Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Poezja - co nią jest, a co nie?


joaxii

Rekomendowane odpowiedzi

Wpadła mi ostatnio w oko wypowiedź jednego z poetów młodego pokolenia, którą pozwolę sobie zacytować:

"To nie jest tak, że jeśli wiersz jest o czymś fałszywym albo mówi o czymś nieprawdziwym, albo jest po prostu grą językową, to jest to gorszy wiersz. Wiesz, bo tak naprawdę, to te wszystkie wiersze grafomańskie, tych wszystkich dziewczynek....Przepraszam. Dziewczynek, chłopczynek, i chłopców, i zniewieściałych chłopców, i wszystkich innych-one przecież są prawdziwe, bo cierpią i tak dalej. Ale wypowiadają się w fałszywy sposób dlatego, że posługują
się kliszami językowymi, tym co mają na podorędziu, ale, z drugiej strony, przecież nie mają nic innego, skoro mają po siedemnaście lat. Nie mają obowiązku być geniuszami geniuszami przecież te uczucia o których mówią są prawdziwe. Nikt nie ma prawa zakwestionować tej prawdziwości, ale nie daje to żadnego estetycznie pracującego efektu w postaci tekstu tylko dlatego, że jest prawdziwe."

(Fragment wywiadu z Edwardem Pasewiczem pochodzi z czasopisma literacko-kulturalnego PRO ARTE nr.24)

To tak a propos "prawdziwej" poezji. A co Wy na to?
Pozdrawiam, j.
PS. Dzięki, intoxi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wypowiedziałem się na temat "prawdziwości poezji" (hmm "prawdziwej poezji") w poprzednim wątku. Moim zdaniem nie można rozpatrywać poezji pod względem "prawdziwości". Poezja może być dobra albo nie, może odzwierciedlać coś w jakiś sposób, ale nigdy nie będzie to odbicie wierne. To jak z lustrem, patrząc w nie widzimy obraz odwrócony. Poezja jest jak zjawisko atmosferyczne. Może być piękna jak tęcza, wstrętna jak deszcz, niszcząca jak huragan i zimna jak śnieg. Wszystko to są zjawiska, ale jakie różne prawda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie ma czegoś takiego jak prawdziwa poezja i nieprawdziwa poezja. jest poezja dobra bądź kiepska, jest poezja bardzo uboga, jest poezja genialna, są też teksty które chcą być poezją ale nie są nią. poezja ma ściśle ookreślone zasady, nie mówie tu o rymach czy rytmie , ale o znaczeniu tego słowa i cechach przypisanym liryce. reszta to kwestie umowne. wiersz można ocenić jako dobry bądź niedobry biorąc pod uwagę dobry smak, stoopień pretensji i maniery, zaawansowanie ale nie ma żadnych konkretnych kryteriów. to tyle.
pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jasne. Więc nie istnieje coś takiego jak kicz albo zły wiersz? Czy huragan z dmuchawy to to samo, co ten prawdziwy? A tęcza na obrazku, namalowana niewprawnie?
Poezja jest różna, ale w dalszym ciągu jest albo dobra, albo zła. Bywa też nijaka.
W sumie masz rację - jest jak zjawisko atmosferyczne. Tyle, że jest mnóstwo podróbek, naśladujących to zjawisko. Huragan za każdym razem jest inny, to samo dotyczy śniegu i tęczy, więc co zrobić z "kalkami"?... Poza tym trzeba pamiętać, ze jest wytworem człowieka, a więc, nie jest "naturalna", została stworzona. Tu zaczyna się kwestia umiejętności, formy, narzędzi.
Pozdrawiam, j.
PS. Celowo zaczęłam ten wątek. Wydaje mi się, że ta kwestia jest na tyle ważna, że należy ją przenieść z dyskusji o konkursach w osobny wątek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jasne. Więc nie istnieje coś takiego jak kicz albo zły wiersz? Czy huragan z dmuchawy to to samo, co ten prawdziwy? A tęcza na obrazku, namalowana niewprawnie?
Poezja jest różna, ale w dalszym ciągu jest albo dobra, albo zła. Bywa też nijaka.
W sumie masz rację - jest jak zjawisko atmosferyczne. Tyle, że jest mnóstwo podróbek, naśladujących to zjawisko. Huragan za każdym razem jest inny, to samo dotyczy śniegu i tęczy, więc co zrobić z "kalkami"?... Poza tym trzeba pamiętać, ze jest wytworem człowieka, a więc, nie jest "naturalna", została stworzona. Tu zaczyna się kwestia umiejętności, formy, narzędzi.
Pozdrawiam, j.
PS. Celowo zaczęłam ten wątek. Wydaje mi się, że ta kwestia jest na tyle ważna, że należy ją przenieść z dyskusji o konkursach w osobny wątek.

