Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Krótka myśl, niczym błyskawica, pojawiła się w mojej świadomości: "Obiad. Nie zdążę zrobić obiadu!" Owinięta ręcznikiem, wykonałam szybki zwrot, otwarłam drzwi łazienki i wyszarpnęłam z wieszaka gruby, turkusowy szlafrok. Misiek wśliznął się do przedpokoju i zamknął cichutko drzwi. Zignorowałam go. Poczłapałam do kuchni, wyjęłam szybkowar i nastawiłam wodę. "Przynajmniej zupa będzie na czas" - skwitowałam w myślach.
Mój eks-amant stał w przedpokoju i słał ukradkowe spojrzenia w moją stronę.
- No i czego się gapisz? - gruchnęłam prosto z mostu - jak już wlazłeś to chodź do kuchni - ponagliłam go. Skinieniem głowy wskazałam taboret przy kuchennym stole - siadaj. Kawy, herbaty?
- Może być kawa - przytaknął wpatrując się we mnie - blado wyglądasz.
Parsknęłam śmiechem.
- Biorąc pod uwagę fakt, że moja kąpiel trwała ponad dwie i pół godziny, cóż... chyba nie jest tak źle, hm? - zaserwowałam jedną z moich błazeńskich min. Zsiniała z zimna, w szlafroku za dużym przynajmniej o dwa numery i kapturem zarzuconym na głowę, musiałam wyglądać komicznie. Michał nadal lustrował mnie od stóp do głów. Siłą woli powstrzymywał uśmieszek tlący się w kącikach jego ust.
Zaparzyłam kawę i postawiłam dwa parujące kubki na stole. Zajęłam miejsce po lewej stronie Michała. Byliśmy zwróceni do siebie pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Ostatnia rzecz, jakiej pożądałam w tej sytuacji to bezpośrednia konfrontacja. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, popijając aromatyczny napój. Powoli docierało do mnie, że właściwie nie powinnam się już gniewać na Miśka.
- Dzięki - zagaiłam.
- Za co? - zrobił wielkie oczy.
Wiesz... - upiłam kolejny łyk - ... gdyby nie twój upór, finał tej kąpieli mógłby wyglądać mniej ciekawie - spojrzałam na niego uważnie, uświadamiając sobie powagę tego zdarzenia.
- Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - skomentował Michał.
- No, fakt. Myślałam, że to kościelne dzwony - zachichotałam. Odwzajemnił uśmiech. Wstałam i podeszłam do szafki pod zlewem - wiem! - wykrzyknęłam z miną odkrywcy - w nagrodę pomożesz mi obrać ziemniaki - wręczyłam Miśkowi nożyk, uśmiechając się zawadiacko.
- Jasne - przystał ochoczo - rozumiem, że obiad też wchodzi w skład tej oferty?
- Tak jest, prezesie.
- Jeśli chodzi o stare sprawy...
- Daj spokój - przerwałam zdecydowanym gestem - zamknięty rozdział.
- Jasne - skinął pojednawczo - gdybyś jednak chciała... - ciągnął z uporem maniaka.
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Zamknij się wreszcie i róbmy ten obiad.

*

Kończyłam smażyć placki z jabłkami, kiedy do przedpokoju wparowała Majka. Maks zerwał się ze swojego posłania.
- Jeeeeść! - zawyła przeciągle, przykładając do ust dłonie zwinięte w tubę. Zajrzała do kuchni.
- O! - uniosła brwi, prezentując mały oceanik na czole - dz...dzień dobry - wydukała niezgrabnie.
- Cześć mała - Misiek wyciągnął rękę na powitanie - ale wyrosłaś - pokręcił głową z niedowierzaniem
- No - skwitowała Majka, pakując do buzi ogromnego placka.
- Chwila! - skarciłam ją - najpierw zupa. Ręce umyłaś? - ze zgrozą patrzyłam, jak oblizuje brudne palce.
- Ee... nie. Już idę. - pobiegła do łazienki. Pies ruszył w ślad za nią.
Pięć minut później zjawiła się zdyszana Olka.
- Sorki za spóźnienie, zagadałam się z Agatą - rzuciła plecak na podłogę i przywitała się z Michałem. Nie mogłam wyczytać z jej spojrzenia, czy jest zaskoczona obecnością Miśka. Jeśli tak - doskonale to maskowała. Wkroczyła w wiek, kiedy nie uzewnętrznia się już wszystkich swoich uczuć wobec dorosłych w tak otwarty sposób, jak robią to małe dzieci.
- Nalewam zupę, siadajcie. - oznajmiłam. Dymiąca waza zajęła centralne miejsce na stole.
Popołudnie upłynęło w dość miłej atmosferze. Dziewczyny, jak zwykle dogryzały sobie wzajemnie, a Michał nie mógł się nadziwić, że to już "takie wielkie pannice". No cóż... w ciągu dwóch lat bardzo się zmieniły. Olka wydoroślała, Maja przeżywała okres wielkiego buntu. Typowe nastolatki.
Jedna rzecz zakłócała ten sielski obrazek; mój sobotni wyjazd do Kalisza. Byłam zła na siebie. Teraz, kiedy już ochłonęłam, dziwiło mnie, że tak łatwo dałam się namówić na wizytę u Kleczkowskiego. Czułam potrzebę podzielenia się tym wszystkim z Michałem.

