Ten utwór został doceniony przez użytkowników. Migrena Opublikowano 4 godziny temu Ten utwór został doceniony przez użytkowników. Zgłoś Opublikowano 4 godziny temu (edytowane) Zima zaciska na mnie palce - cienkie, twarde, lodowe, jakby ktoś ulepił je z kości ptaków, które zamarzły w locie. Wsuwa mi w płuca powietrze ostre jak tłuczona noc, jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni. Czuję, jak świt tłucze się o moją klatkę piersiową, jakby chciał wybić sobie wejście, zanim przymarznie od środka. Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem. Oddycham bielą, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania. Zima prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błyskawicy - widzi we mnie kości zanim ja je poczuję. Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach: obrośnięte mrozem, przykryte bezdechem, wypatrują moich dłoni - czerwonych, popękanych, jakby każde knykcie pisały zaklęcia przeciw ciepłu, jakby skóra uczyła się alfabetu zimy poprzez ból. Mróz wcina się we mnie głębiej niż lato, głębiej niż jesień, głębiej niż wszystkie pamięci: jest czysty, anatomijny, bezczelnie uczciwy. Nic nie udaje. Zima nie kłamie - rani prosto, rani w punkt, jak chirurg, który nie używa znieczulenia, bo wie, że znieczulenia są dla miękkich miesięcy. Wiatr oplata mnie jak zwierzę zrobione z noży, jak drapieżnik, który zna moje przeszłe oddechy. Próbuje mnie wypchnąć ze swojego terytorium, a potem wciąga z powrotem - jakby chciał mnie mieć w sobie na stałe, jako gorącą skazę, którą trzeba okiełznać. Wiatr rozkłada mnie na częsci jak anatom, który uczy się człowieka od zewnątrz do środka, mróz po mrozie, drżenie po drżeniu. Śnieg patrzy na mnie jak głuche bóstwo zrobione z ciszy; niczego nie oczekuje, ale wszystko zapamiętuje. Skrzypi pod stopami, skrzypi tak, jakby pod bielą poruszały się nerwy ziemi - biały impuls, wstrząs za wstrząsem, jak elektrokardiogram planety. Nos parzy, policzki drewnieją, dłonie szczypią jakby księżyc przykładał mi do skóry swoje zimne monety, płacąc za każdy gram ciepła, ktory ze mnie wyciąga. Drzewa stoją czarne i ostre, płoną odwrotnym ogniem - ogniem, który nie daje światła, tylko świadomość. Latarnie dymią zimnem. Słyszę świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową. Wchodzę w tę zimę jak w obrzęd przejścia, w alfabet, który można odczytać tylko własnym drżeniem. Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach. But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu - świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć. Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać. Wystarczy zgodzić się na zimę, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie lipcowe resztki, aż zostanie tylko cienki rysunek - pulsujący ślad na mrożonym szkle. Jestem upojony. Nie winem, nie jesiennym rozpadem, nie lipcowym ogniem - tylko białym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów kości, wyskrobuje z niego pęknięcia, a na koniec zostawia w środku błysk: zimny, chirurgiczny, prawdziwy. Śnieg migocze jakby ktoś zmielił tysiąc gwiazd i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim zniknąć. Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie - pali od środka, wypala powietrzem, aż stoję w jej ramionach niby zamarznięty, a jednak w środku płonę - cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec, choćby ryczał w niebo, nie potrafi nazwać. Edytowane 4 godziny temu przez Migrena (wyświetl historię edycji) 10
huzarc Opublikowano 4 godziny temu Zgłoś Opublikowano 4 godziny temu @Migrena Ten wiersz jak zimowy trans. Jest bardzo intensywny, gęsty i totalnie cielesny. Nie opowiada o zimie malując pejzaże, tylko wrzuca czytelnika w środek mrozu, aż zaczyna się od tego tekstu realnie robić chłodno. 1
