Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Myśli treści różnej dopadły mnie po skrajnie nieciekawej rozmowie na temat przyziemny i banalny tzn. na mój temat :-) Oprócz egoizmu, arogancji i sarkastycznego podejścia do świata zarzucono mi złośliwość. Abstrahując od mojego szczególnego przywiazania do tychże cech, postrzeganych przez mojego rozmówcę jako wady, chciałam zapytać jak postrzegacie/postrzegają Państwo szeroko pojęta złośliwość? Dla mnie jest to sposób na życie=) a dla Was?

Opublikowano

z sadyzmu, z własnej małostkowości i małości, z głupoty, z bezmyślności, z niedbalstwa, z braku umiejętności komunikacji, ze strachu, z przyzwyczajenia — jest wiele możliwości
dla recipienta ma to niewielkie znaczenie, dla złośliwca też nie bardzo, więc kogo to obchodzi
czy sposób na życie? no nie wiem — wciąż pracuję nad tym, jak umrzeć w sposób złośliwy, na razie nic nie przychodzi mi do głowy niestety

Opublikowano

z całą pewnościa jestem złośliwy. oj tak, to sposób na życie, wtykanie ludziom szpilki znienacka pod tyłek, gdy zamierzają grzecznie usiąść.
aczkolwiek złośliwość można oddzielić od egoizmu i arogancji, może być po prostu kolejnym miłym sposobem na spędzanie czasu, bez wyzwalania innych negatywnych płaszczyzn emocjonalnych.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


najbardziej złośliwym sposobem na śmierć wydaje mi się popełnienie samobójstwa we własnym mieszkaniu zamykająć uprzenio wszystkie zamki i okna oraz informując sasiadów o dłuuuugim urlopie. jak się zaczniesz rozkładać to sąsiedzi dostana szału z powodu przepięknego zapachu, ale nic nie beda mogli zrobić, bo przecież Cię tam formalnie nie ma. Załatwienie nakazu policyjnego wejścia do mieszkania też zajmie trochę czasu... :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


najbardziej złośliwym sposobem na śmierć wydaje mi się popełnienie samobójstwa we własnym mieszkaniu zamykająć uprzenio wszystkie zamki i okna oraz informując sasiadów o dłuuuugim urlopie. jak się zaczniesz rozkładać to sąsiedzi dostana szału z powodu przepięknego zapachu, ale nic nie beda mogli zrobić, bo przecież Cię tam formalnie nie ma. Załatwienie nakazu policyjnego wejścia do mieszkania też zajmie trochę czasu... :-)

eee tam, to byłby dobry kawał po prostu, zresztą w stosunku do obcych ludzi to żadna przyjemność, największa jest wtedy jeśli niszczysz kogoś, kogo bardzo lubisz, albo lepiej — kogoś kto ciebie bardzo lubi:)
Opublikowano

ja lubie być złośliwa i sarkastyczna. czy to wynika z kompleksów? pewnie tak. z problemów psychicznych i emocjonalnych? z pewnością. ale mysle że głębiej to płynie z nudy, egoizmu i zapatrzenia w siebie . jestem też w złośliwych i sarkastycznych kontaktach z ludźmi bliskimi. szkoła sarkazmu panowała u mnie w domu od najmlodszych lat. najmilszym komplementem jaki kiedykolwiek usłyszałam było stwierdzenie od mojego profesora 'a anastazja jak zwykle uroczo złośliwa. ale to dobrze, złośliwość jest domeną ludzi inteligentnych', aż mnie zatkało. lubie swoje wady, wiem że je mam i mi z tym dobrze. złośliwość i sarkazm to bardzo mi bliskie cechy ;].

pozdrawiam

Opublikowano

złośliwość to w moim egocentrycznym rozumieniu oznaka inteligencji
podobno bywam wredna, podobno czasem przesadzam, problem polega na tym, kiedy złośliwe komentarze stają się bardziej chamskie niż złośliwe.
Osobiście "uszczęśliwiam" moją wredotą najbliższe osoby, które znają mnie wystarczająco dobrze, żeby się nie obrażać, za przytyki. Jeżeli ktoś czasem "nie odróżnia ironii od aronii" to nie uświadamiam takiego półinteligenta...
A skąd się to wzięło? Żeby wytrzymać z TAKĄ rodziną (jak moja :P) przy okazji wszelakich świąt trzeba nauczyć się złośliwie docinać, zeby zwyczajnie nie zwariować... i tak to już zostało.
Inteligentnym jednostkom, którym nie brak poczucia humoru krzywda się nie dzieje, te mniej inteligentne nie przejmują się, bo nie rozumieją. Ja jako adresat złośliwego (ale nie chamskiego) komentarza również się nie obrażam, chociaż łatwiej być po tej drugiej stronie.
A dlaczego złośliwość? jedni są mili i zawsze umieją się usmiechać, inni nie umieją i wolą się obrażać i awanturować, a my jestesmy złośliwi.

