Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Studnia, którą kopałam z zimną zaciętością. Patrzyłam w nią,
urzeczona akustyką wrzeszczałam, jak wrona. Odbijała. Do cna.
Później obwiodłam ją asfaltem, obwarowałam i przestała
powtarzać. Przestała być studnią. Stała się kamienną dziurą

w ziemi. Tracę równowagę jak na początku. Wszystko
jest we mnie osadzone, ciasno jak w grobie. Osuwam się
z ziemią niżej, oswajam z chłodem. Na czas złapię
powietrze i poznam swoją matkę.

Nie będzie już pogłosu, będzie tykanie zegarów.
Zacznie mi się świat.
Opublikowano
W nawiasach mówiąc – próba odnalezienia siebie

Tryb przypuszczający jest na tyle nieprecyzyjny, że bez kontekstu nie można się zorientować czy mówi o czymś potencjalnym, niewydarzonym w teraz, czy o czymś, co jeszcze się może zdarzyć w kiedyś.
Na szczęście tu mamy: 6 części, 12 zwrotek, 50 wersów. Jest się do czego odwoływać, ale w zasadzie czy jest taka potrzeba? Czy żeby określić go jako próbę inicjacyjną (kolejną, właściwą), potrzeba wielu domysłów? Temat jest prosty: autoanaliza peela, kobiety – co jest istotne, bo ma szereg charakterystycznych właściwości osobowości. Najwyraźniej przedstawia to pierwsza zwrotka, w której można nawet wyczuć archetypiczne podteksty płciowości („Twój poprzek”, „Chłonąć”, „spokojnie drenować”, „Nie być dziurawa”, „kłaść się aż” – określenia związane z wodą, wilgocią, symboliczne ‘skrzyżowania’ płaszczyzn przypomina np. symbolikę nałożonych trójkątów w gwieździe sześcioramiennej, co interpretuje się jako... ;). Pierwsza zwrotka – dla mnie –najbardziej wiąże się z tytułem i najpełniej przedstawia wrażliwą i rozkojarzoną osobowość peela.
Wydaje się, że poszczególne zwrotki zostały ustawione tak, by tworzyć kontrastowe (emocjonalnie) komentarze; pierwsza „wewnętrzna” – druga behawioralna; nawiązanie do mistrza prozy nie bez kozery – dużo tu opisu, który dopiero w końcówce, kiedy „oczy” czujące swobodę nie dosięgają dalej, pojawiają się „Pogłoski o Bogu”. Trzecia zwrotka stanowi nawiązanie do pierwszej choćby przez element wilgoci – deszcz, ale także przez ponowną prezentację przeżyć, a raczej wspomnień peela. Co charakterystyczne, każda część kończy się frazą, która wprowadza – zapowiada część następną (tak zresztą były publikowane kolejne fragmenty). To jeszcze jedno potwierdzenie ‘ciągłości’ tej historii, spójności opisywanego procesu dojrzewania. ‘Falowanie’ różnych emocji (o czym będzie dalej), przeplatanie się przeżyć wewnętrznych i obrazów świata przypomina całość, którą symbolizuje np. jing-jang. Dojrzałość wyobrażana jest najczęściej jako pojęcie równowagi. Autorka pisze w końcówce „Tracę równowagę jak na początku”, a kończy całość: „będzie tykanie zegarów. Zacznie mi się świat”.
Cykl składający się z sześciu części prezentuje różne sposoby poetyckiego mówienia. Najpiękniej brzmią ekwiwalentyzacje powiązane z prezentacją trudnej, bogatej osobowości. To cała część pierwsza „nie mówiąca wprost”, a tak wiele przekazująca. We fragmentach, które opisują „świat”, poza plastycznymi obrazami rzeczy (wzbogaconymi niewyszukanymi epitetami), często pojawia się animizacja (okna rozpościerają się szkląc), czy nawet personifikacja (dom wspomina) i porównania (‘jak’ służy kilkakroć do zbudowania ironicznego dystansu; „numerek, jak w poczekalni”, „wrzeszczałam, jak wrona”). Zwarty zapis długich wersów i zrytmizowanych, z częstym wykorzystaniem przerzutni, strof - wszystko to stwarza sugestywny i przekonujący przekaz.
Jak wspomniałem spora część tekstu to rodzaj autoanalizy, dla której najbardziej charakterystyczne jest „grzebanie we wspomnieniach”. To dla poezji bardzo płodny wątek. Ale proces ‘inicjacji’ – rozwoju – dochodzenia do, wymaga również stosowania (poza odniesieniami do współczesnej, najczęściej ‘bolesnej’ rzeczywistości) również projekcji, prognozowania. Co zawsze jest najtrudniejsze. Przykładem może być część 4 rozpoczynająca się od „Poczekam na lepsze”. Ten fragment uważam za najsłabszy i najmniej udany. Oprócz tego, że pojawiają się tu wprost pewne stwierdzenia „jakby filozofujące” („Nie działają jak afirmacja”), to mamy też zbiór motywów banalizujących przekaz (przyszłość – wróżenie – karty!). Zupełnie nieudana jest też próba zapisania tego, czym jest przyszłość: „Drogi nieprzebyte kuszą najbardziej. Pachną niepowtarzalnie, jak historia przyszłości”. Być może jest to moje subiektywne odczucie, ale użycie słowa „kuszą” w tym kontekście jest kiczowate.