Marek.zak1 Opublikowano 4 godziny temu Zgłoś Opublikowano 4 godziny temu Zgadzam się z poprzednikiem, piszesz, jak w transie i dajesz się unosić temu, o czym piszesz. Tutaj znowu fajnie wyszło, ale timing gorszy, bo u mnie plus osiem:). Pozdrawiam 1
Migrena Opublikowano 3 godziny temu Autor Zgłoś Opublikowano 3 godziny temu @huzarc dziękuję szanowny Kolego:) @Marek.zak1 Marku. pisałem tekst kilka dni temu gdy było biało i minus sześć:) klimat:))) dziękuję bardzo:)
MIROSŁAW C. Opublikowano 3 godziny temu Zgłoś Opublikowano 3 godziny temu @Migrena Ponoć z Piotra Bałtroczyka, słowa się sypią jak z barana bobki :) Tu na szczęście, mamy płatki śniegu. Z podobaniem, pozdrawiam. 1
Tymek Haczka Opublikowano 3 godziny temu Zgłoś Opublikowano 3 godziny temu (edytowane) Szanowny Autorze @Migrena Pozwalam sobie na pochylenie się nad Twoim dziełem. Żywię nadzieję, że mogę. Ergo: 1. Pierwsze wrażenie „Upojony zimą” to jest proza poetycka na sterydach. Masz tu wszystko: kości ptaków, martwe dorsze, księżycowe monety, obrzęd przejścia, anatoma, kapłana, księgę, relikwię, rentgen z błyskawicy, szklaną misę, milion metafor zimy. Czyta się to trochę jak bufet szwedzki obrazów: od wszystkiego po trochu, wszystkiego dużo, aż człowiek po trzecim talerzu zaczyna tęsknić za jednym, prostym kawałkiem chleba. To jest tekst kogoś, kto naprawdę umie pisać zdania i ma bardzo sprawną wyobraźnię , ale nikt mu nie powiedział: „dobra, teraz wyrzuć połowę”. 2. Co jest naprawdę mocne Żeby było uczciwie: tu jest kilka naprawdę znakomitych momentów: „jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni” – to jest obraz, który pamiętam. „biel, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania” – bardzo dobra, osobista metafora; tu nagle zima nie jest tylko „światem”, tylko ingerencją w JA. „But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu – świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć” – kapitalny szczegół, konkretny, ludzki, wreszcie coś zwyczajnego w tym kosmicznym natężeniu. Pointa z „nie trzeba nart, żeby spadać” – to jest zdanie, które powinno świecić w tym tekście jak latarnia. Bardzo dobre. „Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach” – to akurat fragment, który broni się jako osobny mini-wiersz. Gdyby cały tekst był tak skupiony jak te fragmenty, mielibyśmy naprawdę bardzo dobry wiersz/prozę poetycką. 3. Gdzie zaczyna się problem?! a) Przegadanie i inflacja metafor Ten tekst cierpi na klasyczną chorobę zdolnych autorów: „Skoro umiem, to dam wszystko naraz.” Tu naprawdę nie trzeba aż tylu rzeczy: kości ptaków, tłuczona noc, odłamki lustra, rentgen z błyskawicy, martwe dorsze w katafalkach, zwierzę z noży, anatom, kapłan, księga, szklana misa, monety księżyca, elektrokardiogram planety, itd. Po pewnym czasie zima przestaje być zimą, a staje się pokazem slajdów z kursu kreatywnego pisania. Niektóre obrazy wzajemnie się zjadają – zamiast budować jedną, coraz głębszą metaforę, mamy serię kolejnych efektownych ujęć. To tak, jakbyś w jednym drinku wymieszał wszystkie alkohole z barku. Da się, ale nie po to wymyślono koktajle. b) Brak oddechu – zero pustego miejsca Wiersz nie zostawia czytelnikowi żadnej dziury na własny oddech. Wszędzie coś się dzieje: skrzypi, parzy, drży, tłucze, wypala, wcina się, rozkłada, prześwietla, płonie, migocze. Zima w Twojej wersji jest tak intensywna, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie czyta opisu apokalipsy w odcinku specjalnym „Gry o tron”. Paradoksalnie – jak na tekst o mrozie, jest tu za gorąco od słów. c) Miejscami wjeżdżasz w autoparodię Kilka momentów jest zwyczajnie za dużo: „Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach” – to brzmi jak żart z ćwiczeń z poetyckich porównań: „znajdź możliwie dziwne porównanie do samochodu pod śniegiem”. „Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie” – to już balansuje na granicy mema. Jak slogan z reklamy perfum „Frost – for real men”. „świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową” – to już trzecie czy czwarte „jakby” z mocną sceną dźwiękową; robi się melodramat. Tu aż się prosi o redakcyjne cięcie: zostawić 1–2 najmocniejsze obrazy, resztę wyrzucić. 