Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Plaga utożsamiania peela z autorem :)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witajcie!
Problem jest doskonale znany i niestety dotyczy bardzo wielu osób, o dziwo także tych, które z poezją mają do czynienie:same piszą i czytają.

Nie będę się tu wymądrzał używając terminologii teoretyczno-literackiej, którą poznaję na studiach ;), ale chciałbym zaapelować by:
NIE UTOŻSAMIAĆ PODMIOTU LIRYCZNEGO Z AUTOREM!

Oczywistym jest, że piszemy pod wpływem impulsów i zazwyczaj są nimi jakieś wydarzenia z naszego życia:nowe doświadczenie,uczucie,świeżo poznana myśl czy osoba,itp.
Jednak pierwotne wrażenie ulega daleko idącej obróbce: koloryzacji,hiperbolizacji, mieszaniu z fikcją, prowadzaniu fikcyjnych elementów, ect.
Dlatego też delikatnie mówiąc niebezpiecznie (a dosadnie:bezsensownie) jest doszukiwać się w myślach czy emocjach peela, tego co myśli i czuje autor. Często związek ten jest niemal żaden.

Zdarza się, co prawda, że ktoś przeleje na papier, 'to co w tej chwili wygrywają w nim tam-tamy',jak to pewna osoba napisała ;) i (o zgrozo!) opublikuje podobnego (po)twora.
W takiej sytuacji peel z autorem może mieć wspólnego bardzo wiele. Ale jeśli będziemy zakładać podobną prawidłowość we wszystkich wierszach, to po lekturze wielu wierszy (dajmy na to makabrycznych czy krwawych) nasza drżąca ręka powinna chwycić za telefon i wykręcić 9-9-7 :)

Ciekaw jestem Waszych doświadczeń (może zabawnych?) związanych z tym tematem i co sami o nim myślicie :)

Pozdrawiam serdecznie
Coolt

Opublikowano

hm mysle za takie tematy na forum wlasnie powinny byc poruszane gdyz wiecej osob to czyta i dostosowuje sie do tego i jest poinformowanych co komus odpowiada a co nie ;)

to tyle jesli chodzi o moje zdanie :P

Opublikowano

Tak jak autor powinien mieć dystans do swojego utworu, tak czytelnik powinien mieć dystans zarówno do autora, jak i tekstu.

Coolt, dobrze mówisz. Mnie się nigdy nie chciało założyć tego wątku. W sumie dobrze, że ktoś Cię tak pod...burzył. // 51

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wiem o tym,Aniu :)
Ale właśnie byłaś tym impuslem, o który mówiłem. To co napisałaś, przypomniało mi o aktualności tego problemu. Za co Ci dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie
Coolt
Opublikowano

Ja tam nie rozumiem całego problemu. Autor zwykle używa wiersza, by przekazać swój pogląd na jakąś sprawe, chyba że pisze dla pisania (powiedzmy ugodowo, ze dla formy:)). Statystycznie rzecz biorąc peela można bardzo ściśle powiązać z autorem, Wyjątkiem są może utwory przedstawiające peela w ironicznym świetle.

Weźmy sobie jakiś hipotetyczny utwór za przykład:

Poniedziałek

Nie znoszę poniedziałków
pszennych bułek
półgłówków
i dzielących ich
przedziałków
i poniedziałkowych
po-niedzieli
poranków

(jak go już spotworzyłem, to chyba przestał być hipotetyczny?)

Jaki ja mam powód by przypuszczać, że autor wygłasza nie swój pogląd na sprawę? Czemu miałby popularyzować coś co mu nie pasuje? To cholernie mało prawdopodobne.

Gdyby może dał tytuł "malkontent w poniedziałek rano", to miałbym jakieś wątpliwości, ale inaczej...

A tak na marginesie: nawet jesli nie mam racji to co z tego, ze pomyle peela z autorem? Jakie to ma znaczenie dla interpretacji? Jakie to mo w ogóle znaczenie i dla kogo? Dla autora. A dlaczego ma mnie autor w ogóle interesować? Przecież to zwyczajny grafoman.:)

Opublikowano

Rzecz ma się tak: niestawianie znaku równości między podmiotem wiersza a autorem pozwala w ogóle traktować wiersz jako niezależny byt i dopiero wtedy doszukiwania się w nim czegokolwiek. Natomiast jeśli znak równości postawimy możemy zadawać owo tak wyśmiane i wyświechtane (czy słusznie? - temat do kolejnej dyskusji): co autor miał na myśli.

Nie zapominajmy natomiast, że jeszcze głęboko w XIX wieku, a już z pewnością w czasach (pożal się Boże - ponoć) ojca współczesnej powieści, Honoriusza B., nie było w ogóle możliwości niepostawienia takiego znaku równości. Narratora z samego gruntu i z samych korzeni mentalności czytelnika utożsamiano z autorem - to on grzmiał, nawoływał, karcił, wyśmiewał itd.