Opublikowano

Oj, Ty to jednak bez wątpienia znasz to zaklęcie na wenkę;)
Znowu ciekawie, wciągająco i intrygująco. Na plusik z mojej strony:)

Tylko jedna techniczna uwaga:
W wypowiedziach takich jak:

'- No i czego się gapisz? - gruchnęłam prosto z mostu - jak już wlazłeś to chodź do kuchni - ponagliłam go. Skinieniem głowy wskazałam taboret przy kuchennym stole.
- Siadaj. Kawy, herbaty?'

- No, fakt. Myślałam, że to kościelne dzwony - zachichotałam. Odwzajemnił uśmiech. Wstałam i podeszłam do szafki pod zlewem.
- Wiem! - wykrzyknęłam z miną odkrywcy - w nagrodę pomożesz mi obrać ziemniaki - wręczyłam Miśkowi nożyk, uśmiechając się zawadiacko.'

Lepiej moim zdaniem 'nie enterować' następnych słów bohateki, tylko zostawić po prostu tak:

'- No i czego się gapisz? - gruchnęłam prosto z mostu - jak już wlazłeś to chodź do kuchni - ponagliłam go. Skinieniem głowy wskazałam taboret przy kuchennym stole. - Siadaj. Kawy, herbaty?'
- No, fakt. Myślałam, że to kościelne dzwony - zachichotałam. Odwzajemnił uśmiech. Wstałam i podeszłam do szafki pod zlewem. - Wiem! - wykrzyknęłam z miną odkrywcy - w nagrodę pomożesz mi obrać ziemniaki - wręczyłam Miśkowi nożyk, uśmiechając się zawadiacko.'

Wtedy nie ma się mylnego wrażenia, że w następnym myślniku mówi już inna osoba. Ale to tak na marginesie;)

Opublikowano

nareszcie przeczytałam poprzednie części, jakoś nie chciałam od środka zaczynać :)
no Basiu, jest świetnie! chcę dużo więcej :) tak trzymaj
a z tymi dialogami faktycznie uważaj, w II części chyba w jednej linijce były wypowiedzi dwóch osób :) ale to na marginesie..

Opublikowano

Natalio - już tam biegnę, muszę to obadać i na sali operacyjnej wykonać zabieg :-). Dzięki za przeczytanie wszystkich części i ciepłe słowo. Póki co trzymam Venę za kołnierz i jakoś leci, ale się skubana wyrywa. Taka niepokorna :-))). Pozdróweczka/B.

Opublikowano

Przeczytałe wszystkie trzy czesci. I stwierdziłem, ze czas sie wypowiedzic.. Chciałem ogarnąć cłaośc.

opowidanie czyta sie naprawde dobrze. Lekko i przyjemnie, przyczym nie brak w nim lekkiego napiecia i emocji. Idealne proporcje pozwalają na płynna lekture.

Mam mała propozycje. Bez skojażeń chodzi tylko o tekst ;).

"- A jeśli chodzi o stare sprawy... - wiedziałam, do czego zmierza. Przerwałam zdecydowanym gestem.
- Daj spokój. Zamknięty rozdział.
- Jasne - skinął pojednawczo i ciągnął dalej - gdybyś jednak chciała...
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Jak będę chciała, to dam ci znać. Obiecuję. Teraz mam inne sprawy na głowie. Bierzmy się za ten obiad."

