Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jutka

Użytkownicy
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jutka

  1. Wreszcie doczekałam się dłuższego Twojego tekstu. Pomysł mi się podoba :) jeśli zaś chodzi o resztę, to jest się do czego przyczepić. W moim odczuciu narracji brak jakiejś płynności, szczególnie w "Nocy drugiej". "Noc pierwsza" wg mnie najlepiej Ci wyszła:) Co do błędów: przeczytaj sobie raz jeszcze np. fragment "Leci jakaś sensacja. W tej chwili w kuchni siedzi matka z córką, a tuż za rogiem szykuje się do ataku jej syn. Trzyma w dłoni nóż – główna postać, seryjny morderca, kolejna szmira, która miała udawać świetny film." po pierwsze chyba raczej po prostu- film sensacyjny i uwerz, że nie jest to zdanie poprawne stylistycznie (wynika z niego że to nóż jest główną postacią a seryjny morderca kolejną szmirą). Zauważyałm troszkę błędów leksykalnych np. wydaje mi się, że nie można się czołgać na kolanach, ja bynajmniej tak nie umiem:P albo "Myśli galopują mi szaleńczo" - bez "mi" albo na początku zdania daj "moje" I proszę bez banalnych tekstów typu:"wzruszają do łez swoim pięknem". Czekam na kolejne twoje teksty, generalnie patrząc okiem amatora (czyli mnie) jest nie najgorzej. Pozdrawiam :)
  2. Jeżeli po przeczytaniu jakiegoś tekstu łapię się na tym, że w ciągu dnia często wracam do niego myślami, to znaczy, że wywarł na mnie duuuuże pozytywne wrażenie. I tak było z 11 września. Dwa ostatnie zdania - dla mnie cudo:) lepiej zakonczyć się tego opowiadania nie dało! Pozdrawiam :)
  3. jutka

    Okna

    a "będę leciał" poprawiłam:)
  4. jutka

    Okna

    Dzięki:) Dopiero się uczę, może racja z tym ostatnim zdaniem, tylko chciałam być (że tak to określę) dobrze zrozumiana. A się okazało, że przedobrzyłam :P. Dziękuję raz jeszcze. Pozdrawiam.
  5. Bardzo mi sie podobało i dziękuję za takie zkończenie. Przez chwilę siedziałam dzięki Tobie w "Cafe Elite" popijając martini i słuchałam jej głosu:) Pozdrawiam:)
  6. jutka