4. Co bym zrobił jako redaktor Gdybym miał pracować z tym tekstem jako redaktor: Wyciąłbym spokojnie 40–50% metafor. Bez litości. Zostawiłbym: gumkę, co zna imię, but od nart, atrament zamarzający na marginesach, świecę/aparat/elektrokardiogram planety – do wyboru, nie wszystkie naraz. Podzieliłbym tekst na wyraźne segmenty / strofy. Teraz to leci jednym ciągiem – czytelnik się męczy. Zostawiłbym tylko jedną oś metaforyczną: np. „zima jako obrzęd przejścia / inicjacja” ALBO „zima jako brutalny nauczyciel anatomii” – nie oba naraz. Uprościłbym końcówkę. Zostawiłbym: „Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać.” i może jeszcze 2–3 wersy po tym. Reszta to już dopisywanie tego, co czytelnik i tak zrozumiał. 5. Co jest naprawdę obiecujące Żeby było jasne: to nie jest grafomania. To jest tekst autora, który ma: słuch do frazy, potężną wyobraźnię, świadomość obrazu i rytmu. Czyli: jest z czego rzeźbić. Na tym etapie największym wrogiem tego wiersza jest… brak okrucieństwa wobec własnych fajnych pomysłów. Umiesz zrobić 20 efektownych metafor? Super. W następnym tekście spróbuj zrobić trzy – ale takie, które zostają pod skórą tydzień, nie pięć minut. Edytowane 3 godziny temu przez Tymek Haczka (wyświetl historię edycji) 1
Migrena Opublikowano 3 godziny temu Autor Zgłoś Opublikowano 3 godziny temu @Tymek Haczka szanowny czytelniku:) dziękuję za Twój komentarz choć mam wrażenie, że został napisany bardziej z potrzeby uporządkowania własnych upodobań niż z potrzeby rozmowy o wierszu. rozumiem to: kazdy z nas czyta przez pryzmat własnych granic i własnych map. pozwolę sobie jednak zauważyć, że metafory nie są od tego, by były „potrzebne” komukolwiek poza autorem, który je rodzi, i czytelnikiem, który potrafi je unieść. poezja nie jest konstytucją - nie musi spełniać norm, dostarczać funkcji ani miescić się w cudzych szufladkach. ona oddycha tam, gdzie chce, a nie tam, gdzie jej się wyznaczy. to ja odpowiadam za ten wiersz. to ja wybieram jego ryzyko, jego przepych, jego cisze i pęknięcia. jeśli dla kogoś jest w nim zbyt wiele, niech zabierze sobie z niego mniej. jeśli zbyt mało, niech dopisze sobie więcej w głowie. poezja bywa wymagająca - czasem bardziej niż czytelnik był przygotowany udzwignąć. to nie jest jej wada. nie piszę wierszy po to, by były zgodne z oczekiwaniem; piszę je po to, by były zgodne z prawdą, którą w danym momencie widzę, a prawda w poezji nie zawsze jest wygodna, ani „potrzebna”, ani grzecznie podana łyżeczką. i bardzo dobrze. jeśli więc mój tekst Twojego gustu nie obsłużył - przyjmuję to ze spokojem. wiersz także ma swoje upodobania i nie do każdego się nachyla. znam poetycką zasadę: im mniej tym mocniej. ale ja nie szukam mocy - szukam obrazów. doceniam Twój trud. bardzo sobie cenię uwagi ludzi inteligentnych którzy rozumieją co i o czym piszą. dziękuję:) 3
Berenika97 Opublikowano 3 godziny temu Zgłoś Opublikowano 3 godziny temu @Migrena Czytam Twój wiersz i zaczynam marznąć od środka, bo ty nie opowiadasz o mrozie – ty wstrzykujesz go prosto w krwiobieg. "Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem." Mróz jako prawda, która wypala wszystkie miękkie kłamstwa lata. Chirurg bez znieczulenia. To brutalne, ale właśnie dlatego czyste. I ten paradoks na końcu – że w tym totalnym zamarznięciu, w tej białej śmierci, nagle płoniesz. "Cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec nie potrafi nazwać." To nie ciepło komfortu – to płomień istnienia wyostrzony do granic wytrzymałości. Zima cię nie zabija, ona cię rozświetla od środka poprzez ból. Świetne metafory i obrazy. Podoba mi się "But od nart pogryziony przez psa" – ten groteskowy detal i "Atrament, który zamarza na marginesach" – widzę cię tam, poeta na krawędzi białej karty. :))) Jak długo będziesz stał w tym mrozie? :) Świetny tekst:))) Pozdrawiam. 1
