Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy rankiem następnego dnia znalazłem się na sali rozpraw, zająłem miejsce obok Asherotha i zacząłem rozglądając się wokół. Podobnie, jak na pierwszej rozprawie sala była wypełniona rzeszami diabelskich obwiesiów. Znana mi już diabliczka z klubowym szalikiem i transparentem, również siedziała na sali, tym razem bardzo blisko mojego stanowiska. Spojrzałem również w kierunku ławy krzywoprzysięgłych; moje zdziwienie wzbudził widok diabła wyglądającego, jak ludzik z reklamy Michelina. Ująłem Asherotha za ramię.
– Proszę spojrzeć, mecenasie! Co to za dziwadło siedzi w ławie?
– Pedro Bernardo da Costa de Salasaar.
– Dlaczego tak dziwnie się ubrał?
– Mówiłem panu, że po tym poszatkowaniu nie może trzymać się kupy. Kupił więc sobie taki kombinezon. Wygląda w nim co prawda, jak mumia, ale dzięki niemu przez cały czas może pozostać w jednym kawałku.
Rozmowę przerwał okrzyk woźnego, tym razem ubranego w mundur Generalissimusa.
– Wstawać hołoto! Jego Wysokość książę piekieł – Belzebub.
Belzebub nie skorzystał z windy lecz zmaterializował się nagle na podeście. Jakże inaczej się prezentował, niż wyliniały Lucyfer. Polakierowane pazury, smoking, cylinder... Gdyby miały się odbyć wybory na władcę piekieł wygrałby je bez cienia wątpliwości.
Sędzina Ailatan uderzyła młotem w stół:
– Zamknąć mordy! Głos ma obrońca.
Asheroth rozpoczął swoją przemowę od nieprawdopodobnych bluzgów skierowanych do składu sędziowskiego, który przyjął je z wyraźną aprobatą. Spojrzałem na prokuratora – na jego gębie dojrzałem grymas niezadowolenia. Zacząłem się ponownie rozglądać po sali, nie przysłuchując się zawiłym wywodom mego obrońcy. Po pewnym czasie skupiłem się jednak na treści mowy obrończej i z przerażeniem stwierdziłem, że opowiada na mój temat o wszystkich moich najgorszych uczynkach, ubarwiając je dodatkowo niepochlebnymi komentarzami.
Co do cholery?! Chce mnie załatwić „na cacy”!
Zerwałem się z krzesła.
– Wysoki sądzie! Odbieram pełnomocnictwo panu Asherothowi. Od tej chwili będę się bronił sam.
– Jest pan pewien? – zapytała sędzina.
– Jestem.
– Co pan robi, panie Leszku? – Asheroth usiłował mnie powstrzymać.
Odepchnąłem go.
– Jestem pewien i podtrzymuję swój wniosek.
– Proszę bardzo – odpowiedziała Ailatan z dźwięczącą w głosie dezaprobatą.
Zacząłem opowiadać o sobie wszystko co udało mi się zapamiętać najlepszego. A to że zdarzyło mi się wesprzeć ubogich, że lubiłem dzieci i zwierzęta, że nie kradłem, nie oszukiwałem i temu podobne... W oczach sympatyzującej ze mną diabliczki dostrzegłem łzy.
No i dobrze, jeśli ta mała się wzruszyła, to wyrok na pewno będzie po mojej myśli.
– To wszystko, co miałem do powiedzenia. Dziękuję bardzo za uwagę.
– Proszę krzywoprzysięgłych, by udali się na naradę – powiedziała sędzina, wydmuchując kłęby dymu.
Krzywoprzysięgli wstali i udali się do sali posiedzeń dawnego Komitetu zakładowego PZPR. Asheroth również podniósł się ze swego miejsca i oddalił się bez pożegnania. Po uczynieniu kilku kroków odwrócił się jednak i przesunął krawędzią dłoni po swoim gardle.
Po niedługim czasie krzywoprzysięgli ponownie zajęli swoje miejsca.
– Czy Krzywoprzysięgli uzgodnili werdykt? – zapytała sędzina.
– Uzgodniliśmy – odrzekł Pedro.
– Jaka jest wasza decyzja?
– Winny.
Zamarłem.
Ailatan wstała z fotela.
– Wyrokiem Piekielnego Sądu Ostatecznego oskarżony zostaje uznany winnym i skazany na zesłanie do raju. Wyrok ma być wykonany natychmiast. Woźny! Przywołać windę!
Woźny podszedł do ściany i nacisnął niezauważony przeze mnie wcześniej przycisk. W tym momencie nad nim zaświecił napis: LIFT OUT OF ORDER.
Na sali zapadła pełna konsternacji cisza, Ailatan zaś rozpoczęła naradzać się z sędziami bocznymi. Po chwili powiedziała:
– Ponieważ, zgodnie z piekielny kodeksem lewa karnego, sąd nie może uchylić wydanego przez siebie wyroku, proszę Jego Książęcą Wysokość o podjęcie ostatecznej decyzji.
Belzebub zażądał telefonu, po czym wybrał numer 000.
– Piotrek, ty stary pierniku! Co z tą piekielną windą? (Telefon był nastawiony na tryb głośny, więc dźwięk odpowiedzi dotarł do mikrofonów i głośników na sali).
– Co się pieklisz, piekielny wypierdku Lucyfera. Nieczynna, bo się zepsuła, a będzie czynna, jak ją naprawimy.
– No to bierzcie się do roboty.
– Z tym będzie problem, bo wszyscy fachowcy kiblują u was. Ale bądź dobrej myśli – wieczność jest baaardzo długa.
Trzask odkładanej słuchawki uświadomił mi, że już po rozmowie.
– W tej sytuacji, – odezwał się Belzebub – oskarżonego należy odesłać do diabła... Tfu... na ziemię.
– Skazuje się zatem oskarżonego na odesłanie do domu – potwierdziła decyzję Ailatan.
Wtedy na blacie stołu wylądowała kuka ze zmiętego papieru. Wziąłem ją do ręki i spojrzałem w kierunku sympatycznej diabliczki. Skinęła mi głową przywołując na twarz smutny uśmiech. Nagle przede mną otworzył się korytarz podobny do tego, który ściągnął mnie do piekła. Wkroczyłem weń śmiało i już po chwili stwierdziłem, że lewituję nad łóżkiem, na którym spoczywa jakaś postać. Nie wahałem się ani przez moment i dałem nura.
Rozległo się pukanie do drzwi, po czym do pokoju weszła moja matka.
– Co się stało, synku? Jęczałeś i krzyczałeś, jakby ci się coś stało. Musiałeś mieć jakiś straszny sen.
– Oj, straszny.
– A co ci się śniło?
– ...Nie pamiętam.
Odsunąłem kołdrę. Spojrzała na mnie.
– No tak, wczoraj znowu się schlałeś. Nawet nie zdjąłeś ubrania.
Matka wyszła z pokoju trzaskając w gniewie drzwiami, a ja zwlokłem się z pościeli i poszedłem do łazienki postukując o posadzkę podkowami, rozwijając po drodze, zaciśniętą w dłoni zmiętą kartkę. Stojąc przed lustrem spojrzałem na papier. Znalazłem na nim nieco rozmazany, wykonany szminką napis:

U R 2 NICE 2 B 4 GOT 10

Opublikowano

pamietam ze najbardziej sie rozczarowalem czytajac BAAAARDZO DAAAAWNOOO TEMU kiedy bylem jeszcze mlodziutki, piekniutki i niewinny Alicje w krainie czarów(tak tak, moi drodzy, nie zaczalem mojej przygody z literatura od razu od Sexsusa) z zakonczenia... ze to byl tylko sen. i tu także niesmaczek z zakończenia. juz wolałbym, gdyby winda jednak zadzialala , poniosla lesia do raju , chlopina wkniajalby za świętą bramę , ujrzał te wszystkie pedalskie hordy usmiechniętych aniolów z harfami i na ten widok puscił pawia... i ewentualnie wtedy móglby sie obudzić a ja wybaczyłbym autorowi to niedopracowanie końca tekstu i pójscie na łatwizne.

Opublikowano

I takie rzeczy dzieją się w głowie od nadmiaru alkoholu ; ) No i teraz nie wiadomo gdzie lepiej, skoro w Piekle wszystko się psuje? Tekst całkiem dobry. Zakończenie – zgodzę się z moim poprzednikiem, którego pomysł jest całkiem, całkiem. .

Opublikowano

Tylko tyle... a ja myślałam... Dobrze nie będę pisać co by mogło być, bo to bez sensu. Stwierdzę jedynie, że czytając pierwszą część byłam przekonana, że jeszcze przynajmniej raz tyle przede mną. I to nie o ilość, a o jakość mi chodzi. Spora dawka ciekawych pomysłów i komicznych sytuacji w pierwszej części kontrastuje z zakończeniem, które choć bardzo dobre od strony stylistycznej wcale nie jest zaskakujące. Po prostu to już kiedyś było. Tylko tyle.

