Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czuję w sobie bliskość
co przedziera się między palcami
w połowie nieświadomych myśli
nawet przerwana wczoraj siatkówka
nie potrafi powiedzieć czym jest lęk

Kiedy gubię oddech mówię, że jestem
oddzielam skórę od kości i niczym zaklęta
trwam w popołudniowym krzyku

Myślałam, że umiem nie istnieć
ale gładką ręką pokazałeś dotyk
stałam się ułamkiem
choć chciałam być funkcją
skomplikowanym równaniem nie jestem
a mimo tego siadasz jak dawniej
i próbujesz rozwiązać mnie na nowo

Opublikowano

Niektórzy powiedzieli, że to standardowy tekst...( smile.gif ). Ja jednak sięgam dalej, przenoszę się w to co napisane. Nie patrzę tylko na literki, na układ wersów. Podoba mi się bardzo Twoja szczerość i jej przekład na słowa. Jest rzeczywiście kilka chwil w tym wierszu, które powodują niepotrzebne zagmatwanie, a zwroty juz kiedyś użyte (chodzi mi o ułamek...), sprawiają wrażenie plagiatu.

Adam smile.gif

Opublikowano

pracuj nad formą, bo treść jest dobra, ale nie staraj sie przegadać i znajdź jakiś rytm dla tego wiersza... bo przesłanie dociera.... po jakimś czasie... wizisz, zamknąć w słowach emocje nie jest łatwo... a jesli chcesz to zrobić w wierszu, jest tym trudniej, ze musisz pilnować kilku rzeczy na raz.... jak na początek całkiem ok, tylko popracuj nad nim jeszcze, bo ma sporo błędów.... zgrzytów.... jak znam życie, zaraz zapytasz mnie jakich, więc uprzedzę twoje pytanie:
NP.
"stałam się ułamkiem
choć chciałam być funkcją"

"rozwiązać mnie na nowo"

funkcji, a ułamków tym bardziej sie nie rozwiązuje...
no i rytm... gdzie tu rytm?!?!?!?!

Opublikowano

Kto powiedział, że to standardowy tekst Adamie? I dlaczego plagiat? Nie zauważąm go, poza tym jedo słowo wyrwane z kontekstu nie jest plagiatem, a co powieszo korzystaniu z mitologii i innych motywów.

Agnieszko nie wszędzie musi być zachowany rytm. Zadania z ułamkami jak najbardziej się rozwiązuje, tak samo funkcje, poza tym to jest przenośnia a nie logika.

Opublikowano

Nie tekst a temat , dlatego nie skojarzyłam. Swoją drogą Tomek naprawdę się zna na rzeczy , stawia tylko innym i sobie wysoką poprzeczkę. Wiesz doszkala mnie wysyłając różne linki stron itd. Co do plagiatu nie zgadzam się, nie ściągnęlam tego od nikogo, poza tym jeśli wiesz co to plagiat to orientujesz sie, że plagiat zwrotu nie istnieje. Pozdrawiam.

Opublikowano

no cóż mi się nie podoba taka przenośnia. a zwroty : "rozwiązwać zadania z ułamkami" a "rozwiązywać ułamki", to dwie rózne rzeczy, oczywiście, że zadania się rozwiązuje, no chyba że jest sie mna i na kartkówkach z algebry rozrysowuje sie rozmaite spirale:)
a co do rytmu... wiersz bez rytmu to nie wiersz, białe wiersze nie mają rymów i jest ok, ale rytm jest konieczny, inaczej to proza, nie poezja

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...