Właśnie to miałem na myśli. Oczywiście, że istnieją kicze i złe wiersze. Może wyraziłem się zbyt hermetycznie i nijako. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Żeby pisać, trzeba cokolwiek przeżyć - i niekoniecznie dżumę - jest tyle piękniejszych chorób ;)
A empatia nie jest wynalazkiem nowoczesności.
To, co w wywiadzie(fragmencie?) stwierdził E. Pasewicz, jest zarysowaniem jednej ze skrajności. Cóż z 'estetyki' (jako efekt języka poetyckiego rozumienej) jeśli przesłanie (myśl) nijaka, żadna, skłamana? Nawet surrealistom chodziło o nowe obszary wrażliwości.
Przepraszam za wtręt - już milknę ;)
pzdr. b
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Żeby pisać, trzeba cokolwiek przeżyć - i niekoniecznie dżumę - jest tyle piękniejszych chorób ;)
A empatia nie jest wynalazkiem nowoczesności.
To, co w wywiadzie(fragmencie?) stwierdził E. Pasewicz, jest zarysowaniem jednej ze skrajności. Cóż z 'estetyki' (jako efekt języka poetyckiego rozumienej) jeśli przesłanie (myśl) nijaka, żadna, skłamana? Nawet surrealistom chodziło o nowe obszary wrażliwości.
Przepraszam za wtręt - już milknę ;)
pzdr. b
Cokolwiek, tak, ale niekoniecznie to, o czym się pisze. Czy wyobraźnia to kłamstwo?... Gdzie przesłanie w wierszach o miłości, przyrodzie?... Czy zwykłe opisywanie świata, bez przesłań i morałów, nie może być poezją?
Wydaje mi się, że to kwestia emocji. Niekoniecznie swoich włąsnych, jak wspomniałeś, empatia pełni tu ważną rolę. Natomiast znacznie łatwiej mi uznać za poezję wiersz rewelacyjnie napisany technicznie bez przesłania niż fatalną grafomanię o prawdziwych, przeżywanych emocjach, jakich mnóstwo płodzą zakochane nastolatki. Może dlatego, że dla mnie poezja to sztuka słowa. Znajdowanie znaczeń, odszukiwanie powiązań to jest to, co lubię wpoezji. Jeśli chodzi o "prawdziwe uczucia" - każdy je ma i zna, nie musi sięgać po poezję.
Pozdrawiam, j.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poezja to wyższy stan oświeconego umysłu wyrażony ludzkim językiem.

i nie ważne czego się tyczy, bo zawsze spraw istotnych, z samego założenia.


ekonomiści powiadają, że pieniądzem jest to, co uznamy za pieniądz.
kolejne zaś prawo mówi, że pieniądz słabszy wypiera lepszy.

może w poezji jest tak samo?
ogólnie uznajemy coś za poezję,
ale wolimy mieć w kieszeni łatwo wymienialny zwykły pieniądz (jak nasze złotówki), niż np. jedną cenną złotą monetę (dużą wartą, acz zakupy ciężko dałoby się za nią zrobić, a conajmniej mniej łatwo niż złotówkami ;)

prawdziwej poezji nie ma jako takiej,
każdy sam musi ją sobie odnaleźć.