Migrena Opublikowano 2 godziny temu Autor Zgłoś Opublikowano 2 godziny temu @Berenika97 jestem i od razu odpowiadam:) Nika. Ty wiesz przecież jak ja bardzo potrzebuję słów wsparcia. takiego głębokiego, które wnika do samego wnętrza mojego Ja. Ty mi często takiego wsparcia udzielasz. prostym słowem powiem: dziękuję! 1
Berenika97 Opublikowano 2 godziny temu Zgłoś Opublikowano 2 godziny temu @MigrenaDziękuję, że tak to przyjmujesz. :) To wynika z potrzeby serca. :)) 1
Migrena Opublikowano 2 godziny temu Autor Zgłoś Opublikowano 2 godziny temu (edytowane) @Berenika97 jesteś dobrocią serca:) @MIROSŁAW C. Mirku. kochane barany:) nich im hale zielone domem letnim będą. i żeby im nigdy wilk nie zajrzał głęboko w oczy. dzięki. Edytowane 2 godziny temu przez Migrena (wyświetl historię edycji)
viola arvensis Opublikowano 2 godziny temu Zgłoś Opublikowano 2 godziny temu @Migrena wiersz jest piękny. Nasycony metaforami lecz nie ma tu żadnej przesady. Środki stylistyczne w wierszu nie wysypują się lecz idealnie są weń wkomponowane. Każda metafora i każde porównanie jest niezbędne tutaj aby właściwie odczytać obraz i emocje. Twoja swoboda pisania, które jest zawsze porywające i pobudzające - jest imponująca, a inni mogą się tylko od Ciebie uczyć. "Ptak co z lotu sokolego słynie nie uwije gniazda na nizinie" Ty w poezji jestes takim sokołem i musisz sie liczyć z tym, że od czasu do czasu przyleci do Ciebie jakaś wrona krakać - z niezrozumienia czy tam zwykłej zazdrości. Pzdr. 1
Migrena Opublikowano 1 godzinę temu Autor Zgłoś Opublikowano 1 godzinę temu @viola arvensis Wiolu. przyszłaś i noc zmieniłaś w dzień:) rzuciłaś w przestrzeń Thomasem Hobbes i świat stał się czystszy od ludzkiego zła. dziękuję Wiolu za Twoje ciepłe słowa. świat jest piękny kiedy człowiek uzmysławia sobie że nie jest sam. bardzo pięknie dziękuję:)))))
KOBIETA Opublikowano 1 godzinę temu Zgłoś Opublikowano 1 godzinę temu @Migrena „Dziecko śniegu”… Noc zastyga pełnią zmrożonego księżyca beznamiętną taflą kry odpływają sny. Słychać metaliczny dźwięk kruszejącego lodu wybrzmiewa echem łamanego serca. Zapada absolutne zimno wiecznej zmarzliny i wilgotne śnieżynki trwale osiadają na rzęsach kiedy w mlecznej mgle niewinnością bieli tulę w ramionach niewidzialną dziewczynkę. W lodowej ciszy nie ustanie wycie głodnych wilków nie można odnaleźć bezpiecznego schronienia, pozostanę ulotnym dzieckiem śniegu zamykając oczy, dostrzegam zlodowacenie. „ zima potrafi kochać okrutnie” - Twój tekst jest piękny, mroźny i okrutny niczym wieczna zmarzlina:) pozdrawiam Migrenko:) 1
violetta Opublikowano 1 godzinę temu Zgłoś Opublikowano 1 godzinę temu @Migrena oddałeś siebie i zamarzniętą krew w osoczach:) 1
Migrena Opublikowano 1 godzinę temu Autor Zgłoś Opublikowano 1 godzinę temu @KOBIETA dziękuję Dominiko. zlodowacenie do nas przyjdzie niezależnie od tego jakie zdanie na ten temat ma komisja Europejska. za Twój komentarz serdecznie dziękuję:) bądź szczęśliwa :))))))) @violetta ja naprawdę chcę oddać siebie :)))))) dziękuję Violetko. 1
violetta Opublikowano 1 godzinę temu Zgłoś Opublikowano 1 godzinę temu @Migrena ale komu, kto ciebie zechce:)