Opublikowano

Fajnie się pisze dla ludzi piszących. Zarówno pozytywne, jak i krytyczne uwagi przyjmowałem z wdzięcznością i pokorą. Przez kilkanaście miesięcy uczestniczenia w tym forum nauczyłem się czytać i opanowałem podstawy warsztatu. Teraz krążą mi po głowie pomysły na coś poważniejszego- zarówno w formie, jak i treści. Dlatego postanowiłem się skupić nad tymi projektami, co spowoduje zmniejszoną aktywność na forum.
Jeśli idzie o epilog, to macie rację- potraficie wyczuć każdy fałsz, każdy zgrzyt w tekście. Napisałem go bardziej z poczucia obowiązku, niż z potrzeby serca. Po prostu- „jakem zaczął, skończyć muszę”. To tak, jak z wypracowaniem na temat, który „nie leży”. Myślę, że każdy z was miał kiedyś do napisania wypracowanie tego typu i podejrzewam, że zawsze w takiej sytuacji pisaliście w ostatniej chwili tak, by pracę zaliczyć nie poświęcając jej jednak nadmiernej uwagi.

Opublikowano

Wypracowanie, wypracowaniem, ale wielokrotnie zdarzało mi się zacząć jakiś tekst i nie skończyć go. Potem nie wyrzucałam ich, bo za każdym razem miałam nadzieję, że skończę i powstanie "wiekopomne dzieło". Tym czasem w szufladach roi się od niedokończonych robaków pendraków, które jak na złość nie chcą stać się dojrzałymi, pięknymi motylami. I chyba marne szanse, by to uległo zmianie. Być może dlatego ostatnimi czasy zajmuję się wyłącznie krótkimi formami prozatorskimi. Na tym polu czuję się dobrze i chyba dlugo będę tak pisać. Lubię przyglądać się jednak poczynaniom twórców przy, jak sądzę, nader ambitnej pracy jaką jest pisanie dłuższych tekstów. Mimo wszysto Leszek, taka mała podpowiedź wobec Twoich planów- w starym powiedzeniu "nie liczy się ilość, lecz jakość" tkwi ziarno prawdy i to podczas Tworzenia postaw na piedestale.
:)

Opublikowano

Leszek jestes wierny pisaniu na wspak - lecz czy jest to porywające - nie do mnie należy ocena czyjegoś wysiłku umysłowego, lecz czasem tak bywa że błysk w oku gasnie w miare pisania - ale po to jest to FORUM literackie próby, najwazniejsze ze piszesz, a inni w tym pomagają poprzez komentarze, ktore wnoszą wiele nowego w sposob patrzenia na tekst i masz racje uczymy sie jeden od drugiego! tak trzymaj !
ps. nie znam dnia ani godziny... po co tem pesymizm! głowa do góry!
pozdrawiam słonecznie słuchając LATO Vivaldiego.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Ja raczej tylko w ramach zaznaczenia swojej obecności, czytałem z przyjemnością. Wydaje mi się, że we wszystkich odcinkach piekielnych przygód jest nagromadzone tyle elementów - by tak rzec - ludycznych, że rozprawianie bardzo na serio co poprawić, co przyciąć, ma odrobinę ograniczone prawa? - chyba że się mylę. Jedno wrażenie krytyczne, które towarzyszyło mi przez cały czas jest takie, że opowiadanie wydaje się zdradzać pośpiech; nie chcę przez to powiedzieć, że jest niedbałe, mam na myśli tylko to, że widać, że powstawało szybko. Chyba że ponownie się mylę.. ;)

czołem,
f.

Opublikowano

Czy ja wiem, czy szybko...
Pewnie, ze nie trawiłem nad tym nocy, bo nie warto. To była jedynie zabawa.
za to teraz ślęcze nad dłuższym tekstem i idzie mi jak krew z nosa. Mimo, że mam prawie cały stukartkowy zeszyt brudnopisu, to przez dwa, czy trzy tygodnie udało mi się wypocić około czterch stron. Pisząc w tym tempie doczekam chyba póxnej starości ( a mam w zanadrzu jeszcze kilka). mam nadzieję, że parę dni przerwy w pracy zawodowej pozwoli mi przyspieszyć nieco pisanie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...