bo fizycznej prawa jej nie dotyczą

tu: ~ważniejsza jest wyobraźnia, niż wiedza (Albert E.)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę od paru lat wiersze.Mam już za sobą parę publikacji...ale to nie jest ważne.Chodzę dwa razy w miesiącu na spotkania(warsztaty)poetyckie gdzie czyta się wiersze i wysłuchuje refleksji innych co sądzą o tych tekstach.Spotykamy się tam od paru lat...i wraz z osobą prowdzącą te spotknia-znannym krytykiem literackim wspolnie uważamy,ze nie ma odpowiedzi na pytanie co jest poezją....Natomiast można powiedzieć co nią nie jest na pewno!!!!Czy się zgadzacie???Ja tak.Zastanowcie się...Poezja powinna tworzyć drugie dno...są słowa klucze,ktorych się nie używa....np.smutek,żal,pustka itp.Poezja powinna nie mowić wprost....nie używać banalnych słow....prostych.Powinna odrozniać piszącego-być niestereotypowa...indywidualna.Słów "złamane serce","rozdarta dusza","ogień ciał"-to wyświechtane już słowa....znajduja się w tysiącach wierszy....Stworzcie swoje plastyczne obrazy....używajcie słow i obrazow,ktore będą inne niż te,tore używacie na codzien.Poezja powinna byc gęsta.....a nie przezroczysta...niech każdy rozumie to jak chcę.Uśmiech przesyłam i pozdrawiam.Poniżej zamieszczam dwa testy....jeden to dla mnie poezja....a drugi nie...zobaczcie-czujecie co poezją nie jest???


smutek

Czy we mnie zawsze już będzie tylko smutek
Czy już nigdy się nie uśmiechnę
Czy moje serce będzie Cię kochać do końca mych dni
Miłością niespełnionych marzeń
Czy?
Jak długo będę zadawć to pytanie
Na które nie ma odpowiedzi


Napisany 2005.09.06

Autor: rozważna


*Krzesło*
krzesło jest twarde wąskie
z wysokim oparciem
siedzę wyprostowana tak
by kręgosłup przylegał do niego
mocno
i głowa w jednej linii
żeby nie bolało

trójkątny wycinek świata
wpada przez oko
niczym kawałek meksykańskiego tortu
a każda warstwa smakuje inaczej
aż do ostatniej wiśni
ciemnej i nabrzmiałej
jak sutek kobiety
w którą wstąpił wicher

maluję swoje wnętrze
farbą w kolorze piekącej papryki

tam od środka
mam szafirowe oczy i włosy
oblewające ramiona złotem
zdartym z kopuł starych cerkwi
śpiewam
rozlewam wino w swawolnym rozchełstaniu
tupię i wrzeszczę
i znów zanoszę się
śpiewem

krzesło jest twarde wąskie
z wysokim oparciem
lecz boję się oprzeć o nie głowę
a moja dłoń złożona na własnym kolanie
taka nieruchoma

boję się drgnąć
aby nikt nie zauważył

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dla mnie poezja to też to, co stoi za słowami. Może nawet przede wszystkim to, co pomiędzy wierszami.
Dlatego też może niekoniecznie uwielbiam wiersze - nazwijmy to - wyszukane co do formy.

Pozdrawiam

Kirdy forma to m.in. właśnie umiejętne ukrywanie znaczeń, mówienie pośrednio, zamykanie wielu znaczeń w kilku słowach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a znacie powiedzenie: "Nie przechodź przez drogę jeśli nie możesz wyjść z kuchni"?

Niestety nie mam kuchni, ale słyszałem, że to niebezpieczne miejsce dla kotów, zwłaszcza w Pekinie. :)
wszystko zależy od rozmiarów kota
albo jego bezpieczeństwo jest zagrożone
albo on zagraża (niebezpieczeństwu?) :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