Tymek Haczka Opublikowano 1 godzinę temu Zgłoś Opublikowano 1 godzinę temu @Migrena Dzięki za „zwrotkę” - tym razem już w formie całkiem osobnego „białego” wiersza o wolności poezji Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. Spróbuję bardzo krótko doprecyzować, o co mi chodziło, bo nie dotyczy to „obsługi mojego gustu”, tylko rzemiosła. Nie kwestionuję Twojego prawa do ryzyka, przepychu, nadmiaru. To oczywiste – każdy pisze tak, jak uważa. Problem pojawia się w momencie, kiedy „nadmiar” zaczyna działać jak szum: zamiast wzmacniać doświadczenie, rozprasza je. Wtedy nie chodzi już o to, czy czytelnik „udźwignął metafory”, tylko czy tekst sam sobie nie podciął nóg. Metafora nie istnieje wyłącznie „dla autora, który ją rodzi”. Istnieje pomiędzy – w przestrzeni spotkania autora i czytelnika. Jeśli każda kolejna jest tak samo głośna jak poprzednia, ich energia się znosi. Najmocniejsze obrazy w Twoim tekście (but od nart, gumka znająca podpis, zimno wypłukujące „lipcowe resztki”) giną, bo obok nich stoi cały katalog równie efektownych, ale już niekoniecznie potrzebnych. Piszesz, że nie szukasz mocy, tylko obrazów. Ja mam odwrotnie: interesuje mnie moment, w którym obraz coś robi – tnie, przesuwa, zostaje w głowie na długo. I właśnie dlatego sugerowałem cięcie, nie dlatego, że „nie mieszczą mi się metafory w szufladce gustu”. Możemy się różnić w podejściu – to normalne. Ale krytyka nie jest zawsze objawem tego, że czytelnik „nie udźwignął”. Czasem jest po prostu informacją zwrotną, że przy całej imponującej wyobraźni i językowej sprawności, tekst mógłby zyskać, gdybyś był równie bezlitosny dla swoich najmniej potrzebnych fajerwerków, jak jesteś łaskawy dla własnej wolności. @viola arvensis O proszę! Ależ klasa! Fajnie, że wiersz Migreny aż tak z Tobą rezonuje – naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś widział w nim „sokoła”. Warto tylko pamiętać, że rozmowa o literaturze nie polega na tym, żeby jednych mianować ptakami szlachetnymi, a innych redukować do „zazdrosnych wron”. To już nie jest krytyka, tylko budowanie chórku. Mnie interesuje coś innego: czy tekst działa jako wiersz, czy nadmiar środków stylistycznych pomaga, czy zaczyna zasłaniać doświadczenie. To są pytania o rzemiosło, nie o hierarchię ptactwa na portalu. Jeśli ktoś widzi w dyskusji jedynie „lot sokoła” i „krakanie”, to właśnie o tym pisałem w swoim komentarzu do wiersza: o towarzystwach wzajemnej adoracji, które szybciej zaklasyfikują rozmówcę niż wejdą w polemikę z tym, co napisał. Ja zostanę przy swoim – wolę być czytelnikiem, który pyta tekst o granice, niż widzem, który bije brawo, bo ktoś ładnie lata. 1
viola arvensis Opublikowano 51 minut temu Zgłoś Opublikowano 51 minut temu @Tymek Haczka sam sie mianowałeś wroną, bo chodzisz i kraczesz nie pierwszy raz dla samej przyjemności krakania jak widać. Na temat utworu wypowiedzialam się wystarczajaco treściwie i tak jak na to zasługuje. Jeśli nie dźwigasz ani wiersza ani zwięzlego, konkretnego komentarza, to Twoj problem, nie moj.
Tymek Haczka Opublikowano 40 minut temu Zgłoś Opublikowano 40 minut temu @viola arvensis Zauważ, że w całej tej wymianie coraz mniej mówisz o wierszu, a coraz więcej o mnie – o rzekomym „krakaniu dla przyjemności”, „niedźwiganiu” itd. Metaforę wrony i sokoła wprowadziłaś Ty – ja jedynie zwróciłem uwagę, że taki podział bardziej dotyczy układu towarzyskiego niż samego wiersza. To jest czysta ad personam i z krytyką literacką nie ma wiele wspólnego. Uważasz, że wypowiedziałaś się „wystarczająco treściwie” – Twoje prawo. Ja tylko zwracam uwagę, że zdanie „wiersz jest piękny” plus porównanie o wronach i sokołach to raczej deklaracja sympatii do autora niż analiza tekstu. I to dokładnie ten mechanizm, o którym piszę pod moją publikacją. Jeśli chcesz rozmawiać o utworze – chętnie: konkret za konkret. Jeśli wolisz rozmawiać o mojej osobie, to tu stawiam kropkę. W krytyce interesuje mnie tekst, nie katalog wyobrażeń na temat komentującego.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się