Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Chciałem umrzeć. Naprawdę postanowiłem ze sobą skończyć. Przed wyjściem do pracy zdążyłem jeszcze wysłuchać byłej żony, która nagrała się na automatycznej sekretarce:
- W sobotę wybieram się do fryzjera więc przyjedź po Emilkę wcześniej niż zwykle i przywieź mi w końcu moje płyty. Ciągle zapominasz. Cześć.
Wsiadłem do mojego Volvo, położyłem głowę na kierownicę. Dźwięk klaksonu rozległ się po sennej jeszcze dzielnicy jak krzyk samobójcy - nieudacznika błagającego o pomoc tuż przed śmiercią.
W windzie biurowca, w którym spędzam siedem dni w tygodniu zaczepiła mnie Arleta.
- Stary jest wściekły na ciebie.
- Chuj mnie to obchodzi.
- Błagam cię Tomek. Wiem, że ostatnio masz wszystko w dupie, ale proszę cię, przygotuj te analizy, bo nas wyśle na Alaskę.
- Jest wyjście z tego problemu.
- Jakie?
- Alpinus.
- Nie żartuj sobie. Ja mówię poważnie.
- Za godzinę przyniosę ci je osobiście do przejrzenia.
- Dzięki
Winda zatrzymała się na siódmym piętrze. Arleta złapała mnie za krocze.
- Wynagrodzę ci to dziś wieczorem.
- Wątpię.
Wysiadła. Ja pojechałem na samą górę. Wszedłem na dach schodami przeciwpożarowymi. Wiał szaleńczy wiatr. Podszedłem do samej krawędzi i stanąłem na gzymsie. Spojrzałem w dół i zachwiało mną. Nie macie pojęcia co człowiek myśli w takim momencie. Wystarczy tylko przechylić ciało do przodu i pofrunąć jak ptak, ale ja nawet na to nie mam odwagi. Nie potrafię ze sobą skończyć. Nie mogę.
Zszedłem z gzymsu, usiadłem na dachu i rozbeczałem się jak mały dzieciak.

Wieczorem schlałem się prawie do nieprzytomności w barze u Turka. To taka speluna, gdzie zbierają się nieudacznicy i opowiadają sobie historie niby z własnego życia, nie mające nic wspólnego z prawdą. To poprawia im nastroje. Zawsze siadam przy barze by nie słuchać tych bzdur. Mój przyjaciel , młody, zdolny scenarzysta czerpie materiał z takich opowieści. Lubi siadać gdzieś z tyłu i podsłuchiwać. Ja nie potrafię.
Siedziałem więc przy barze i słuchałem jak pewien doktor w telewizorze tłumaczył teorię Darwina. Mówił , że człowiek od małpy pochodzi lub coś w tym stylu. Nie pamiętam dokładnie. Chciałem się skupić na tym co mówił, ale cztery szklanki Red Labela utrudniały mi skutecznie zadanie na dodatek barman wyrzucił mnie z knajpy.
To jeszcze nic. Na zewnątrz stanąłem przed samochodem i nie mogłem znaleźć kluczyków. Nie wiem czy to wina wiatru czy whisky ale chwiało mną dosyć poważnie. Gdy je już znalazłem wyleciały mi z dłoni i wpadły do studzienki kanalizacyjnej. Musiałem wracać do domu metrem.

- Kolejny przystanek: Centrum –
Mam trzydzieści lat. Jestem księgowym. Pieprzone cyfry, podatki, analizy, przychody, dochody. Rzygam tym wszystkim. Nie chce mi się żyć! Kurwa!!!
- Przystanek Centrum –
Drzwi się otworzyły. Wyszedłem z pociągu. Było pusto i cicho. Tylko jakiś gołąb zawieruszył się między torami. Ruchomymi schodkami wjechałem na górę. Przeszedłem przez bramkę i wyszedłem na zewnątrz. Po lewej stronie, pięły się ku niebu warszawskie wieżowce, upośledzony umysłowo człowiek grał na krześle. Wyrwał sobie z drewnianego krzesła oparcie i wystukiwał idealnie rytm uderzając jedną belką o drugą a czasami uderzał nimi o krzesło. To się nazywa kreatywność.
Przyglądałem się mu chwilę gdy zaczepiła mnie młoda dziewczyna. Brudna, w starej ,wojskowej kurtce, wełnianej czapce, glanach i śmierdzących na odległość dżinsach.
Wyciągnęła dłonie żebrząc. Olałem ją i ruszyłem na przystanek. Dogoniła mnie i powtórzyła rytuał.
- Czego? – wrzasnąłem. Nie odpowiedziała. Miała takie błagalne oczy. Szukałem drobnych ale nie znalazłem. – Jesteś głodna? Potaknęła głową.