                                        
    • @Wędrowiec.1984

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Nie wiem jak u innych. Mogę powiedzieć za siebie. Jako osoba niepełnosprawna piszę dość wolno na klawiaturze, do tego robię błędy, które muszę poprawiać. Przekazanie tej samej treści pisemnie zajmuje mi 10 razy tyle czasu, co ustnie. Dla mnie główna zaleta telefonu to oszczędność czasu.   Oprócz tego z tonu, intonacji, artykulacji, barwy głosu można wiele wyczytać. Nastrój, reakcje emocjonalne, łatwiej zrozumieć, co rozmówca miał na myśli, jego prawdziwy przekaz. Często niestety uszyty dość niezręcznymi słowami. Nie każdy ma dar wymowy, przeciętny Polak na co dzień używa tylko 300 słów.   Jestem starej daty z czasów, gdy pisało się listy, które szły bardzo długo. Zatem ich nie pisałem. Jedynie kartki pocztowe. 99,99% mojej komunikacji do 15 roku życia odbywała się na żywo. Nie mieliśmy telefonu. Potem był, ale słabo działał i  drogo. Dopiero po 26 roku zacząłem go używać na dobre.   Zatem jak wynika z powyższego, dla mnie wszelkie formy zdalnej komunikacji są nienaturalne, wyuczone w późniejszym wieku, fakt że dość dobrze, ale jednak to nie to samo, gdy ktoś urodził się, w epoce gdy komunikacja taka już była powszechnie dostępna i tania.   W telewizji też był tylko jeden kiepski kanał z programem zaczynającym się o 17, zatem pozostawali tylko ludzie, jako jedyna atrakcja, czego zresztą ani trochę nie żałuję. Mimo wszystko nie zamieniłbym moich czasów na dzisiejsze. Właśnie ze względu na te relacje, dużo ciekawsze dla mnie, od tego co świat oferuje obecnie. Jednak jest wiele osób z mojego pokolenia, uważających inaczej, takich co wolą dobra materialne, których obecnie jest w brud.   W wideokonferencji jeszcze nigdy nie uczestniczyłem i jakoś mnie do tego nie ciągnie. Oglądałem natomiast wiele takich zarejestrowanych na youtube i nie zachęciło mnie to. Słaba jakość strasznie, ludzie niekorzystnie się prezentują. To trzeba umieć robić. Mieć odpowiedni sprzęt oświetleniowy, mikrofon, kamerę, ekrany, rozpraszacze. Tak jak w studiu. W sumie to tylko prowadzący wyglądali dobrze, bo oni to mieli i wiedzieli jak dobrze wypaść, a i to nie wszyscy. Reszta uczestników, to kompromitacja. A jeszcze gdy ktoś nie jest zbyt urodziwy lub ma swoje lata... Generalnie wrażenie sensoryczne raczej kiepskie. Nie wiem co ludzie w tym widzą dobrego. Trochę chyba musimy poczekać na lepsze technologie, by to było pociągające.   Tak ale to dotyczyło tylko najwyższych warstw społecznych, a większość była pańszczyźnianymi chłopami i nic o tym nie wiedziała. Ich małżeństwa były aranżowane przez rodziców. W miastach podobnie. Młodzi nie mieli nic do gadania. A teraz spotkania kojarzy Tinder według swojego algorytmu i kogo dostaniesz tego masz, aż tak wiele się nie zmieniło.   Ja w takich warunkach nie funkcjonowałem, ale na moją wyobraźnię, to chyba bardziej bym się stresował właśnie z takimi zasadami niż bez nich, bałbym się że uchybie jednej z nich.   Tak jak popatrzę z dystansu wieku na moją młodość, to odnoszę wrażenie, iż to właśnie ja byłem tą zasadą. Po prostu byłem sobą i to wystarczało by stać się najbardziej lubianym w każdej grupie od przedszkola poczynając. Zachowywałem się naturalnie, dynamicznie, emocjonalnie, kreatywnie, sensorycznie i to przyciągało inne dzieci. Reszta obserwowała fakt, iż moje zachowania się najbardziej podobają i naśladowała. Jednym  wychodziło lepiej innym gorzej, ale prawie wszyscy próbowali, co wyznaczało grupowy styl zachowania.   