Opublikowano

czyli nie tylko ja mam tak dziwnie,ze po prostu to lubię :-) u mnie to również wynika z relacji domowych (ost. komentarz meine Mutter w czasie nieco specyficznej rozmowy: "Bo tak naprawdę kochanie, to ty jesteś adoptowana. Twoi prawdziwi rodzice cię oddali do domu dziecka jak zaczęłaś mówić. A jak byliśmy w sierocińcu chcąć adoptować Roberta [mój starszy brat-przyp. autora], to biegłaś za nami wołając 'mama, tata' i nie mieliśmy za bardzo wyboru-musieliśmy cię też wziąć")
I tak ich kocham :)

Opublikowano

"cynizm jest to udana próba zobaczenia świata jakim jest on w rzeczywistości" powiedział ktoś mądry... A przeciez mimo tej wredoty wredoty nie jestem pesymistką:)to tylko pozornie ma związek... tylko zaprzyjaźniona polonistka powiedziała, że byłabym STRASZNĄ nauczycielką (tzn. straszna dla tych nie czytających ksiązek i robiących błędy ortograficzne)
No właśnie nie sposób nie wspomnieć o mojej niesamowicie wrednej polonistce, od której się uczę kilka razy w tygodniu, nauczyciele i szkoła nieźle się przyłożyli, trzeba jakoś przetrwać.

Opublikowano

Czytam, czytam i nie mam pojecia, dlaczego raz po raz laczycie egoizm ze zlosliwoscia.U mnie jest tak,ze zdaje sobie sprawe z tego, ze jestem sarkastyczna,egoistyczna, samolubna, zaborcza i lubie czasem tupnac nozka, ale zlosliwa bywam tylko wtedy, kiedy zostane do tego sprowokowana, nie uwazam, zeby bycie zlosliwym, ot tak, samemu z siebie bylo jakas frajda,to takie puste ... :/

Opublikowano

złośliwość - ciekawy temat, można by stwierdzić, że ludzie którzy są niedowartościowani, byli nielubiani w dzieciństwie, nieakceptowanie ( etc) zachowują pozory osób zamkniętych w sobie, cynicznych i aroganickich. Można by, a ile jest przypadków ludzi, których "złośliwość" jest na poziomie, rozbraja każde towarzystwo.
tak się wydaje pozoronie , że to takie zabawne. W momencie, w którym trafiamy na osoby wrażliwsze pewne słowa mogą zdziałać dużo szkód. Nie przemawia ten tekst? no nie, sama bym nie wierzyła, brzmi za bardzo " piszę to gimnazjalistka zaraz po lekcji religii" ( bynajmniej już studentka) , ale coś w tym jest, czysta autopsja.

Opublikowano

zdecydowanie to efekt kompleksów i potrzeby dowartościowania się: tyle tylko że jedni robą to ładując w siebie koks, inni ubierając się jak "pojeby" i gardzący "szarymi bezgustami" a jeszcze inni mogą sobie pozwolić na "złośliwość" do któej przeważanie rzeczywiście jest wymagana pewna inteligencja (albo przynajmniej wiedza i praca)... w gruncie rzeczy to po prostu inna płaszczyzna: jedni uprawiają sporty w których chcą być najlepsi, inni chcą być "inteligentni" a na tym polu "rywalizacja" polega na "krytyce", czyli szybkiej analizie i celnej ripoście - a więc złośliwości (piękna jest tu różnica pomiędzy "złośliwością" a chamstwem, rzecz w tym, że chamem jest osobnik, myślący że jest złośliwy ale za mao na ową złośliwość inteligentny, coś stylu grafomana myślacego ze jest poetą (przyp. nieuleczalny)

:))

Opublikowano

jest zwykla zlosliwosc zlosliwa i jest zlosliwosc sarkastyczna. i o ile ta pierwsza prawdopodobnie ma jakies tam podstawy w nadmiarze kompleksow, czy innych uszczerbkach charakteru, to ta druga juz niekoniecznie.

ja sarkazmem zyje na codzien i lubie ludzi ktorym tez nie jest on obcy.

i tak, tez jestem zlosliwa, egoistyczna, nawet wredna i arogancka, bywam cyniczna (choc raczej z przekory) - zdaje sobie z tego wszystkiego sprawe. ale wiem tez ze w glebi duszy nie jestem wcale takim zlym czlowiekiem ;))) i dobrze mi z tym.

pozdr


(milo tak wpasc na chwile po dlugiej nieobecnosci...)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


otóż to - każdy chiałby wierzyc, że akurat jego "cechy" nie wynikają z wszelkiej maści "kompleksów" (jakże pojemny to termin: "kompleksy" :) ) - co znamienne: owego sarkastycznego dystansu bardzo często brakuje nam wobec samych siebie...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...