Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Więc proponujcie. Może wrzucic coś niedokonczonego i każdy dopisze zakończenie wedłóg włanego pomysłu. Możliwosci jest dużo. Ważne jest by kazdy sie wypowiedział. Nie wiem jak ustalono to poprzednim razem, bo wtedy jeszcze mnie tu nie było.

Opublikowano

Opowieść wigilijna, to był mój pomysł. Potem proponowałem jeszcze turniej pod hasłem "Nowa stara baśń"- nie chwyciło, a dwa, czy trzy temu namawiałem w poście pod "Dziadami", do pisania szopek noworocznych (nie sugerując jednak ogłoszenia turnieju).
W tym wszystkim jest wszakże jedno"ale". W turnieju powinny być nagrody. By mogły być nagrody, ktoś musi je ufundować. W naszym portalu nie ma- dzięki Bogu - reklam, a wiec na sponsorowanie nie ma co liczyć. Pozostaje zatem symboliczna nagroda publiczności w postaci ilości punktów. Do tego jednak nie potrza nijakiego turnieja.

Opublikowano

W związku z tym, że w turnieju powinny być nagrody, zobowiązuję się oddać na ten cel moją książkę pt. Mężczyzna i Bestia. Co za tym idzie sam się dyskwalifikuję jako uczestnik, gdyż zwycięstwo mogłoby mnie narazić, na wręczanie samemu sobie, co przyjemne raczej nie jest. Jeśli chodzi o moją propozycję, to jestem za tym, żeby zorganizować konkurs na najzabawniejsze opowiadanie.

Opublikowano

Butrym powodział zebym podał temat i termin, więc ze swojej strony proponuje temat "Ojciec" czyli poprostu realacje miedzy ojcem i synem lub/i córką. termin proponuje miesieczny, zeby jak najwięcej osób mogło zamieścic swoje prace. Co myslicioe o moich propozycjach ?

Opublikowano

najśmieszniejsze albo najbardziej zaskakujące - to byłoby dobre.
czy komuś będzie chciało się czytać i oceniać opowiadania pisane na jakieś nudne, stereotypowe tematy?? owszem, niektóre mogą być nawet niezłe, ale przecież nie wszyscy są mistrzami pióra, dajmy ludziom szansę na popisanie się swoją kreatywnością :))

Opublikowano

Turniej? Nie widzę przeciwskazań :)
Przyjmują Państwo poprzednie zasady - znakomicie.
Pan Piotr jest uprzejmy ufundować nagrodę - pięknie z Pana strony.
Temat jednak się jeszcze waha. Zaskakujące zakończenie a najzabawniejsze opowiadanie to jednak dwie różne rzeczy, nie wykluczające się - lecz odmienne. Myślę, że lepiej ustalić konkretnie jeden temat.
Teraz kwestia czasu, myślę że miesiąc to mało. Proponowałabym jakąś grudniową datę, z tymże to Państwo ustalają zasady, ja chcę pomóc wszystko pozbierać i wprowadzić w życie.

Mają tu Państwo pole do dyskusji, gdy wszystko zostanie ustalone oficjalnie ogłosimy Turniej. Wszystkie zasady zostaną umieszczone w dziale prozy i każdy będzie mógł spróbować swoich sił.

Zapraszam do wyrażania sugestii :)

ps. od siebie chciałabym dodać, że temat - najzabawniejsze opowiadanie - jest bardzo trafny, miło będzie takie opowiadania czytać w jesienne wieczory :)

Opublikowano

Ciesze się, że jest zainteresowanie. Podsumujmy. Więc ostateczna decyzja "najzabawniejsze opowiadanie"- tematyka dowolna.

Zasady:

1. Każdy autor zamieszcza w turnieju jeden utwór.
2. Utwory oceniane są przez wszystkich uczestników wg. następującej skali ocen:
1 dno
2 słabizna
3 nie warto czytać
4 jeśli ma się czas...
5 może być
6 dobry
7 bardzo dobry
8 przeczytać koniecznie
9 super
10 genialny
3. Zwycięzcą zostanie autor, który uzyska najwyższą średnią
4. W przypadku remisu zwycięzcę wyłaniają moderatorzy
4a) W przypadku, nie wyłonienia laureata przez moderatorów o zwycięstwie decyduje pojedynek.

Termin nadsyłania prac 23 grudnia 2004. Nagrody: książki "Mężczyzna i bestia" Piotra Rowickiego i "Kryminał Tango" k.s. Rutkowskiego. Może jeszcze ktos cos dorzuci. Ze swojej strony również dziekuję sponsorom.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...