    Okna

    -Siostro, czy mogłabym prosić o coś przeciwbólowego? -Za chwilę podłączę pani kroplówkę z Ketanolem. -Dziękuję – Spróbowałam się uśmiechnąć. Moje usta musiały się napracować, żeby z grymasu bólu przekształcić się tak, by wyrazić choćby ulgę. Chyba nie udał mi się ten „manewr” , bo pielęgniarka przyspieszyła kroku w drodze po lek. Po chwili zbawcze kropelki rozchodziły się żyłami po moim ciele powodując przyjemne drętwienie. Krótko po tym stałam się niezwykle senna. Nie potrafię określić kiedy się obudziłam, bo w pokoju nie było okien. Czułam, że moje ciało waży więcej niż zwykle i że nie jestem w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu. Z trudem obróciłam głowę w jego stronę. Wiedziałam, że tu jest. Siedział na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach. Wydawało się, że głowa niezwykle mu ciąży i trzymanie jej rękoma jest jedynym ratunkiem przed jej całkowitym upadkiem. Po chwili zorientował się, że na niego patrzę, podniósł wzrok, po czym energicznie wstał i uśmiechnął się. Wydawało się, że nie ma nic wspólnego ze skuloną tu przed chwilą postacią. Odgarnął mi włosy z twarzy i ostrożnie, omijając liczne opatrunki pocałował niemal po ojcowsku w czoło. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na cały czas zamknięte, przeszklone drzwi. Zauważył to. Ktoś tamtędy właśnie przechodził. Biały kitel. Lekarz. - Jak się pani czuje? - Wydaje mi się, że po tym co się ze mną działo, to całkiem dobrze, tylko trudno jest mi wykonać jakikolwiek ruch. - Proszę się nie martwić i uzbroić w cierpliwość. Wszystko przyjdzie z czasem. Już niedługo powinno być lepiej. Jakby działo się coś niepokojącego proszę zawiadomić siostrę. - Dobrze, dziękuję - Ktoś chciał się z panią zobaczyć. Zaraz pozwolę mu tu wejść, tylko proszę się nie przemęczać. Będę do pani zaglądał. Odprowadziłam lekarza wzrokiem i już nie oderwałam oczu od drzwi, dopóki powtórnie się nie otworzyły. Wreszcie wszedł on, jak zwykle elegancki i rzeczowo uśmiechnięty. Szybkim krokiem ruszył w kierunku łóżka, zupełnie nie patrząc w moją stronę. Chciał spojrzeć w okno. - Jak się czujesz? - W porządku. Dziękuję, że przyszedłeś. - Daj spokój, jestem tylko na chwilę. Musze pozałatwiać dzisiaj dużo spraw. - Czy coś się stało? - Nie mam czasu, żeby ci to wszystko teraz opowiadać. - ... - Mówiłaś, że dobrze się czujesz.... To najważniejsze. Milczenie. Coś zawsze ratuje ludzi przed ciszą. Okazało się, że kiedy nie ma okien i nie słychać ulicznego gwaru, wybawił nas od niej dźwięk urządzeń, do których jestem podłączona. To dobrze, bo cisza między bliskimi(?) jest porażką. Milczenie nie. - Potrzebujesz czegoś, bo już będę uciekał? Chciałabym, żebyś był tu ze mną tak jak on –cały czas. Żebyś znów opowiadał mi o Zweigu i śpiewał „Krótką piosenkę o miłości” i żeby twój wzrok nie biegał, tylko przystanął tu na moment . - Nie, mam tu dobrą opiekę. - To trzymaj się. Pa. Wyszedł. Kiedy wrócę do domu, na pewno wszystkie okna będą już pozamykane. Widziałeś wszystko? Wiem ze tak. Nie patrz na mnie w ten sposób. Po co mi twoje współczucie? Dlaczego tu w ogóle jeszcze stoisz? Przecież ty nie czujesz i nie potrafisz choćby zrozumieć. Po jego policzku szybciutko spłynęła łza miłości i bezsilności. Tego dnia pierwszy raz przytulałam Anioła i już wiedziałam, że lepiej będzie, jeśli okna będą pozamykane.
  7. Podobło mi się :) Czekam na coś dłuższego, bo po przeczytaniu tego tekstu mam ochote na jakiś dalszy ciąg :) Mała uwaga: "Ja umarłam" może lepiej byłoby po prostu "Umarłam". Pozdrawiam
  8. Hehehe Dla mnie, że tak to ujmę, wypas;) Po prostu nic dodać, nic ująć.
  9. jutka

    Bieg

    Dzięki. Chodziło mi raczej o to, że samo pisanie nie wydaje się być w moim wydaniu aktem twórczym (szałem poetyckim:)) tylko raczej wyrzuceniem z siebie tego, co akurat w danej chwili jest we mnie, tego o czym myślę. Moja kumpela takie pisanie nazywa właśnie wymiotowniem słów na papier. Dlatego się zastanawiam czy pisanie w ten sposób ma jakąś wartość... hehehe brzmi jak kryzys pisarski. A "Samotności dułgodystansowca" nie czytałm ale nadrobie to. Pozdrawiam
  10. jutka

    Bieg

    Thx za opinię. Zdaję sobie sprawę, że tekst nie jest błyskotliwy. I szczerze zastanawiam się nad swoim pisaniem, które bardziej przypomina wymiotowanie niż furior poetica. Pozdrawiam
  11. jutka