Tu mozna cos zmienic. NArzaie nie mówuie co, jestem ciekawy czy sie domyslisz.

pozdrawiam

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Kasieńko - dłuższe części mówisz... hm... no niby wyjściowo w rękopisie tego jest dużo. Potem zaczyna się przepisywanie i cięcie, cięcie, cięcie i sama widzisz, co z tego wychodzi - takie biedne "króciutkowce". Ale postaram się, obiecuję. Tymczasem dzięki za ciepłe słówko, pozdrawiam/B.

Wiesz Pedro, dumam właśnie nad tym, co mi napisałeś. Chyba już wiem, co zmienię:
- przede wszystkim zdania nie zaczyna się od "A"
- troszkę przetasuję ten dialog, daj znać, czy tak będzie lepiej
Dzięki Wodzu i pozdrawiam serdecznie/B.
"- Jeśli chodzi o stare sprawy...
- Daj spokój - przerwałam zdecydowanym gestem - zamknięty rozdział.
- Jasne - skinął pojednawczo - gdybyś jednak chciała... - ciągnął z uporem maniaka.
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Zamknij się wreszcie i róbmy ten obiad" - coś w tym rodzaju, będzie lepiej? :-)

Jay Jay-u - witam i o zdrówko pytam :-))). Co do "pojednania" hm... mam nadzieję, że dalsze losy tej niewydarzonej eks-pary trochę Cię zaskoczą, ale... o tym sza! :-))). Przychodzą mi do główki różne dziwaczne pomysły. Dzięki, pozdrówka ślę/B.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

może to zabrzmi głupio, ale nie pamiętam już o co mi wtedy chodziło. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nowa wersja dialogu lepsza, choc i poprzednia nie była zła.

miło, że mimowoli przyczyniłem się do poprawy jakości tekstu.

pzdr

  • 3 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ładnie, ślicznie, pięknie, cudownie, wspaniale... itd. to zapchajdziury, niepotrzebne w poezji (chyba że w bardzo ściśle określonych kontekstach, ale to nie ten casus). Niech ten zapach będzie jakiś, konkretny. Wszelkie inne upiększacze zabijają prawdziwe piękno, nie przekonują, całkowicie odwrotnie, niż chciałby piszący.
    • Dobra ta nieważkość, jako bezpośrednie pokazanie relacji opartej na wiecznej huśtawce nastrojów. Ostrożny byłbym z interpretowaniem tego w kierunku toksycznego związku, ale są pewne cechy adresata typowe np. dla narcyzów, albo socjopatów, którzy swoją pozycję budują na ciągłej niepewności ofiary - dokładnie jak opisujesz - na tym stanie zawieszenia,, na utrzymywaniu jej na granicy chwil letalnych. Z ich woli fruniesz albo spadasz (love bombing lub dewaluacja). Po przeczytaniu aż mnie zmroziło, mam nadzieję,że to tylko wiersz.
    • W tym wierszu jest zalążek jakiejś myśli, mimo niedoróbek, o których już tu napisały koleżanki. Jeszcze trochę za ogólnikowo, ten ołtarz życia to raczej miedziak, a nie dukat, ale jednak punktem wyjścia jest obraz (pochmurnego dnia), a nie tandetne pseudofilozofowanie, a to już coś.
    • Cała masa piosenek z podobnymi mniej więcej tekstami, przewija się teraz przez internet. A dzięki narzędziom AI, każdy może napisać sobie coś piosenkopodobnego, dodać melodię i już wielkim twórcą jest. Ja wychowałem się na innej szkole, na utworach z wybitnymi tekstami A. Osieckiej, J.Cygana, J.Kofty, M. Grechuty, L.A. Moczulskiego, W. Młynarskiego i jeszcze pewnie kilku by można do tej listy dorzucić. W zestawieniu z takim wzorcami ta piosenka mnie razi pod każdym względem, choć może została napisana dla mniej wybrednych odbiorców.
    • Jest pomysł na zabawę z formą, i nawet ma to sens. Język mógłby być bardziej poetycki, metaforyczny, trochę oryginalności by się przydało na poziomie tworzenia obrazów, ale to na pewno lepsza próba, niż poprzednie, które tu zamieszczałeś.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...