Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Błądziłam za Twoim cieniem, lecz słońce okazało się kłamcą i również cień był złudzeniem. Stałam po środku pustej drogi, bez celu. Moja podróż okazała się cierpieniem, a samotność stała się rozkoszą godną mych ust. Wtedy podszedłeś i wskazałeś mi dal. Słowa, które wtedy powiedziałeś... Słowa, których zabrakło... Zrozumiałam. Mój sens nie istniał, moje marzenia to iluzja, moje życie to fałsz. Ja umarłam.
Wtedy zaznałam spokoju i droga też się znalazła. Wiedzie ona przez noc...

Opublikowano

Bardzo ciekawy fragment, krótki lecz treściwy i wymowny. Ciekawa narracja...lecz niestety z jednym drobnym błędem. Nie można stać bez celu. Jeśli stoimy w miejscu to właśnie jest w tym jakiś cel. Dlaczego nie idziemy naprzód? Dlaczego się nie cofamy? Właśnie stoimy. Chyba, że ta pusta droga, na której stoisz jest bez celu to wtedy przecinek jest zbędny.

Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Bardzo fajnie piszesz. Podoba mi się.

Opublikowano

Dziękuję za komentarz. W zasadzie pierwotnie zamiast przecinka był myślnik i chyba lepiej by pasował. Niemniej jednak Twoja uwaga jest dobra i konstruktywna. Dlatego dziękuję :-)

Opublikowano

Podobło mi się :) Czekam na coś dłuższego, bo po przeczytaniu tego tekstu mam ochote na jakiś dalszy ciąg :) Mała uwaga: "Ja umarłam" może lepiej byłoby po prostu "Umarłam". Pozdrawiam

Opublikowano

cieniem-złudzeniem-cierpieniem na początku się zrymowało. tak w ogóle pierwsze zdanie nie przypadło mi do gustu, szczerze pisząc zniechęciło. na tym forum panuje ostatnio jakaś dziwna mania wklejania skrawków myśli. dobrze pokombinować i z tego wiersz wyjdzie...
muszę przeczytać jakiś Twój dłuższy tekst.

Opublikowano

Dzięki za komentarze. Mam tylko pytanie do witolda: co konkretnie Ci się nie podobało? Jestem tutaj, żeby sie podszkolić i czegoś nauczyć, więc napisz mi proszę precyzyjnie co jest nie tak, bo twierdzenie "troszki za pokręcone" nie za bardzo jest dla mnie zrozumiałe.

  • 6 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @lena2_ prawda
    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...