    Bieg

    Kiedyś zupełnie nie umiałam biegać. Zwyczajnie chodziłam co jakiś czas przysiadając na ławeczkach. Biegam zatem od niedawna. Sama nie wiem, kiedy zaczęłam. Ale jakże już jestem wybredna w doborze tras, biegam tylko po asfalcie i chodnikach. Nauczyłam się z czasem nie zwracać uwagi na innych sprinterów ulicznych. Przecież nie chodzi o rywalizacje, tylko samą ideę biegu. Na początku widziałam nawet cel, dla którego tak zawzięcie ścieram sobie buty. Kilka kilometrów temu straciłam go z oczu. Biegam zatem już spory czas z przyzwyczajenia. Potrąciłam kiedyś dość poważnie matkę z idącym dzieckiem. Przez chwilę miałam nawet wyrzuty sumienia. Malec spojrzał na mnie ze smutkiem, a raczej z politowaniem. Odwróciłam głowę i pobiegłam dalej. Dlaczego z politowaniem? Chwilę po tym zatrzymałam się przy starszej pani , która sprzedawała truskawki. Minęłam tego dnia już kilka takich osób, ale zatrzymałam się dopiero tu. Jej pogodna twarz wydała mi się znajoma. Uwielbiam truskawki. To była moja babcia. Nie zdążyłam się nawet pożegnać, biegłam dalej. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że biegnę na tramwaj, ale ja już kiedyś jeździłam tramwajem i wcale mi się nie podobało. Kiedyś mnie ktoś stamtąd wypchnął i zdarłam sobie skórę na dłoniach. Teraz się boję, bo ślady mam do dziś. Czasem jednak wsiadam do tramwaju, głównie wieczorami, gdy jest mało ludzi, kiedy bolą mnie nogi i chce mi się pić. Był czas, kiedy nie biegłam sama. Nie biegłam w ogóle. Obok mnie szedł ktoś i trzymaliśmy się za pokryte bliznami ręce. Początkowo spacer był całkiem łatwy. Nie wiem dlaczego, tak szybko zaczęło nam się iść zupełnie niewygodnie. Potykałam się co kilkanaście metrów. Któregoś dnia upadłam na kolana. Przez długi czas w ogóle nie mogłam chodzić. Usiadłam na ławeczce i znalazłam Krzyżyk z czasów, kiedy nie umiałam jeszcze biegać. Dowiedziałam się od Niego, że częściej powinnam siadać na ławeczkach i że szybciej wyleczę kolana, jeśli przez jakiś czas pojeżdżę tramwajem (ale w dzień, kiedy się nie pije). Posłuchałam Go. Później zaczęłam chodzić drogami wyboistymi, polnymi, gdzie wszędzie jest piasek i żwir, gdzie trudno stawia się kroki. Bardzo dużo tu ławeczek. Na każdej tłumaczą mi dokąd idę. Tylko ja tak niewiele z tego rozumiem, bo wciąż bolą mnie ręce, kolana i potykam się o kamienie. Na asfalcie ich nie było. Wierzę, że idę w dobrą stronę.
  12. Rozumiem, że opowiadanie miało z założenia być nieuporządkowane niczym sen, ale wg mnie zbyt wielki CHAOS...Za dużo niedomówień Od strony technicznej: zdania są (moim zdaniem) za długie i stylistycznie pozostawiaja wiele do życzenia. Pomysł skąd inąd znany, ale są fragmenty, które mi się podobały.Tylko wszystko jednak trudno się czyta. Zaznaczam, że patrzę okiem zupełnego amatora i jest to tylko moje subiektywne odczucie.
  13. Bardzo dziękuję za opinie. Myślę, że będę nadal próbować. Pozdrawiam.
  14. Przecież juz dawno przestałam wierzyć, że miłością można nauczyć kochać. A jednak po raz kolejny wstałam z fotela i ruszyłam bohatersko do kuchni. Tylko po to, żeby jeszcze raz spojrzeć w puste okno i uśmiechnąć się do dzieci bawiących się w piaskownicy. Obrazek jak z filmu krótkometrażowego: szczerze wesołe, jeszcze niczego nieświadome, beztroskie maluchy a nie opodal na ławeczce ci, których naiwność utopiła się w pierwszej butelce wina. Znajomi nieznajomi z uśmiechem przylepionym na stałe do ust przechadzają się spoglądając z pogardą w ich stronę. Tym się udało(?) Ale ja choć przez chwilę chciałabym być jak ci z butelką w dłoni. Cudowna musi być nieświadomość siebie. Chciałabym usiąść obok nich zupełnie zapominając o wciąż pustym pokoju. Chciałabym nie potrzebować ludzi. Byłabym zupełnie niezależna, uśmiechnięta, nie byłoby mnie teraz przy tym oknie. Pewnie uciekłabym z domu do Boga i prosiłabym Go o skrzydła... albo o cierpliwość. Tak, prosiłabym Go o cierpliwość. Aniołku Boży stróżu mój Ty zawsze przy mnie stój, bo jeśli nie Ty, to kto? Teraz nie mam nikogo poza moim krzyżykiem. Nie musisz mnie przytulać po prostu połóż rękę na moim ramieniu, żebym wiedziała że jesteś obok mnie, że jesteś ze mną. Anioły nie mają rąk... -Kochanie to Ty? Przepraszam, spóźnię się. Nie gniewaj się Słonko. Czekasz? Mam przecież klucze. Sama mi je dałaś.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...