Była głodna. Wciskała wielkie kęsy kebaba, którego kupiłem jej w tej Tureckiej knajpie na śródmieściu, w takim tempie jakby nie jadła od tygodni.
- Jestem Tomek – przedstawiłem się. Spojrzała na mnie, ale znów nic nie odpowiedziała. Gdy skończyła jeść poczęstowałem ją papierosem. Na schodach przed Pałacem Kultury papieros smakuje całkiem nieźle.
- Powiesz coś ? - spytałem. Kiwnęła przecząco głową. Zdziwiło mnie to troszeczkę. – Dlaczego -?
Wtedy otworzyła szeroko usta i zobaczyłem, że dziewczyna nie ma języka. Wszystko stało się jasne.
- Masz gdzie spać? – Znów zaprzeczyła kiwnięciem głowy.

Otworzyłem drzwi od mieszkania. Weszliśmy do środka.

- Nie krępuj się, czuj się jak u siebie w domu....

------------------------------------------------------------------

p.s Co wydarzyło się potem opowiem następnym razem.

Opublikowano

Podoba mi się fabuła.
I mam takie wrażenie, nie wiem czy słuszne - on pomoże jej, ona jemu... Ciekawa jestem jak to pociągniesz. Poza tym 'wyczuwam Cię' w większości Twoich opowiadań, ciągle jesteś gdzieś tam obecny.

I tylko, wg mnie, czasem piszesz zbyt 'wprost' - może lepiej zostawić tu i ówdzie jakieś miejsce 'niedookreślenia'?

Pozdrawiam

Opublikowano

Jeżeli to prawdziwa historia to bardzo interesująca. Wymyślona, jakby trochę traci.
Chciałem się skupić na tym co mówił, ale cztery szklanki Red Labela utrudniały mi skutecznie zadanie na dodatek barman wyrzucił mnie z knajpy.
Trzeba rozdzilić "zadanie" i "na" jakimś znakiem interpunkcyjnym.
Czytało się nieźle.
Pozdrawiam.

Opublikowano
Chciałem umrzeć. Naprawdę postanowiłem ze sobą skończyć. Przed wyjściem do pracy zdążyłem jeszcze wysłuchać byłej żony, która nagrała się na automatycznej sekretarce - coś mi nie gra z przypadkiem - może lepiej by było na automatyczną sekretarkę.
Mój przyjaciel , młody, zdolny scenarzysta, czerpie materiał z takich opowieści. - przecinek (wtrącenie).
Chciałem się skupić na tym co mówił, ale cztery szklanki Red Labela utrudniały mi skutecznie zadanie; na dodatek barman wyrzucił mnie z knajpy - brakuje interpunkcji (proponuję średnik).
Nie wiem czy to wina wiatru, czy whisky, ale chwiało mną dosyć poważnie.


Tekst interesujący, wciągający. Fajny dialog między bohaterem i Arletą. Na razie mi się podoba; czekam na następną część.