Podobnie było w podstawówce. W liceum to już różnie, a na studiach  każdy miał w miarę ukształtowaną osobowość i nie papugował wszystkiego po innych. A ja dalej utrzymywałem swój przedszkolny styl, tyle że ubrany w inne formy, bardziej wysublimowane i eleganckie, jednak co do istoty te same: dynamika, emocje, kreatywność i duży udział ciała w interakcjach towarzyskich. A w tym ostatnim to byłem wyjątkowy kreatywny i potrafiłem zaskoczyć. Wiadomo nie wszystkim to pasowało, ale jakimś 90% tak, reszta też mnie w miarę tolerowała i wrogów raczej nie miałem, jeśli już to zazdrośników.   A co do relacji z płcią piękną, to też miałem je bardzo udane od przedszkola i żadne reguły nie były mi potrzebne. To był taki samo nakręcający mechanizm. Pierwszą bliską osobą z poza rodziny, jaką pamiętam to  maja przedszkolna narzeczona M. Miałem wtedy cztery latka i bawiliśmy się przez cały rok tylko ze sobą, czasem ktoś dołączał, ale tylko przelotnie.   Z psychologicznego punktu widzenia to jest ogromnie ważne, kto stanowi pierwszy nierodzinny obiekt znaczący  na szlaku rozwoju. U mnie tak się złożyło, że była to dziewczynka, gdybym zaprzyjaźnił się z chłopczykiem pewnie moje życie uczuciowe potoczyłoby się inaczej. W sumie to przypadek zadecydował. Już wtedy ukształtował się u nas obojga pewien pierwotny schemat relacji koleżeńskiej rozumianej jako relacja damsko męska.   Miałem też jako małe dziecko dużo ,w sumie dość dziwnych relacji ze starszymi ode mnie kobietami. Były to liczne sąsiadki oraz osoby z rodziny lub rodzice rówieśników. Polegało to na tym, iż  przygotowywały jakieś dobre jedzenie by mnie zwabić do siebie, na to byłem łasy, a następnie opowiadały mi o swoich różnych życiowych problemach z mężami, dziećmi, w pracy. Coś w rodzaju dzisiejszej psychoterapii, z tą różnicą że ja tylko słuchałem ze zrozumieniem bardziej emocjonalnym niż poznawczym, gdyż nie wszystko pojmowałem.   Wraz z upływem lat coraz więcej.... na tyle że potrafiłem też werbalnie wyrazić zrozumienie, czy jakoś tam wesprzeć. Choć to chyba było bez znaczenia im chodziło o wygadanie się przed kimś. Prawie codziennie przynajmniej jedną taką rozmowę miałem. Dzięki nim nauczyłem się rozumieć jak kobiety postrzegają świat, co jest dla nich ważne, wszedłem w ich emocjonalny świat.   Często płakały i wylewały przede mną wszystkie swoje smutki. Bardzo to było wszystko szczere i spontaniczne, a dla mnie zupełnie naturalne, gdyż praktykowane od dziecka. Myślałem, że wszyscy tak mają, jednak byłem w dużym błędzie bo jak dotąd nikogo jeszcze nie spotkałem, kto doświadczył by czegoś podobnego w tak masowej skali. Tak trwało do końca podstawówki,  potem już nie miałem czasu na słuchanie takich zwierzeń.   Wracając do rówieśniczek to przez całą podstawówkę i liceum byłem jedynym chłopakiem, który miał regularne koleżanki. Inni chłopcy owszem mieli sympatie, ale nie koleżanki. Nie umieli i nie lubili wchodzić w relacje z dziewczynami, nie wiedzieli co z nimi robić, jak rozmawiać. Widząc moje liczne kontakty pytali zdziwieni; o czym ty z nimi rozmawiasz?, co z nimi robisz?. Ja nawet nie bardzo potrafiłem odpowiedzieć, bo było to dla mnie coś zupełnie naturalnego i oczywistego odkąd sięgałem pamięcią. Dziwiłem się dlaczego oni nie potrafią.   W podstawówce to jeszcze jakoś w miarę było bo miałem super zintegrowaną klasę, ale w liceum to już ogromna uczuciowa  przepaść między płciami. Owszem były od czasu do czasu imprezy, ale tam to wiadomo tańce, alkohol i sex, a o uczuciach nie mogło być mowy, nie ten klimat.   