, ponieważ ostatnio bardzo modne na naszym forum stało się obrzucanie gównem wszystkiego, co się tu pojawia. Szanowni panowie (bo panie się w te spory nie angażują i chwała im za to!!) wyluzjcie trochę. Nazwa tego działu to - PROZA DLA POCZĄTKUJĄCYCH. Skoro ktoś czuję się na tyle dobry i jedzie po całości po innych, to powinien pisać w działe dla zaawansowanych pisarzy. W prozie dla p. umieszcza się teksty wymagające dopracowania. Wiem, że wielu inteligentnych i oczytanych pisarzy, którzy są obecni na forum poprze ten apel.

wybacz Leszku, że tak pod twoim tekstem, ale pewnie zrozumiesz.
pozdr!!!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja, o ile pamiętam nie nie mówiłem, że tu jest wątek fantastyczny. Ale jednak element s-f występuje. Przecież uzyskanie w laboratorium wirusa - bo zakładam, (choć tego nie napisałem), że czynnikiem powodującym zmianę genotypu ze zwierzęcego na roślinny jest jakiś wirus - to nic innego jak sci-fi. Przemiana jest efektem jego działania.
Dzieki za uwagi. Chyba poważnych poprawek nie będę w stanie porobić, bo już mam to poza sobą. Alea iacta est. No, gdyby Amber, lub Harlequin zaproponował mi wydanie, to wziąłbym pewnie z miesiąc urlopu, zasuwałbym dniami i nocami i tak bym to spieprzył, że już nikt nie chciałby tego tekstu, nawet gdybym miał dopłacać.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie wiem jak i kiedy dotarłem do domu. Obudził mnie lekki, popołudniowy deszcz, cicho dzwoniący o brudne szyby. Pozostało mi tylko kilka wspomnień. Samotnego picia do współczujących oczu zielonych, młodej barmanki. Swoich grzechów nie zapije. Duszy też nie wykupię od diabłów za ostatnie kilka, pałętających się po kieszeniach płaszcza groszy. Dom uciech pamiętam. Dom mistrza i jego krągłych, krasnych czarownic. W rogu najdalszym sali, sami literaci i poeci. W gryzącym dymie biełomorców. W oparach ciężkich, gorzelnych. Był tam z nimi przy stole czarny, duży kot. W szranki na równi z nimi przepijał. Na wódkę i zakąskę z kawioru, tak samo jak na myszy tłuste łowny. Miał muchę różową, upiętą pod szyją i cylinder na główce zgrabny. Neseser, widać też jego, stał obok krzesła. Skórzany, szyty, szykowny. Wasz przyjaciel i krajan - mówił spokojnie bardzo męskim i głębokim głosem kot - Zginął. Nie dalej jak godzinę temu. Stracił głowę pod kołami tramwaju. Przykry widok. Byłem przy tym. - chwycił zgrabnie napełniony po brzegi kieliszek w prawą łapkę, wychylił szybko i do dna. Czknął tylko cicho. Puścił jeszcze filuternie oko do, palącej u wejścia do sali tanecznej, pięknej siostrzyczki Maszy.   Wieczorem by zwalczyć objawy kaca, postanowiłem udać się na urokliwy spacer po prawie pustym prospekcie. Gdy wróciłem, właśnie zadzwonił telefon. Była to policja. Pytali czy znam może jako doktor i pracownik uniwersytecki, profesora przybyłego z Niemiec o nazwisku Woland. Bo jest pilnie przez służby poszukiwany. Odparłem zgodnie z prawdą, że nie znam nikogo o tym nazwisku. Lecz pamiętajcie panowie. Rzekłem im ponuro. Szatan nie jedno nosi imię. Potrafi mieć i w kocie pomocnika a w osobie literata - marnego kuzyna.
    • myśli odpływają   pod powiekami zmierzch    czuć zapach … jutra w nowej szacie  bez makijażu    11.2025 andrew   
    • Zgaśnij latarnio dzienna zgaśnij zaśnij niech mrok utuli cię do snu wyśnij sen błękitny wyśnij zacznij marzyć tutaj właśnie tu błyśnij księżycu nocny błyśnij wyślij spełnienie pragnień stu odpocznij ciało zmęczone odpocznij panno nocy pozwól odpocząć mu poślij sen spokojny poślij wypij troski butelkę rzuć pod stół skradnij gwiazdkę z nieba skradnij bym spełniony zasnąć mógł posil smutkiem moim się posil prosił będę prosił padając ci do stóp odetchnij serce me odetchnij co masz robić z ulgą rób modlił przed snem będę się modlił niech wysłucha mnie wieczny Bóg chwil zwątpienia tak wiele chwil senny twór przyjaciel czy wróg
    • @Arsis Hej, odpoczywam sobie po pracy... Może coś dziś napiszę

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Whisper of loves rain Ten wiersz bardzo mocno pokazuje, jak trudno człowiekowi odnaleźć się między tym, co Boskie, tym, co państwowe, a tym, co podpowiada sumienie. Każdy z tych „porządków” mówi: idź tędy. A człowiek stoi pośrodku i próbuje po prostu żyć - uczciwie, bez krzywdzenia innych. Dla mnie ten tekst jest o tym, że świętość nie zawsze mieszka w kościołach, prawo nie zawsze w ustawach, a dobro nie zawsze w deklaracjach. Czasem większym „cudem” niż wielkie słowa jest zwykły człowiek, który przestaje się bać… albo ten, który odważy się zapłakać.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...