pozdr
Opublikowano

Swietnie się zapowiada. Bardzo płynna narracja, znakomity język.
Mam parę drobnych uwag:
Centrum – (dwukrotnie) - po co ten drugi myślnik?
wystukiwał idealnie rytm uderzając jedną belką o drugą - belką? nie za "duże słowo"?
Kiwnęła przecząco głową. - w Polsce, to przecząco kręci sie głową. Chyba, że to była Bułgarka...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozbiłam ja swoje czarne zwierciadło. Było nowe, rama nie ta, wypadło. Próbuję zebrać kawałki szkła.   Krawędzie kłują i ranią mi ręce, A mimo to ja próbuję jeszcze Zebrać, co tylko się da.   Malujesz dla mnie nową taflę, Teraz dobraną lepiej pod ramę, Lepszą, niż była ta.   Prosiłeś, bym przestała nad tą płakać, Bym o niej wreszcie zapomniała, Bo od niej cierpisz sam.   A jednak dzisiaj pomagasz mi zebrać Coś z tamtej, bo widzisz wreszcie teraz, Że mimo niego to jestem też ja.
    • Mnie jakoś nigdy nie ciągnęło do karuzel, jarmarków, wesołych miasteczek i tym podobnych atrakcji. Pierwszy raz przejechałem się jakąś karuzelą z moim synem. On miał wtedy zaledwie kilka lat, a ja już kilkadziesiąt :))). Myśłę, że dla niego była to jakaś atrakcja, ale dla mnie średnia. Jakoś nie zapałałem do tego typu rozrywek. Twój tekst przypomniał mi nowelę filmową o trzech biednych chłopcach, którzy chcieli przewieźć się karuzelą. Akcja noweli została umieszczona w czasach, gdy elektryczność nie była jeszcze w powszechnym użytku, a karuzela, która zajechała do ich miasteczka, napędzana była siłą ludzkich mięśni. Gdy chłopcy okazali zainteresowanie tą niezwykłością, jej właściciel zapytał czy mają pieniądze na bilet. Dzieciaki oczywiście żadnych pieniędzy nie miały. Zaproponował więc im, że będą mogli się przewieźć, ale na koniec dnia i pod warunkiem, że przez cały dzień będą od środka, niewidoczni dla jego klientów, kręcić karuzelą. Chłopcy chętnie przystali na taki układ i ochoczo wzięli się do pracy. Pchając w kółko drewniane kołki wenątrz karuzeli, wsłuchiwali się w śmiechy i radosne pokrzykiwania dzieci i dorosłych kręcących się na zewnątrz i wyobrażali sobie, jak to będzie wspaniale przejechać się również na tej kolorowej, kręcącej się w kółko niezwykłości. Właściciel kasował bilety, zmieniali się kolejni chętni do przejażdżki, a chłopcy kręcili i marzyli. Byli jednak coraz bardziej zmęczeni, karuzela zaczynała zwalniać, a nawet się zatrzymywać, co wzbudziło frustrację właściela, do tego stopnia, że zagroził im, że jeśli nie wywiążą się z umowy, to przejażdżki karuzelą będą nici. Ich marzenie zaczęło się rozmywać. Nie mogli do tego dopuścić, więc zaczęli ostatkami sił znów szybciej popychać drewniane drągi. Na szczęście dzień miał się już ku końcowi i ludzie zaczęli się rozchodzić, aż końcu zostali sami z właścicielem, który powiedział, że teraz oni mogą się przejechać, zaznaczył jednak, żeby się pośpieszyli bo musi złożyć karuzelę. Chłopcy jednak byli tak wycieńczeni, że żadnemu z nich nie chciało się więcej stanąć przy drągu wprawiającym karuzelę w ruch, ale to też nie miało znaczenia, bo nawet na jazdę na niej już im odeszła ochota. Właściciel karuzeli widząc to, złożył pośpiesznie cały sprzęt i odjechał.   Pozdrawiam
    • obudziłem się po ciszy wyborczej leżąc na prawym boku dlaczego serce po lewej stronie i bije
    • Kiedy miałam dziesięć lat, marzyłam o jednej rzeczy — o karuzeli. Prosiłam mamę i tatę, by zabrali mnie na tę magiczną jazdę, ale tata zawsze mówił, że na karuzelę chodzą szumowiny. Nie mogłam tego pojąć, ale wiedziałam, że muszę tam iść. Pewnej niedzieli rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, rozbiłam swoją świnkę skarbonkę. Zebrałam wszystkie pieniądze, jakie miałam, i bez pytania wyszłam z domu. Na karuzeli kręciłam się godzinami. Świat wirował wokół mnie, a ja czułam się wolna i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Nie schodziłam z miejsca, dopóki nie zrobiło się późno. Kiedy wróciłam do domu, tata już czekał. Dostałam smary na tyłek i zapytał: — Wiesz, za co to? — Za karuzelę — odpowiedziałam śmiało. Tata spojrzał na mnie poważnie: — Nie za karuzelę, tylko za to, że nie powiedziałaś, gdzie idziesz. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam: — A jakbym powiedziała, to bym nie mogła iść, bo już prosiłam. Tata tylko pokręcił głową, a ja wiedziałam, że ta przygoda zostanie ze mną na zawsze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...