Mnie dziewczyny regularnie zapraszały do kawiarni, kina, czy teatru, na wieczorki. Prawie zawsze byłem tam jedynym chłopakiem. Gdy pytałem dlaczego... odpowiedź przez całe lata była ta sama: "bo jesteś jedynym jakiego znamy, z którym da się rozmawiać". Ale nie wzięło się do znikąd. To był cały łańcuszek relacji. Zaczęło się od mojej niezapomnianej M. z przedszkola, a potem każda kolejna karmiła następną, była niekończącym się ciągiem dalszym.   Kolegą tak się życie nie ułożyło, zatem nie wiedzieli jak... A dla mnie to było przykre i smutne, że klasa jest podzielona na dwa nie rozumiejące się obozy, towarzysko niezręczne, bo nie wiadomo było z kim być. Zatem tak krążyłem pomiędzy jednymi i drugimi, będąc też siłą rzeczy  łącznikiem.  Często było to dość trudne, a nawet niemożliwe. Poza tym nie miałem czasu na to by tą klasę zintegrować tak jak w podstawówce. Trzeba się było dużo uczyć. Ludzie byli w większości introwertyczni o trudnych charakterach, wymagali dużo pracy, dziecinni, wolne elektrony.   W dorosłym życiu podobnie zarówno na studiach jak i w pracy. Koleżanki zapraszały mnie po godzinach na ciastko, czy inne rozkosze i dalej byłem jednym panem w tym gronie.   Nigdy nie rozumiałem tych podziałów na płcie, całej tej filozofii, że panowie są z Marsa, a panie z Wenus, budowania  barier nie wiadomo po co. Randkowania oraz stresu i trudu z tym związanego. Strojenia się w piórka, strategii podrywu.   Pamiętam tych kolegów, którzy przed spotkaniem z dziewczyną musieli się napić, bo bez tego by nie poszli. Dla mnie to jakiś kosmos był. Nie żebym nie rozumiał, ale emocjonalnie tego nie czułem Przecież wszyscy płyniemy na tym samym okręcie do wspólnego portu przeznaczenia.   Nietrudno się domyślić iż w takiej sytuacji nie miałem najmniejszego problemu ze znalezieniem partnerki. Jeśli podobałem się którejś fizycznie to sprawa była przesądzona. Same proponowały przejście na inny poziom relacji, każda na swój sposób. Kobiety są w tym bardzo kreatywne.   Moim zdaniem to nie reguły są potrzebne, ale zdrowa integracja między płciami w okresie rozwojowym, taka jaka była u mnie. Wtedy wszystko będzie działo się naturalnie, w swojski znajomy sposób, dający dużo radości i spełnienia, dostępny dla każdego. Nie będzie osób samotnych, błędnych rycerzy szukających odległej Dulcynei oraz księżniczek zamkniętych w wierzy niedostępności.   Lubię z Tobą pisać, bo jesteś zupełnie róży ode mnie, nawet jeśli coś z pozoru mamy wspólne, to stoją za tym zupełnie inne przyczyny, jak z tymi telekonferencjami. Można poszerzyć horyzonty.    
    • @MIROSŁAW C. stukot ptasich diobów [dziobów] w okno —  masz literówkę. Fajny klimat. Pozdrawiam :)
    • @Amber ślicznie dziękuję, bo powyższego nie znałem po prostu...
    • płodność uciekła przed cywilizacją próbuje przetrwać w nieoświeconych podbrzuszach z górskich dolin i innych krańców gdzie jeszcze amulet z kłów ocelota jest powodem do dumy    wysoka kultura łatwo zrywa tradycję płodzenia potomków  opadają zdolności skrzydła    w białej klinice  dzieci z zimnych płytek a legenda kładzenia się do łóżek  warta już tyle co bóstwa ukryte w pasach krzemienia    na tym etapie zarodek  nie ma połączonych nerwów obwodowych z mózgiem  życie na życzenie    z pozornie martwej poczwarki wylęga się    motyl                
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...