Być może tu tkwi choćby problem pokoleniowy: starsi, klasyczni, okołowojenni, którzy "poezję" utożsamiają z obecnością rymu, metru, harmonii, i młodsi, być może też już okołowojenni, którzy poezji upatrują w pretensjonalności języka.

Dużo tych tematów na odrębną dyskusję. Moje zdanie, niespełnionego polonisty - nie utożsamiać.

Poza tym sądzę, że kartaginę należy zniszczyć ;)

f.

Opublikowano

Ja interpretuje w ten sposób:
Herbert był moralistą, bo pisał umoralniające wiersze, gdzie peel bym moralizatorem (moze ktos zaprzeczy - ja wiem swoje)
Miłosz był strasznie nudnym człowiekiem gdyż jeko podmiot też był jak flaki z olejem
Ale oni nie są moimi pracodawcami, więc mam to w dupie.

Opublikowano

Nie należy utoższamiać peela z autorem z tego prostego względu, że zamyka Ci to strasznie interpretacje, czyni ją tendencyjną, ponieważ musisz sprostać tezie, że peel jest autorem.
W momencie kiedy dajesz swobodę bycia peelowi kim chce ;) można się doszukać nowych, ciekawych rozwiązań,wątków.

Pozdrawiam ciepło
Coolt

Opublikowano

Ja rozumiem, że Mickiewicz nie był na reducie ordona, bo był tchórzem i konfidentem, ale na przykład już Broniewski kłaniał się rewolucji, tak samo jak jego peel. Jeśli stwierdzisz, że Broniewski nie stawiał siebie jako peela, tylko na przyklad rozszerzysz interpretacje do zielonych ludkow z marsa, to ja gratuluje metodyki.

Opublikowano

Tiaaaa, a Dostojewski zamordował człowieka, bo napisał Zbrodnie i Karę. Nie mówiąc oi Swifcie, który zawędrował na wyspę liliputów. Słyszałeś kiedyś o "litentia poetica"?.. "o "wyobraźni"?... "fikcji literackiej"?...
Nie mówiąc o tych wszystkich literatach z dziedziny SF-Fantasy, co walczyli z kosmitami lub smokami.
Żałosne.

Opublikowano

peel jest w jakiś sposób powiązany z autorem! nawet bardzo! bo kto pisze o czymś o czym nie ma pojęcia? a jeśli już o tym pisze, to mu to nie wychodzi przeważnie:) nie da się zupełnie oddzielić peela od autora i już!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W 100% nie. W 95% - tak. Dlatego możliwe było napisanie przez Szymborską wiersza w którym peel jest kotem. Powszechne też jest pisanie wierszy w których peelem jest osoba przeciwnej płci.
Odróżniajmy sztukę, a więc kreację, od pisania pamiętników!!!
Pozdrawiam, j.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Chyba nie czytałaś, zbyt uważnie moich wypowiedzi. Twierdze jedynie, że czasem (bardzo często) potrzebne i skuteczne jest utożsamienie peela z autorem. Czasem są to bardzo podobne do siebie postaci.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a ja skromnie się odłączam, gdyż apel ma charakter uniwersalny, a nie jest ostateczną odpowiedzią naproblemy interpretacji i czasem bedzię prowadził do głupich wyników. "autor nie żyje" to tylko jedna z metod. No, ale jeśli ktoś chce iść na łątwizne..
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Chyba nie czytałaś, zbyt uważnie moich wypowiedzi. Twierdze jedynie, że czasem (bardzo często) potrzebne i skuteczne jest utożsamienie peela z autorem. Czasem są to bardzo podobne do siebie postaci.
OK, tyle, ze poezje da się czytać bez znajomości zycia poety. Podobnie każdą inną twórczość. Uwielbiam "Stepy akermańskie", a nie cierpię Mickiewicza jako osoby i nie zgadzam sie z jego poglądami na większość spraw, jesli nie na wszystkie. Czy w związku z tym mam nie znosić jego sonetów? A moze nie potrafię ich zrozumieć? Uwielbiam liryki Broniewskiego - co mnie obchodzą jego poglądy polityczne, skoro napisał np. "Bar pod Zdechłym Psem"? Mam w postaci Listopada doszukiwać się odniesień do Rewolucji Październikowej???
Rzeczywiście, czasem twórczość zawiera wątki autobiograficzne. Tyle, że nawet jeśli są, ja nie muszę o tym wiedzieć, by zrozumieć dzieło literackie. Trafianie do twórczości poprzez biografię twórcy to takie szkolne, lekturowe podejście. Zupełnie niepotrzebne. Tekst literacki to kreacja, nie odtwarzanie, i nawet, jeśli odtwarza pewne rzeczy wiedza o tym nie jest potrzebna czytelnikowi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Mikołaj_Batkiewicz O, ziomek z Rewy? :)) Rowerem tam jeżdżę. Ale bliżej do Mechelinek.
    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...