Wydaje się, że to, co jest najtrudniejsze do zobiektywizowania (dystans), zostało najgorzej zakodowane w słowa, a jeśli tak – to znaczy, że tekst nie został do końca przemyślany po zapisaniu, albo, że opisywana próba inicjacji peela nie powiodła się i końcowe wnioski („ciasno jak w grobie. Osuwam się z ziemią niżej”) zostały wyciągnięte zbyt pochopnie, na wyrost?
„Nie będzie już pogłosu” – pisze autorka. Co jest z każdego punktu widzenia niemożliwe, dopóki będzie czas i przestrzeń, i człowiek – życie to nie statyka (pustka i cisza).
pzdr. B
PS. Tytuł w nawiasach [...] świadczy chyba o tymczasowości tego zapisu; potraktujmy to jako udaną próbę, ale dodając: warto próbować dalej, lepiej i mądrzej ;)
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kwiatuszek Szczerze mówiąc jeszcze nie wiem . To pierwsze próby. Gitary też muszę odkurzyć. Ale taki jest plan. Co jakiś czas rozciągam palce, zaczynam nucić i śpiewać.    Kocham te swojej gitary i muzykę którą z nich wydobywamy. :)
    • Chodź. Wejdźmy tam. W las głęboki, w polany dzikich listowi o korzennym aromacie wieczornych westchnień. Wiesz, słońce jaśnieje w twoich włosach koroną, kiedy je rozczesujesz dłonią, jakby w zadumie.   Idziemy serpentyną wijącą się, zagubioną w przestrzeni gorącego lata, wśród stłoczonych lękliwie czerwonych samosiewów, wiotkich winorośli… W krzaku jaśminu, co lśni kroplami rosy, jawi się pajęczyna drżąca. I w tym drżeniu, w tej przedwieczornej zorzy, my.   Chodź. Weź mnie za rękę. Chcesz, wiem, choć kroczysz w panteonie niedomówień i jakichś takich, jakby pobocznych spojrzeń, które w tobie kiełkują z nasion niepewności.   Idziemy w cichym kołysaniu wierzb, w powiewach wiatru kładących się na pniach, na przydrożnym płocie drewnianym, na sztachetach, między którymi słońce przepuszcza w migotach swoje cienkie nitki jaskrawego blasku, na kładce przerzuconej nad perlistym nurtem strumienia, wśród feerii mżących kryształów.   Na naszych ustach i dłoniach, na skroniach…   Chodź. Wejdźmy w te szepty rozochoconych brzóz. W ramiona kasztanów ze skrzydlatych cieni. Niech nas oplotą, abyśmy mogli wzbić się na nich ku słońcu lekko. Z cichym krzykiem zamarłym na ustach.   Idziesz z tyłu ścieżką, bądź kilka kroków przede mną.   Dokądś wciąż wchodzisz. Skądś wychodzisz. Z jakichś zakamarków pełnych anemonów, z leśnych ostępów i w kwiecistym pióropuszu na głowie. Bogini natchniona śródpolnym wiatrem łagodnym. Uśmiechnięta.   Chodź. Idziesz. Znowu idziemy. Ty, przede mną. To znowu odrobinę za mną. Obok. Przechodzisz. Przemykasz lekko. Zatrzymujesz się, rozmyślając nad czymś.   To znowu zrywasz się truchtem, wybiegając o parę kroków wprzód.   Idę za tobą w ślad.   Kiedy wyprzedzam cię, oglądam się za siebie. Podaję ci rękę.   Nikniesz w cieniu na chwil parę, jakby celowo, naumyślnie. Na moment albo może i na całą wieczność. Nie wiem tego na pewno, ponieważ olśniewa mnie przebłysk spadający z nieba, co się wywija z korony wielkiego dębu.   Wiesz, to wszystko jest takie ciche i ciepłe. miękkie od poduszek z mchu i paproci.   Szepczę, układam słowa, kiedy ty, wyłaniasz się bezszelestnie z cienia (nagle!) i cała w pozłocie.   Od migotów blasku. Od drżeń.   Tuż za mną. Jesteś. I jesteś tak blisko przede mną, jedynie na grubość kartki papieru tego wiersza, który właśnie piszę (dla ciebie) albo źdźbła trawy, którym muskasz niewinnie moje spragnione usta.   Wychodzisz wprost na mnie, przybliżasz się, jakby w przeczuciu nieuniknionego zderzenia Wyjdź jeszcze bardziej. Proszę. A proszę cię tak, że już bardziej się nie da. Wiesz o tym. Więc wyjdź… Wyjdź za mnie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-31)    
    • @Nata_KrukNo, bo jak krótki może być długi ? :) Dziękuję i pozdrawiam:) @Marek.zak1Akceptujesz, zgadzasz się na wszystkie plusy i minusy. Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymAlbo i nie :) Któż to wie :) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • @Alicja_Wysockaten świat jest taki mały Las Palmas jest za rogiem? to ja się oszukałem marzenia mógłbym spełnić w knajpie ? w Gdyni, a nie w Krakowie?   :)) dziękuję i pozdrawiam:)    
    • @Nela Sam wiersz bardzo dobry, niesamowicie trafnie oddaje stan ducha. Dobrze, że piszesz, jest tutaj mnóstwo wrażliwych osób, mamy swoje wzloty i upadki. Jeśli to osobiste odczucia, to warto coś z tym zrobić. Pisanie o tym. to dobry początek. Bardzo pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...